Magazyn koscian.net
18 września 2011Drugie życie wysypiska
Cisza jak makiem zasiał. Słychać tylko odgłosy wydawane przez świerszcze. Z oddali widać pojazd kategorii ciężkiej wjeżdżający na górę śmieci. Od 1 lipca Miejskie Składowisko Odpadów w Bonikowie jest zamknięte. Rozpoczęło drugie, spokojniejsze życie. Następnym pokoleniom zostawimy w spadku ponad 180 tysięcy ton śmieci
Składowisko wypełnione po brzegi
Decyzja o wybudowaniu Miejskiego Składowiska Odpadów w Bonikowie zapadła na początku lat 90-tych minionego wieku. Była związana z planowanym zamykaniem podobnego obiektu w Starym Białczu w gminie Śmigiel. Budowa w dawnym żwirowisku rozpoczęła się w 1992 roku. W następnym roku przywieziono tam pierwsze śmieci.
- W Kościanie dość ładnie funkcjonowała wtedy segregacja śmieci. Później przyszły zawirowania w przepisach prawa – ocenia naczelnik Jerzy Frąckowiak, naczelnik Wydziały Ochrony Środowiska i Działalności Gospodarczej w Urzędu Miejskiego w Kościanie.
Powierzchnia trzech kwater, na które przez ostatnie 18 lat trafiały odpady to 2,05 hektara. Dwie pierwsze to doły wypełnione śmieciami do poziomu gruntu. Pierwsza kwatera o powierzchni 0,47 ha była użytkowana w latach 1993 – 1996. Trafiło do niej blisko 50 tysięcy ton śmieci. Do drugiej, najmniejszej (0,38 ha) przywieziono około 47 tysięcy ton odpadów. W 2000 roku zaczęto usypywać górę śmieci na trzeciej, największej kwaterze o powierzchni 1,2 ha. Do czerwca br. nawieziono tam 83 772 tony. W tym przypadku wyliczenia są dokładniejsze. Dopiero w trakcie działania składowiska zakupiona została waga. Morfologia śmieci z roku na rok się zmieniała. Z czasem stawały się one coraz bardziej „puszyste”, a przez to trudniejsze do ubicia.
Wreszcie spokój
Miejskie Składowisko Odpadów w Bonikowie zostało zamknięte z chwilę uruchomienia Centrum Zagospodarowania Odpadów Selekt w Piotrowie Pierwszym. To właśnie tam firmy działające na terenie gminy Kościan, miasta Kościana i gminy Czempiń są zobowiązane wozić śmieci.
- Po 1 lipca żadna ciężarówka już tam nie wjechała – informuje Jerzy Frąckowiak - W ciągu ostatnich kilku lat 98 procent śmieci przywoziły tam dwie firmy – TEW i Remondis. Podział zależał od ich udziału w rynku.
Już drugi miesiąc na składowisku trwa usypywanie skarpy o wysokości 3,5 metra. Możliwe, że jeszcze trochę śmieci zostanie tam przywiezione, aby wyrównać teren. Będą to jednak małe ilości.
Na składowisku zapanowała cisza. Z daleka góra śmieci wcale nie wydaje się taka wielka. Do myślenia daje jednak ciężki pojazd, który nagle się wyłania. Dopiero z bliska widok zaczyna przerażać. Wszechobecna jest folia. Powiewa nawet na ogrodzeniu.
- Spokój, wreszcie – ocenia pracownik składowiska.
Zostanie zielone wzgórze
Wysypisko zostało zamknięte. Góra śmieci jednak nie zniknie. Miasto, które jest ich właścicielem, zleciło wykonanie projektu rekultywacji składowiska. Opracowanie dotyczyć będzie wszystkich trzech kwater.
- Chcemy to zrobić jak najmniejszym kosztem, przy zachowaniu wymaganych standardów – podkreśla naleczlnik Frąckowiak.
Na składowisku musi być instalacja odprowadzająca metan. Gaz nie może trafiać bezpośrednio do środowiska. Zostaną tam zamontowane pasywne pochodnie gazu. Najważniejsza jest ochrona wód gruntowych. Monitoring będzie prowadzony przez 30 lat. Chodzi przede wszystkim o to, żeby kontrolować, czy do wody nie dostają się związki chemiczne.
Śmieci zostaną szczelnie przykryte, tak aby uniemożliwić dopływ wody. Użyta zostanie glina, materiał rekultywacyjny i ziemie. Rekultywacja może iść w jednym z dwóch kierunków – rolniczej lub leśnej. Pierwsza jest opcją tańszą.
- Rekultywacja jest sprawą kosztowną. Musimy starać się o środki zewnętrzne. Pieniądze na ten cel można pozyskać z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – wyjaśnia naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Działalności Gospodarczej. - Są dwa warunki uzyskania dotacji. Składowisko musi być zamknięte do 2009 roku a jego powierzchnia musi mieć powyżej dwóch hektarów. Niestety, nie spełniamy tych kryteriów. Nie mamy jeszcze decyzji o zamknięciu składowiska, a dwie nieużywane już kwatery nie mają wymaganej powierzchni.
Nawet w takie miejsce jak składowisko odpadów wdziera się przyroda. Na zboczu góry śmieci wyrosła cukinia.
- Ogórki, pomidory, dynie i to jakie duże, ale w nocy to chyba świeci – stwierdza pracownik składowiska. - A sarnę pani widziała? Przychodzi z młodym. Gdzieś w ogrodzeniu jest dziura. Teraz mamy czas na takie naprawy.
Z czasem góra śmieci ma się zmienić w zielone wzgórze. Śmieci znikną, ale tylko z pola widzenia. (h)
37/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Marnie widzę efekty rekultywacji tego składowiska skoro zabrał się za to niejaki Jerzy Frąckowiak, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Działalności Gospodarczej w Urzędu Miejskiego w Kościanie, który dał się poznać jako "wybitny fachowiec" w swojej dziedzinie, dopuszczając do zasypania stawów przy ulicy Śmigielskiej przez co miasto ponosi obecni znaczne straty materialne związane z obroną obwodnicy przed podmywającą ją wodą.