Magazyn koscian.net
2003-05-02 12:19:08Uwaga hycel!
Na psy i ich właścicieli padł w Kościanie blady strach. W środę Straż Miejska Kościana przy pomocy pracowników Zakładu Oczyszczania Miasta wyłapywała biegające bez opieki „burki”. (GK nr 219 z 19.04.2003)
Przypomnijmy - po mieście psy chodzić mogą tylko na smyczy i tylko w kagańcu, a właściciele czworonogów zobowiązani są do usuwania zostawionych przez pupilów nieczystości. Tak zdecydowała Rada Miejska. Trudno jednak ukarać właściciela psa, którego pupil sam szwęda się po ulicach.- Planujemy podobne do tej środowej akcje organizować raz w miesiącu - zapowiada Maciej Szymczak, komendant kościańskiej straży. - Każdego dnia jednak, jeśli strażnik zauważy podczas patrolu wałęsającego się luzem psa będzie to zgłaszał w Zakładzie Oczyszczania Miasta. Z czasem właściciele psów będą je mieli pod baczniejszą opieką.
Środowa akcja zaczęła się rano o godzinie 7. Pierwszego pieska schwytano o godz. 8.40. Już o 9.20 właściciel odbierał go z przytuliska. Wcześniej musiał zgłosić się do straży miejskiej, która sprawdziła, czy opłacił podatek od psa i musiał zapłacić mandat w kwocie 50 złotych. Potem złapano jeszcze dwa pieski - na osiedlu Piastowskim i osiedlu Jagiellońskim.
- Chyba się rozniosło po mieście, że łapiecie, bo nawet starsze panie chodzą z psami na sznurku - doniosło centrum monitorowania miasta.
Tymczasem w mieście trwała łapanka. Przy ulicy Kruszewskiego schwytano Kuleczkę.
- Tak go nazwaliśmy w straży, bo taki okrągły. Wcale nie jest taki łagodny, jak się zdaje. Raz już złapał mnie za nogawkę - tłumczy inspektor straży, Witold Jankowski.
Baraszkował między ludźmi na chodniku w okolicy baru. Tam objadał się resztkami. Umknął na podwórko i tam go schwytano. Gdy znalazła się jego właścicielka, pies wrócił na podwórko i na łańcuch.
- Ciągle mi się zesmyknie z obroży - tłumaczyła już uspokojona pani i obiecywała, że teraz pies się nie wymknie spod jej kontroli. Skończyło się pouczeniem.
- Akurat on? On jest taki łagodny, nie to co inne tu... - rzuciła przechodząca kobieta, gdy po drastycznej akcji łapania przestraszonego psa wsadzono go na pakę samochodu ZOM. Właścicielki nie było w domu. Pojechała do pracy. Pies strasznie wyje w mieszkaniu, więc wypyszcza go przed blok.
- Albercik, oj Albercik. Co ci zrobili. On jest taki łagodny. To naprawdę kochany pies. Zostawcie go. Za co to? On przecież nikomu nic nie zrobił - lamentowała strasza pani.
Albercik się uspokoił i pojechał do przytuliska. Po nim schwytano kolejnych kilka psów. Podczas tej jednodniowej akcji schwytano ich 13. Siedem trafiło do przytuliska. Właścicieli nie było w ich pobliżu. Pieciu właścicieli ukarano mandatami, a sześciu udzielono pouczenia. Jeden piesek jeszcze w piątek czekał na swego właściciela, a jednego pan zrzekł się.
- Spodziewaliśy się, że schwytamy może dwa, może trzy psy, a było ich kilkanaście. Okazało się, że bardzo dużo biega ich bez kontroli po mieście. Większość schwytanych, to małe i raczej niegroźne pieski, ale i ich właścicieli prawo obowiązuje, szczególnie w kontekście wścieklizny - mówi Szymczak.
Mandaty mogą być sroższe, bo nawet o wartości 250 złotych. Taniej więc kupić smycz. (Al)