Magazyn koscian.net
28 listopada 2012Życie przy świecach
Od siedmiu miesięcy pani Irena żyje w mieszkaniu bez prądu. Nie jest w stanie spłacić narastającego zadłużenia. - Boję się, że mi dziecko zabiorą, bo nie mam warunków. Nie pozwolę na to! Szybciej stanę z nim na torach…
Pani Irena w Kościanie mieszka od sierpnia 2011 r. Przeprowadziła się tu z Poznania. Wynajmuje pokój z kuchnią przy ul. Sierakowskiego, gdzie mieszka z 2,5-letnim synem. Wychowuje go samotnie. Umowę najmu ma do sierpnia 2013 r.
- Nie wiem kto może mi pomóc... Nie daję już rady. Od siedmiu miesięcy nie mam prądu, bo zalegam z płatnościami. Zadłużenie sięgało 1200 złotych. Tyle ile mogłam spłacałam. Zostało jeszcze 890 złotych wraz z odsetkami, a one wciąż rosną… - zaczyna opowieść pani Irena. – Jestem na urlopie wychowawczym, ale dostawałam pieniądze jedynie przez dwa lata. Teraz żyję tylko z 400 złotych alimentów i zasiłku rodzinnego. Kilkakrotnie zwracałam się do opieki społecznej, ale odmawiają mi uregulowania długu, gdyż twierdzą, że nie posiadają takich środków i możliwości.
W lutym br. ENEA odłączyła prąd. Zaległości w wysokości 610 zł narastały od grudnia 2011 r.
- Poinformowałam o wszystkim pracownika socjalnego, by pomogli mi to spłacić. Dziesiątego dostawałam alimenty z czego co drugi miesiąc musiałam zapłacić za wodę po około 120 złotych i około 200 złotych za butlę gazową. Wychowawczy z rodzinnym dostawałam dwudziestego trzeciego. I jeszcze trzeba było zapłacić 330 złotych za mieszkanie. Niewiele z tego zostawało – przyznaje.
Wtedy znajomi z Poznania zaproponowali, by przeprowadziła się do nich. Wyjechała więc na kilka miesięcy do stolicy Wielkopolski. Dzięki temu dała radę spłacić 600 zł. Niestety, dług wciąż rósł, bo dochodziły kolejne rachunki, a do tego naliczane były odsetki. Jakby tego było mało, po powrocie okazało się, że w piecu węglowym, którym ogrzewa mieszkanie jest dziura, więc nie można w nim palić. Korzystała więc z farelki, która ,,pożerała’’ prąd, więc kolejny rachunek z energetyki był już na kwotę 488 zł.
- To mnie pogrążyło – stwierdza ze złami w oczach.
Ostatnią fakturę za prąd pani Irena zapłaciła w czerwcu. Od tego czasu nie przelała na konto firmy ENEA ani grosza. Choć energetyka poszła jej na rękę i rozłożyła zadłużenie na raty, to ich także nie jest w stanie spłacać.
Życie przy świecach może i brzmi romantycznie, ale w przymusowej sytuacji takim nie jest. Szczególnie teraz, gdy szybko zapada zmrok. Okno z mieszkania zajmowanego przez rodzinę zgoła wychodzi na podwórko, więc nie ma nawet mowy o tym, by do środka wpadało choć światło ulicznych lamp. Brak prądu to także brak ciepłej wody, bo nie działa bojler. Wodę do mycia grzeją więc w garnkach. Ponieważ synek pani Ireny boi się ciemności, świeca pali się przez całą noc. Dziennie zużywają po dwie świeczki. Dostają je w Stowarzyszeniu Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo przy parafii farnej w Kościanie, skąd pani Irena odbiera darmowy chleb. Korzysta też z darmowych posiłków wydawanych w jadłodajni w Centrum Interwencji Kryzysowej.
- Baji nie ma… - smutno powtarza niespełna trzyletni synek pani Ireny, trzymając kurczowo pilota w ręku. – Ciocia ma baję.
- To najbardziej boli, że mały nie może oglądać bajek. Trochę mu czytam, śpiewamy, bawimy się. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc. Nie mam rodziców, rodzeństwo się ode mnie odwróciło, jakby mieli do mnie żal, że wychowywali się w domu dziecka, a ja z rodzicami, ale to nie oni żyli z alkoholikiem i oglądali awantury. Ostatnio partner jedynej znajomej w Kościanie powiedział, że mamy już nie przychodzić, bo chce sam pobyć z rodziną – ubolewa.
Zadłużenie i bezradność
Pani Irena jest bezradna. Oczekuje jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, bo sama nie jest w stanie wyjść z kłopotów. Przed urodzeniem syna pracowała w Poznaniu, jako czyściciel taboru kolejowego. Teraz jest na urlopie wychowawczym. Chciała przerwać urlop i wrócić do pracy, ale – jak twierdzi – nie jest to możliwe.
- Pracowałam po dwanaście godzin, raz na dniówkę, raz na nockę. Nie mam co zrobić z synem, bo w Kościanie nie ma żadnego nocnego żłobka czy przedszkola – argumentuje. - Brygadzistka radzi mi, żebym została do 10 sierpnia 2013 roku na urlopie wychowawczym. Gdy wrócę do pracy, będą musieli mi dać taką pracę, bym mogła odbierać syna z przedszkola.
Jak zapewnia, próbowała znaleźć pracę w Kościanie. Pytała w sklepach czy nie potrzebują kogoś do sprzątania. Wszędzie odmawiano. Pani Irena deklaruje, że nawet ulice poszłaby sprzątać, bo to nie wstyd, a szansa na spłacenie długu. Chciała wziąć kredyt, ale żaden bank nie chciał go udzielić osobie na niepłatnym urlopie wychowawczym.
- Muszę załatwić rodzinne na małego, ale muszę jechać do Poznania wyciągnąć z Urzędu Skarbowego zaświadczenie. Zupełnie zapomniałam, że się rozliczyłam z bezzwrotnej zapomogi z zakładu pracy, którą dostałam w kwietniu 2010 roku – tłumaczy.
To zaniechanie oznacza, że nie złożyła wniosku o zasiłek rodzinny, a tym samym, że w tym miesiącu nie zostanie jej wypłacony. To strata 77 zł.
Kobieta kilkakrotnie zwracała się o pomoc do Ośrodka Pomocy Społecznej, z usług którego korzysta od dawna. Jeszcze będąc mieszkanką Poznania tamtejszy Ośrodek pomagał jej spłacić długi po ojcu. Rozmawiała o swoim kłopocie z pracownikiem socjalnym, a 2 listopada spotkała się z dyrektor Mirosławą Lubińską. Pomoc nadeszła, lecz nie taka jakiej oczekiwała. Między innymi w sierpniu dostała z OPS-u bony na żywność i 100 złotych na prąd, a w listopadzie 250 zł na zakup węgla. Część tych pieniędzy mogła przeznaczyć na spłatę długu.
- Mogłabym, ale po co? Prądu i tak bym nie miała, bo dopiero po spłacie całości mogę zwrócić się do energetyki o ponowne podłączenie. A tak nie kupiłabym węgla i miałabym zimno, a w mieszkaniu jest wilgoć. W kuchni już grzyb wychodzi – pokazuje. –Wszyscy się dziwią, że OPS nie chce mi pomóc. Mówią, że przekraczam kryterium dochodowe. Są przecież specjalne zasiłki celowe. Sąsiad miał zadłużenie 1500 złotych i opieka pokryła mu całość. Nie chcę od nich co miesiąc tysiąca złotych, tylko jednorazowo, żeby pomogli mi się podźwignąć z tego dołka.
OPS wyjaśnia
- Od września ubiegłego roku pani Irena otrzymuje pomoc przez cały czas. Dostała świadczenie pieniężne na zakup artykułów żywnościowych, zasiłek celowy z przeznaczeniem na pokrycie kosztów energii elektrycznej, zakup leków dla syna i opału, a ponadto zasiłek specjalny, który rodzina dostaje, gdy dochód na osobę przekracza ustawowe kryterium dochodowe. Zasiłek specjalny przyznaliśmy biorąc pod uwagę trudną sytuację tej rodziny. Poza tym od 1 października 2011 roku do dziś wypłacamy dodatek mieszkaniowy. Synek pani Ireny otrzymał jednorazową paczkę gwiazdkową, a oboje korzystali z pomocy rzeczowej - odzieży. Płacimy także zasiłek rodzinny i dodatek z tytułu korzystania z urlopu wychowawczego – wylicza Mirosława Lubińska, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Kościanie, dodając, że przekazana pomoc była wielokrotnie wyższa niż kwota zadłużenia w energetyce. – Zasiłki te są przyznawane w ramach obowiązujących przepisów prawnych i posiadanych środków finansowych. Na zasiłek celowy przeznaczamy od 20 do 200 złotych. Pomoc ta może być wyższa, gdy zachodzi wypadek losowy lub klęska żywiołowa.
Jak się dowiedzieliśmy w kościańskim OPS-ie, pani Irena odbierała już trzykrotnie pieniądze na częściowe pokrycie kosztów energii elektrycznej, bo ośrodek nigdy nie pokrywa zaległości w całości. Kwot nie mogą ujawnić, bo to dane tajne.
Windykacja w toku
Ściągnięciem długu od pani Ireny zajęła się już firma windykacyjna. W piśmie z 29 października warszawskiej EOS KSI Polska czytamy: zastrzegamy, że jeżeli nie nastąpi z Państwa strony wpłata zadłużenia lub kontakt telefoniczny w ciągu 3 dni od daty otrzymania niniejszego wezwania, zasugerujemy naszemu Mocodawcy dochodzenie roszczeń na drodze postępowania sądowego.
- 13 listopada dzwoniłam tam i usłyszałam, że do tego dnia miałam wpłacić 150 złotych lub do 17 listopada całość długu. Tłumaczyłam, że nie mam pieniędzy, więc zgodzili się, żebym do siedemnastego spłaciła tylko te 150 złotych – mówi, zapewniając, że wcześniej próbowała się kontaktować z firmą mailowo. Przyznaje, że została pouczona, że po spłaceniu całości zadłużenia prąd nie od razu popłynie, że na własny koszt musi kupić nowy licznik, opłacić elektryka, który sprawdzi instalację i wystawi stosowny protokół. – Mam się liczyć z tym, że przyjdzie komornik. Tylko co mi zabierze? Telewizor? Nie wiem czy po artykule coś się zmieni, a nawet czy pan burmistrz będzie w stanie pomóc. Boję się, że mi dziecko zabiorą, bo nie mam warunków. Nie pozwolę na to! Szybciej stanę z nim na torach… Nie piję, narkotyków nie biorę, w każdej chwili można to sprawdzić. Człowiek, który nie był w takiej sytuacji nie zrozumie tego. Gdybym tylko miała możliwość od kogoś pożyczyć i spłacać w niskich ratach, to bym nie żebrała. Nie zawsze byłam w takiej sytuacji finansowej, to ja zawsze lubiłam pomagać innym, a teraz sama potrzebuję pomocy.
KARINA JANKOWSKA
47/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
bardzo, bardzo smutne. Środek Europy, demokracja, XXI wiek i ludzie żyją w skrajnej biedzie. Samotna matka z dzieckiem, a podobno mamy państwo opiekuńcze. Wstyd i hańba! Niestety mam niewiele lepiej, każdyrachunek za prąd, czy zakup węgla jest też wielkim wyzwaniem, nie mam możliwości pomocy. Mam jednak wielką nadzieję, że znajdzie się osoba lub instytucja z wielkim sercem. Pani Ireno, głowa do góry, przyjdą jeszcze lepsze czasy dla Pani i synka! pozdarwiam