Magazyn koscian.net
2004-03-24 08:55:23Za serce matki...
Przed tygodniem (wtorek, 16 marca) w Kościanie doszło do zuchwałego oszustwa. W konsekwencji dwie mieszkające na os. Konstytucji 3 Maja kobiety - matka i córka - straciły bezpowrotnie 6 tys. zł.
Ponoć był to pierwszy taki przypadek w powiecie kościańskim. Jednak jakiś czas temu podobne oszustwo odnotowano w niedalekim Lesznie.
- Około godziny 10.30 na domowy numer telefonu zadzwonił mężczyzna podający się za brata kobiety, która odebrała telefon. Udawał ochrypniętego. Poprosił o pożyczkę kilku tysięcy złotych pod pretekstem pilnego zapłacenia rachunku. Nie podejrzewając oszustwa kobieta zgodziła się - poinformował w czwartek na konferencji prasowej w Komendzie Powiatowej Policji Przemysław Mieloch.
- Było koło 11, bo akurat w Polsacie powtarzali ,,Bar’’. Akurat jadłam śniadanie, kiedy mama zawołała, że Jan dzwoni - relacjonuje Barbara Wiśniewska. - Oddała mi słuchawkę, bo niewiele słyszała. Brat poprosił o pożyczenie na kilka dni 7 tysięcy złotych i pełną dyskrecję. Mówił, że jest w banku i sam nie może przyjechać, lecz przyśle serdecznego, zaufanego przyjaciela. Uspokajał, że mamy się niczego nie obawiać. Kiedy spytałam jak się nazywa ten kolega rzucił, że Tadeusz Nowicki. Miałam wyjść przed blok i wynieść mu pieniądze.
Kiedy pani Barbara wraz z mamą zaczęły przeliczać pieniądze oszuści telefonowali aż pięciokrotnie, prawdopodobnie upewniając się, że kobieta nie dzwoni do brata.
- Nie dawał nam wytchnienia - stwierdzają obie panie, oceniając działanie naciągaczy jako profesjonalne. - Ten, który dzwonił nie był nawet zdenerwowany.
Pech chciał, że w mieszkaniu panie miały pieniądze z polikwidowanych książeczek oszczędnościowych i odszkodowanie wypłacone przez Polsko-Niemieckie Pojednanie. Wpłynęła też renta pani Marii, a jej córka miała uzbierane pieniądze na wakacyjny wyjazd. Po przeszukaniu wszystkich domowych schowków paniom Wiśniewskim udało się zebrać 6 tys. zł. Zaniepokojona kobieta pytała nawet skąd brat weźmie dodatkowy tysiąc, ale uspokoił ją, że pożyczy od przyjaciela. Pani Barbara wypisała kwotę na kopercie, w której umieściła pieniądze. Założyła kurtkę i pośpiesznie wyszła przed blok, jednak nie zauważyła nikogo. Obeszła budynek dookoła. Wychodząc zza bloku zauważyła przechadzającego się z komórką mężczyznę. Był młody, niski, krępy, ubrany na czarno, a na głowę miał naciągniętą wełnianą czapkę.
- Wyglądał na poczciwego i nieśmiałego... Kiedy mnie zobaczył przywitał się i od razu powiedział, że jest od brata - przypomina sobie pani Barbara. - Zdziwiłam się, że nawet pieniędzy nie chce przeliczać, bo przecież w takim pośpiechu mogłam się pomylić. A on tylko odparł, że się spieszy i odszedł.
Kiedy pani Barbara wyszła z domu ponownie zadzwonił telefon. To był ten sam mężczyzna, upewniał się czy ,,jego siostra’’ wyszła z domu. Kiedy wróciła znów zatelefonował dziękując za pomoc, której - zapewniał - nie zapomni do końca życia. Obiecał, że w niedzielę zwróci pieniądze.
Pani Barbara zapewnia, że głos, sposób mówienia i zwroty były dokładnie takie jak jej brata, dlatego nie miała najmniejszych wątpliwości, że to Janek dzwoni.
- To był jego głos! - przekonuje. - Gdyby nie ten głos, to nie nabrałabym się na to! Mama miała nawet wyrzuty, że za mało uzbierałyśmy, nawet powiedziałam do słuchawki, że gdyby mu się tak nie spieszyło, to może dałybyśmy radę jeszcze z 500 złotych dorzucić. W odpowiedzi usłyszałam, że przecież ostatnich pieniędzy nie będzie nam zabierał - przytacza pani Barbara.
Oszustwo zapewne nie wydałoby się tak szybko, gdyby jeszcze tego samego dnia brat nie pojawił się u nich w domu. Przyniósł im prezent. Obu paniom przeszło przez myśl, że to w ramach podziękowania za pomoc. Jak zapewniają, o dług by się nawet nie upomniały.
- Jan nic jednak nie mówił o tym porannym zdarzeniu, więc zapytałam czy odebrał naszą kopertę. Jaką kopertę zapytał. No tę z pieniędzmi, którą dałyśmy twojemu przyjacielowi. Zbladł... - relacjonuje B. Wiśniewska.
Natychmiast wezwano policję. Kobiety nie wierzą w odzyskanie swoich pieniędzy, mają jednak nadzieję, że uda się złapać i zamknąć przebiegłych oszustów.
- Żeby za dobre serce matki takie coś mnie spotkało... - mówi pani Maria i zamyśla się.
- Wstyd mi, że tak dałam się oszukać... Na tacy wyniosłam oszustom pieniądze... - mówi pani Barbara z wyrzutem w głosie. - Komu miałybyśmy pomóc jak nie rodzinie! Jestem pewna, że na Jana możemy liczyć, tak samo jak on na nas. Nie potrafię przejść obojętnie obok biedy, jeśli mogę to pomagam. Najbardziej żal mi mamy...
KARINA JANKOWSKA
Imiona i nazwisko kobiet zostało zmienione.
GK 12/2004