Magazyn koscian.net
21 Paz 2019„Wiatraczek” się rozkręcił
We wrześniu 2015 roku próg Żłobka „Wiatraczek” w Śmiglu przekroczyły maluchy. Na początku była ich garstka. Dziś placówka opiekuję się ponad czterdzieściorgiem dzieci. Kadra liczy dziewięć osób. - Cieszymy się, że rodzice są zadowoleni. Pracujemy z przyjemnością – mówi Małgorzata Wawrzyniak, jednak z założycielek żłobka
Na pomysł świadczenia usług opiekuńczych dla dzieci wpadło pięć mieszkanek gminy Śmigiel. Wszystkie były mamami. Po przerwie związanej z urodzeniem dzieci próbowały wrócić na rynek pracy. Trudno im było znaleźć dla siebie miejsce. Pracodawcy kręcili nosami, gdy słyszeli, że są młodymi matkami. Postanowiły więc założyć spółdzielnię socjalną i skorzystać z dotacji na rozpoczęcie takiej działalności. Cztery z pięciu pań otrzymało także dotacje z Urzędu Pracy w Kościanie.
22 kwietnia 2015 roku Spółdzielnia Socjalna „Śmigielanka” uzyskała wpis do KRS. Jej prezesem została Małgorzata Wawrzyniak. Panie rozpoczęły adaptację wynajętego budynku przy ul. Północnej w Śmiglu na potrzeby Żłobka „Wiatraczek”. Pomieszczenia musiały spełniać określone wymogi. Początkowo placówka mogła przyjęć piętnaścioro dzieci.
- Zakładając żłobek wiedziałyśmy, z jakimi problemami spotykają się kobiety wracając do pracy po urodzeniu dziecka. Chciałyśmy, żeby inne mamy miały łatwiej i mogły być aktywne na rynku pracy. Dlatego stworzyłyśmy takie miejsce – mówi Sylwia Wajske, dyrektor Żłobka „Wiatraczek”.
Panie ukończyły odpowiednie kursy i odbyły praktyki niezbędne do pracy w żłobku. Mimo wsparcia ze strony władz samorządowych gminy, początki działalności żłobka nie były łatwe. Lokalne środowisko potrzebowało czasu, żeby przekonać się do tego typu placówki.
- Nie byłyśmy biznesmenkami, ale nie miałyśmy też nic do stracenia. Nie angażowałyśmy własnych środków. Założyłyśmy, że utrzymamy się dwa lata, żeby nie zwracać dotacji, nawet jeżeli przyjdzie nam pracować za darmo. We wrześniu 2015 otwarłyśmy placówkę. Miałyśmy wówczas tylko pięcioro dzieci. Przez pół roku nawet nie zarabiałyśmy. Część dzieci chorowało. Zdarzało się, że rodzice przyprowadzali jedno lub dwoje dzieci. Pieniędzy starczało ledwo na opłaty – wspomina Małgorzata Wawrzyniak. - Z czasem zaczęły dochodzić kolejne dzieci. Dopiero w marcu 2016 roku udało nam się zebrać komplet.
Przez dwa pierwsze lata żłobek mógł przyjąć tylko piętnaścioro maluchów. Z czasem zainteresowanie placówką było coraz większe. Panie ograniczały jednak warunki lokalowe. Nie mogły znaleźć lokalu, który pozwoliłby rozszerzyć działalność. Dopiero po zmianie przepisów ustawy o opiece nad dziećmi pojawiła się możliwość utworzenia drugiej grupy.
- Zmieniły się warunki lokalowe. Nie trzeba było mieć osobnego pomieszczenia na sypialnię dla dzieci. Uzyskałyśmy wpis do rejestru na trzydzieścioro dzieci – wyjaśnia Sylwia Wajske.
Dziś w żłobku funkcjonują dwie grupy. W każdej jest piętnaścioro dzieci. Dodatkowo w październiku 2018 roku Spółdzielnia uruchomiła Klub Malucha. Wynajęła pomieszczenia po gabinetach lekarskich w budynku dawnego szpitala. Kadra placówki rozrosła się do dziewięciu osób.
Klub Malucha to odpowiedź na zapotrzebowanie na rynku. Początkowo placówka otrzymywała z gminy Śmigiel dotację na wszystkie dzieci. Później sytuacja zmieniła się. Lokalny samorząd pozostawił dopłaty tylko na dzieci z gminy.
- Zmiana następowała na przełomie grudnia i stycznia. Nie chciałyśmy zostawić na lodzie rodziców spoza gminy, którzy potrzebowali naszej pomocy. Nadarzyła się akurat okazja na wynajęcie pomieszczeń. Po zmianie przepisów w klubie można zostawiać dziecko na osiem – dziesięć godzin, tak jak w żłobku. Jedyną różnicą jest u nas to, że w żłobku przyjmujemy dzieci od dwudziestego tygodnia życia. W klubie muszą mieć ukończony rok – mówi Sylwia Wajske. - W klubie na stałe mamy dziesięcioro dzieci. Troje rodzice przyprowadzają w różne dni. Korzystają z karnetów i opieki godzinowej. W czasie wakacji i ferii zapewniamy także opiekę starszym dzieciom.
Przez cztery lata działalności przez żłobek przewinęło się blisko dwieście maluchów. Część była na krótki czas, żeby przygotować się do pójście do przedszkola. Zdarza się, że rodzice posyłają do placówki kolejne dzieci.
- Widzimy, że rodzice są zadowoleni. Naszą pracę wykonujemy z przyjemnością i oddaniem – podkreśla Małgorzata Wawrzyniak. - Przygotowujemy dzieci do pójścia do przedszkola. Mamy stały rytm dnia. W starszej grupie uczymy dzieci samodzielności. Pomagamy rodzicom w wyjściu z pieluch. Staramy się, żeby maluchy potrafiły się ubrać i sama najeść.
Żłobek współpracuje z przedszkolem i Szkolnym Schroniskiem Młodzieżowym w Śmiglu. Zyskał już zaufanie rodziców. Przed placówką jednak kolejne wyzwania związane ze wzrostem cen i podwyżką wynagrodzeń. Już wiadomo, że przełoży się to na opłaty, jakie ponoszą rodzice.
- Obawiamy się, co będzie z nami dalej. Koszty utrzymania miejsca w żłobku są bardzo wysokie. Okazuje się, że nie będziemy mogli, tak jak do tej pory, skorzystać z rządowego programu „Maluch”. Nie ogłoszono modułu dla już istniejących placówek. Chcielibyśmy, żeby żłobek był dostępny dla wszystkich zainteresowanych, ale niestety zanosi się na to, że rodzice od stycznia będą płacić więcej – ubolewa Sylwia Wajske. (h)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
przez kaczora i obietnice minimalnego wynagrodzenia tak piękna inicjatywa może przestać istnieć. A do tego jeszcze prąd od stycznia w górę. ehhh ratunku. POWODZENIA DZIEWCZYNY