Magazyn koscian.net
23 sierpnia 2011Kryminalni
Codziennie stykają się z przestępczością. Zajmują się jej wszelkimi przejawami. Od kradzieży, pobić, oszustw, znęcania się nad rodziną, przez poszukiwania osób ukrywających się i ściganych listami gończymi, korupcję, po morderstwa. Od roku zajmują się nawet wypadkami komunikacyjnymi. Mowa o policjantach z wydziału kryminalnego.
O szczegółach ich pracy niewiele wiadomo, bo są tajne. Nasze wyobrażenia o kryminalnych kształtowane są przez seriale, filmy fabularne i paradokumentalne. Postanowiliśmy sprawdzić jak telewizyjna fikcja przystaje do życia
Wydział śledczy
W wydziale kryminalnym działają: zespół dochodzeniowo-śledczy, który organizuje i nadzoruje postępowania przygotowawcze; referat do walki z przestępczością gospodarczą i korupcją; zespół operacyjno-rozpoznawczy; zespół techniki kryminalistycznej. W sumie pracuje w nim ponad 30 osób, w tym 6 kobiet. To najbardziej sfeminizowany wydział w kościańskiej komendzie.
- W dużych jednostkach wydział kryminalny dzielony jest na mniejsze komórki, u nas nie. Pracujemy siedem dni w tygodniu, przez dwadzieścia cztery godziny, choć większość ma służbę od godziny 7.30 do 15.30. Bywa, że pracuje się całą dobę lub, gdy coś się poważnego dzieje, trzeba stawić się w komendzie i spędzić tu dwie, trzy doby. Tym różnimy się od innych pionów – porównuje Przemysław Mieloch, naczelnik wydziału kryminalnego kościańskiej Komendy Powiatowej Policji, przyznając, że najtrudniej przewidzieć co się wydarzy danego dnia w pracy. – Pewne działania są planowane, ale nie wszystko można przewidzieć. Musimy odpowiadać na to, co się zdarza lub może zdarzyć.
Z reguły do wydziału kryminalnego trafiają policjanci z doświadczeniem z innych pionów. Rzadko zdarza się, że ktoś od razu po szkole rozpoczyna służbę u kryminalnych, choć przeszkód formalnych nie ma. Takim przykładem jest obecny naczelnik wydziału. Od 20 lat podinspektor Mieloch pracuje w wydziale kryminalnym. Dziesięć lat zajmował się przestępczością gospodarczą, w 2002 r. został zastępcą naczelnika, a od 2008 r. kieruje wydziałem.
- Wybierani są ci wyróżniający się, z doświadczeniem i z predyspozycjami do tej pracy – wskazuje naczelnik Mieloch, wyliczając, że kryminalni muszą być spostrzegawczy, analityczni, kreatywni, pomysłowi, umieć posługiwać się sprzętem teleinformatycznym, a nade wszystko muszą być odporni na stres. – Trzeba umieć się zachować w trudnych sytuacjach, czy w kontakcie z poszkodowanym. To są traumatyczne sytuacje, z którymi trzeba umieć sobie poradzić.
Policjanci w wydziale kryminalnym pracują około dziesięć, piętnaście lat. Przychodzą mając już kilkuletni staż w policyjnej służbie, a po 30 latach pracy w policji odchodzą na emeryturę. Na brak chętnych do służby policja nie narzeka, bo kryminalni zarabiają nieco lepiej niż inni funkcjonariusze i nie cierpią na monotonię pracy.
- Ta praca wypala – przyznaje Mieloch, wskazując, że kryminalni pracują w stresie i napięciu psychicznym. – Wchodzimy tam, gdzie nie wszyscy mają dostęp, gdzie widok nie jest zbyt sympatyczny, do tego dochodzi reakcja ofiary lub sprawcy, z którymi musimy porozmawiać i uzyskać jak najwięcej informacji, by dojść do prawdy. Przygotowuje nas do tego system szkolenia i doświadczenie, czyli praktyka.
Policjanci mogą korzystać z kursów przygotowujących do pracy w wydziale kryminalnym. Trwają one około pół roku.
- Trzeba inwestować w kadrę, by efekty były jak najlepsze – uważa Mieloch, oceniając, że kierowany przez niego zespół jest dobry. – Nasze efekty nie są złe, choć oczywiście mogłyby być lepsze, ale możemy się ocenić jako dobry zespół.
Dola policjanta
Wbrew powszechnej opinii praca w wydziale kryminalnym to nie same pościgi i spektakularne zatrzymania. Gros czasu poświęcają tam na dokumentowanie swojej pracy i doskonalenie się. Trzeba też nadążać za zmieniającym się prawem.
Kryminalni do pracy chodzą po cywilnemu. Daje im to większą szansę uzyskania informacji, bowiem ludzie chętniej rozmawiają z osobą nieumundurowaną. Z reguły mają przy sobie broń, bo taki jest wymóg, jeśli policjant przebywa poza jednostką. Noszą tzw. operacyjne kabury, które pod odzieżą są niewidoczne. Nowa broń jest większa od poprzedniej, więc trudniej ją ukryć, lecz pod luźnym swetrem lub marynarką udaje się to bez problemu. Poruszają się nieoznakowanymi radiowozami.
- Na poziomie Komendy Wojewódzkiej Policji kryminalni są znani tylko przez policjantów. Kościan jest mały i wszyscy się tu znają, więc trudno się wtopić niepostrzeżenie w jakieś środowisko – uważa podinsp. Mieloch. - Zajmujemy się też pseudokibicami, dlatego musimy zasiadać z kibicami na trybunach. Choć funkcjonariusze idą tam incognito, zdają sobie sprawę z tego, że są znani.
Policjanci generalnie są narażeni na niebezpieczeństwo. Jak przekonuje naczelnik Przemysław Mieloch, to jednak nie kryminalni, lecz policjanci z drogówki i prewencji są najbardziej zagrożeni.
- Przy rutynowych czynnościach mogą trafić na groźnego przestępcę, nie mając o nim żadnej wiedzy, a policjanci z pionu kryminalnego mają wyprzedzającą informację z kim mają do czynienia. Jeśli to niebezpieczny przestępca, pomagają nam w jego zatrzymaniu wyspecjalizowane jednostki, więc minimalizujemy zagrożenie. Narażeni są wszyscy, którzy pracują w terenie i mają kontakt z ludźmi – kwituje, podkreślając, że na wzrost bezpieczeństwa wpływ ma także fakt, iż w kryminalnej służą doświadczeni policjanci.
Policjanci mają możliwość skorzystać z pomocy psychologa policyjnego. Gdy przełożeni widzą taką potrzebę mogą skierować podwładnego, albo on sam może skorzystać z porady specjalisty bez informowania kogokolwiek. Policjanci z reguły nie mówią o swojej pracy w domu, nie dzielą się swoją wiedzą o wielu zdarzeniach u cioci na imieninach, czy u znajomych.
Kryminalni ściśle współpracują z prokuraturą. Po uzyskaniu informacji o przestępstwie rusza część procesowa (dokumentowanie) i nieprocesowa (ustalenie sprawcy, okoliczności i przyczyn), stawiane są zarzuty, a całość wieńczy akt oskarżenia i sprawa trafia do sądu.
- Praca operacyjna, procesowa i sądu się różnią. Na każdym z tych etapów pewność dowodowa, że ten człowiek popełnił przestępstwo jest inna. Często wiemy kto i co zrobił, ale bardzo trudno to udowodnić. Nie zawsze zebrane przez nas dowody pozwalają postawić zarzut i złożyć w sądzie akt oskarżenia lub są ocenione przez sąd, jako niewystarczające – tłumaczy podinsp. Mieloch, przyznając, że to porażka, lecz nie zniechęca policjantów do pracy. – Mówimy sobie wtedy, że na pewno następnym razem temu przestępcy już się nie uda. Mamy przewagę, bo oceniamy dowody tu i teraz, natomiast sąd po miesiącach, a czasem latach. A pamięć ludzka jest ulotna... Takie przypadki się zdarzają, jednak trudno powiedzieć czy często, czy nie, bowiem nie dysponujemy statystykami pomiędzy prokuraturą i sądem. Mamy jedynie dane jak my kończymy postępowanie, a jak prokuratura. Są one bliskie stu procent.
Tak jak w kinie
- Chcielibyśmy odnosić takie sukcesy jak w serialach, w których w każdym odcinku łapią sprawcę. Daleko nam do prezentowanych możliwości technicznych ujawniania i wykorzystania śladów, choć w pewnej części są już dostępne – nie kryje naczelnik, przyznając, że wielokrotnie wykorzystanie nowinek technicznych jest droższe niż straty powstałe przy włamaniu, a jak wszystkie instytucje budżetowe, także policja boryka się z ograniczeniami, co wymusza racjonalizację wydatków. – Nie możemy sobie pozwolić na jeżdżenie radiowozem tam i z powrotem bez celu. Wiemy ile średnio popełnianych jest przestępstw, jakie mamy zużycia materiałowe, badamy koszty postępowań przygotowawczych. Nie zdarzyło się, byśmy musieli zaniechać ścigania z powodu braku pieniędzy – zapewnia, przypominając, że statystyki mają bardzo dobre i przekraczają 90%. – Zaledwie jedno przestępstwo na dziesięć pozostaje niewykryte.
Z roku na rok pracują na coraz nowocześniejszym sprzęcie. Polepsza się dostęp do baz danych. Mają też małe laboratorium, w którym można przeprowadzić test narkotyków. Osobny zestaw ma technik kryminalny. W zestawie podstawowym mieszczącym się w walizce są m.in. narzędzia i środki chemiczne do ujawniania śladów na miejscu zdarzenia, aparaty fotograficzne, kamery. W razie potrzeby specjalistyczny sprzęt pożyczają z Poznania.
Dane wszystkich osób zatrzymanych wraz ze śladami daktyloskopijnymi wprowadzane są do ogólnopolskiej policyjnej bazy komputerowej. Odciski palców można komputerowo porównać ze śladami w systemie AFIS.
- Nie jest to tak doskonałe jak w filmach, ale już funkcjonuje – mówi naczelnik Mieloch.
Policjanci są zobowiązani sporządzać protokoły, notatki, analizy, wnioski. Biurokracja kwitnie i nie da się jej uniknąć. Ten element codziennej pracy policjantów jest pomijany we wszystkich filmach, także tych paradokumentalnych.
- Tam się cały czas coś dzieje, tak jak i u nas, ale potem trzeba usiąść i przez dwa dni pisać, by nadrobić. Wszystko co robimy musi być spisane i udokumentowane. Przy takiej obsadzie wszyscy policjanci z wydziału pracują w terenie i siedzą za biurkiem – podkreśla podinspektor Mieloch, dodając, że prowadzą obecnie około 150 postępowań przygotowawczych. – To się cały czas zmienia, bo jedne sprawy trafiają do prokuratury i pojawiają się nowe. Średnio każdy ma piętnaście spraw w toku.
Sporą część pracy pionu kryminalnego zabiera najmniej oficjalna strona, czyli czynności operacyjne. To tajne sprawy, o których nie wolno mówić, a tym bardziej pisać. Nawet w takich poruszają się w granicach prawa, którego nie wolno im przekroczyć. Tu nie obowiązuje zasada: co nie jest zabronione jest dozwolone. Wszystko regulują przepisy.
- Przestępca jest jeden, dwóch, dziesięciu czy nawet dwudziestu, a policjantów jest sto tysięcy. Tym właśnie policja pokonuje kryminalistów - wskazuje Mieloch, dopowiadając, że im lepiej układa się współpraca między jednostkami, tym lepsze są wyniki.
Zatrzymując podejrzanego policjanci muszą przedstawić mu jego prawa, lecz nie wygląda to jak w amerykańskich filmach.
- Policjanci są nieumundurowani, więc muszą wylegitymować się, przedstawić, powiedzieć skąd są i w jakim celu przyszli. Informują pod jakim zarzutem zatrzymują i przedstawiają prawa – wylicza naczelnik wydziału kryminalnego, dodając, że wszystko spisuje się w protokole zatrzymania.
Całość praw spisana jest na kilku stronach maszynopisu. Po zapoznaniu się z dokumentem zatrzymany musi poświadczyć to własnoręcznym podpisem. Jeśli tego nie zrobi, trzeba sporządzić stosowną notatkę. Przesłuchania są planowane, choć nie wszystkie, bo blisko połowa wynika z potrzeby chwili. Jeśli jest potrzeba, policjanci przesłuchują. Robią to w swoich pokojach. Odpowiedzi są protokołowane. Zeznania zapisuje w komputerze policjant przesłuchujący. Rzadko rejestruje się całość na filmie lub dyktafonie.
- Procedura pozwala na taki zapis, ale i tak trzeba sporządzić protokół – wyjaśnia Mieloch, dodając, że podrożyłoby to koszty postępowania.
Syndrom W11
Policjanci zauważyli, że osoby oglądające amerykańskie seriale kryminalne oczekują, że będą oni pracowali w takim samym tempie i przy użyciu podobnych nowinek technologicznych.
- Żądają pouczeń i przedstawienia praw w iście amerykańskim stylu, a także mają wysokie oczekiwania co do tempa wykrycia sprawców. Mieliśmy przypadek, gdy kryminalni zostali wezwani do podkościańskiej wsi, gdzie zniknęły dwie kury. Ewidentne było, że to nie złodziej, ale kuna lub lis, ale właścicielka zażądała, by policjanci zdjęli DNA z klatki - przytacza Mateusz Marszewski, oficer prasowy kościańskiej policji, przyznając, że chyba każda jednostka chciałaby mieć, jak w filmach, do dyspozycji sprzęt i zespół ludzi oddelegowany do wyjaśnienia jednej sprawy.
Psy
Tak często mówi się o policjantach. I choć w ubiegłym roku lubelska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nazwania policjanta ,,psem’’, bo według biegłego językoznawcy słowo to jest używane tak samo często jak ,,glina’’ albo ,,stróż prawa’’, użycie tego określenia jest równoznaczne ze znieważeniem funkcjonariusza. Wyrok uniewinniający w tej sprawie zapadł też w Kamiennej Górze, gdzie mężczyzna obrzucił policjanta wyzwiskami w stylu ,,pały’’, ,,psy’’ i ,,krawężniki’’.
- To denerwujące. Chyba nikt nie chciałby być tak nazwany. Nazwanie tak policjanta kwalifikujemy jako przestępstwo. Jest to zgodne z artykułem 226 paragraf 1 kodeksu karnego – mówi naczelnik Mieloch, oceniając krótko, że sądy też się mylą. – Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to przestępstwo, za które grozi kara grzywny, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Policjanci są funkcjonariuszami publicznymi i są chronieni.
Dodatkowo sprawca może być ścigany z powództwa cywilnego za naruszenie dóbr osobistych. W Kościanie były już takie przypadki.
Detektywi
- Praca w tym wydziale to i dzień, i noc, choć standardowo pracujemy jak urzędnicy, tyle że praca się rozciąga. Obsługa zdarzeń od drobnych kradzieży przez pobicia po samobójstwa zajmuje nam czas od popołudnia do rana. Wtedy dzieją się najciekawsze rzeczy – opowiada policjant wydziału kryminalnego z ponad 20-letnim stażem. Z wykształcenia weterynarz. Wcześniej przez sześć lat pracował jako policjant pionu kryminalnego na posterunku w Czempiniu. – Pierwszy szok jaki przeżyłem to była sekcja zwłok. Doszedłem do siebie po dwóch godzinach i nie robi już to na mnie żadnego wrażenia. Można przywyknąć. Nie wpływa to na moje życie rodzinne.
- To tak nie jest. Mimo wszystko to gdzieś zostaje – protestuje naczelnik.
- Wszystkie dni służby są ciężkie, bo ingerujemy w ludzkie życie. Myśli się o pracy, bo to wraca. To przecież treść mojego życia. Lubię pracę w wydziale kryminalnym, bo jest ciekawa, wciąga, angażuje i zmusza do myślenia. Każdy dzień przynosi coś nowego. Gdy przez trzy miesiące chodziłem w mundurze, to myślałem o odejściu z pracy. Otok od czapki mnie uciskał – przyznaje podwładny. Na koncie ma mnóstwo rozwiązanych spraw, m.in. mafii paliwowej i podpaleń. Specjalizuje się w pobiciach, rozbojach, napadach i pedofilii. – W większości przypadków udaje się wykryć sprawców. Zdarza się, że po latach udaje się złapać sprawcę i powiązać go z poprzednimi sprawami, bo sposób działania jest ten sam. Jeśli wykrywa się sprawcę, który kogoś pobił, przyznaje się do winy, a potem jeszcze naprawia swój błąd, to daje satysfakcję. Moim atutem jest umiejętność rozmawiania z ludźmi i na poziomie żula, i dyrektora firmy. Czasem trzeba krzyknąć, czasem milczeć. Te emocje odkładają się w człowieku najbardziej, nie to, że ktoś kogoś uderzył – mówi. Nie raz wyjmował broń z kabury, ale nigdy jej nie użył.
- W naszym rozumieniu użycie broni oznacza oddanie strzału – uściśla naczelnik Mieloch, tłumacząc, że zawód policjanta jest bardzo prawniczy, a pewne określenia oznaczają co innego niż w rozumieniu potocznym. – Strzelenie w kierunku jakiejś osoby musi być ogromnym przeżyciem. Sam też nigdy nie strzelałem. Kiedyś na zasadzce policjant za mną strzelił, to też zrobiło wrażenie.
- Po skończeniu szkoły policyjnej przeszłam przez pion prewencji, potem kryminalny i dochodzeniowo-śledczy. Chciałam pomagać ludziom – przyznaje policjantka z 8-letnim stażem, bez chwili zastanowienia odpowiadając, że najlepiej pracowało jej się w pionie kryminalnym. Pion dochodzeniowo-śledczy jest bardzo obciążony pracą typowo biurową, a każdy policjant ma tam średnio po 40 spraw miesięcznie. – Inaczej pracuje się w pionie kryminalnym, a inaczej w dochodzeniowym. Najtrudniejsze są sprawy z udziałem dzieci. Trzeba nauczyć się oddzielić życie zawodowe od rodzinnego. To było chyba najtrudniejsze. Nie wolno odreagowywać pracy w domu. Rodzina, wyjazdy, hobby, kino, przyjemności są sposobem na poradzenie sobie z tym. Policjant musi umieć nawiązać kontakt ze świadkiem i podejrzanym. Od niektórych trzeba wyciągać informację, a inni zeznają jak z nut, przypucowując się – jak się mówi w naszym żargonie – do innych spraw – mówi. Przesłuchania odbywają się w pokojach 3-osobowych, gdzie brakuje intymności. – Nie zdarzyło mi się, bym wyjęła broń z kabury i mam nadzieję, że się nie zdarzy. Kajdanki owszem. Zawsze jestem na wezwanie. To jest wpisane w zawód. Dla kobiety jest to trudne, bo jest dom, mąż i dzieci. Trzeba sobie to jakoś zorganizować. Uważam, że jeśli coś się zaczyna, to trzeba to robić dobrze. Są proste sprawy, które po zgłoszeniu udaje się szybko, nawet po dwóch, trzech godzinach wyjaśnić, ale są sprawy, gdzie trzeba się poświęcić i długo nad nimi pracować. Do każdej sprawy można wrócić. Filmy to bajka.
KARINA JANKOWSKA
GK nr 33/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
ciekawa praca : ) ale trudna......