Magazyn koscian.net
2005-11-16 15:13:21Wieczór z maronkiem
Potimarron, czyli maronek, warzywo z rodziny dyniowatych, było bohaterem środowego spotkania w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Kościanie
O tym bogatym w witaminy i mikroelementy warzywie opowiedziała Aleksandra Miłakowska. Tłumnie zebrani w bibliotecznej czytelni Kościaniacy mogli też spróbować zupy creme. Każdy uczestnik spotkania otrzymał ulotkę z przepisami i nasiona maronka.
- Dzisiejszym gościem jest wszystkim znana jej wysokość dynia. Z racji figury nazywana banią, a po wielkopolsku – korbolem. Zabieramy państwa w podróż kulinarną – rozpoczęła Jadwiga Czarna, dyrektor kościańskiej MBP. W czytelni królowały tegoroczne maronki i olbrzymie dynie, kosz z winem i flaga francuska. Z magnetofonu płynęły piosenki Edith Piaf.
- Nie mam nic do dodania – stwierdziła z uśmiechem Aleksandra Miłakowska. Z wykształcenia pielęgniarka. Czterdzieści lat przepracowała w szpitalu, pomagała chorym, bezdomnym i sierotom w Polsce, Francji i Argentynie. Do dziś lubi pomagać ludziom w potrzebie i uważa, że im więcej daje z siebie, tym więcej dostaje. Pani Aleksandra kilkanaście lat temu w Trianon Palace w podparyskim Wersalu spróbowała po raz pierwszy w życiu zupy z potimarron, warzywa zwanego dynią Chin. Gdy wróciła do Polski, zaczęła hodować i propagować dania z maronka. Sama wymyśliła polską nazwę tego bogatego w witaminy i mikroelementy warzywa. Przypomnijmy, że o pani Aleksandrze pisaliśmy we wrześniu 2004 r. w artykule pt. ,,Maronek warzywo doskonałe’’. W 2003 roku z Francji przywiozła nasiona maronka, które dostała od znajomych z Dax. Posadziła je w Żelaźnie. Dziś uprawia maronki w przydomowym ogródku w Kiełczewie i na ogródku przy ul. Kwiatowej w Kościanie. Tylko w ubiegłym roku zebrała 300 kg maronków. Trafiły one m.in. do domów dziecka we Wschowie i Bodzewie. Tegoroczny zbiór pani Aleksandra podarowała matkom samotnie wychowującym dzieci. – Nie jestem ani lekarzem ani dietetykiem, lecz miłośnikiem zdrowego jedzenia. Życzeniem Macieja Morawskiego - na stałe mieszkającego w Paryżu - było, by w Polsce było więcej Francji. Mam nadzieję, że dzięki dzisiejszemu wieczorowi tak się właśnie stanie. Maronek jest warzywem, które powinno królować na naszych stołach, bo jest bogate w witaminy A, B, C, D, E, fosfor, magnez, żelazo, potas, krzem, sód, karoten – wyliczała pani Aleksandra. – Łyżka zupy z maronka, to garść witamin. We Francji zupę z potimarron podaje się tylko w wytwornych restauracjach, ja gotowałam ją przez lata dla podopiecznych PCK. Uważam, że maronek powinien zejść pod strzechy. Z przykrością to mówię, ale kościańskie restauracje nie były zainteresowane tym warzywem.
Potimarron uprawiane są przede wszystkim w południowo-zachodniej Francji, w okolicach Landes. Ma pełzające łodygi osiągające długość od 2,5 do 3 metrów. Owoce ważą od 2 do 3 kg i z wyglądu przypominają bąka. Nadająca się do jedzenia skóra ma czerwono-pomarańczowy kolor, zawiera dużo błonnika, a miąższ – różowy.
- Po artykule w ,,Gazecie Kościańskiej’’ spotkały mnie same cudowne zbiegi okoliczności. Najpierw zgłosiła się do mnie pani po nasiona, potem Tadeusz Krawczyk, na ziemi którego sadziliśmy maronki w tym roku. Naszym celem jest rozpowszechnianie maronka, a wszystko wskazuje na to, że pokochał naszą ziemię. Skoro dynia przyjęła się w Wielkopolsce, to może Kościan stanie się stolicą maronka… – zaproponowała Aleksandra Miłakowska kiedy wnoszono kubki z maronkową zupą do degustacji. – Wolę robić opatrunki niż gotować, ale tę zupę przyrządza się w mgnieniu oka.
Uczestnicy spotkania smakowali zupę ze znawstwem wymieniając przy tym uwagi o jej kolorze, konsystencji i smaku. Dociekano czy obróbka termiczna nie eliminuje witamin i mikroelementów oraz czy można jeść maronka na surowo.
- Nie spotkałam się z tym. Nawet po ugotowaniu warzywo zachowuje wartości odżywcze – przekonywała pani Aleksandra na dowód przytaczając historię chłopca z anemią, którego stan zdrowia poprawił się po kuracji zupą z maronka.
W suchym i ciepłym miejscu maronki można przechowywać przez całą zimę. Należy jednak pamiętać, by zerwać je wraz z tzw. pępowiną, która łączy owoc z łodygą.
- Kiedy pępowina jest sucha, to znak, że maronek jest dojrzały – radziła pani Aleksandra instruując, by pestki ze środka warzywa wyjąć i rozłożyć na gazecie do wyschnięcia. W żadnym razie nie wolno ich płukać. W połowie marca należy je włożyć w wilgotną watę, a kiedy pojawią się kiełki przesadzić do szklarni. W maju flance można przenieść do ogródka, sadząc w odstępnie około 70 cm. Później wystarczy już tylko roślinę regularnie podlewać, nawozić i czekać aż pojawią się pomarańczowe kule. Warzywo rośnie bardzo szybko i mocno się rozkrzewia. – Chciałabym, żebyście wynieśli państwo z tego wieczoru zainteresowanie maronkiem i wiedzieli, że jest to jarzyna wartościowa – życzyła i poinformowała, że maronki można kupić w kościańskim Intermarche i w warzywniaku na deptaku.
Obraz maronka, którego autorem jest Henryk Kościów pani Aleksandra przekazała Miejskiej Bibliotece Publicznej.
- Od dziś w bibliotece oprócz książek mamy też maronki – zauważyła dyrektor Czarna odbierając prezent. (kar)
GK nr 46/2005