Magazyn koscian.net
31 października 2012Zawód muzyk
Uczyła się gry na gitarze klasycznej. Postawiła na gitarę basową. Widowni liczonej w milionach zaprezentowała się w telewizyjnym show „Must be the music”. Znacznie mniejsze grono wie, że w październiku zagrała przed bardziej wymagającą publicznością podczas Rawa Blues Festival w katowickim Spodku. O zawodzie muzyka i łączeniu pasji z pracą w szkole Joanna Dudkowska opowiada w rozmowie z Hanną Danel
- Pierwszy instrument, na którym grałaś to...
- Mandolina, czyli instrument strunowy szarpany. Jeżeli dziecko ma talent muzyczny warto, żeby grało na jakimś instrumencie. Nie musi być to flet prosty, najbardziej popularny instrument szkolny. Rewelacyjnie nadaje się do tego właśnie mandolina, na której gra jest trochę trudniejsza.
- Sama chciałaś grać, czy rodzice popchnęli cię w tym kierunku?
- To wyszło ode mnie. Moją pierwszą nauczycielką była pani Krystyna Ganowicz. To niesamowita kobieta, która poświęciła się całkowicie muzyce. Przez wiele lat swojej działalności muzycznej prowadziła zespół mandolinistów STOKŁOSY, do którego należałam.
- Kontynuowanie nauki w Szkole Muzycznej I stopnia w Kościanie to również była twoja decyzja?
- Tak. Mandolina jest instrumentem strunowym, tak samo jak gitara klasyczna, na której uczyłam się grać w szkole muzycznej.
- Gitara basowa to była miłość od pierwszego wejrzenia?
- Naukę w szkole muzycznej zakończyłam, gdy byłam w drugiej klasie liceum. Zaczęłam myśleć, co robić dalej. Nie mogłam się zdecydować, czy chcę grać na gitarze elektrycznej, czy gitarze basowej. Olśnienie przyszło podczas koncertu kościańskiego zespołu Kabat, gdy zobaczyłam Marcina Ruszkiewicza. Powiedziałam sobie, że chcę grać na gitarze basowej. Zapisałam się na lekcję do Marcina. Zaczęłam słuchać zespołów, które mi polecił. Szybko doszłam do wniosku, że to jest mój ukochany instrument. Mój nauczyciel naprowadzał mnie na odpowiednie kierunki muzyczne i rozwijał moje zainteresowania. Następnie doskonaliłam swoją grę u kontrabasisty i basisty jazzowego Zbigniewa Wrombla.
- Gitara basowa nie jest chyba popularnym instrumentem wśród kobiet.
- Tak było, gdy jedenaście lat temu zaczynałam grać. Teraz jest nas coraz więcej, ale jednak nadal dominują mężczyźni. To, że jest nas niewiele ma swoje zalety. Jesteśmy rozpoznawalne i zapamiętywane w świecie muzycznym
- Z takim instrumentem trudno o występy solowe. Jak zaczynałaś?
- Gitara basowa to przede wszystkim sekcja rytmiczna. Gdzie zaczynałam? Na pewno były to szkolne zespoły. Z przyjaciółmi z liceum stworzyliśmy grupę Termit. Pierwsze występy to były szkolne akademie. Później poznałam Michała Dolatę, z którym zaczęłam współpracować. I od tej pory koncertowałam.
- Kiedy zaczęłaś pojawiać się na scenie przed większą publicznością?
- Granie na dużych scenach, pojawiło się w czasie moich studiów z zespołem reggae Klub Emeryta. Występowaliśmy we Wrocławiu, Poznaniu, Lesznie. W tym samym czasie grałam także standardy jazzowe z zespołem Place 11. Gdy zaczęłam pracę w szkole, miałam etap wyciszenia. Praca całkowicie mnie pochłonęła. Wszystko było podporządkowane szkole.
Trzy lata temu leszczyński bluesman Leszek Niedźwiedziński, znany w kręgach bluesowych ze współpracy z Wojtkiem Skowrońskim i Jurkiem Styczyńskim (Dżem) zaproponował mi wspólne granie. Zaczęłam ponownie koncertować. Pomyślałam, że może to jest czas, gdy powinnam skupić się na doskonaleniu swojej gry. Dzięki Leszkowi i Tomkowi Bogusiowi, naszemu perkusiście, poczułam, że warto to robić, warto koncertować, że ludzie chcą tego słuchać, że trzeba się rozwijać. Z zespołem Blues and Funky Fun współpracowałam trzy lata. Dzięki temu poznałam polską scenę bluesową. Moja współpraca z zespołem zakończyła się trzy miesiące temu. Były to trzy lata pozytywnego grania.
Obecnie gram w czterech zespołach. Z Nawiasemówiąc związana jestem od początków moich zainteresowań gitarą basową. Od roku gram z Dr Blues i Soul Re Vision, oraz Jaromi zez Ekom. Od marca współpracuję z Lejdis bez Gentlemen.
- Nawiasemówiąc tworzyłaś od początku. Na Jaromiego łatwo „wpaść” w Kościanie. Jak trafiłaś do Dr Blues & Soul Re Vision oraz Lejdis bez Gentlemen?
- Z Lechem Niedźwiedzińskim regularnie koncertowaliśmy w poznańskiej Charyzmie, gdzie co tydzień odbywają się koncerty bluesowe. Nagle pojawił się Dr Blues, czyli Krzysztof Rybarczyk, popatrzył na mnie i stwierdził „ja chcę z nią grać”. Po koncercie wziął mnie do stolika i powiedział „może byłabyś zainteresowana graniem ze mną?”. Gdy pojechałam na pierwszą próbę, zobaczyłam zaangażowanie tego człowieka i jego charyzmę. Uwielbia to co robi. Stwierdziłam, że warto z nim współpracować. W zespole widziałam ogromny potencjał. Co najważniejsze, w tym zespole mogę współpracować nie tylko z Dr Bluesem, ale także z Piotrem Kałużnym. To pianista Hanny Banaszak, ikona, historia jazzu. Zespół daje mi możliwość spotykania się z muzykami z najwyższej półki. Jako kapela bluesowa idziemy coraz wyżej. Jesteśmy rozpoznawalni w świecie bluesowym. Zespół działa dopiero rok, ale dzięki Krzysztofowi koncertujemy bardzo intensywnie. Zdarza się, że mamy dwa koncerty w tygodniu. Dziewczyny z Lejdis bez Gentlemen znalazły mnie przez portal Gitarzystki.pl i zaproponowały współpracę.
- Na początku października z Dr Blues & Soul Re Vision zagrałaś na głównej scenie Rawa Blues Festival w katowickim Spodku. Jak udało się wam tam dostać?
- Wysłaliśmy zgłoszenie. Wybrało nas jury, w którym zasiadają między innymi Irek Dudek i dziennikarz muzyczny Ryszard Gloger. Na dużej scenie zagrały tylko trzy polskie zespoły. To był ogromny sukces. Zagrać w Spodku w Katowicach, gdzie występowali The Rolling Stones to niesamowite uczucie.
- Festiwalowa publiczność była wymagająca?
- Wymagająca, ale przemiła i reagująca w bardzo żywiołowy sposób. Wychodząc na scenę czuło się ducha bluesa, ducha soulu, ducha muzycznego. Nie miałam ochoty z niej schodzić.
- Trudno mówić, że był to koncert. Do dyspozycji mieliście raptem dwadzieścia minut.
- Więcej czasu miały kapele zagraniczne i gwiazda festiwalu Robert Craig. Ale to było niesamowite dwadzieścia minut. Zagraliśmy trzy bardzo żywiołowe kawałki. Nawiązaliśmy kontakt z publicznością. Myślę, że nas zapamiętali. Dodatkowym wyróżnieniem dla naszego zespołu było prowadzenie jam session w jednym z klubów festiwalowych. Był to legendarny klub Marchołt, w którym swoją karierę rozpoczynał między innymi Dżem. Muzyczna integracja z publicznością trwała do czwartej nad rano.
- W Dr Blues & Soul Re Vision jesteś jedyną kobietą. A jak się gra w babskim zespole Lejdis bez Gentelman? To duża odmiana?
- Myślę, że mężczyźni są bardzie wyrozumiali. Jeżeli chodzi o dziewczyny, to już jest trochę trudniej. Każda z nas ma silny charakter, każda chce postawić na swoim. Żadna nie odpuszcza, ale myślę, że to jest też ciekawe. W końcu jednak zawsze dochodzimy do kompromisu. To jest zupełnie inna współpraca. Wcześniej grałam z samymi mężczyznami lub ewentualnie jeszcze z wokalistką. Lejdis to kapela komercyjna. Gramy covery, ale w naszych aranżacjach.
- Z babskim zespołem wystąpiłaś w „Must be the music”. Po co profesjonalnemu muzykowi udział w telewizyjnym show?
- To było bardzo ciekawe doświadczenie. Zasugerował nam to nasz menadżer. Stwierdził, że to dobra forma promocji. Miał rację. Spotkałyśmy przemiłych ludzi. Atmosfera również była bardzo miła, a jury kompetentne. Dostałyśmy jedne z najlepszych komentarzy. Najbardziej zależało nam na ocenie Adama Sztaby. Było fajnie, ale skończyło się. Sam program to wielka komercyjna machina. Chodzi przede wszystkim o oglądalność. Ludziom często wydaje się, że wystarczy pójść na casting i pokażą cię w telewizji. To naprawdę długa droga. Z tysięcy podmiotów muzycznych pokazywanych jest około 50 – 60, a większego znaczenia i tak nie ma, czy dostałeś cztery razy „tak”. Niektóre rzeczy ustalone są z góry.
Nasz udział w tym programie przełożył się na ilość koncertów. Granie w Lejdis to jest świetna zabawa, ale też mój zawód.
- W jakim kierunku chciałabyś dalej pójść? Może blues?
- Zależy mi na każdym kierunku muzycznym. To co udało mi się osiągnąć przez ostatni rok jest niesamowite. Nie koncertuję już tylko we Wrocławiu, czy Poznaniu, ale w całej Polsce. Poznaję niesamowitych ludzi, największych muzyków z „pierwszej półki”. Widzą jak gram. Mam możliwość grania z nimi. Współpraca z pianistą Piotrem Kałużnym, Jackiem Jagusiem, czy saksofonistą Jarkiem Wachowiakiem, wykładowcą na wydziale rozrywkowym Akademii Muzycznej w Poznaniu, daje mi ogromne spektrum możliwości rozwijania moich umiejętności.
- Jaki cel sobie stawiasz?
- Koncertowanie, koncertowanie i doskonalenie swoich umiejętności. W tym roku byłam na warsztatach u Piotra Żaczka, który jest moim ulubionym polskim basistą. W bieżącym roku z trzema zespołami udało nam się nagrać płyty. Z Nawiasemówiąc wydaliśmy „Życia sposób” nagraną w studiu gitarzystów Kasi Wilk. Miasto Kościan wydało płytę zespołu Jaromi zez Ekom „Blubrana migana zez Kościana.”, którą promuje Radio Merkury. Po utwory z tego krążka sięga także Artur Andrus podczas audycji w radiowej „Trójce”. Z Dr Blues & Soul Re Vision nagraliśmy płytę koncertową. Materiał został zarejestrowany podczas dwóch koncertów w poznańskich klubach Lizard i Crime Story. Płytę wydało najbardziej znane wydawnictwo bluesowe w Polsce Flower Records.
- Gdzie będzie można cię zobaczyć w najbliższym czasie?
- W piątek z Dr Blues i Soul Re Vision gramy z klubie Lizard w Poznaniu, następnie będzie można nas zobaczyć na festiwalach: Leszno Czuje Bluesa, czy Toruń Blues Meeting. 9 listopada z Nawiasemówiąc zagram w kościańskim Klubie Kuźnia. 30 listopada wystąpię tam również z Lejdis bez Gentlemen. To będzie forma podziękowania za głosy oddane na nas w programie „Must be the music”.
- Jak godzisz próby i koncerty z pracą w szkole?
- Myślę, że najważniejsze w życiu człowieka jest mieć swoją pasję. Wtedy na wszystko znajdzie się czas. Ja tę pasję rozwijam grając na gitarze basowej, ale też ucząc w szkole. Jedno i drugie to mój zawód.
- Nie myślałaś o tym, żeby zrezygnować z pracy w szkole i skoncentrować się tylko na graniu?
- Nie. Piotr Żaczek nie musiałby prowadzić warsztatów, a jednak chce być pedagogiem i uczyć innych. Ja też chcę swoją pasję przelewać na uczniów. Pokazywać im, że można fajne rzeczy zrobić z muzyką, i że warto uczyć się muzyki. Praca z dziećmi daje mi ogromną satysfakcję.
- Twoi uczniowie wiedzą, że od wtorku do czwartku pracujesz w szkole, a później koncertujesz?
- Nie mówię o tym na co dzień w szkole. Przed udziałem w „Must be the music” wiedziały tylko dzieci z chóru i z zajęć umuzykalniających. Teraz wiedzą wszyscy. Myślę, że to pozytywnie na nie wpłynęło.
* * *
Joanna Dudkowska – muzyk, basistka. Swoją przygodę z muzyką rozpoczęła w zespole mandolinistów Krystyny Ganowicz. Gry na gitarze klasycznej uczyła się u Piotra Bródki w Szkole Muzycznej I stopnia im. ks. Stefana Surzyńskiego w Kościanie. Jest absolwentką I Liceum Ogólnokształcącego w Kościanie. Ukończyła studia na Wydziale Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej i Muzyki Kościelnej na Akademii Muzycznej w Poznaniu. Jest pedagogiem. Uczy muzyki w Zespole Szkół nr 2 w Kościanie. Jako muzyk gra w czterech formacjach: Nawiasemówiąc, Ladies bez Gentelmen, Dr Blues & Soul Re Vision oraz Jaromi zez Ekom.
Fot. Piotr Puzyrewicz / www.ppfoto.pl
43/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
nic tylko gratulować talentu :)