Magazyn koscian.net
07 sierpnia 2012Wstyd czeka na buldożery
Pierwsze prace rekultywacyjne na Miejskim Składowisku Odpadów w Bonikowie ruszyć miały już kilka tygodni temu. - Z małym poślizgiem, ale wszystko- mam nadzieję - będzie wykonane – mówi Jerzy Frąckowiak, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Działalności Gospodarczej Urzędu Miejskiego w Kościanie
Pracami – jak i wysypiskiem w czasach jego aktywności – zarządza Miejski Zakład Gospodarki Mieszkaniowej i Dróg. Brama na razie zamknięta: łańcuch, kłódka i cisza. Od siedmiu miesięcy nie ma tam już nikogo. Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku co piętnaście- dwadzieścia minut bramę przekraczała ciężarówka wypełniona kilkuset kilogramami nieczystości. Od 1 lipca 2011 roku wchłania je Centrum Zagospodarowania Odpadów Selekt w Piotrowie Pierwszym. W Bonikowie przez wiele tygodni jeszcze równano śmieci trzeciego kwartału, formując wyglądającą w miarę naturalnie górkę. Na początku tego roku przywieziono tam 4 tys. ton minerału – piasku i popiołu przesianego ze śmieci oddawanych do zakładu w Piotrowie. Tym właśnie ma być teraz równo (około 25 centymetrów) pokryta górka. Potem – czyli pewnie w przyszłym roku - będzie warstwa gliny i kolejno: warstwa podglebowa i glebowa, czyli po prostu ziemia.
- Mieliśmy do wyboru – albo zalesić wysypisko, albo posiać trawę. Wybraliśmy trawę, bo do zalesienia trzeba usypać znacznie grubszą warstwę gleby – wyjaśnia Frąckowiak.
Miasto zleciło projekt rekultywacji wysypiska i do końca roku chce mieć gotową pełną dokumentację konieczną do rozpoczęcia prac i starania się o ewentualne dofinansowanie. Na razie nie ma na to widoków. A przydałoby się, bo kosztorys rekultywacji dwuhektarowego wysypiska, na którym przez osiemnaście lat składowano miejskie odpady, opiewa na milion sto tysięcy złotych.
- Chcemy prace prowadzić etapami – wyjaśnia naczelnik Frąckowiak. - Co roku coś za kilkadziesiąt tysięcy złotych, by za bardzo nie obciążać budżetu. Proces rekultywacji dwóch kwater zamkniętych w latach dziewięćdziesiątych musimy zakończyć do 2014 roku. Ostatnia – trzecia kwatera formalnie nie jest jeszcze zamknięta. Czekamy na decyzję.
Wiele wody w rzece upłynie zanim składowisko zazieleni się ładną łączką. Wjechać tam muszą jeszcze ciężkie maszyny budowlane, a miasto wyda sporo pieniędzy. I nawet jak już śmieci nie będzie wcale widać – one przecież nie znikną. Nikt nie wie, jak zachowa się pod ziemią 180 ton najbardziej wstydliwego produktu Kościana. Stały monitoring tego miejsca ma być prowadzony przez trzydzieści lat. (Al)
31/2012