Magazyn koscian.net
2003-05-02 12:12:00Taki już jest...
Zdzisław Kurasiak właściciel piekarni w Kościanie dzieli się swym chlebem z najuboższymi. Od dwóch lat oddaje do Banku Żywności w Lesznie na rzecz biednych 4 tony pieczywa miesięcznie. (GK nr 219 z 19.04.2003)
Wspomaga też świeżymi bułkami i chlebem lokalne placówki pomocowe. Jako jeden z piętnastu w kraju otrzymał wyróżnienie imienia Johna van Hengela, twórcy idei Banków Żywności. Zamierza stworzyć też taki bank w Kościanie.John van Hengel pracując jako wolontariusz w organizacji pomocy najuboższym zaobserwował, że wielu właścicieli sklepów marnotrawi żywność wyrzucając na śmietnik tę, której termin ważności zbliża się do końca. Zaczął ją zbierać od handlowców i przekazywać do jadłodajni. Pierwszy Bank Żywności powstał w 1967 roku. Obecnie jest ich w Stanach Zjednoczonych 215. W Polsce pierwszy zorganizowano z inicjatywy Jacka Kuronia w 1993 roku. Z powodzeniem działa ich już w kraju 14. Niedawno ruszyły kolejne cztery, sześć właśnie zarejestrowano w sądach, a w dalszych sześciu miastach trwają starania, by taki bank powstał. Najbliższy znajduje się w Lesznie. Zdzisław Kurasiak, jako jedyny z powiatu kościańskiego wyróżnienie w kategorii średnich przedsiębiorstw odebrał ostatnio w Warszawie z rąk Macieja Kuronia.
- Zaczynałem od sporadycznych transportów skrzynki, dwóch, czterech z pieczywem. Od dwóch lat dostarczam tam żywność codziennie. Chciałbym przy pomocy innych przedsiębiorstw stworzyć filię takiego banku w Kościanie Po co mamy wozić żywność do Leszna? Ksiądz dziekan Bartoszewski obiecał pomóc, zainteresowały się sprawą i siostry zakonne. Mam nadzieję, po świętach zaczniemy działać. To trzeba zobaczyć. Te dzieci przychodzące codziennie po darmowe drożdżówki od Kurasiaka. To naprawdę trzeba zobaczyć - mówi laureat.
Współpracuje z każdą parafią w Kościanie. Dostarcza pieczywo dla dzieci biorących udział w półkoloniach i dla uczestników wycieczek. Za serce wdzięczni są mu emeryci i renciści, którzy każdorazowo świętują przy jego wypiekach. Każdego dnia pieczone w jego zakładzie świeże bułeczki trafiają na przykład do podopiecznych z kościańskich Warsztatów Terapii Zajęciowej.
- Taki już jestem - mówi ze skromnym uśmiechem. - Nigdy nie
byłem na porządnych wczasach. Pracuję. Zostaliśmy bardzo wcześnie sierotami: ja, mój brat Marian i siostra. Musieliśmy sami dawać sobie radę. Wiem, co to bieda. Wszystkiego dorobiliśmy się ciężką pracą i dlatego szanuję każdy zarobiony pieniądz i staram się, by nie marnotrawić go na głupstwa.
Zaczynał z trzema piekarzami, dziś ma ich 64. Sam jest mistrzem. 180 młodych ludzi zdobyło już w jego zakładzie zawód. Obecnie szkoli 30 uczniów. Większość to podopieczni Ochotniczego Hufca Pracy. Każdej nocy zakład piecze 30 tysięcy bułek. W 300 sklepach sprzedaje 80 rodzajów wypieków.
- Czasy ciężkie. Nie jest łatwo. Co ciekawe, dla fiskusa nie ma znaczenia, czy oddałem chleb potrzebującym, czy sprzedałem. Muszę od niego odprowadzić vat. Jest ciężko. Ufam jednak, że po siedmiu latach chudych muszą nadejść wreszcie tłuste. W przyszłym roku. Może będzie to związane z Unią? (Al)