Magazyn koscian.net
26 Sty 2015Zimno im niestraszne
Nie bez powodu nazywani są morsami. Gdy większość ludzi sięga po grube swetry i ciepłe skarpety oni rozbierają się prawie do naga i wskakują do lodowatej wody. Już kilkunastu amatorów zimowych kąpieli skupia krzywiński Klub Morsów Mrozoodporni
Samotnie w przeręblu
Nie ma znaczenia wiek i profesja. W lodowatej wodzie może się zanurzyć praktycznie każdy. Przeciwwskazania to choroby układy krążenia. Przed pierwszą zimową kąpielą warto zasięgnąć opinii lekarza. Tak właśnie postąpił Jakub Berdychowski z Bielewa, który zapoczątkował zimowe kąpiele w gminie Krzywiń. Przed pierwszym zanurzeniem w lodowatej wodzie wybrał się do kardiologa. Nie ukrywał, że chce być morsem. Dostał zielone światło.
- Jestem osobą, która stara się robić coś innego, oczywiście w granicach rozsądku. Pierwszego morsa poznałem na basenie, w saunie. Pozytywnie wypowiadał się o zimowych kąpielach. Od razu zapaliła się u mnie lampka – zdradza Jakub Berdychowski. - Pomyślałem, że dlaczego ja nie miałbym spróbować. Wróciłem do domu i zacząłem szukać informacji w internecie. Stwierdziłem, że się wykąpię. Nie chciałem tego robić sam.
W styczniu 2011 roku zima nie dawała o sobie zapomnieć. Jeziora były skute lodem. Na Jeziorze Brzednia, w gminie Dolsk organizowano zimową kąpiel w ramach Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
- Skoro Orkiestra, to myślałem, że akcja jest w niedzielę. Okazało się, że była w sobotę. Byłem już tak pozytywnie nastawiony na kąpiel, że postanowiłem pojechać z żoną i bratem do Cichowa. Wykułem przerębel i wskoczyłem. Było super – wspomina swoją pierwszą zimową kąpiel Jakub. - Gdy zaczynałem, każdy mówił, że zwariowałem. Często słyszałem pytanie, po co mi to? Najlepszym przykładem jest moja żona. Widząc mnie mówiła, że nigdy się nie wykąpie, a już jest morsem.
Zarażeni
Przez dwa lata Jakub Berdychowski do lodowatej wody wchodził sam. Dla bezpieczeństwa ktoś zawsze obserwował go z brzegu. W końcu trafił na osoby, które tak jak on podjęły wyzwanie. Na zimową kąpiel zdecydował się brat Łukasz, jego teść i kolega z Bielewa Michał Skrzypczak.
- Pierwszy raz grupą weszliśmy do wody w 2013 roku w Cichowie. To był przełom października i listopada. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Kąpiel trwała trzydzieści sekund. Całe ciało od razu zrobiło się zimne. Nogi zaczęły sztywnieć. Straciłem na chwilę grunt. Musiałem zanurzyć ręce i kawałek podpłynąć – wspomina Michał. - Gdy wyszedłem z wody nie wiedziałem, czy mam nogi, czy ich nie mam. Kąpielą byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Miałem po tym energię. Tydzień później była powtórka. Tak przeszliśmy całą zimę.
Brat Jakuba, Łukasz obserwując kąpiącego się brat czuł zazdrość. Często chorował. Żona i mama odradzały mu wchodzenie do lodowatej wody. W końcu jednak nie wytrzymał.
- Pierwsza kąpiel trwała chyba z dwadzieścia sekund. Wydawało mi się, że nóg nie czuję. Po wyjściu z wody ogrzałem się i miałem ochotę wejść jeszcze raz, tak fajna była to chwila – zdradza Łukasz. - Teraz zimno jest przez dwadzieścia – trzydzieści sekund. Później człowiek się przyzwyczaja i można wytrzymać pięć – siedem minut.
W grudniu ubiegłego roku pierwszą zimową kąpiel zaliczyła Małgosia Hofman z Rąbinia. Dziś na swoim koncie ma już kilka zanurzeń w zimnej wodzie.
- Już kilka tam temu chciałam w to wejść. W ubiegłym roku nadarzyła się okazja, ponieważ mój chłopak morsuje. Pierwsza kąpiel była ciężka, ale wkręciło mnie na maksa. Chciałam spróbować czegoś nowego w życiu. Chodzi o to, żeby czas nie uciekał przez palce – mówi Małgosia. - Znajomi i rodzina są zszokowani, ale podziwiają, że chce mi się wchodzić to takiej zimnej wody.
W grupie raźniej
Przed rokiem krzywińskie morsy stworzyły nieformalną grupę. Na przełomie października i listopada ubiegłego roku rozpoczęli drugi sezon kąpieli. Trzon Mrozoodpornych stanowi grupa ośmiu – dziewięciu osób. Dołączają do nich kolejne. Nie wszyscy mogą jednak spotkać się na cotygodniowych kąpielach.
- Latem czekamy na wiosnę – mówi Michał Skrzypczak. - Ludzie, którzy widzą nas po raz pierwszy mówią zazwyczaj: „Szaleńcy. Jak można do takiej zimnej wody wchodzić”. Niektórzy nasi znajomi, którzy tak twierdzili już są po naszej stronie. Morsowanie jest coraz bardziej popularne. Za pierwszym razem na pewno jest to wyzwanie.
- Na pewno jest to coś fajnego. Wciąga i to bardzo. Jest adrenalina. Żyjemy praktycznie od niedzieli do niedzieli – zdradza Łukasz Berdychowski. W jego przypadku zimowe kąpiele wpłynęły na odporność organizmu. - Gdy panuje grypa, to zdarza się, że jestem przeziębiony. Jednak po dwóch – trzech dniach katar przechodzi.
Mrozoodpornych najczęściej można spotkać w Krzywiniu. Do zimowych kąpieli świetnie nadaje się miejscowe jezioro. Nie jest głębokie. Nie ma tam też niebezpiecznych miejsc. Kąpią się także w Cichowie. Nawiązali już kontakt z Klubem Lodzik ze Śremu i Leszczyńskim Klubem Morsów Yeti. Planują wybrać się na preferowane przez nich akweny. W przyszłości chcą założyć stowarzyszenie i większą grupą wybrać się nad Bałtyk.
- Podczas pierwszej kąpieli było mi naprawdę zimno. Za drugim razem było już lepiej. To nic strasznego. Później człowiek czuje się naprawdę fajnie – mówi Emilia Berdychowska, żona Jakuba. - To przede wszystkim forma spędzania czasu. Spotykamy się w niedzielę. Później jedziemy na jakąś ciepłą herbatkę. To nas integruje. Jest nas coraz więcej. Niektórzy patrzą na nas z podziwem. To nas motywuje.
Morsy lubią zimno
- Trzy, pięć, siedem stopni. Nie ma większej różnicy. Odpowiednia temperatura wody dla morsów to poniżej dziesięciu – uważa Łukasz. - W poprzednim sezonie kąpaliśmy się po raz pierwszy 15 listopada, o godzinie 15.15. Na dworze było około piętnastu stopni. Woda miała dziewięć. Myśleliśmy, że będzie ciepło, ale nie było. Woda wydawała się tak samo zimna, jak wtedy gdy jest minus dwa, a woda ma plus dwa stopnie.
- Do wody najlepiej wchodzi się, gdy temperatura powietrza ma minus pięć. Woda ma wówczas trzy – cztery stopnie. Wchodzi się do cieplejszego. Odczucie jest wtedy inne – tłumaczy Michał Skrzypczak, szef grupy morsów Mrozoodporni
Kąpiel obowiązkowo poprzedza kilkuminutowa rozgrzewka. Przy wchodzeniu do lodowatej wody najlepiej zachować spokój. Dotyczy to zarówno debiutantów, jak i osoby zaprawione w bojach.
- Najważniejsze jest przygotowanie psychiczne. Trzeba sobie powiedzieć: „chcę wejść i nie boję się” - stwierdza Michał. - Fajnie jest wchodzić w grupie. To dodatkowa motywacja. Jesteśmy kibicami Unii Leszno. Mamy taką pieśń „Kto nie skacze ten Falubaz”. Gdy tak krzyczymy, to zawsze robi nam się raźniej.
Kąpiel dla Orkiestry
W miniony weekend Mrozoodporni wsparli akcję Wielskiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W sobotę uczestniczyli w trzynastej już kąpieli w Jeziorze Brzednia. Pobito tam kolejny rekord. Do wody weszło ponad 120 osób. Natomiast w niedzielę otwierali Finał WOŚP w Krzywiniu. Na plaży pojawiło się 26 śmiałków. Nie odstraszył ich przenikliwy wiatr. Po rozgrzewce, odziani w stroje kąpielowe i czapki, zanurzyli się w wodzie o temperaturze 3 stopniu Celsiusa. Krzywińskich morsów wsparł Klub Lodzik ze Śremu. Wśród kąpiących się byli także debiutanci. Z brzegu kibicowali im mieszkańcy Krzywinia.
- Chodźcie do nas! - wołała z wody grupa morsów.
Na wszystkich czekały kiełbaski, słodkie wypieki i gorąca herbata. Nie brakowało chętnych do ogrzania się przy ognisku. (h)
GAZETA KOŚCIAŃSKA nr 2/2015
Zgłaszasz poniższy komentarz:
jak do was dołączyć ? dajcie jakiś kontakt !!!