Magazyn koscian.net
2006-11-15 11:13:41Trójka budzi ludzi
Relacja z wizyty reporterów radiowej Trójki w Kościanie
To był dzień. Pani Kasia wyskoczyła z łóżka jak z procy, dzieciaki w jednej ze szkół na przerwę biegły z okrzykiem: telewizja przyjechała, na rondzie skłębiły się trzy śmieciarki, w piekarni awanturowano się w sprawie siedmiu nagle zaginionych rogali, a Kościan okazało się – ma wielu fanów w Polsce. Całe to poruszenie wywołała obecność w Kościanie dwóch podróżników Trzeciego Programu Polskiego Radia – Pawła Homy i Roberta Kantereita.
:: zdjęcia z wizyty na końcu tekstu
Po piątej wstali, by na kościańskim Rynku być dziesięć minut po szóstej. W środę, 8 listopada.
- W Warszawie szaro, budzi się dzień, ptaki leniwie przeciągają się na drzewach, a gdzie wy jesteście? I jaka tam aura? - zapytano w studio Trójki.
- W Kościanie, w Wielkopolsce – odparł Robert Kantereit i w kościańskich domach zrobił się rwetes.
- Jak ich usłyszałam, jak powiedzieli, że są na kościańskim Rynku, wystrzeliłam z łóżka jak z procy – opowiada z wypiekami na twarzy pani Kasia. - Trójka jest w Kościanie! Słucham tylko Trójki. Cała moja rodzina słucha tylko Trójki! To niesamowite. Moja Trójka jest w moim mieście!
- Tu ptaki z niedowierzaniem przecierają oczy, co my o tej porze robimy na Rynku – opowiadał dalej Homa. Ku zdumieniu reporterów zegar na Ratuszu chodził punktualnie (pierwszy taki przypadek w ich wędrówce) i świeciły jeszcze latarnie. W audycji miał wystąpić jeden z kościańskich rannych ptaszków – mieszkaniec Rynku, ale na każde pytanie o to, co tu ładnego w Kościanie jest, odpowiadał – drożyzna, ceny ino w górę idą. W eter poszła jednak informacja, że Kościan ma 24 tysiące mieszkańców i że na Rynku ładnie jest.
- Robi wrażenie. Bardzo ładny ryneczek, czworobok, na środku pięknie odrestaurowany Ratusz. Taki klasyczny rynek w małym miasteczku - opowiadał Kantereit.
- I te kamienice w Rynku... Tu chyba widać wielkopolską gospodarność, bo prawie wszystkie pięknie odnowione. To co zwróciło moją uwagę... Popatrz Robert na dachy, piękna dachówka, czerwona, ciemnobrązowa i kamienice w różnych kolorach... - dopowiadał Homa.
- ...zielone, żółte, ceglaste, szare... - zachwycali się. I zdążyli jeszcze opowiedzieć budzącej się Polsce, że kiedyś Kościan był tak znacznym miastem jak Gniezno, ale Szwedzi zrównali je z ziemią i że dziś głównymi pracodawcami są tu szpitale. Koniec transmisji. A w redakcji Trójki rozdzwoniły się telefony, zaczęto słać listy. Że Kościan jest tak ładny, iż nie sposób jednego dnia zobaczyć wszystkich jego uroków, że pączki tu pyszne pieką, że rowerzystów tu więcej niż w innych miastach i że piękne bulwary nad kanałem Obry zachęcają do spacerów itd. itd.
Tu najprzyjemniej
- Robik, ostrożnie, bo mają tu młodzieżową sekcję bokserską – przestrzegał Kantereita Homa podczas spaceru po mieście. Przyjechali do Kościana już we wtorek. W poniedziałek gościli w Dobrodzieniu, a kilkanaście dni wcześniej w Olsztynku i Biłgoraju. Dlaczego wjechali do Kościana? Nie wiedzą. Podzielili Polskę na ćwiartki i w tej ostatniej palec stanął na Kościanie. To przyjechali.
- Pomysł na wędrówkę po małych miasteczkach zrodził się w związku z wyborami samorządowymi. Pomyśleliśmy - a sprawdźmy, jak żyją tam ludzie, o której wstają, co jest dla nich ważne... Tak trafiliśmy do czterech miast. Kościan jest ostatnim – mówi Kantereit grzejąc ręce o kubek gorącej kawy w gabinecie naczelnego ,,GK’’ . Przejeżdżają tu po każdym niemal materiale. To baza wypadowa. Pierwszą kawę piją z nami tuż przed ósmą. O 7.35 weszli do redakcji ze świeżym numerem ,,GK’’ w rękach i razem z Pawłem Sałackim, sekretarzem naszej redakcji przeprowadzili na żywo przegląd naszej gazety. Tak cała Polska dowiedziała się o naszej akcji ,,Życie warte więcej’’ i o tym, że już za trzy miesiące gaz w Kościanie będzie tańszy, niż w pozostałych miejscowościach.
Warszawiaków najbardziej zafrapowała cena kupna jednego metra kwadratowego mieszkania w Kościanie – półtorej tysiąca złotych!
- Naprawdę ciekawe tematy – chwalił już poza anteną Kantereit. - Ładna pierwsza strona.
Potem ekipa Trójki wtuliła się w gorące kaloryfery.
- Tu jest najprzyjemniej – mruczał zadowolony Janusz Gracz, dźwiękowiec popijając gorącą czarną bez cukru.
W szkole
- Telewizja przyjechała! - wyskoczyły z sali dzieciaki drąc się na całe gardło. W tym czasie na antenie Trójki uspokajano kościaniaków, którzy wyjechali do pracy z miasta, że gdy wrócą, reporterzy radia w mieście jeszcze będą gościć. Chwilę wcześniej zastanawiano się czy Kościan to miasto, czy miasteczko i stanęło na tym, że małe miasto.
- Mieszkańcy nieco by się obrazili, gdybyśmy powiedzieli, że to małe miasteczko – stwierdził Homa po czym wszedł do jednej z klas Zespołu Szkół nr 3 i Polska dowiedziała się, że dzieciaki z Ia pływają strzałką i żabką, i że w Kościanie jest basen. Przeanalizowano jadłospis szkolnej stołówki, dyrektor Elwira Pawełkiewicz zachwalała lodowisko i wyjaśniła, że Kościan to najgęściej zaludnione miasto w Polasce. Na nieco ponad 8 km kwadratowych mieszka 24 tys mieszkańców. A transmisji ze szkoły o mały włos by nie było. Na sześć sekund przed wejściem na antenę reporterzy nie mieli jeszcze łączności satelitarnej ze studiem. Trzeba było przestawić wóz transmisyjny. Zdążyli... O 9.40 z transmisją nie było już żadnych problemów. Odbyła się sprzed naszej redakcji. Opowiadali o cygarach i Zwierzęcej Akademii Filmowej Marka Pinkowskiego
- Ta krowa jak się nazywa? – pyta Kantereit Pinkowskiego, a słuchający radia w redakcji ,,GK’’ wyjrzeli przez okno.
- Że orła przywiózł, wiedziałem, ale prawie słyszałem krowę na antenie – komentowano ze śmiechem. - Musiałem wyjrzeć, żeby sprawdzić, czy jej tam nie ma.
Nie było, a reporterzy Trójki razem z Pinkowskim pod redakcją odbywali radiową podróż po jego cichowskim gospodarstwie. Mówili o kastingu dla krów, o bocianie Kubie, psie Biance, orle Babie i sokołach. Cztery minuty rozmowy na żywo i do czternastej reporterzy mieli wolne.
- Odsypiamy pobudkę o piątej – wyjaśnił Kantereit. Oczy szeroko otwarli w Czaczu.
Blues w Czaczu
- O kurde! – powiedzieli zgodnie Kantereit i Homa na widok graciarni w Czaczu.
- Mydło, widło i powidło – dodał Homa. Po czym na piętnaście minut zginęli w czeluściach hangarów z używanymi rzeczami.
- Wszystko byłoby dobrze, gdyby tu tak brudno nie było – zauważyli warszawiacy. Znaleźć kogoś, kto zechciałby coś słuchaczom opowiedzieć nie było łatwo.
- O nie! - stanowczo odmawiał mężczyzna z brodą. Młodzi sprzedawcy w innym hangarze uciekają od nas, jak od kontroli skarbowej. Opowiedzieć o specyfice Czacza godzi się wreszcie pan Krzysztof. I tak w Polskę poszła wieść, że jest to jedyne w Polsce takie miejsce, że jest tu około 130 punktów handlu starociami, że nie ma takiej rzeczy, której tu kupić nie można, i że sprzedawców nic już tu nie zdziwi. Że kupować tu przyjeżdżają nie tylko kościaniacy, ale i warszawiacy, i wrocławiacy. I że w weekend to nie tylko przejechać się nie da, taki tłok, ale wręcz przejść przez wieś jest trudno. A Czacz, jak opisali reporterzy, leży na rogatkach Kościana, w którym jest nadspodziewanie dużo marketów.
- Czy w Czaczu słychać czaczę? - dopytywano ze studia Trójki.
- Czują tu blusa raczej – odparował Kantereit.
W chmurach z widokiem na dym
Od chronologii uciec trudno. O 16.10 reporterzy wspinali się na wieżę ratusza.
- Ale stąd widać! – wołał zachwycony Homa, a Paweł Sałacki, autor projektu fotograficznego PKS opowiadał o projekcie, zdjęciach i liście do przyszłych pokoleń. O mały włos wszyscy nie ogłuchliśmy, gdy tuż nad nami nagle zabił dzwon zegara. Reporterzy z wieży zauważyli jeszcze dym z komina jednej z kamieniczek przy Rynku i wysnuli wniosek, że to znaczy, iż rogale pieką się na potęgę.
- Panowie przywieźcie za dwa – prosił w studio pan Marcin, a już dwadzieścia minut później reporterzy opowiadali na antenie o korkach na Rynku i pośpiechu przechodniów.
- To jest miasto, tylko w mieście jest taki ruch – skwitowali wcześniejszą dyskusję nad wielkością Kościana. Zapach przyciągnął ich do cukierni Tycnera.
- Nie dotykaj Robert – strofował Homa biegnącego do talerza z rogalami Kantereita.
- Raz, dwa, trzy, cztery... – liczy – osiem. Osiem rogali! – obwieścił na antenie Kantereit. Po dyskusji z Adrianem Tycnerem reporterzy pochłonęli jednego z rogali z takim smakiem, że...
- Ja nie wiem, jak oni mogą nam to robić – komentowano w studio.- Zamawiam dwa rogale. I nie mówicie, że nie było, bo wiem, że było osiem, a teraz już siedem zostało... Smacznie was pozdrawiamy... Musiało być dobre...
Transmisja się skończyła. Drzwi cukierni się otwarły.
- Są rogale? – zapytał młody mężczyzna.
- Nie ma - chórem odpowiadają sprzedawczynie.
- Jak nie ma, w radio słyszałem, że jeszcze siedem jest – odpowiada ze śmiechem mężczyzna, ale rogala nie dostał. Zniknęły wszystkie. Posileni warszawiacy wstąpili jeszcze do Kościańskiego Ośrodka Kultury, gdzie zagrał dla nich na harmonijce Wojtek, a potem dudziarze.
- Super – cmoknął na zakończenie audycji Kantereit.
Ostatnia transmisja na żywo z Kościana wypadła o godzinie 18.10. z domu Karola Pawlaka, prezesa Klubu Bokserskiego Stamm Kościan, choć pewnie słuchacze przekonani byli, że rzecz działa się na prawdziwym ringu.
- Na ringu zawodnik wagi koguciej Paweł Homa... – zapowiedział Kantereit, a Homa walił rękawicą o rękawicę krzycząc co chwilę: ojej! I Polska dowiedziała się, że Papa Stamm urodził się w Kościanie, a kościański klub bokserski wydał takich zawodników jak bracia Dekarzowie.
- Paweł walczył, słyszałem, z workiem treningowym i z tego co słyszałem, był remis – skomentowano w studio.
Tuż po godz. 18.30 warszawiacy ruszyli w kierunku Warszawy. Zanim wyjechali z miasta wstąpili jeszcze po zamówione rogale na kościański Rynek. Następnego dnia wylądowały one na stole w telewizyjnym programie ,,Kawa czy herbata’’ prowadzonym przez Homę. Przechrzczono je jednak na poznańskie. Po wypowiedzi Adriana Tycnera na antenie Trójki, że nieprawdą jest, iż nie każdy może piec rogale marcińskie, redakcję radiową zasypano protestami poznańskich cukierników. Poznańskie rogale marcińskie upieczone w Kościanie gościom w studio jednak bardzo smakowały....
- Jestem zaskoczony, jak miło pracuje się w małych miastach. Będę zabiegał, by cykl podróży po Polsce lokalnej trwał nadal. Tylu ciekawych ludzi spotykamy. Naprawdę jest o czym opowiadać – podsumował wizytę w Kościanie Kantereit.
* * *
Reporterzy Trójki opowiadali o Kościanie w sumie ponad czterdzieści pięć minut. Redakcję ,,GK’’ torpedowano tego dnia telefonami o dziwnych zdarzeniach w mieście. Jednym z ewenementów było ponoć wyjątkowa aktywność służb sprzątających. A kto nie towarzyszył reporterom Trójki w radiowych wędrówkach po Kościanie, może posłuchać ich relacji z miasta na stronie www.koscian.net. (Al)
GK 46/2006