Magazyn koscian.net
2003-11-25 14:57:47Życie warte więcej
Zdrowie jest najważniejsze - mówimy, a wyceniamy je na mniej niż 20 złotych. Jakby nie było warte nawet tyle, ile lampka przy rowerze. We wtorek, 18 listopada, między godziną 17 a 19 zatrzymaliśmy w Kościanie 19 źle, lub w ogóle nieoświetlonych rowerzystów. Ktoś mógł zabić, ktoś mógł zginąć.
To już druga edycja akcji ,,Życie warte więcej’’. Po raz pierwszy wyłapywaliśmy rowerzystów bez świateł na początku grudnia ubiegłego roku. Teraz znów policjanci grozili palcem i pouczali, a ,,Gazeta Kościańska’’ rozdawała lampki rowerowe ufundowane przez kościański sklep rowerowy Jarosława Szawerdaka i szpital Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kościanie. Tylko w trakcie akcji było tak łagodnie. Brak świateł przy rowerze przypłacić można mandatem lub życiem. Tymczasem komplet lampek do roweru kosztuje od 20 do 40 złotych.
* * *
Akcję zaplanowaliśmy na dwie lub trzy godziny. Spodziewaliśmy się, że zatrzymamy w tym czasie około 10 osób. Radiowozem w teren wyruszamy we trójkę: starszy sierżant Dariusz Pospiech, starszy posterunkowy Norbert Brylski i, dziennikarz ,,Gazety Kościańskiej’’. Ujechawszy zaledwie 20 metrów, na ulicy Nacławskiej trafiamy na trzech nieoświetlonych rowerzystów.
*
- Ale się zdenerwowałam. Oddechu wziąć nie mogę. Taki kawałek i proszę, policja - pani Berta oddycha ciężko. Ma 29 lat, męża i trójkę dzieci. - Faktycznie, głupotę zrobiłam... - przyznaje. - Nie włączyłam światła. Byłam na rozmowie o pracę przy Bernardyńskiej i wracam do domu. Przeważnie włączam. Jak opona jest mokra, czasem dynamo łapie, a czasem nie, ale włączam. Ale teraz chyba z równowagi się wytrąciłam. Zapomniałam. Myślałam, że dostanę pracę, a tu nic i jeszcze to. Jak zobaczyłam policję, to całkiem mi się nogi ugięły.
*
Jakub z Kościana wracał Nacławską do domu. Jeszcze kilka
minut temu był u kolegi na Rynku. Ma tylko lampkę z tyłu. Z przodu nic.
- Zawsze wracam wcześniej, więc lampek nie potrzebuję. Tylko dzisiaj tak... Wiem, że mnie nie widać. Zdaję sobie z tego sprawę, ale to wyjątkowo...
*
- Czesto jeżdżę rowerem, ale nie o zmroku - tłumaczy z kolei Łukasz. Wraca z treningu. Gra w piłkę. Nie ma prawa jazdy. Wie, że go nie widać na drodze. Dlaczego nie ma lampek? Milczy. W domu czekają na niego rodzice. Ma 13 lat.
*
- Za brak światełek można dostać mandat karny w wysokości do stu złotych. Jaki dokładnie, decyzje podejmuje policjant - wyjaśnia straszy posterunkowy Brylski.
- Najczęściej pouczamy, to bardziej skutkuje niż kary - mówi na to starszy sierżant Pospiech.
Jedziemy ulicą Gostyńską i tuż za torami zatrzymujemy jednego rowerzystę, by prosto na radiowóz wjechało kolejnych dwóch.
*
- No, są światła - woła lekko obruszony Mariusz z Lubosza.
- Nie było nic widać - stwierdza policjant.
- Naprawdę? O kurcze. Wczoraj było jeszcze widać. Nie działają? - dziwi się. Wraca z pracy do domu. Pracuje po 10 godzin i codziennie, od 18 roku życia, jeździ rowerem. Ma 25 lat.
- Jeżdżę czasem samochodem, ale tylko z tyłu. Nie mam prawa jazdy. Czy rowerzystów widać, nie wiem, nigdy nie zwracałem na nich uwagi - stwierdza szczerze. W domu czekają na niego żona i dwie córki.
*
- Były odblaski, ale pod szkołą różnie się zdarza. Pourywali - tłumaczy Grzegorz z Kościana. Jechał akurat do kolegi. Jest w takcie kursu prawa jazdy. Ma 18 lat.
- To prawda, kiepsko widać rowerzystów, chyba że mają odblaski albo światła, inaczej o tej porze dnia nic nie widać - przyznaje. W domu czeka tata.
*
- Ja bym się kłóciła, że nie świecą, ale... może faktycznie jest mokro i coś nie działa - Katarzyna z Kurzej Góry ogląda rower z przodu i z tyłu. - Ale świeciły - mówi w końcu z rezygnacją. - Dynamo się ślizga po mokrej oponie.
- Rozumiem, ale w takim razie nie powinna pani jechać rowerem. Światła muszą być sprawne - starszy sierżant Pospiech jest nieubłagany.
- Dziwię się, że coś nie działa - tłumaczy ,,GK’’ Katarzyna. - Zaczęłam pracować, więc zaraz kupiłam sobie rower. Zawsze dbam o to, by mieć sprawne światła, bo jak wyjeżdżam z domu jest ciemno i jak wracam też. Naprawdę...
Odjeżdżamy.
- Jedzie. Tak nie może być - woła starszy posterunkowy Brylski, naciska hamulec i idzie do Katarzyny. Kobieta zsiada z roweru.
*
- Zwykle mówią, że zapomnieli, nie wiedzieli, nie stać ich na lampki. Bardzo różne są tłumaczenia. Niektóre bardzo pomysłowe - przyznaje Dariusz Pospiech.
Nie ujeżdżamy 500 metrów, a już zatrzymujemy się ponownie. Dwoje rowerzystów. Ten z tyłu nie ma żadnej lampki.
- Jedziemy tylko do Starego Lubosza. Wracamy ze stacji kolejowej, z pociągu. Opóźnienia przeokropne i dlatego tak późno. Byliśmy w Poznaniu u syna trochę pomóc, bo ma chore dzieci - wyjaśnia pani Bogumiła. Ona ma obie lampki przy rowerze, jej mąż, Józef, nie ma żadnej. Jechał z tyłu.
- Nigdy tak późno nie jeździmy. Zawsze jak o czternastej dwadzieścia wyjedziemy z Poznania, to dwadzieścia po piętnastej jesteśmy tu, a dzisiaj widzi pani, nie dość, że później z Poznania, to jeszcześmy godzinę stali na trasie - wzdycha pani Bogumiła. Ma 48 lat, a mąż 52. W domu czeka na nich córka.
- Wiem, że bardzo słabo mnie widać - przyznaje pan Józef i opowiada, jak ,,jeszcze za kawalera’’ o mały włos takiego jak on rowerzystę rozjechałby motorem.
*
- Skoro pani miała sprawne światło tylne, to ona powinna była jechać z tyłu. Tak byłoby bezpieczniej - stwierdza Pospiech. Jest dopiero 17.22. Jedziemy przez Lubosz.
- Jeśli jest ograniczona widoczność, rowerzysta ma obowiązek włączyć światła i w dzień. Nie ma jednak, tak jak pojazdy mechaniczne, obowiązku oświetlania rowerów w pewnym okresie całą dobę - tłumaczy Pospiech.
W drodze z Racotu do Kościana, w lesie, mijamy rowerzystę. Ma bardzo ładnie oświetlony rower. Aż się za nim długo oglądamy. Deszcz leje. Woda maże się na szybie auta, światła nadjeżdżających samochodów oślepiają. Doskonałe warunki do nieszczęścia. Wjeżdżamy do Kościana. Znów mijamy dwóch dobrze oświetlonych rowerzystów, ale za nimi widać dziwnie blade, zielone światło.
*
- Pisało na opakowaniu: ,,przednia lampka rowerowa’’, to kupiłem. Skąd mogłem wiedzieć, że to złe światło? - dziwi się Andrzej. Jedzie ze stacji kolejowej na ulicę Racocką. Wraca z pracy w Mosinie. Czeka na niego żona.
*
Nie ujeżdżamy 20 metrów i kolejny rowerzysta. Prowadzi rower. Ma wszystkie światełka.
- Muszą być. Jeżdżę rowerem do pracy - tłumaczy.
*
Na ,,świńskim moście’’ na Łąkowej spotykamy kolejnego rowerzystę z zielonym, słabym światłem z przodu.
- Miałem taką lamkę jak te - Damian wskazuje na prezent od organizatorów akcji ,,Życie warte więcej’’. - To pożeracz baterii. Starcza na trzy razy do pracy - mówi obruszony.
Może warto kupić baterie, które można włożyć do ładowarki?
*
- Lekkomyślnie postępują głównie młodzi. Kupują górale, które zwykle nie są wyposażone w światła. Często na to już żałują pieniedzy. Starsi najczęściej są bardzo ładnie oświetleni - ocenia sierżant Pospiech.
Kolejnego rowerzystę zatrzymaliśmy na Placu Wolności. Jak ocenił, kiedyś rowery i dynama były lepsze. Teraz trzebaby zmieniać je co trzy miesiące. Jego oczywiście nie działa. Na Placu Paderewskiego miajmy kolejnego dobrze oświetlonego rowerzystę.
- Specjalne ograniczenie prędkości dla rowerzystów? Nie ma - mówi ze śmiechem Pospiech. - Jeszcze nie zdarzyło mi się, aby któryś tę kodeksową przekroczył.
*
Kilkadziesiąt metrów przed stacją Orlenu zatrzymujemy dziewczynę. Też z zielonym światełkiem z przodu. Jechała do chłopaka na ulicę Kopernika.
- Przecież mam światła - mówi na wstępie.
- Nieodpowiednie. Z przodu powinno być białe - wyjaśnia policjant.
- To dlaczego takie sprzedają w sklepie? - pyta Katarzyna.
- W sklepie sprzedadzą wszystko - ucina funkcjonariusz. - Kierowca jadący z przeciwka musi wiedzieć, że to rowerzysta, a nie jakiś słup. Rozpoznaje to po rodzaju światła - dodaje.
- Ostatnio mnie złapali za brak świateł, to kupiłam. Teraz znów mnie łapią, za złe - wzdycha na to dziewczyna. Prezent (lampki) się przyda...
*
Przed komendą policji mijamy rowerzystę jadącego z latarką w ręku. Z tyłu tylko światełko odblaskowe. Zatrzymujemy go na Wielichowskiej. Na bagażniku ma worek.
- O, już widzę waszą reklamę - woła na widok kompletu lampek uradowany starszy pan. - To dla mnie? Chyba mi mandatu nie wlepicie? Jadę zawieźć marchew. Z działki na Słonecznej do mamy, żeby kopiec zrobić - wyjaśnia. Ma 47 lat. Ma prawo jazdy. Wie, że rowerzysty nie widać.
- Jeszcze dziś zamontuję - obiecuje. - Naprawdę!
*
Na ulicy Bernardyńskiej zatrzymujemy kolejnych dwóch rowerzystów.
- Jakieś dziadostwo. Nie działa, nie wiem dlaczego - oburzał się młody człowiek jadący do cukrowni na nocną zmianę.
- Ma się rozumieć, że musi być światło, ja rozumiem. Oczywiście, że powinien być mandat. Tak, tak. To niebezpieczne - potwierdzał słowa policji Krzysztof.
Po zakończeniu patrolu z ,,Gazetą Kościańską’’ policjanci wymierzyli dwa mandaty za brak świateł przy rowerze. Kolejna akcja za kilkanaście dni. Przypominamy, lampki rowerowe kosztują zaledwie 20, 30 lub 40 złotych. Warto zwrócić uwagę na to, czy świecą na biało - przednia, a na czerwono - tylnia. To wszystko. Mogą uratować życie! Czy najbliżsi zrozumieliby nasze ,,zapomiałem’’, ,,nie starczyło mi pieniędzy na lampkę’’, ,,tylko ten jeden raz’’ itd., gdybyśmy pewnego razu do nich już nie wrócili?
ALICJA MUENZBERG
O akcji mowią jej organizatorzy...
Maciej Klema,
kierownik pogotowia ratunkowego w Kościanie:
- Dziwię się tym, którzy jeżdzą rowerem bez świateł szczególnie, że wiem co może im się stać. Im i ich rodzinom. Ułamek sekundy i wszytko się może zmienić. Śmierć, trwałe kalectwo, uraz głowy. Ostatnio w Mosinie na ciemnej ulicy w ostatniej chwili ominąłem takiego rowerzystę. Całym sercem popieram akcję ,,Życie warte więcej’’.
Jerzy Wizerkaniuk,
redaktor naczelny ,,Gazety Kościańskiej’’:
- Jazda rowerem bez świateł jest bardzo, bardzo, bardzo niebezpieczna. Rowerzyści nie zdają sobie sprawy z tego, że ich na drodze nie widać. Sądzą, że skoro oni widzą drogę, to i ja jadąc samochodem widzę ich. To potencjalni samobójcy. Co nasza akcja zmieni, nie wiem, ale jeśli jedną osobę uratujemy, to ona już ma sens.
Henryk Kasiński
komendant Komendy Powiatowej Policji w Kościanie
- Jazda rowerem bez świateł to efekt bezmyślności. Każdemu zdaje się, że kierowca go zauważy i ominie. A co jeśli nie? Staramy się pouczać, ale jeśli ktoś jest wyjątkowo uparty karzemy mandatem. W wrześniu przez kilka dni zatrzymywaliśmy grupę rowerzystów jeżdżących drogą numer pięć do pracy, aż wreszcie wszyscy zamontowali lampki. Nigdy dość przypominania.
Jarosław Szawerdak,
właściciel sklepów rowerowych m.in. w Kościanie.
- Wiele razy widziałem jak rowerzyści ginęli dlatago, że nie mieli świateł. Chociażby wczoraj w podróży trafiłem na trzech takich, którzy nawet światełek odblaskowych nie mieli. Udało mi się ich ominąć. Rowerzystów bez świateł naprawdę nie widać. Sądzę, że wielu z nich nie zdaje sobie z tego sprawy. Warto wydać te paręnaście złotych na lampki. To wielki problem i dlatego bardzo ważne jest uświadamianie rowerzystów.