Magazyn koscian.net
2005-03-02 08:38:25
Ucieczka z kina ,,Zorza’’
- Wspaniały film! Pyszny! Przyjdźcie! – zachwalał Stanisław Karlitz, pierwszy po wojnie kierownik. W kinie leciały tylko radzieckie filmy wojenne, ale co tam! - sala była niemal zawsze pełna. – Kochaliśmy kino – mówi Edward Bielawa. Dziś czempińskiego kina nie kocha już chyba nikt. Stetryczało, zbrzydło. Mieszkańcy milcząco godzili się na jego agonię, aż ktoś je zabił. Nożem.
Nie kino radzieckie
Myśl, by zrobić w Czempiniu kino błysnęła jakoś razem z pierwszą, elektryczną żarówką. Pierwsze żarówki zwisały na drucie bez gustownych żyrandoli. Kino też było prowizoryczne. Seanse odbywały się w słynnej wówczas ze zdarzeń kulturalnych sali Hotelu Polskiego, którego właścicielem był Niemiec Ertel. Filmy razem z całą aparaturą przyjeżdżały ze stałego kina Tadeuszaka z Kościana. Ogłaszano termin, ustawiano aparaturę i krzesła, rozwijano ekran i... ile wrażeń wywoływał wówczas ruchomy obraz, dziś nawet trudno sobie wyobrazić. Stałe kino powstało dopiero podczas okupacji – w 1943 roku w tym samym budynku, w którym funkcjonowało potem przez ponad pół wieku. Czy Ertel przeżył wojnę, nie wiemy. W budynku Hotelu Polskiego był jakiś czas magistrat. W urzędzie gminy nikt nie pamięta, by kiedykolwiek zgłosił się do miasta jakiś spadkobierca Ertela. Nikt nie pamięta też, kiedy po wojnie ruszyło w Czempiniu kino i jaki film zagrano jako pierwszy. Sala kinowa wyglądała wówczas zupełnie inaczej niż teraz. Ekran znajdował się po drugiej stronie sali, była przy nim duża scena, a krzesła znajdowały się na jednym poziomie. Odbywały się tam tańce, przedstawienia teatralne, występy muzyczne. Szlagierem była grana przez harcerzy sztuka ,,Zaloty na kwaterze’’.
- W czterdziestym siódmym, czy ósmym w kinie grane były chyba tylko filmy radzieckie i to na ogół o wojennej tematyce. Pierwszym kierownikiem był zdaje się Karlitz. Jak on potrafił zachęcać do oglądania filmów... Nieważne co grali, a on zawsze mówił: Przyjdźcie...! Koniecznie...! Wspaniały! Pyszny! - Kochał kino, sala była wtedy pełna po brzegi... – wspomina Edmund Bielawa. Z radzieckich filmów w pamięć wbiła mu się szczególnie ,,Tęcza’’ z bardzo drastycznymi scenami wojennymi. Pierwszym zachodnim filmem w czempińskim kinie po wojnie był zdaje się ,,Fan, fan Tulipan”.
- To był prawdziwy hit – wspomina Bielawa. - Grał Gerrard Philippe. Piękny film. Dwa tygodnie nie schodził z afiszów i codziennie kinowa sala była pełna. W kolejce się stało za biletem. Często dostawiali krzesełka, żeby zmieścić tak liczną widownię. Dopiero potem pojawiać się zaczęły Sofia Loren i Lollo Brigida.
W październiku jednak grano wciąż tylko filmy radzieckie. Nie było mowy o innych. Generalnie kino radziło sobie nieźle. Pękało w szwach.
- Latem, w wakacje, młodzież w Czempiniu nie miała wielu rozrywek.
Nie było telewizji. To kino było naszym oknem na świat. W nim się zbieraliśmy. Pamiętam, przed każdym seansem wystawiano w kinowe okno głośnik i puszczano muzykę. Młodzieżową. Można powiedzieć, tanecznym krokiem schodziliśmy się na seanse. Kino było dla nas wówczas bardzo ważne... – wspomina Józef Świątkiewicz.
Nie pycha
Chichotano w Czempiniu ze Śmigla. Śmigielanie kinem nazywali zwykłą salę. Tymczasem czempińska ,,Zorza’’ po remoncie wyglądała profesjonalnie i wielkomiejsko. Ekran przełożono na drugą stronę sali i zbudowano pochyłą widownię z czerwonymi, obitymi skajem krzesełkami (spadek po poznańskim ,,Apollo’’). To był szyk, ale kosztowny. Po remoncie nie odtworzono sceny. Jak ocenili autorzy ,,Kroniki miasta Czempinia’’, był to gwóźdź do trumny dla amatorskich trup teatralnych i zespołów. Nie miały już gdzie występować i większość rozpadła się. Kinowa sala nie nadawała się też już na potańcówki. Kino jednak nadal cieszyło.
- Spełniło swoją rolę – ocenia Świątkiewicz. - Przynajmniej wobec naszego pokolenia. Były osoby, które chodziły do niego można powiedzieć rytualnie – co niedziela... Szło się do kina w pewne dni i można było być pewnym, że spotka się tego, czy tamtego...
Zmierzch ,,Zorzy’’ zaczął się wraz z erą wideo, ale to...
Nie wideo
Kino starzało się normalnie – powoli, ale świat zaczął gwałtownie przyspieszać. Na ekranach zakrólowały amerykańskie filmy, a ich widzowie zaczęli mieć wymagania. Chcieli mieć Amerykę u siebie. Dźwięk monofoniczny i stary sprzęt kinowy do niej nie pasował. Na dodatek kinowe bilety zdrożały i pojawił się konkurent – wideo. Polski rynek zalały pirackie kopie kinowych nowości i wszystkiego tego, czego nie oglądaliśmy przez pięćdziesiąt lat. Za cenę biletu do kina można było obejrzeć trzy, a nawet cztery filmy wideo jednego wieczora i to w kilka, a nawet kilkanaście osób. Pustki zaczęły świecić nawet w nowocześniejszych od ,,Zorzy’’ kinach w Poznaniu. ,,Zorzę’’ zamknięto w 1989 roku. Odżyła ponownie w 1991 roku dzięki zaangażowaniu Jana Maślaka.
- On też zachwalał filmy, namawiał, by przyjść i obejrzeć. Taaak... Jasiu Maślak kochał kino – wspomina Bielawa.
- Pamiętam jak przyjeżdżał nocą na stację odbierać szpule. Jak było ich niewiele, przyjeżdżał rowerem, a jak sporo, to wózkiem. Deszcz, nie deszcz, on ofiarnie zawsze był – wspomina burmistrz Dorota Lew, która wówczas mieszkała w budynku dworca. ,,Zorza’’ oferowała w tych czasach największe kinowe hity. Do Leszna trafiały one dopiero po kilku tygodniach, a czempiniacy na nocnych seansach oglądali te same filmy, co poznaniacy. Tłoku na sali nie było, ale kino działało. Jan Maślak ożywił ,,Zorzę’’, ale...
,,Odszedł nagle bez pożegnania, zostawił w pół drogi To, co wypełniało JEGO ŚWIAT bez reszty – ukochane KINO’’ napisała w specjalnym wydaniu periodyku ,,Czempiń’’ (czerwiec 1994 r.) ówczesna dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Irena Muth-Borecka.
Wraz z jego śmiercią skończyły się nocne seanse i frekwencja w ,,Zorzy’’ znów zaczęła kuleć.
- Pamiętam moją pierwszą wizytę w czempińskim kinie – wspomina burmistrz Dorota Lew. - Poszłam z córką na jakąś bajkę. Siedzimy już w kinie, rozglądam się, czekam, ale nikt więcej nie przyszedł. Ale film obejrzałyśmy. Puszczono go tylko dla nas.
Wielkie emocje wzbudziła jeszcze wizyta w kinie przy okazji emisji skandalizującego dla niektórych filmu ,,Ksiądz’’. Potem kino spowiło się w senności. Zdawało się, że umrze z powodu przepalonej żarówki. Przepaliła się w sprzęcie i nigdzie tak starej nie można było kupić. Ale nie. Z Kościana przyjechał spec, który przerobił sprzęt na oświetlenie halogenowe. Ostatnim seansem w ,,Zorzy’’ było ,,Ogniem i mieczem’’.
- Niestety, przy ciemnych scenach, trzeba było bardzo się starać, by coś zobaczyć. Halogen nie miał tej mocy, co stara żarówka. Poza tym nagłośnienie nie spełniło oczekiwań widzów - wspomina Maciej Konik, dyrektor Centrum Kultury Śmigiel.
Miłośnicy kina woleli pojechać na film do Poznania, szczególnie, że producenci filmów zaczęli prześcigać się w efektach specjalnych. Czempińska ,,Zorza’’ nie potrafiła ich oddać. Nagle, bo cóż to dla murów trzydzieści lat, w ,,Zorzy’’ zrobiło się pusto, cicho, ciemno i zimno. Kino zamknięto na trzy spusty. Miało poczekać na lepsze czasy.
Nie-tykalni?
W ,,Zorzy’’ nie ma już światła. Ani o świcie, ani w dzień, ani o zmroku. Wyłączono w budynku ogrzewanie, prąd i wodę. Gdy zamknie się drzwi wejściowe, kinowa sala zmienia się w czarną pustkę. Jak dziura po śmierci gwiazdy. Do środka nie dostaje się ani jeden promyk światła, ani jeden dźwięk z zewnątrz. Kino ma tylko zapach. Śmierdzi wilgocią, stęchlizną, brudem. Z dawnych ubikacji dogania nas ostra woń kloaki. Kino rozkłada się. Od 1997 roku zacieka tam dach, woda wybija w piwnicy. Mało tego, kino uznano za niebezpieczne. Straż pożarna zakazała organizacji w nim jakichkolwiek imprez. Nie spełnia wymogów przeciwpożarowych. Nie ma wyjścia ewakuacyjnego, ściany pokryte są lakierowaną łatwopalną boazerią, a czerwone, eleganckie fotele uznano za zbyt łatwopalne.
- Pytałem, czy możemy organizować tam próby. Miało tam być tylko pięć, sześć osób, ale i na to nie wyrażono zgody – wspomina Konik.
Żeby znów zatłoczyło się od widzów, trzeba by setek tysięcy złotych na: remont dachu, izolację ścian, zerwanie boazerii i wyłożenie ścian i sufitu płytami gipsowo-kartonowymi, remont łazienek, holu, budowę drugiego wejścia i wymianę wszystkich foteli. Aparatura, zwana przez pracowników Centrum Kultury parowozami (takie stare) jest sprawna. Być może wybaczono by dźwięk monofoniczny, być może nie byłoby aż tak drogie zamontowanie nowego nagłośnienia. Być może kino, od czasu do czasu mogłoby jeszcze działać, gdyby nie jedna noc.
- Ta noc przesądziła los kina. To był koniec. Kina już nie ma i, sądzę, nigdy nie będzie – mówi burmistrz Dorota Lew.
Kto zabił kino? Mówi się, że nietykalni. Ci, którym nic nie można zabrać, bo nic nie mają. Nawet pójście do więzienia uznaliby za wizytę w dobrym hotelu z wiktem i opierunkiem za darmo. Może zemścili się za niespełnione marzenia? Kino zabito nożem. Ktoś włamał się do pustego budynku i pociął ekran.
- Nowy kosztuje około dwudziestu tysięcy złotych – mówi dyrektor Konik.
- W najbliższych sześciu latach nie ma możliwości, byśmy z własnych środków wyremontowali obiekt – mówiła podczas spotkania z radnymi burmistrz Lew. – Nie ma się co łudzić.
Nadzieję na odzyskanie budynku upatruje się we wsparciu z unijnych funduszy. Trwają przygotowania do złożenia wniosku. W ,,Zorzy’’ powstać miałaby zwykła sala widowiskowa. Czempiń nie ma takiej. Kultura przez duże ,,K’’ nie ma gdzie się wystawić. Kiedy w budynku ,,Zorzy’’ przestanie straszyć pustka? Nikt nie wie. Obietnice, że remont ruszy lada moment obecne władze miasta składały już wiosną 2003 roku (,,GK’’ z 9 kwietnia 2003). Radni od czasu do czasu wznawiają dyskusję nad tym jak dobrze by było i szkoda, że nic z tego nie wychodzi.
- Śmialiśmy się ze Śmigla. Śmialiśmy się, bo u nas było porządne kino. A teraz? Teraz nie mamy kina, nie mamy nawet żadnej sali w której można by zorganizować jakąś imprezę, a Śmigiel ma porządne Centrum Kultury – mówił gorzko jeden z radnych na spotkaniu poświęconym między innymi sprawom kultury w gminie.
Dziś każdy ma we własnym domu okno na świat – telewizor. Nauczyliśmy się sami wybierać, co chcemy w tym oknie widzieć. ,,Zorza’’ nie sprzedaje już marzeń. Zakończyła występy...
ALICJA MUNZBERG
GK nr 9/2005