Magazyn koscian.net
2006-04-19 08:44:58Wolność zależna od Rosji?
Ogrzewanie gazem to luksus. A już w 2007 roku skorzystać z niego będzie musiała połowa Kościana. Czy mieszkańców stać na takie luksusy? - Będzie lament – przewidują pracownicy cukrowniczej kotłowni
Kościańska Spółdzielnia Mieszkaniowa z końcem ubiegłego roku wymówiła cukrowni umowę na odbiór ciepła, a za nią wymówiło ją miasto. Spółdzielnia ciepłem z cukrowniczej kotłowni ogrzewa osiedle Piastowskie i Jagiellońskie. Sezon grzewczy 2006/2007 jest więc prawdopodobnie ostatnim, w którym czynny będzie zabytkowy komin cukrowniczej kotłowni. Miasto nie miało wyjścia. Spółdzielnia to największy odbiorca ciepła.
- Miasto chciało brać od nas ciepło nadal do ogrzewania szkół, ale koszty stałe są jak sama nazwa mówi stałe. Mała sprzedaż ciepła czyni działalność nieopłacalną. Nie mogliśmy jej zagwarantować, a miasto musiało zrezygnować z naszych usług – mówi dyrektor kościańskiej cukrowni Ryszard Kaczmarek.
Dalej cukrownia musiała wymówić umowę drobnym odbiorcom ciepła, czyli wspólnocie mieszkaniowej i spółdzielni Cukrownik. Kościańska Spółdzielnia Mieszkaniowa już podjęła inwestycje związane z montażem pieców gazowych w blokach. Lada miesiąc do inwestycji przymuszona będzie spółdzielnia Cukrownik, choć ta postanowiła postawić na kotłownię węglową.
- Jest najtańsza. Cena gazu tylko w tym roku wzrosła o dziesięć procent, a nie wiadomo co będzie dalej. Tymczasem węgiel zdrożał o dwa procent i ogrzewanie nim jest o jakieś trzydzieści procent tańsze – wyjaśnia prezes spółdzielni Cukrownik, Wiesław Grabowski.
Prezes spółdzielni jest jednocześnie właścicielem firmy pracowniczej, która obsługuje na zlecenie Cukrowni kotłownię ogrzewającą pół miasta.
- Ciepło z węgla jest najtańsze, a nikt takiego ciepła nie dostarczy taniej, niż my. Dzięki pomocy Pfeifer węgiel kupujemy po cenach, jakie wynegocjuje koncern. Mamy dzięki temu jedną z najniższych cen ciepła w całej Wielkopolsce – wylicza Grabowski z Energetyki Cieplnej.
Jego zdaniem produkcja ciepła z węgla jest o 70% tańsza od ciepła pochodzącego od gazu. Z 56 kilogramów węgla produkują 1giga dżul ciepła i sprzedają go netto za około 22,5 złotego. Do ceny, jaką płaci odbiorca dołożyć należy koszty przesyłu jakie kasuje miasto i podatki.
- Prowadziliśmy z miastem i spółdzielnią rozmowy na temat ciepła od dwutysięcznego czwartego roku. Proponowaliśmy przekazanie kotłowni spółdzielni, miastu, albo firmie pana Grabowskiego. Sugerowaliśmy, że ciepło byłoby tańsze, gdyby jeden podmiot zajmował się produkcją i przesyłem ciepła. Chcieliśmy jednym słowem wyjść na przeciw potrzebom mieszkańców. Nie skorzystano – opowiada dyrektor Kaczmarek.
Tymczasem rozbierana właśnie cukrowania musi na ostatni rok funkcjonowania kotłowni wyłożyć spore pieniądze. Z burzonych budynków trzeba przenieść wymienniki ciepła, stację uzdatniania wody i zasilanie energetyczne. Wszystko to po to, by kotłownia działała jeszcze jeden sezon. Co będzie dalej z zabytkową kotłownią, nie wiadomo. Sporo wyłożyć będzie musiało miasto, sporo zapłacą za budowę kotłowni spółdzielnie i wspólnota mieszkaniowa, a potem wszyscy najprawdopodobniej sporo płacić będą za ciepło. A w ziemi gnić będą kilometry rur ciepłowniczych, na które miasto zaledwie kilka lat temu zaciągnęło pożyczki na niebotyczne kwoty. Ceny gazu rosną wraz z humorami Wladimira Putina, ambicjami podbojowymi USA i dziurami budżetowymi Polski, które najprościej załatać podwyżką akcyz. Nie mamy na to wpływu.
- Dla mnie rezygnacja z ciepła wytwarzanego z węgla jest nieracjonalna – mówi Kaczmarek.
Jakimi racjami kierował się zarząd Kościańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie udało nam się dowiedzieć. Kilka prób nawiązania kontaktu z prezesami spełzło na niczym. Domyślamy się więc tymczasem, że spółdzielnia po prostu postanowiła się uniezależnić. A pomysłów na energię cieplną w mieście było w ostatnich latach sporo.
Od początku lat dziewięćdziesiątych i technologie, i prawo, i sposób myślenia o energii cieplnej zmieniły się diametralnie. W tym czasie miasto podjęło kilka chybionych z dzisiejszego punktu widzenia inwestycji. Za wszystkie zapłacili mieszkańcy. Wybudowano kotłownię, która bardzo szybko okazała się nierentowna. Wkopano okropnie drogą rurę w ziemię i nigdy z niej nie skorzystano. Stworzono spółkę ciepłowniczą, by po kilku latach ją zamknąć, wreszcie dostawca ciepła – cukrowania – zakończył produkcję w Kościanie i zaczął rozbiórkę zakładu.
Dziś po fabryce, która napędzała rozwój miasta, zostaje gruz i pustynny krajobraz. Myśl, by uniezależnić się od innych, jest więc zrozumiała. Pytanie jednak, ile ta niezależność będzie kosztowała. (Al)
GK nr 16/2006