Magazyn koscian.net
2004-10-19 15:13:08Znieczulica
Wtorek, 12 października, godzina 8.30. Autobus PKS jedzie przez Racot. Ewa traci przytomność po raz pierwszy. - Chwilę przedtem dzwoniła do mnie: Mamo, tracę czucie w nogach i rękach, puchnę - opowiada mama Ewy. Nikt z jadących autobusem dorosłych nie zainteresował się nastolatką
- Powiedziałam jej: niech ktoś zawiadomi kierowcę i pogotowie. Rozłączyła się. Zadzwoniłam i odebrała już koleżanka Ewy. Ewa straciła przytomność. Dowiedziałam się, że są na tyłach autobusu. Dzwońcie na pogotowie i zawiadomcie kierowcę, powiedziałam - opowiada mama.
Ewa odzyskała przytomność, by znów na chwilę ją stracić. W tym czasie koleżanki próbowały dodzwonić się do pogotowia. Przy drugiej próbie - udało się. Przeprowadziły chwilami niosąc na pół przytomną Ewę na tylne siedzenie, by ta mogła się położyć. Wreszcie wysiadły w Kopaszewie. Ewa prawie wisiała na ich drobnych ciałach. Pogotowie zabrało ją z przystanku autobusowego.
- W autobusie było około 10 osób. Przy telefonie na pogotowie trzeba było głośno mówić. Nikt tego nie słyszał? Nie wyobrażam sobie, by kierowca nie zauważył, że przenoszą mnie na tylne siedzenie. Niewiele pamiętam, ale wiem, że koleżanki były przerażone, tym co się ze mną dzieje. Napuchłam i wykrzywiła mi się buzia. Musiało być zamieszanie. Nikt nie zainteresował się nami - opowiada Ewa.
Koleżanki towarzyszyły Ewie na przystanku aż do przyjazdu pogotowia.
- Nie zawiadomiły kierowcy. W nerwach pewnie nie wiedziały co robić pierwsze - trzymać Ewę, dzwonić... Dziewczęta wspaniale zajęły się moją córką. Jestem im wdzięczna. Zastanawiam się jednak, jak to możliwe by ani kierowca, ani inni dorośli w autobusie nie zauważyli, że dzieje się tam coś złego? - pyta mama Ewy.
- Gdybym była tam sama mogłoby się to źle skończyć- opowiada Ewa. - Co będzie, jeśli coś stanie się starszej osobie, bez koleżanek, mężczyźnie. Wszyscy uznają, że pijana lub pijany i nikt nic nie zrobi?
Ewa przyjechała na oddział ratunkowy karetką na sygnale. Udzielający jej pierwszej pomocy lekarz zemdlał w ambulansie.
- Serce podskoczyło mi do gardła, gdy zobaczyłam w jakim popłochu zaczynają biegać lekarze na oddziale - opowiada mama Ewy.
Lekarz i Ewa leżeli na sąsiednich łóżkach. Ewa czeka na specjalistyczne badania. Nie wiadomo co jej jest. Czuje się dobrze. To był już drugi taki atak w ostatnich dwóch miesiącach.
Czy zareagowałbyś na widok słaniającej się dziewczyny? Czy jeśli Ewie znów przydarzy się to, co we wtorek, pomożesz? (Al)
GK nr 42/2004