Magazyn koscian.net
15 sierpnia 2011Wyleciał, bo posłuchał
O dobre imię i przywrócenie do pracy zamierza walczyć Andrzej Rybarczyk, były pracownik gospodarczy i kierowca ciągnika w Referacie Służb Technicznych krzywińskiego urzędu. Został zwolniony dyscyplinarnie, gdyż - zdaniem jego przełożonych - działał na szkodę gminy. Poszło o to, że pracownik miał pozwolić szefowi zabrać należące do gminy drewno. Szef zabrał, a pracownika zwolniono
Porządki
Andrzej Rybarczyk mieszka w Śremie. Wychował się w gminie Krzywiń. Tam pracował od 1984 roku. W poprzednim systemie był zatrudniony w przedsiębiorstwie komunalnym. Od 1990 roku był pracownikiem Urzędu Miasta i Gminy w Krzywiniu. Gminę zna jak własną kieszeń. Swoim szefom nigdy nie podpadł. Tak było aż do czerwca tego roku.
8 czerwca Andrzej Rybarczyk pracował w terenie. Do Referatu Służb Technicznych w Krzywiniu przyjechał na śniadanie. Znalazł kartkę od kolegi z informacją, że ma się zgłosić do wiceburmistrza Roberta Kubiaka. Poszedł do urzędu.
- Wiceburmistrz powiedział mi, że ma zgodę na wywóz rębaka do drewna i wiórów. Powiedziałem, że rębak jest w garażu. Stwierdził, że to dobrze, bo przyjadą po niego jego ludzie. Około godziny 14. przyjechał miniwan. Podczepiłem rębak z tyłu samochodu do haka. Kolega, który pracuje w wodociągach zapytał mnie jeszcze, co tu się dzieje. Odpowiedziałem, że to wiceburmistrz przyjechał po rębak - relacjonuje Andrzej Rybarczyk. - Następnego dnia wiceburmistrz przyszedł na plac, a jego ludzie przyjechali po wióry. Załadowałem je na przyczepę traktora. To było jeszcze w godzinach pracy. W międzyczasie wiceburmistrz chodził po placu. Widział złożone tam drewno. Była to brzoza. Stwierdził, że jak ma to zgnić, tak jak topola, która leżała obok, to on zrobi nam porządek. Pytał w jakich godzinach otwarta jest brama.
10. czerwca Rybarczyk ponownie pracował w terenie. Gdy pojawił się w referacie, drewna już nie było.
- Około 14.45 podjechał tutaj wiceburmistrz i zapytał, czy jego ludzie wszystko zabrali. Gdy powiedziałem, że zostawili jeszcze małą kupkę drewna, stwierdził, że w inny dzień muszą jeszcze po to przyjechać – dodaje Rybarczyk.
Gdy drewno z Referatu Służb Technicznych wyjechało, jego kierownik Henryk Kolan był na urlopie. Zastępował go pracownik urzędu.
- Gdy tylko kierownik wrócił od razu mu o tym powiedziałem. Wiedział, że rębak, drewno i wióry zostały wywiezione – stwierdza Rybarczyk.
Zwolnią cię
Rybarczyk całe zdarzenie opowiedział żonie. Zachowali to dla siebie.
- Już wtedy powiedziałam: Andrzej zobaczysz, oni cię za to zwolnią – mówi Bogumiła Rybarczyk.
Informacja o wywiezieniu drewna z referatu szybko obiegła gminę.
- Na wsi usłyszałem, że wiceburmistrz przywiózł wióry na teren swojej posesji. Uznałem, że ma takie prawo. Powiedziano mi nawet, kto te wióry przywiózł. Będąc w Krzywiniu, dowiedziałem się, że wióry zostały zabrane z „zakładu komunalnego”. Powiedzieli mi to ludzie, którzy to widzieli. Z pracownikami nie miałem jeszcze wtedy do czynienia – mówi Mirosław Ziętkiewicz, mieszkaniec Kopaszewa. W tej wsi mieszka również wiceburmistrz Kubiak.
O sprawę zapytał Andrzeja Rybarczyka, którego zna od lat. Ten potwierdził, że drewno z referatu wyjechało.
- W prywatnej rozmowie, powiedziałem Andrzejowi, że za to go zwolnią. Zadzwoniłem do radnego Bolesława Ratajczaka i powiadomiłem go, że wiceburmistrz przywłaszczył sobie mienie społeczne. Obiecał, że się tym zajmie – stwierdza Ziętkiewicz. - Po powrocie z urlopu pojechał na rozmowę do burmistrza.
Radny Ratajczak nie chce się wypowiadać na ten temat. Jako drugi kwestię poruszył radny Andrzej Gubański.
- Była już o tym mowa na sesji 30 czerwca. Jeden z radnych zapytał o drewno, które zostało wywiezione z Referatu Technicznego. Wówczas też udzieliłem odpowiedzi. Poinformowałem, że po mojej interwencji drewno wróciło – wyjaśnia zapytany o sprawę burmistrz Krzywinia Jacek Nowak.
Dwie propozycje
To, że drewno było już wówczas na terenie referatu potwierdza Andrzej Rybarczyk.
- Już wcześniej ktoś musiał się o tę sprawę pytać. Mniej więcej tydzień po wywiezieniu drewna i rębaka do biura referatu przyszedł wiceburmistrz i powiedział, że zrobiła się afera, a on przecież tego drewna nie ukradł, tylko dał ludziom, którzy przewieźli mu rębak i wióry – stwierdza były pracownik. - Drewno przywiózł na miejsce 28 czerwca tuż przed godziną 15. Przyjechał mercedesem „po cywilnemu”, w takim sweterku. Za nim jechał traktor. Przywieźli przyczepę wiórów i przyczepę drewna. Wiceburmistrz sam odczepiał przyczepę. Gdy wyjeżdżałem z pracy wiceburmistrz siedział w samochodzie. Pokazał, że zetnie mi głowę. To było jak w gangsterskich filmach.
Na dalszy ciąg długo nie czekał.
- 1 lipca wypłacałam pieniądze z bankomatu. Nie zgadzał mi się stan konta. Pomyślałam, że pewnie mężowi wypłacili ekwiwalent za urlop – wspomina Bogumiła Rybarczyk. Nie wiedziała jeszcze, że mąż dostał wypowiedzenie z pracy.
Tego samego dnia Rybarczyk został wezwany do burmistrza.
- Miałem jechać do Cichowa. Wystawiłem ciągnik – wspomina Rybarczyk. - Nie wiedziałem po co tam idę. Miałem opowiedzieć, jak to były z tym drewnem. Siedział tam wiceburmistrz i powiedział, że to ja kazałem mu je zabrać. Stwierdziłem, że jeżeli zrobiłem coś źle, to może jakaś nagana pisemna lub ustna. Na stole już leżały dwie kartki. Najpierw burmistrz odkrył jedną. To było zwolnienie za porozumieniem stron. Na drugiej kartce było zwolnienie dyscyplinarne. Miałem dwie minuty na zastanowienie. Chciałem zadzwonić do żony. Nie zgodzili się. Był tam jeszcze asystent burmistrza. Wezwali sekretarkę, żeby potwierdziła, że nie chcę odebrać wypowiedzenia. Wstałem i wyszedłem z gabinetu.
Oficjalny powód zwolnienia? Działanie na szkodę gminy. Co się pod tym kryje? Pozwolenie na wywóz drewna z referatu technicznego.
- Znam wiele oświadczeń. Wiceburmistrz wypożyczał rębak. O niczym innym nie było mowy. Drewno zostało wydane ludziom wynajętym przez niego, którzy po ten rębak przyjechali. Sam wiceburmistrz tego drewna nie brał – uzasadnia swoją decyzje burmistrz Nowak. - Nakazałem, żeby wiceburmistrz, kierownik referatu i pracownik dokonali między sobą konfrontacji. Pracownik twierdził, że tylko żartował, że drewno i tak zgnije, w ten sposób, w mojej ocenie, wprowadził w błąd ludzi, którzy przyjechali po rębak, a tym samym wyraził zgodę na zabranie drewna z Referatu Służb Technicznych nie mając do tego kompetencji. Ta sytuacja miała miejsce, gdy kierownik referatu był na urlopie. Nie wiem, czy pracownik zrobił to celowo. Nie dowiedziałem się o tej sytuacji natychmiast, tylko po kilku dniach, gdy kierownik wrócił z urlopu. Sam pracownik ani mnie o to nie zapytał, ani mnie o tym nie poinformował. To, że wobec pracownika zostały wyciągnięte sankcje, jest normalne.
Zaproponowanie wypowiedzenia za porozumieniem stron miało być wyrazem dobrej woli włodarza gminy.
Doniesienie do prokuratury
- Po sesji 30 czerwca burmistrz i wiceburmistrz uznali, że sprawa jest zakończona i trzeba znaleźć winnego – ocenia Mirosław Ziętkiewicz. Wie do kogo trafiło drewno wywiezione z referatu. - To wiceburmistrz zatrudnił tych ludzi. Niech powie, kto to jest. Odpowiednio ich wynagrodził, za to, że przywieźli mu wióry. Dał im tę brzozę.
Mieszkaniec Kopaszewa złożył do Prokuratury Rejonowej w Kościanie doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Zdecydował się na taki krok ponieważ „(…) burmistrz Miasta i Gminy Krzywiń zamiast poinformować o tym zdarzeniu organy śledcze starał się zdarzenie zatuszować i ukryć sprawcę, a winą obciążyć pracownika Andrzeja Rybarczyka, który całe to zdarzenie widział i był świadkiem tego przestępstwa.”
- Drewno wróciło i rębak wrócił. Wszystko jest na miejscu. Nie wiem o jakim przestępstwie mówimy, skoro w doniesieniu do prokuratury mówi się o przywłaszczeniu, a pracownik referatu wyraził zgodę na zabranie drewna – stwierdza burmistrz Krzywinia Jacek Nowak. - Faktem jest, że drewno zostało wywiezione, ale po mojej interwencji szkoda została naprawiona i drewno wróciło. Sprawa jest w prokuraturze. Wyjaśnienia trwają. 21 lipca o sprawę ponownie pytali krzywińscy radni. Podczas wspólnego posiedzenia komisji Rady Miejskiej pismo skierowane do prokuratury odczytał przewodniczący Roman Majorczyk.
- Dyskusja była bardzo burzliwa. Wszyscy radni o to pytali. Burmistrz udzielał wyjaśnień – mówi radna Joanna Ziętkiewicz, żona mieszkańca Kopaszewa, który złożył doniesienie do prokuratury.
- Nie jesteśmy organem ścigania. Nie będziemy podejmować żadnych działań. Poczekamy na decyzję prokuratury – tłumaczy przewodniczący Majorczyk.
- 3 sierpnia zostało wszczęte dochodzenie w sprawie przywłaszczenia dwóch przyczep drewna opałowego i jednej przyczepy wiórów drzewnych – informuje prokurator Rafał Wojtysiak z Prokuratury Rejonowej w Kościanie. - Czynności w tej sprawie wykonuje policja.
Nikt nie liczył
I Mirosław Ziętkiewicz, i Andrzej Rybarczyk twierdzą, że drewno nie wróciło w takiej ilości, w jakiej z referatu wyjechało. Ile drewna było? Dokładnie nie wiadomo. Rybarczyk mówi o dwóch przyczepach. Sam przyjmował pierwszą z nich. Drewno pochodziło z terenu przy strzelnicy w Krzywiniu. W ubiegłym roku gmina urządzała tam boisko sportowe.
Były już pracownik referatu doskonale wie, co wcześniej robiono z takim materiałem. Wióry trafiały do gminnych kotłowni, a drewno do świetlic wiejskich. Sołectwa składały wnioski o przekazanie drewna opałowego. Sam Rybarczyk, jako pracownik gospodarczy i kierowca ciągnika, rozwoził opał. Zastanawia go także na jakich zasadach został udostępniony rębak.
- Nigdy wcześniej nie był wypożyczany osobom prywatnym. Świadczyliśmy tylko usługi. Wynajęcie sprzętu z obsługą kosztowało osiemdziesiąt złotych za godzinę – dodaje pan Andrzej.
- Jeżeli spojrzy się w dokumenty sprzed lat, czegoś takiego jak ewidencja drewna nie znajdzie się. To, co się teraz dzieje, jest kontynuacją tego, co było przez lata. Jest wiele spraw do uporządkowania, to jest i będzie przeze mnie robione, o kolejnych porządkowanych sprawach będę informował – zapewnia burmistrz Jacek Nowak. - Pewne rzeczy są regulowane przeze mnie, na przykład sprawa kolejki parkowej w Cichowie, co do której nie można było uzyskać informacji przez wiele lat, a na pytania o kolejkę nie odpowiadano, a działalność urzędu była jawna. Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej Krzywinia chyba nigdy nie zajęła się sprawą kolejki, a chodzi tutaj o ponad 290 tysięcy złotych wydanych z kasy gminy. Wartość drewna z Referatu Technicznego to około 300 złotych, przy założeniu, że to drewno wysoko kaloryczne, a faktycznie to kołki często o grubości mojej ręki.
Skąd wiadomo, jaka była wartość drewna składowanego w referacie, skoro ewidencji nie prowadzono?
- Nie ma znaczenia, czy był to metr, dwa metry czy pięć metrów sześciennych drewna. Dla mnie ma to kolosalne znaczenie moralne i ekonomiczne – oburza się Mirosław Ziętkiewicz. - Chodzi o ludzi, którzy powinni dbać o majątek gminy i go pomnażać. Były dwie kupy drewna, a wróciła jedna. To mnie wkurzyło. Nie można tak postępować. Za chwilę sprzątaczka wejdzie do szkoły i powie - dyrektor, może pani wynosić komputery. Role się zamieniają. Za chwilę wszyscy będą mówić, że tak powinno być.
Ziętkiewicz włodarzom gminy zarzuca kłamstwo. Jego zdaniem jedyną osobą, która powinna zostać ukarana jest wiceburmistrz.
Oświadczenie
O sprawę wywiezienia drewna z referatu technicznego zapytaliśmy burmistrza Krzywinia Jacka Nowaka, w poprzednią środę, 3 sierpnia. Tego samego dnia, na stronie internetowej krzywińskiego urzędu ukazało się oświadczenie włodarza gminy.
„W lipcu br. zostało złożone zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Kościanie ws. bezprawnego wykorzystania mienia publicznego (drewno i wióry o szacunkowej wartości ok. 300 zł). W związku z pojawiającymi się różnymi, często nie obiektywnymi informacjami, informuję, że w czerwcu br. z Referatu Technicznego przy Urzędzie Miasta i Gminy Krzywiń zostało wydane drewno i wióry przez pracownika referatu technicznego pod nieobecność kierownika referatu technicznego. Drewno i wióry zostały wydane osobom, które przyjechały po ty by przetransportować rębak, który został wypożyczony za odpłatnością. Ww. pracownik referatu technicznego wprowadził w błąd osoby, które przyjechały po rębak i wyraził zgodę na wydanie mienia gminnego, w związku z czym po otrzymaniu informacji o zaistniałej sytuacji, nakazałem zwrot drewna i wiórów, co zostało uczynione, a w stosunku do pracownika referatu zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe.”
Oświadczenie ukazało się prawie miesiąc po wpłynięciu do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
„Postanowiłem złożyć niniejsze oświadczenie opinii publicznej, Wam Drodzy Mieszkańcy naszej gminy bo moją główną zasadą w życiu jest transparentność, przejrzystość w życiu publicznym.” - kończy swoją wypowiedź burmistrz Jacek Nowak.
Andrzej złodziej
Rybarczyk nie może pogodzić się z decyzją o jego zwolnieniu. Swoich praw chce dochodzić w sądzie pracy. Nigdy nie otrzymał nawet upomnienia. Potwierdza to poprzedni burmistrz Krzywinia Paweł Buksalewicz, który w opinii napisanej do sądu pracy stwierdził, że: „był bardzo sumiennym, dyspozycyjnym i uczciwym pracownikiem. Wykonywał dokładnie wszystkie polecenia wydane przez przełożonych, samowolnie nie podejmował żadnych działań.”.
- Teraz krążą plotki, że ukradłem drewno. Rybarczyk zabrał, a wiceburmistrz znalazł je i odwiózł. U nas w referacie było trzech ludzi. Nikt nawet nie pomyślał, żeby coś zabrać – stwierdza były pracownik Referatu Służb Technicznych. - Mówi się Andrzej złodziej, pomimo że całą sytuację zgłosiłem kierownikowi. Sprawę oddaję do sądu. Chcę się ubiegać o przywrócenie mnie do pracy, żeby wszyscy dowiedzieli się, że nie ukradłem mienia gminnego.
- To był dla nas cios. Mąż przypłacił to zdrowiem. Gdy po spotkaniu z burmistrzem wrócił do domu zrobił się blady, siny, skoczyło mu ciśnienie. Od razu poszedł do doktora. Nawet nie odebrał wypowiedzenia umowy przysłanego pocztą. Trzy dni spędził w szpitalu – dodaje Bogumiła Rybarczyk. - Zawsze był dyspozycyjny. Nawet nie miał kiedy wziąć urlopu. Wiosną i jesienią były prace porządkowe, zimą odśnieżanie, a latem imprezy w Cichowie. Dzwonili i jechał. 25 lipca, gdy już był zwolniony, zadzwonił do niego na komórkę kierownik z pytaniem, co zrobić, bo nie mogą uruchomić busa.
HANNA DANEL
GK nr 33/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Skandal! Tak wrobić pracownika. Burmistrz, zastępca i asystent o moralności nie mogą już mówić. To naprawdę skandal