Magazyn koscian.net
2005-09-27 15:50:54Z serca dla Huberta
Dzięki Fundacji im. Anety Sieniawskiej ciężko chory Hubert Baranowski z Kościana otrzymał elektryczny wózek od firmy Otto Bock.
- Nie ma dla nas większej radości jak jego uśmiech i jego szczęście - mówiła ze łzami w oczach mama chłopca, Alicja Baranowska. - Będę walczył o Huberta - deklarował Herbert Schaefer z Fundacji.
To była prawdziwa niespodzianka. Hubert nawet nie podejrzewał, co go czeka na przyjęciu w kościańskim Nenufarze. Gdy wreszcie powiedziano mu o niespodziance, nie miał ochoty słuchać przemówień.
- No i gdzie ta niespodzianka? Czym będę mógł się pobawić? - dopytywał zniecierpliwiony Hubert. Gdy zobaczył ukryty za kominkiem wózek, uśmiechnął się od ucha do ucha, a zebrani popłakali się na widok tej radości. Mama chłopca długo ściskała Herberta Schaefera.
Tylko Hubert skupił się na tym, co najważniejsze, czyli na obsłudze nowego wózka. Nauka poszła mu bardzo szybko. Ten wózek to marzenie chłopca. Zobaczył taki u pewnego niepełnosprawnego chłopca i zapragnął taki mieć.
- Rodzice tłumaczyli mu wówczas, że jest do niego za mały, ale tak naprawdę przeszkodą były pieniądze. Ten wózek kosztuje ponad pięć tysięcy euro - wyjaśnia Sonia Stachowiak, dobry duch Fundacji w Polsce.
To za jej przyczyną o marzeniu Huberta dowiedział się Herbert Schaefer z Fundacji Anny Sieniawskiej. Gdy ustalił , że producentem wymarzonego wózka jest niemiecka firma, zadzwonił do niej, opowiedział o Hubercie i poprosił o pomoc.
- Oddzwonię - usłyszałem w słuchawce i pomyślałem, że pewnie takich telefonów jak mój mają więcej, i że nic z tego nie będzie. Tydzień później otrzymałem telefon: jest wózek, najnowszy i najlepiej wyposażony model targowy. Trzeba tylko tydzień poczekać na dopasowanie go do rozmiarów Huberta. Zapytałem o cenę, ale usłyszałem, że nie trzeba płacić. Sprawa jest już załatwiona. Dziecko ma się cieszyć. To była piękna wiadomość... - opowiada Herbert Schaefer.
Darczyńcą jest niemiecka firma Otto Bock. W uroczystości przekazania wózka uczestniczył przedstawiciel firmy w Polsce Szymon Janicki. Wózek poświęcił ks. Ireneusz Rafalski. Podziękowaniom nie było końca.
- To już trzecia podstawa jezdna Hubarta - wyjaśniła nam mama Huberta. - Fotelik jest cały czas ten sam. To trzeci wózek, ale pierwszy, w którym Hubert staje się samodzielny, może sam decydować, gdzie chce pojechać. Już kiedyś zapytał w supermarkecie: dlaczego ja nie mogę pojechać tam, gdzie chcę, zobaczyć to, co mnie interesuje? Muszę być cały czas z Wami. Może więc będzie miał to, czego chce... Kiedyś na spacerze powiedział mi też, że gdyby miał wózek elektryczny, ja nie miałabym tak ciężko. Nie musiałabym go pchać.
Hubert cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Pierwsze objawy choroby rodzice zaobserwowali, gdy miał osiem miesięcy, ale dopiero gdy miał półtora roku udało się znaleźć specjalistę, który postawił trafną diagnozę. A ta diagnoza to wyrok. To śmiertelna choroba.
- Jest jak jest, ale nie ma większej radości, jak jego uśmiech, jego szczęście - mówiła ze łzami w oczach mama chłopca.
Hubert jest bardzo rozwinięty intelektualnie i emocjonalnie. Jest ciekawy świata, dowcipny, otwarty na innych ludzi. Gdy miał półtora roku mówił już pełnymi zdaniami. Teraz ma zaledwie trzy i pół roku. Herberta Schaefera przywitał w piątek po niemiecku: Ich bin Hubert, wujku Herbercie - powiedział.
- Czyż to nie kandydat na profesora? - mówił zachwycony Schaefer.
Akcja pomocy polskim dzieciom zaczęła się od nauczyciela Karla-Heinza Benke, który w 1984 roku sprowadził do Hanoweru polską dziewczynkę na bardzo poważną operację. Dziecka nie udało się uratować. Dziewczynka zmarła. Teraz jej imię właśnie nosi działająca na rzecz dzieci polsko- niemiecka Fundacja im. Anety Sieniawskiej. Kiedy Herbert Schaefer od trzech lat prowadził już swoją firmę dawny nauczyciel Benke zwrócił się do niego z prośbą o przewiezienie leków do Polski. Shaefer nie pytał ani dla kogo te leki, ani dlaczego. Pojechał. Pierwszy przystanek w podróży mieli w prowadzonym przez siostry zakonne Domu Dziecka w Wielkiej Wsi.
- Mój dawny nauczyciel zapytał mnie wtedy, czy chciałbym zobaczyć dzieci, którym przywiozłem lekarstwa. I zobaczyłem około siedemdziesięciu dzieci bez nóg, bez rączek... To był rok osiemdziesiąty ósmy. Wtedy postanowiłem pomagać. Z dawnym nauczycielem połączyła mnie prawdziwa przyjaźń. Kiedy w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku mój nauczyciel umierał, obiecałem mu, że będę to ciągnął dalej. Obietnicę spełniam... - opowiada pan Herbert.
W 2000 roku Fundacja objęła opieką Marcina Stasiaka, któremu dawano w Polsce maksimum dwa lata życia. Miał chore serce. Operacja w Frankfurcie nad Menem trwała 13 godzin. Po niej stwierdzono, że chłopiec ma krew w płucach.
- Szacowano jego życie na sześć tygodni. Godzinami wtedy siedzieliśmy z doktorem Klimplem przy jego matce, by przekonać ją do kolejnej operacji. Zgodziła się. Dziś Marcin jest jednym z najlepszych piłkarzy w młodzieżowej drużynie. Całe życie uważałem, że nigdy nie należy się poddawać. Trzeba walczyć do końca. O Huberta też będę walczył do końca - deklaruje Herbert Schaefer.
Dzięki wytrwałej pomocy doktora Horsta Klimpla z Fundacji, Hubert zażywa niedostępnych w Polsce leków. Dwa tygodnie temu Herbert Schaefer przekazał Hubertowi specjalny fotelik samochodowy (,,Z serca dla Huberta’’ - ,,GK’’ z 14 września). Fundacja im. Anety Sieniawskiej od czterech lat współpracuje w Polsce z Sonią Stachowiak z Kościana. To dzięki oddaniu jej i jej rodziny udaje się pomagać dzieciom.
- Gdyby choć połowa ludzi była taka jak Sonia, świat wyglądałby zupełnie inaczej - stwierdza Herbert Schaefer. - Bez niej nic byśmy nie mogli zrobić.
ALICJA MUENZBERG
GK nr 39/2005