Magazyn koscian.net
2005-10-05 09:03:14W Piechaninie wścieklizna!
Lekarze weterynarii pospieszyli z pomocą mieszkańcom Piechanina terroryzowanym przez watahę zdziczałych psów
Przeciwko ich działaniom zaprotestowała niemiecka organizacja pozarządowa, którą wsparł Zwierzęcy Telefon Zaufania ze Szczecina. O szczegóły dopytuje też fundacja Animals.
Psy porzucone przez właścicieli zamieszkały w stogach siana na obrzeżach Piechanina (gmina Czempiń). Aby przetrwać musiały walczyć o jedzenie z lisami. W poszukiwaniu żywności psy coraz częściej podchodzą pod domostwa. W minionym tygodniu jeden z nich zaatakował dwa psy w obejściu jednego z gospodarstw. Rolnik broniąc swoich zwierząt zabił intruza. Badanie wykazało, że był chory na wściekliznę. Dla bezpieczeństwa uśpiono dwa nieszczepione szczeniaki i kota z obejścia, na którym rozegrała się walka z dzikim psem. Dwa starsze psy odseparowano, by poddać je obserwacji.
- Istnieje pilna konieczność zlikwidowania ogniska wścieklizny. Ze względów bezpieczeństwa nie ma możliwości przeprowadzenia odstrzału sanitarnego. Psy trzeba wyłapać - poinformował nas Tadeusz Grygier, powiatowy lekarz weterynarii.
Telewizja pokazała
Pierwszy w tym roku przypadek wścieklizny w powiecie kościańskim sprowadził do Piechanina ekipę ,,Teleskopu’’ z Telewizji Poznań. Dziennikarze odwiedzili gospodarstwo państwa Olejników, którzy przez kilka miesięcy dokarmiali zwierzęta. Sądzili, że syte psy będą mniej groźne dla ludzi.
- Chciałem nawet jednego oswoić, ale synowa mówi, że lepiej nie. Jest tu małe dziecko i jeszcze się coś stanie – powiedział Waldemar Olejnik.
Po stwierdzeniu pierwszego przypadku wścieklizny powiatowy lekarz weterynarii podjął decyzję o likwidacji ogniska zagrożenia. Innymi słowy nakazał likwidację stada. Gdy po wizji lokalnej ustalono, że odstrzał nie jest możliwy ze względów bezpieczeństwa, postanowiono psy wyłapać. W tym celu ustawiono klatki-pułapki, kuszące psy przynętą.
- Drzwiczki samoczynnie zapadną się po wejściu psa do klatki. Zwierzę zostanie poddane eutanazji – powiedział na wizji Jakub Kaczmarek, lekarz weterynarii nadzorujący wyłapywanie psów. Trwający niespełna dwie minuty reportaż zakończyło zdanie komentarza zza kadru, które wzburzyło kilku telewidzów z Niemiec:
- Każdy z psów może być wściekły, dlatego wszystkie będą uśpione.
Przecież Polska jest w UE
Migawkę z ,,Teleskopu’’ za pośrednictwem Internetu obejrzała Roma Vogt-Adamska mieszkająca w Niemczech działaczka organizacji pozarządowych zajmujących się niesieniem pomocy zwierzętom. Pani Roma od lat zajmuje się bezpańskimi zwierzętami z Poznania. Reportaż nią wstrząsnął. Przetłumaczyła koleżankom tekst i wspólnie postanowiły wyrazić protest.
- Zadzwoniłam do waszego lekarza i jestem oburzona. Nie chciał słuchać o prawach tych zwierząt i na mnie nakrzyczał, dlatego dzwonię do gazety. Z tym coś trzeba zrobić – powiedziała Roma Vogt zaznaczając, że dzwoni z Niemiec i nie może osobiście zjawić się w Piechaninie. – Ale zaalarmowałam przyjaciół z Polski.
Pani Roma przekonywała nas, że lekarze weterynarii łamią obowiązujące w Unii Europejskiej prawo, nakazujące, by wyłapane psy poddać dwutygodniowej kwarantannie. Dopiero po niej można uśmiercić chore zwierzęta. W ten sposób ratuje się psy, które nie zachorowały, pomimo kontaktu ze wściekłymi pobratymcami.
- Tak się robi nawet w Rumunii, a pod Kościanem nie. Przecież od kiedy Polska jest w UE musi stosować się do europejskiego prawa – dodaje Roma Vogt – Adamska.
Wiem co robię
Tadeusz Grygier nie krył, że w rozmowie z panią Romą podniósł nieco głos. Ale dopiero po kilkunastokrotnym powtórzeniu przez nią twierdzenia, że łamie on prawo.
- Wiem co należy do moich obowiązków i działam zgodnie z polskim prawem – powiedział ,,GK’’ powiatowy lekarz weterynarii. – Nigdy nie podchodzę nonszalancko do cierpienia zwierząt. W tym przypadku konieczne jest zastosowanie stanowczych rozwiązań dla bezpieczeństwa ludzi.
Tadeusz Grygier wolałby, aby więcej uwagi poświęcano nie zdziczałym psom, ale ludziom, którzy je do tego stanu doprowadzili. To przecież oni wyrzucili psy z domostw, narażając je w konsekwencji na chorobę i śmierć. Służbom weterynaryjnym pozostaje jedynie likwidacja ogniska wścieklizny, co czynią – jak podkreślił – zgodnie z obowiązującym prawem.
Załatwię psychologa i dom
- Powiedziano mi, że nie ma w Kościanie warunków do przeprowadzenia kwarantanny. I to ma być wystarczający powód do łamania unijnego prawa? – pyta Roma Vogt-Adamska. – Jestem w stanie pomóc. Uratowanym psom możemy zapewnić opiekę psychologów zajmujących się psami, a następnie znaleźć dla nich dom.
Nasza rozmówczyni była przejęta i pewna swoich racji, choć nie podała nam jakie unijne przepisy nakazują kwarantannę wyłapanych psów. Bolała ją reakcja kościańskiego lekarza i zapowiedziała, że sprawy ,,nie odpuści’’.
Kilka minut później do redakcji zadzwoniła Teresa Piątkiewicz ze szczecińskiego Zwierzęcego Telefonu Zaufania.
- Proszę odnotować mój głos i poinformować czytelników, że zachowanie lekarza było nieładne. Nie można krzyczeć, na kogoś kto chce pomóc i zwraca uwagę na łamanie prawa.
Tego samego dnia problemem zainteresowała się fundacja Animals, której przedstawiciel dzwonił do redakcji i do powiatowego lekarza weterynarii. Fundacja chce ustalić, czy walka ze wścieklizną odbywa się w zgodzie z prawem
Pułapki
Tadeusz Grygier nie ma wątpliwości, że wybrał dobrą i legalną metodę likwidacji ogniska wścieklizny w Piechaninie. Podjęte działania mają służyć przede wszystkim szybkiemu przywrócenia bezpieczeństwa mieszkańcom wsi i zapobieżeniu rozszerzania się choroby.
Pułapki okazały się skuteczne. Po dwóch dniach wpadł do niej pierwszy pies z dzikiej watahy. Do poniedziałku wyłapano w ten sposób trzy psy.
Paweł Sałacki
Wścieklizna
Wścieklizna (lyssa) jest ostrą chorobą wirusową. Atakuje system nerwowy (mózg i rdzeń kręgowy) ssaków, w tym także ludzi. Wirus obecny jest w płynie rdzeniowym chorych zwierząt, a w końcowym stadium choroby - w ślinie. W przeciwieństwie do innych wirusów, nigdy nie pojawia się w krwi, moczu czy stolcu (a w każdym razie nie jest to udokumentowane). Nie leczona, wścieklizna prawie zawsze prowadzi do śmierci. Teoretycznie wszystkie ssaki mogą zachorować i stać się roznosicielami choroby, najczęściej są to jednak nietoperze, lisy i inne zwierzęta leśne, a także psy i koty.
Zakażenie
Ponieważ wirus powodujący wściekliznę znajduje się w ślinie, najczęściej do zakażenia dochodzi wskutek ugryzienia przez zainfekowane zwierzę, a także poprzez kontakt z jego śliną, gdy kontakt ten następuje w miejscu skaleczenia, zadrapania lub jeśli ślina chorego zwierzęcia dostanie się do naturalnych otworów ludzkiego ciała np. do nosa lub oczu. Zadrapanie przez zwierzę również może być przyczyną zakażenia, jeśli wcześniej lizało ono swoje łapy, nie jest to jednak całkowicie udowodnione. Wirus wścieklizny przechodzi ze śliny wściekłego zwierzęcia do mięśni jego ofiary. Poprzez tkankę nerwową wędruje do mózgu, gdzie rozmnaża się, a następnie tą samą drogą (tkanka nerwowa) przedostaje się do śliny, gdzie gotów jest ponownie zarażać.
Co robić w przypadku pogryzienia lub innego bliskiego kontaktu ze zwierzęciem podejrzanym o wściekliznę?
- Dokładnie umyć wodą i mydłem zranione miejsce.
- Oczyścić ranę pozwalając, aby krwawiła.
- Jak najszybciej wezwać lekarza, a następnie dokładnie przestrzegać jego zaleceń.
- Złapanie i przebadanie zwierzęcia na obecność wścieklizny ułatwia zapewnienie właściwego leczenia. Nie należy próbować łapać dzikiego zwierzęcia na własną rękę. (s)
GK nr 40/2005