Historia
16 kwietnia 2023Koniec z mitem? Tajemnice kościańskiej fary (IV)

Z redaktorem Jerzym Zielonką rozmawia Teresa Masłowska.
Pożegnanie z mitem?
- W trzech kolejnych numerach „Gazeta Kościańska” i portal kościan.net przypomniały wywiady z tobą o rzekomym tunelu i w ogóle o tajemnicach kościańskiej fary. Rozmawialiśmy o tym ponad dwanaście lat temu. Rośnie nowe pokolenie mieszkańców królewskiego grodu i wiele pytań się powtarza. Czy w tej materii są nowe odkrycia?
- W temacie „tajemnice Fary” niewiele się jeszcze zmieniło. Rozmawiałem niedawno z dyrektorem naszego muzeum regionalnego Dariuszem Kramem, który jak mało kto zna średniowieczne dzieje Kościana. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że ogólna wiedza o tym, co kryje się pod ziemią naszego miasta zawarta została w wynikach regionalnych badań, które prowadził pod koniec XIX wieku dr Klemens Koehler. Późniejszym odkryciom zawdzięczamy jedynie jej uszczegółowienie, ale w zasadzie nie podważyło to tamtych ustaleń doktora.
- Najwięcej emocji wzbudzała i wzbudza sprawa podziemnego przejścia, wykopanego rzekomo pod miastem za czasów Władysława Jagiełły. Miało ono umożliwiać w przypadku zagrożenia ewakuację skarbów i dokumentów miejskich. Opinie są podzielone. A czy nie jest tak, że celowo używasz „tunelu” po to, aby przyciągnąć uwagę czytelników zabytkami fary?
- Temat ten powraca od pokoleń i nie ma co ukrywać, że stanowi doskonały nośnik do opowiadania historii miasta. Tuneli poszukuje się w wielu miastach – na przykład w Gostyniu czy Rawiczu. Powstają liczne publikacje. To prawda – przyciągają one uwagę i powodują reakcje licznych czytelników.
- Jednym zdaniem istnienie podziemnych przejść w Kościanie to fikcja…
- Nazwałbym to specyficzną odmianą tak zwanej legendy miejskiej, coś na kształt podania o smoku wawelskim. Wybitny polski mediewista prof. dr Zbigniew Wielgosz (*1929 † 2017), absolwent naszego liceum, absolutnie wykluczał istnienie w Kościanie podziemnych przejść. Nie natrafił na dokumenty, nie potwierdzały tego odkrycia archeologiczne. Uważał, że w średniowiecznym Kościanie, pośród rozlewisk Obry i bagien, kopanie pod ziemią na dużej głębokości i przebijanie się pod rzeką było niemożliwe. Zwykł mawiać: zbudowanie podziemnego wodociągu? – tak, podziemny tunel? – wykluczone. Przyznawał się jednak, że będąc w liceum - zafrapowany opowieściami starszych obywateli – uległ magii wielkiej przygody i sam próbował poszukiwać podziemnego przejścia. – Ciekawość i przygoda to przywileje młodości – pisał do mnie w 2011 roku. – Ten „tunel pod Kościanem” będzie w przyszłości niejednokrotnie wracał…
- Udało się ustalić kiedy narodziła się ta – jak powiadasz – specyficzna legenda miejska?
- Niestety, nie udało. Major rez. Edward Stróżyk, także kościański maturzysta (*1912 †2006) o tunelu pod miastem słyszał w młodości. Przejście miało łączyć zamek starościński z klasztorem dominikanów, skąd – po przebiciu się pod Obrą, wiodło poza mury miejskie. Jego zdaniem w latach trzydziestych XX wieku niektórzy byli święcie przekonani, że dzięki podziemnemu tunelowi w latach szwedzkiego potopu udało się władzom miejskim wywieść ważniejsze skarby i dokumenty. Wykluczały to badania historyków, którzy uważali (uważają do dzisiaj), że skarby miejskie jako też liczne akta zrabowali Szwedzi.
- Tunel miał być przydatny w czasie II wojny światowej. A mianowicie: na początku października 1941 roku w Warthegau doszło do ostatniej rozprawy z Kościołem katolickim. Kościańskie siostry zakonne (szarytki) dowiedziały się o planowanej akcji aresztowania księży, konfiskacie majątku i zamknięciu świątyń. Siostry miały wtedy dostać się podziemnym przejściem do fary – wynieść stamtąd monstrację, kielichy…
- Tunel odpada, ale w tej wersji legendy miejskiej jest wiele prawdy. Otóż, siostry (głównie Niemki) pracowały wtedy w szpitalu powiatowym (Kreiskrankenhaus). Uzależniony był od nich szef placówki Gestapo w Kościanie Paul Gieseler. Musiał systematycznie co jakiś czas przechodzić ważne zabiegi. I to on powiadomił szarytki już po aresztowaniu księży o planowanej grabieży dóbr kościelnych. Wyjaśniał to wielokrotnie regionalista Marian Koszewski (*1923 †2006). Wchodząc do fary normalnie przez drzwi, monstrację itd. osobiście wyniosła i przechowała do końca wojny siostra Klara, to znaczy Jadwiga Zimmermann (*1912 †2001). Znałem ją, miałem okazje rozmawiać, zawsze podkreślała, że właściwie to nic takiego wielkiego nie uczyniła, ale była dumna, że udało się jej – jak mówiła – uratować od niechybnego zbeszczeszczenia Przenajświetszy Sakrament.
Krypty i georadar
- Tunelu nie było. Powróćmy po latach do katakumb czy krypt pod farą. Wiemy w tej materii coś nowego?
- Dobrze, że rozróżniłaś oba pojęcia. Wspomniany tu profesor Wielgosz zwrócił mi ongiś uwagę, że beztrosko używam je zamiennie. Katakumby to podziemia kościołów albo cmentarzy, gdzie w odrębnych wgłębieniach umieszcza się trumny zmarłych, krypta – to sklepione pomoszczenie pod kościołem (może być kaplica), gdzie w zasadzie składa się jedną trumnę. Mówiąc poprzednio o dwóch znanych mi kryptach pod farą (ks. Marcina Poddębskiego i ks. Szymona Lewandowskiego). Zapomniałem o jeszcze kryptach dwóch proboszczy kościańskich tj. ks. Kaspra Stęszewskiego (†1799) i ks. Macieja Kryszki (†1813). Mają oni spoczywać – jak pisze Koehler – „pod posadzką w Kaplicy św. Józefa”. To mogło być pod jednym z ołtarzy bocznych z obrazem św. Józefa z Dzieciątkiem, a na zasuwie – z kopią obrazu Rafaela „Przemienienie Pańskie”…
- Na zasuwie?
- Tak. W kościańskiej farze wśród 11 bocznych ołtarzy większość posiada tak zwaną zasuwę, a więc drugi obraz. Posłużę się tu definicją używaną przez historyków sztuki: „Główny obraz umieszczany był na stałe w głębszej części okna ołtarza, natomiast przed nim na bocznych prowadnicach umieszczano drugi, zazwyczaj mniej wartościowy „powszedni” – obraz-zasuwę. Mocowany w sposób ruchomy poruszał się pionowo w oknie ołtarza wciągany lub opuszczany za pomocą odpowiedniego sznura (cięgna) dostępnego dla obsługi z tyłu ołtarza. W wikipedii napisano, że „Wierni na co dzień oglądali w kościele w ołtarzu obraz-zasuwę; obraz główny ukazywał się ich oczom podczas uroczystości i w dni świąteczne, gdy podnoszony „powszedni” obraz wsuwał się i chował w rozbudowanej, dekorowanej górnej części ołtarza”.
- Autorzy listów i internauci często pytają jak to możliwe, by w dobie satelit i radarów nie zdołano ustalić podziemnych krypt. I dotyczy to nie tylko Kościana.
- Tak się składa, że na zlecenie parafii badania fary i jej otoczenia przeprowadziła dwa lata temu Firma Georadar24 z Koszalina. Brali w nich udział członkowie Stowarzyszenia Historycznego Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej. „Gazeta Kościańska” i portal kościan.net w maju 2021 roku doniosły: „Badania wykazały, że grunt pod kościelną posadzką w niektórych miejscach jest słabo zagęszczony. Badaniami georadarowymi objęto także teren wokół kościoła. Wiadomo, że w farze znajdują się dwie krypty. Do jednej z nich nie ma dostępu. Druga ma wymiary około 2,5 na 3 metry. Znajduje się w niej trumna. Na wyniki badań trzeba poczekać do czasu ich opracowania i zinterpretowania…”. Od siebie dodam, że może to dostarczyć ważnych informacji na interesujący nas temat.
TERESA MASŁOWSKA
Na planie Kościana opracowanym przez Teresę Ruszczyńską i Anielę Sławską (Warszawa 1980) czerwonym kolorem zaznaczyliśmy legendarny przebieg rzekomego podziemnego przejścia.
Płytka z posadzki fary z zaznaczonym rokiem, który oznacza likwidację posadzki ceglanej. Fot. Teresa Masłowska
: Koszaliński georadar24 w akcji Fot. Hanna Danel
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Pamiętam jak na Piłsudskiego kopali kanalizację i ro zkopali jeden tunel a wejście było tam gdzie wybudował się Szłapka a obok wejścia stała karuzela