Magazyn koscian.net
2003-04-29 15:36:12Szlaban na drodze!
Odcięcie drogi dojazdowej do trzech posesji w Starym Bojanowie, interwencja policji, śmigielskiej Straży Miejskiej i wysłanników Urzędu Miasta Śmigla oraz burzliwe zebranie wiejskie to echa konfliktu właścicieli miejscowej firmy RolART z władzami samorządowymi.
(GK nr 210 z 19.02.03)
- Działka, którą dzierżawimy, gdzie prowadzimy naszą działalność i na której znajduje się droga, należy do spółki ,,Fundusz Deinwestycyjny’’ z siedzibą w Warszawie - informuje Włodzimierz Kochmański, pełnomocnik firmy RolArt, dzierżawcy gruntu i obiektów. - Została ona wybudowana zanim rozpoczęliśmy tu działalność, a władze gminy, z tego co wiem, wybudowały ją bez stosownych zezwoleń.
Droga objazdowa, w przeciwieństwie do trasy pierwotnej prowadzącej przez zniszczony mostek, przebiega po obwodzie działki wykorzystywanej przez firmę Rol-
ART. W jej pobliżu natomiast, przebiegają dwa tory bocznicowe, po których poruszają się wagony z dostawami dla firmy RolART.
- Powoduje to okresowe wielogodzinne zamknięcia odcinka drogi, który przebiega między budynkami i torami - wyjaśnia Włodzimierz Kochmański. - Kolej narzuca nam limity czasowe rozładunku i nie możemy ich przerywać, aby kogoś przepuścić. Zdaję sobie sprawę z tego, że mieszkańcy domów za torami są wtedy odcięci i nie można do nich dojechać samochodem. Zdaje też sobie sprawę z tego, że w przypadku nie daj Boże wypadku, karetka nijak nie mogłaby do nich dotrzeć. Zrodziły się nawet plany rozbiórki jednego z torów bocznicy i budowy drugiego pasma objazdu.
Sprawa remontu mostku i kontrowersyjnej ,,obwodnicy’’ często też była tematem spotkań wiejskich. Mieszkańcy Starego Bojanowa postulowali remont mostu za pieniądze z gminnej kasy. Do eskalacji konfliktu między przedstawicielami władz miejskich i przedsiębiorców z Bojanowa doszło jednak dwa tygodnie temu.
- Stało się to w środę - relacjonuje Włodzimierz Kochmański. - Mnie i małżonki nie było na miejscu. Wtedy zjawiła się ekipa pod nadzorem gminnych urzędników z zamiarem przeprowadzenia prac wyrównawczych na drodze. Doszło nawet do awantury z udziałem moich pracowników, którzy pytali, czy prace te były konsultowane z nami. Zaręczono im, że uzgodnienia takie były poczynione, podczas gdy nikt z nami nie rozmawiał. Następnie przystąpiono do wykonywania prac.
Reakcja Włodzimierza Kochmańskiego i jego małżonki była gwałtowana.
- Skontaktowałem się z obecnym burmistrzem Śmigla, lecz stwierdził on, że nie jestem dla niego żadnym partnerem do dyskusji - mówi Włodzimierz Kochmański. - Zdecydowałem się zatem odciąć dojazd, opuszczając barierkę grodzącą drogę podczas rozładunku towarów.
Stało się to w piątek dwa tygodnie temu. W poniedziałek, na skutek protestów oburzonych mieszkańców, interweniowała policja, Straż Miejska i przedstawiciele Urzędu Miasta.
- Na własny użytek nazwałem całe to zamieszanie ostatnim zajazdem na Stare Bojanowo - ironizuje pełnomocnik RolART-u. - Znamienne jednak, że policja nie została poinformowana, o tym że droga przebiega przez ziemię nie należącą do gminy. Podobnie było podczas spotkania wiejskiego i innych moich kontaktów z mieszkańcami Bojanowa. Z rozmów z nimi wynikało, że władze gminy twierdziły, iż posiadają stosowne zezwolenia na budowę drogi i wykonano ją legalnie. Jednakże, zgodnie z wiedzą posiadaną przeze mnie, nie jest to prawdą.
Do sprawy ustosunkował się również Wacław Olesiński, prezes
Zarządu spółki ,,Fundusz Deinwestycyjny’’, który pismem z grudnia 2002 powiadomił Zarząd Gminy, że spółka nie może wyrazić zgody na stałe użytkowanie drogi przebiegającej wzdłuż rampy magazynowej, gdyż spowoduje to utrudnienia w korzystaniu z niej przez firmę RolART. Prezes wyraził natomiast zgodę na korzystanie z niej przez tych mieszkańców, dla których jest to konieczne. Warunkiem było jednak nie przeszkadzanie dzierżawcy w pracy.
Ostatecznie, po konsultacjach z mieszkańcami, barierkę podniesiono.
- Cieszę się, że pan Kochmański zachował się tak szlachetnie - mówi Regina Postaremczak, mieszkanka posesji za torami wąskotorowki. - Nie mogę natomiast zrozumieć postępowania gminy. Przecież z tego co wiem, to stare projekty budżetu na ten rok zawierały plany remontu mostku. Obecny burmistrz jednak stwierdził, że nie będzie na to pieniędzy. Nie rozumiem tego. Mostek ten jest źle zabezpieczony, kręci się tam młodzież i tylko patrzeć jak coś złego sie stanie, a wtedy będzie za późno i ktoś za to odpowie. Gmina powinna coś robić i dla nas, a nie tylko dla mieszkańców Śmigla. Co z tego, że w mieście są ładne chodniki, jak tu jest niebezpiecznie. Po co płacimy podatki na gminę, z których większość pochodzi z podatku rolnego, a więc od nas ze wsi, jak nic się dla nas nie robi!?
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy burmistrza Śmigla Józefa Cieślę. Oto co nam powiedział:
- Przede wszystkim, w tej sprawie, nigdy nie dążyliśmy do konfliktu. Wręcz przeciwnie, staraliśmy się rozwiązać ją polubownie. Do tego jednak potrzeba dobrej woli wszystkich stron. Niestety, nasze wielokrotne próby kontaktu z małżonką pana Kochmańskiego spełzły na niczym. Dowodem naszej dobrej woli jest także to, że to my zwróciliśmy się do spółki ,,Fundusz Deinwestycyjny’’ z prośbą o udostępnienie drogi zainteresowanym mieszkańcom posesji za torami, i zgodę taką, jak wiadomo, otrzymaliśmy. Co do remontu mostku, to niestety w warunkach, w których budżet jest obciążony 5 milionowymi należnościami, trudno znaleźć pieniądze na jego remont. Potrzeba na to około 400 tysięcy złotych. Należy zaznaczyć, że mostek ten został zaniedbany w okresie, kiedy nie byłem jeszcze burmistrzem. Podkreślam raz jeszcze, że mimo zaistniałej sytuacji, jesteśmy jak najbardziej za polubownym rozwiązaniem tego konfliktu. Podkreślę też, że gmina dla dobra mieszkańców na swoje barki wzięła obowiązek równania tej drogi i wykonania wszelkich prac związanych z jej utrzymaniem. Działania te również noszą znamiona dobrej woli. Wykonujemy je przecież na nie swoim gruncie. W tym kontekście, wszelkie próby oskarżania nas, co miało miejsce, o niszczenie kanalizacji, są niesłuszne. Wręcz przeciwnie, wysłaliśmy nawet ekipę, która sprawdzała, czy jakieś rynny i odpływy nie zostały zanieczyszczone. W Bojanowie bowiem, o czym wiedzą wszyscy, nie ma przecież kanalizacji.
ROBERT GORCZYŃSKI