Magazyn koscian.net
2003-11-25 14:54:20Wyć się chce...
Zapiski z życia bezdomnego
- Od trzech lat jestem bezdomny. Mieszkam na działkach przy ulicy Młyńskiej - rozpoczyna swą opowieść pan Przemysław. - Nazwiska nie ujawnię, bo i po co. Wie pani, tak chodzę od urzędu do urzędu. Pomocy szukam. Mówią na mnie garażowicz, bo na działce mieszkam...
Pan Przemysław ma 41 lat. 15 stycznia 2001 r. wrócił z odsiadki. W więzieniu w Rawiczu, gdzie odsiadywał karę za nie płacenie alimentów i znęcanie się nad rodziną, odsiedział 22 miesiące. Po odsiadce nie miał gdzie wrócić, dlatego zamieszkał na swojej działce, w altanie. Żyje na 15 m kw. Kiedy się tam wprowadził, szpary w dachu były tak duże, że na głowę się lało.
- Warunki jakie są takie są, ale da się tu przetrwać. No, może nie cały rok, bo jak mróz chwyci to jest gorzej. Na Klonową do domu OPS dla bezdomnych nie chcę iść, sami trunkowi tam siedzą, więc trudno byłoby mi się przyzwyczaić - stwierdza. - Burmistrz Woźniak załatwił mi kiedyś na zimę lokal na Łazienkach, burmistrz Bartkowiak dał 10 zł na ulicy i podarował sześć worków cementu na remont altany.
Od tego też czasu czeka na mieszkanie socjalne. Jest na zasiłku wyrównawczym, bo nikt nie chce przyjąć go do pracy. Z zawodu jest malarzem-tapeciarzem. Korzysta też z pomocy kościańskiego OPS, choć zdaje sobie sprawę, że są ludzie, którzy żyją w gorszych niż on warunkach. Nieustannie marzy, by mógł stać się samodzielny.
- Jak schludnie się ubiorę to pracy nie dają, bo za dobrze wyglądam, czyli sobie jakoś radzę. A jak człowiek nieogolony, to mówią, że ,,takich’’ nie przyjmują - żali się. - Nie idzie tego przepchać... A opłaty za prąd i gaz trzeba zrobić. Pierwszego roku na działkach miałem ochotę stamtąd uciekać. Teraz się przyzwyczaiłem. Wychodzę codziennie na miasto i szukam zajęcia. Najczęściej zatrudniają na czarno, na dwa, trzy dni, jako wolnego strzelca. Ale i to dobre. Wtedy pomagam moim dzieciakom.
Pan Przemysław ma piątkę dzieci. Najstarsze ma 16 lat, najmłodsze - 5. Wychowuje je matka, lecz często odwiedzają tatę na działkach. Ciągle ma długi alimentacyjne i zdaje sobie sprawę z tego, że będzie je musiał spłacić. Tylko jak, skoro żyje z 418 zł miesięcznie? Przez dwa i pół roku miał zasądzone 1000 zł. W tym roku sąd zmniejszył je do 700 zł.
- Nikogo nie obwiniam za swoją sytuację. Straciłem rodzinę i dom... Piłem przez 20 lat. Żona chciała mnie pozbawić praw ojcowskich. Na szczęście przegrała. Naprawdę dbam o dzieci. Pomagam im kupić kurtki i buty. Pomagałem żonie remonty w mieszkaniu robić. Staram się... - przekonuje. - Szkół nie skończyłem i nie na wszystkim się znam, ale dzieci mam zdolne. Szkoda, że z żoną się kłócimy, bo dzieci w tym konflikcie nie wiedzą co myśleć. Polskie prawo nie jest łaskawe dla mężczyzn...
Dwukrotnie pan Przemysław wyjeżdżał do pracy do Niemiec. Teraz też chciałby wyjechać. Jednak z powodu braku zameldowania cofnięto mu złożony wniosek. Jednak ciągle ma nadzieję, że uda mu się wyjechać legalnie.
- Jeśli tu sobie daję radę, to co mam sobie tam nie dać - mówi dodając siebie otuchy. - Nawet za 2 euro na godzinę pojadę pracować. Tutaj się urodziłem i jestem zadomowiony, ale teraz już nic mnie tu nie trzyma. To moja dziura i znam tu ludzi, tylko perspektyw tutaj nie ma. Nie ma mobilizacji do życia... Ale ciągle walczę o lepsze życie, dla siebie i dla dzieci. Dla nich warto! Chciałbym dać im lepsze życie niż ja sam miałem.
Jak zapewnia, od wyjścia z więzienia, utrzymuje abstynencję. Leczy się w kościańskim sanatorium. Wsparcie znajduje też w grupach AA.
- Tam mogę się wreszcie wygadać. Zdecydowałem się na leczenie i wszywkę, to tego pilnuję. Boję się ciągle, że mnie skusi i wrócę do alkoholu - zdradza. - Wiem, że gdybym zaczął znów pić, to byłaby tragedia! Znów bym przekroczył barierę i na drogę przestępczą bym wkroczył. Tego to ja nie chcę!
Sam sobie gotuje. Hoduje króliki.
- Przekonałem się już, że prawdziwe jest powiedzenie: od kolebki do mogiły, licz tylko na własne siły - cytuje.
KARINA JANKOWSKA
GK nr 47/2003