Magazyn koscian.net
27 kwietnia 2011Zabił żonę odwiedzając dzieci
Rozpoczął się proces 47-letniego mieszkańca Nietążkowa, oskarżonego o zamordowanie żony. Bogdan K. zadźgał Honoratę nożem - bagnetem, który kupił na targowisku w Kościanie. Uderzył ją 36 razy...
Ponieważ żona uciekła od niego i schroniła się w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Lesznie, wykorzystał dzień odwiedzin dla rodziców w obozie w Prusimiu pod Kwilczem. Tam spędzali wakacje ich synowie. Jednak Bogdan K. nie tyle chciał odwiedzić dzieci, co zabić żonę.
– Latem ubiegłego roku pracowałam jako komendant na obozie w Prusimiu. 17 lipca był dniem odwiedzin – zeznała Honorata R. – Tego dnia przyjechała matka chłopców – z siostrą i jej dziećmi. Wypisała chłopców i zabrała ich na plażę. Potem obie panie jadły z dziećmi w stanicy. Później nie miałam z nimi kontaktu.
Obozowego pedagoga zaalarmowała siostra, mówiąc, że Honorata wyszła z terenu obozu z mężem, nie wraca i nie odbiera telefonów. Komendantka obozu, która nie wiedziała, że matka chłopców przebywa w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Lesznie, próbowała ją uspokoić... Jednak siostra Honoraty postanowiła jej poszukać i weszła do lasu.
– Wbiegła na teren obozu i krzyczała: – Zabił ją! – mówiła Honorata R. Komendantka poprosiła obozowego ratownika i pielęgniarkę, by towarzyszyli jej do miejsca, które wskazała siostra kobiety.
– Pamiętam siostrę zamordowanej, jak wbiegła do obozu. Krzyczała: – Zabił ją, w lesie leży! Ratujcie! – zeznała Karina P., pięlęgniarka z obozu w Prusimiu. – Na miejscu podjęliśmy akcję ratowniczą, chociaż widziałam, że ona nie żyje. Ale mimo wszystko podjęliśmy reanimację. Miała blond włosy, bardzo zakrwawione. Na rękach i dłoniach głębokie rany. W klatce piersiowej tkwił nóż, całkowicie wbity w ciało.
Mówiły o Honoracie
Byli małżeństwem piętnaście lat. Mieli dwóch synów. Dla 47-letniego Bogdana K. było to drugie małżeństwo. Pierwsza żona rozwiodła się z nim i uciekła za granicę. Także 38-letnia Honorata próbowała odejść od męża. Ale wracała. Dla policjantki, która dyżurowała w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Lesznie, było to niepojęte. Zwłaszcza po tym, jak Honorata K. opowiedziała, jak wyglądało ich małżeńskie pożycie.
– Na koniec tej naszej rozmowy zapytałam: – Dlaczego pani takie piekło zgotowała dzieciom? Odpowiedziała: – Bo ja go kocham – odpowiedziała policjantka Jolanta Ł.
– Pani Honorata była typową ofiarą przemocy. Była bita, duszona, kopana i wyzywana, ale tłumaczyła, że chciała, aby dzieci miały dom – zeznała Donata P., kierownik Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Lesznie. – A jak mąż panią zabije, to jaki dom stworzy pani chłopcom? – pytałam. Pani Honorata odpowiadała, że mąż jest jedynym mężczyzną jej życia i ona go kocha. Także chłopcy bardzo martwili się o mamę. Mieli poczucie, że muszą jej pilnować. Jeden z nich powiedział wprost, że nie może pojechać na obóz. Powiedziałam mu, że mama będzie jeździła tylko do pracy i wracała do ośrodka.
– Kiedy pani Honorata pracowała, korzystała z naszej pomocy w formie obiadów dla dzieci. Potem także z pomocy finansowej, gdy mieszkała u rodziców, bo mąż wyrzucił ją z domu – zeznała Edyta M., pracownik socjalny z Ośrodka Pomocy Społecznej w Śmiglu. – Mówiła mi, że od kilku lat w jej rodzinie dochodzi do przemocy. Przyszła do nas 2 lipca. Dzień wcześniej mąż pobił ją po brzuchu, gdy chciała posprzątać mieszkanie. Miał jej powiedzieć, że nie ma niczego dotykać, bo nic nie jest jej. Na miejscu Bogdan K. powiedział, że awanturę wywołała Honorata i on wezwał policję, żeby ją uspokoić...
Edyta M. zeznała również, że mąż Honoraty K. kontaktował się z Ośrodkiem jako... pokrzywdzony, który chce ratować swoje małżeństwo.
Mąż pobił Honoratę 1 lipca, gdy wróciła do domu w Nietążkowie. Natępnego dnia Honorata K. schroniła się wraz z dziećmi, w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Lesznie.
– Była bardzo wdzięczna za to miejsce – zapamiętała policjantka, Jolanta Ł. – Mówiła dosyć chaotycznie o swoich problemach, dlatego prosiłam, żeby opisała wszystkie przypadki znęcania się. Powiedziała, że wcześniej je zgłaszała, ale nie skończyła się żadna sprawa i mąż nie został skazany. Nie wiedziała, gdzie szukać pomocy, bo tam gdzie jej szukała, nie znalazła... Moją intencją było złożenie doniesienia do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Policjantka z relacji Honoraty najbardziej zapamiętała sytuacje, gdy jej mąż prowokował awantury, przewracał żonę na podłogę, siadał na niej okrakiem i wkładał palce do oczu przez godzinę, dwie...
– Po czym zawiadamiał posterunek w Śmiglu, że żonie potrzebna jest pomoc – mówiła policjantka. Wspomniała też o liście pierwszej żony Bogdana K., który znajdował się w aktach Ośrodka. Kobieta radziła Honoracie, by uciekła od męża, bo inaczej ten ją zabije. Opisywała także swoje przejścia. Między innymi, sytuację, gdy Bogdan K. wrzucił ją zimą do lodowatej wody, co jego matka skomentowała: – Dobrze jej tak...
– Doprowadzał panią Honoratę do takiego stanu, żeby wyglądała jak chora psychicznie i wzywał policję – zeznała pani Donata, kierowniczka Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Lesznie.
Jesienią 2009 roku Honorata faktycznie trafiła do szpitala psychiatrycznego w Kościanie. Jej mąż powiedział potem:
– Rzuciła we mnie szklanką, to ja rozbiłem stół i wezwałem pogotowie, mówiąc, że ona to zrobiła i żonę zabrano do szpitala psychiatrycznego.
Bogdan opowiadał o sobie
W pierwszym dniu procesu przed poznańskim sądem Bogdan K. sprawiał wrażenie nieobecnego. Jak trzeba było, wstał i przyznał się do winy. Nie chciał niczego wyjaśniać. Nie zadawał pytań biegłym i świadkom.
Sędzia Izabela Pospieska odczytała wyjaśnienia oskarżonego, które złożył po zatrzymaniu w Gorzowie Wielkopolskim. Mówił głównie o sobie. Żonę określił jako wspaniałą kobietę, która była dobrą matką i synową, która opiekowała się także jego rodzicami. Niestety, według Bogdana K. Honorata się zmieniła...
– Chciała zawładnąć moją osobą, nie miałem własnego życia. W ostatnim roku często wzywaliśmy na siebie policję – mówił Bogdan K. Jego zdaniem, żona zrobiła się krnąbrna, mówiła mu, że jest „psycholem” i „pójdzie do piachu”. Musiał zaorać chryzantemy, bo groziła, że doniesie do urzędu skarbowego. Albo powie, że nielegalnie podłączył się do prądu.
– Najbardziej szantażowała mnie tym, że ludzie przeze mnie mają raka, bo paliłem opony – mówił. Oboje złożyli pozwy rozwodowe, ale zawiesili sprawy. W maju 2010 roku Honorata wynajęła mieszkanie w Lesznie. On do niej przyjeżdżał. Dla niego był to jakby drugi miesiąc miodowy po 15 latach... Honorata chyba też uwierzyła, że mąż się zmienił, dlatego 1 lipca wróciła do domu w Nietążkowie.
– Znów zrobiła się krnąbrna – stwierdził Bogdan K., sam przyznając, że skopał wtedy żonę w łazience. Po czym wezwał policję... – Jadąc na obdukcję, sam się bardziej podrapałem, żeby mieć więcej śladów – przyznał. – Następnego dnia żona się wyprowadziła... Poczułem się oszukany tym cudownym miesiącem w Lesznie. Żyłem wtedy jak w transie, to było bardzo piękne... Pojechałem 17 lipca do Prusimia, żeby ją zabić.
Na rynku w Kościanie kupił owoce dla dzieci. Wszedł do sklepu z artykułami gospodarstwa domowego. Obejrzał noże, ale nie nadawały się „do zabicia”.
– Poszedłem na targ. Tam właściciel stoiska polecił mi nóż, duży z takim przyciskiem. Kupiłem go – relacjonował Bogdan K. – W obozie spotkałem żonę z synami. Żona przywitała mnie bardzo chłodno. Zapytałem, czy się ze mną nie przejdzie, bo nie chciałem tego zrobić w obozie przy dzieciach. Nie chciała ze mną wyjść, więc postanowiłem ją sprowokować i celowo używałem wulgaryzmów... Cały czas przyznawałem się do winy, ona przytakiwała. Cały czas udawała, perfidna osoba.. Chciałem odejść, żeby nikt nie widział, jak ją zabijam. W lesie powiedziałem sobie: muszę to teraz zrobić i uderzyłem w okolice serca...Dźgałem ją po całym ciele. Nie pamiętam szczegółów, na drodze było dużo krwi. Nóż utkwił w ciele i go zostawiłem. Nie chciałem, żeby leżała przy drodze. Zaciągnąłem ją w krzaki. Piaskiem zasypałem ślady krwi na drodze.
Powiedział, że jechał potem samochodem na Szczecin. Chciał odwiedzić krewnych, którzy nie utrzymywali z nim kontaktu...
– Mówiłem sobie, że nie jestem już człowiekiem. Potem, że wogóle nie żałuję, że to jej zrobiłem, ale ona tyle krzywdy mi wyrządziła... Wszystkim mówiła, że ją biję. To po co do mnie przyjeżdżała? Podejrzewam, że mnie czymś odurzała – może to były narkotyki, może leki. Wskutek tych leków miałem dwie symetryczne krosty. Chciała ze mnie zrobić zboczeńca, podrzucała kasety z pornografią, nagrywała...
Bogdan K. nie pił alkoholu. Nie był z tych, którzy piją i biją, ale całkiem normalny też nie był. Biegli stwierdzili u niego znaczne ograniczenie poczytalności i zespół paranoiczny.
Na koniec powiedział: – Ja bardzo żałuję, że zabiłem żonę i zabrałem dzieciom matkę...
Podobno sam też próbował odebrać sobie życie. Obecnie przebywa w poznańskim areszcie.
W czwartek, 28 kwietnia, sąd przesłucha kolejnych świadków w jego sprawie.
Hanna Bernaczyk
Zgłaszasz poniższy komentarz:
To straszne do czego zdolny jest człowiek