Magazyn koscian.net
20 czerwca 2011Koniec kariery mecenasa?
Były kościański adwokat Hipolit S. został prawomocnie skazany. Poznański sąd zaostrzył wymiar kary wymierzonej mu przez sąd w Śremie. Prawnik ma prawomocny zakaz wykonywania zawodu adwokata i notariusza
W ubiegłym roku jego sprawa pierwszy raz trafiła do Poznania – także po wyroku śremskiego sądu. W maju 2010 roku mecenas dobrowolnie poddał się karze za wyłudzanie honorariów od klientów. Jeden z nich, mieszkaniec Kościana, zaskarżył wyrok śremskiego sądu, który orzekł karę więzienia w zawieszeniu oraz 20 tysięcy złotych grzywny, a także pozbawił prawnika prawa wykonywania zawodu adwokata na 5 lat. Według oskarżyciela posiłkowego, kara była zbyt łagodna. Napisał w apelacji, że miejsce prawnika jest w celi, a sąd powinien pozbawić go prawa wykonywania wszystkich zawodów prawniczych. Nie tylko adwokata, którym Hipolit S. formalnie przestał być kilka lat wcześniej.
– Moim zdaniem, by ta kara miała jakikolwiek sens, winna zakazać oskarżonemu wszelkich zawodów prawniczych – pisał oskarżyciel posiłkowy. – Obecnie ten punkt wyroku jest martwy.
Poznański sąd, który rozpoznawał jego apelację, uznał, że sąd w Śremie powinien zająć stanowisko wobec oczekiwań tego oskarżyciela posiłkowego. Proces powtórzono, z tym skutkiem, że tym razem Hipolit S. dostał również zakaz wykonywania zawodu notariusza – na trzy lata. I tym razem oskarżyciel posiłkowy zaskarżył wyrok. Jego apelacja była utrzymana w podobnym tonie jak poprzednia. Napisał, że nie można traktować Hipolita S. jak zwykłego przestępcy. Zawiódł bowiem ludzi, którzy zwracali się do niego po pomoc w imieniu swoim czy bliskich. A on jej nie udzielił...
Bez oskarżonego i oskarżyciela
Na rozprawę odwoławczą w Poznaniu nie przyjechał ani oskarżony, ani najbardziej zawzięty jego były klient. Sąd krótko przedstawił treść wyroku śremskiego sądu oraz apelacji oskarżyciela posiłkowego. Prokurator stwierdził jedynie, że kara wymierzona prawnikowi nie razi łagodnością. Obrońca oskarżonego Eugeniusz Michałek przypomniał, iż ten dobrowolnie poddał się karze. Poprosił o uznanie apelacji oskarżyciela posiłkowego za bezzasadną.
Po kilku godzinach poznański sąd ogłosił wyrok. Wymierzył byłemu mecenasowi surowszą karę. Wydłużył zakaz wykonywania zawodu notariusza do 5 lat oraz okres próby zawieszenia kary pozbawienia wolności z 3 do 5 lat. Ten wyrok jest prawomocny.
Tytułem przypomnienia
Były adwokat z Kościana Hipolit S. miał opinię człowieka, który wiele może. Może dlatego, że miał w rodzinie sędziego, czego nie ukrywał. Pierwszy raz wziął honorarium jeszcze jako aplikant. Powiedział swojemu pierwszemu klientowi, że wiele może załatwić i skasował pieniądze. Ale nie powiedział, że nie jest jeszcze wpisany na listę adwokatów. Sprawy też nie załatwił. Ogółem prokurator, który odszukał niezadowolonych klientów mecenasa, postawił prawnikowi dziewięć zarzutów. Część z nich dotyczyła bezprawnego powoływania się na wpływy w sądach. Prowadził, między innymi, sprawę gospodyni emerytowanego księdza, która miała odziedziczyć po nim mieszkanie. Musiała walczyć z rodziną duchownego w sądach. Zapłaciła mecenasowi za prowadzenie jej spraw w sumie 90 tysięcy złotych. Dopiero w 2009 roku dowiedziała się w prokuraturze, że Hipolit S., który wcześniej chwalił się swoimi znajomościami w Sądzie Najwyższym, nie poinformował jej, iż ten w ogóle odmówił przyjęcia kasacji. Trzeba oddać mecenasowi, że gdy sprawa się wydała, oddał kobiecie 50 tysięcy, a 17 marca 2010 roku dosłał jej jeszcze 40 tysięcy. Tego dnia spłacił wszystkich swoich byłych klientów, wymienionych w akcie oskarżenia. Bez naprawienia szkody nie miałby szans, by dobrowolnie poddać się karze i szybciej, może bez rozgłosu? – zakończyć tę wstydliwą sprawę.
Głównym grzechem Hipolita S. było to, że za dużo obiecywał. Łagodniejsze wyroki, zwolnienie z aresztu, a do tego zdarzało mu się zatajać przed klientami niewygodne informacje czy przetrzymywać dokumenty.
Oczekiwana zmiana profesji
Po niespełna czterech latach wykonywania zawodu adwokata, 18 czerwca 2007 roku, Hipolit S. złożył wniosek do Ministra Sprawiedliwości o powołanie na stanowisko notariusza. 5 września już był pewien akceptacji resortu. 4 października został prawomocnie powołany na to stanowisko.
Swoich planów nie ujawnił jednak osobom, które prosiły go o pomoc, chociaż doskonale wiedział, że jako notariusz nie może prowadzić ich spraw.
Ze swoimi ostatnimi klientami niekiedy nie podpisywał pełnomocnictw i ograniczał się do kasowania honorariów. Ojciec Łukasza N, wręczył mu 15 tysięcy, by syn wcześniej wyszedł na wolność. Nie w kancelarii – a na stacji benzynowej w Stęszewie. Następnie, 19 czerwca 2007 roku, czyli dzień po złożeniu wniosku do Ministra Sprawiedliwości, adwokat zadzwonił do ojca więźnia. Umówił się z nim na wspomnianej stacji i poinformował, że syn będzie przeniesiony do aresztu w Poznaniu. Postraszył, że warunki tam ciężkie, kryminaliści okrutni dla współosadzonych, ale pocieszył, że za pieniądze może synowi załatwić „spokojną odsiadkę”. Nie zdążył jednak powiedzieć jakiej kwoty oczekuje, bo dokładnie w tym momencie Łukasz zadzwonił do taty. Uradowany, bo dowiedział się, że w poznańskim areszcie będzie bardzo krótko i zaraz przenoszą go do półotwartego zakładu... W tej sytuacji pan N. pieniędzy nie dał i zażądał zwrotu przekazanej wcześniej gotówki.
Na początku września do kancelarii Hipolita S. przyszła mieszkanka Kościana, matka Dawida zatrzymanego za narkotyki pod koniec sierpnia. Adwokat obiecał jej, że chłopak opuści areszt za góra dziesięć dni i zażądał 3 tysięcy złotych. Małgorzata A. wręczyła tysiąc, bo więcej nie miała. Ale adwokat dzwonił i mówił, że czeka na resztę pieniędzy. Zapłaciła. Jednak podczas widzenia z synem usłyszała od niego, że o Hipolicie S. mówią, że wiele obiecuje, ale nic nie robi. Zdenerwowana matka zadzwoniła do mecenasa z pretensjami, że syn nadal siedzi, a on nawet nie był u niego w areszcie. Tłumaczył, że ma inne obowiązki.
Kiedy Małgorzacie A. udało się jeszcze raz skontaktować z mecenasem syna, Hipolit S. oświadczył, że nie jest adwokatem, tylko notariuszem.
Zamiast morału
Prawnik zwrócił pieniądze swoim byłym klientom. Sam został prawomocnie skazany, chociaż wyrok na pewno nie usatysfakcjonował oskarżyciela posiłkowego, któremu widział się mecenas nad więzienną zupką.
HANNA BERNACZYK
GK 24/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Ciekawe, jak to można załatwić że mamusia sędzina a syn i córka też pracują jako prawnicy . Jak nie adwokat to notariusz! Czy dziecko z normalnej rodziny, po studiach prawniczych jest w stanie znaleźć pracę bez pleców i koneksji? Czy trzeba mieć nazwisko Stelm......