Magazyn koscian.net
2008-03-26Meksyk kontra wybory w Kościanie
Dokładnie 80 lat temu czytelnicy kościańskiej „Gazety Polskiej” ujrzeli na tytułowej stronie wydania z 24 marca (1928) trzy krótkie artykuły na temat problemów społecznych w… Meksyku.
Było to dziwne nie tyle ze względu na dosyć egzotyczny przecież – jak na lokalną prasę – temat, ale przede wszystkim ze względu na fakt, iż uwagę kościańskiej społeczności zaprzątały wówczas zupełnie inne sprawy, związane z pojawiającymi się kontrowersjami na temat świeżo odbytych wyborów parlamentarnych do Sejmu RP III kadencji (4/11.03.1928). Meksykańskie artykuły zamieszczono na żądanie Starostwa Powiatowego zamiast ocenzurowanego właśnie „wstępniaka” zatytułowanego „Matematyka wyborcza”. Dosadnie określił to Zdzisław Smoluchowski w jednym z artykułów zamieszczonych na łamach „Panoramy Leszczyńskiej” w latach 80-tych ubiegłego wieku: „jak widać wydarzenia w Meksyku zdaniem pana starosty powinny bardziej zainteresować mieszkańców Kościana, aniżeli lokalne machlojki wyborcze” (Ze starych szpargałów, TMZK 1984). I można by nad tym stwierdzeniem przejść do porządku dziennego, uznając całą rzecz za pozbawioną głębszego sensu manipulację cenzury sprzed kilkudziesięciu lat, gdyby nie cisnące się pytanie – dlaczego Meksyk właśnie?Rozwiązanie jest prostsze, niż można by się spodziewać. W 1927 roku Melchior Wańkowicz, późniejszy mistrz polskiego reportażu, wydał drukiem swoją pierwszą reporterską książkę z podróży na kontynent amerykański pt. „W kościołach Meksyku”. Publikacja otrzymała zasadniczo pozytywne recenzje. Ks. Jan Urban, redaktor przedwojennego „Przeglądu Powszechnego”, pomimo pewnych zastrzeżeń, stwierdził w recenzji, iż Wańkowicz „opowiada [w niej – D.N.] tak żywo, tak plastycznie, że kto jego książkę weźmie do ręki, zapewne nie odłoży jej aż przeczyta do końca – jeśli mu nerwy dopiszą”. Tym samym autor ugruntował swoją wczesną sławę pisarską.
Rodzina Wańkowiczów znana była już na Ziemi Kościańskiej. Witold Wańkowicz osiadł po I wojnie światowej w Jerce i z tego powodu jego młodszy brat Melchior bywał częstym gościem w Kościańskiem. W czasie studiów Wańkowicza na Uniwersytecie Warszawskim, jego żona Zofia większość czasu przebywała u rodziny w Wielkopolsce. Ich druga córka Marta („Tirliporek” ze słynnego później „Smętka”) przychodzi na świat w niedalekich Prochach koła Grodziska Wlkp.
Od roku 1923 Wańkowicz piastuje wysoki urząd w hierarchii państwowej, przez 3 lata kieruje Wydziałem Prasowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tuż przed „przewrotem majowym”, 9 maja 1926 nagle rezygnuje ze stanowiska. Pretekstem było formalne uchybienie ministra MSW, który nie skonsultował z nim decyzji o skonfiskowaniu wywiadu z Józefem Piłsudskim. Znowu cenzura!
Wańkowicz zakłada Wydawnictwo „Rój” i wyjeżdża na 3 miesiące za ocean jako specjalny korespondent „Kuriera Warszawskiego”. Owocem tej podróży są liczne felietony drukowane w tej gazecie. Rok później ukazuje się książkowe wydanie relacji z meksykańskich wojaży byłego, ministerialnego szefa prasy i fakt ten zapewne nie umknął oczytanym urzędnikom kościańskiego Starostwa. Przy najbliższej okazji wykorzystali to w dość specyficzny sposób; całkiem jeszcze świeże spostrzeżenia Bogu ducha winnego autora dwóch kolejnych wydań „W kościołach Meksyku”, wzmocniono najnowszymi doniesieniami z tego kraju i użyto jako cenzuralnego oręża, wycinając z druku niewygodny artykuł na pierwszej stronie „Gazety Polskiej”.
I na tym można by owe rozważania zakończyć, gdyby nie fakt, iż kościańscy cenzorzy przez przypadek mieli jednak niebywałego nosa. „Meksykański” wątek w twórczości Melchiora Wańkowicza, pisarza którego książki drukowano w wielotysięcznych nakładach i które rozchodziły się w sprzedaży jak przysłowiowe „świeże bułeczki”, był później przez niego wielokrotnie podejmowany i przyniósł mu sporą popularność (także pod słynnym skądinąd pseudonimem „dr J.M. Majewski”, stworzonym przez autora na potrzeby Wydawnictwa Rój, pod którym opublikował w serii „Biblioteczki Historyczno-Geograficznej” – o czym chyba nie wszyscy wiedzą – krótkie opowiadanie pt. „Czciciele świętego kaktusa”). Relacją z kolejnego pobytu w tym kraju rozpoczyna się drugi tom („Królik i oceany”) niezwykle poczytnej trylogii podróżniczej pt. „W ślady Kolumba”. Dość powiedzieć, że tylko na przełomie lat 60/70-tych XX w. wydrukowano ją w elitarnej wówczas serii wydawniczej Iskier „Naokoło świata” w dwóch wydaniach liczących ponad 180 tys. egzemplarzy!
Do Meksyku pisarz dociera wraz z żoną Zofią po kilkumiesięcznym pobycie w Fundacji Hutington Hartford w Kalifornii, gdzie właśnie skończył pisać najbardziej „kościańską” ze swoich książek - „Ziele na kraterze”. Meksykańskie perypetie Pana Mela i Królika (to rodzinno-literackie przezwisko pani Zofii) zajęły znaczną część książki i kończą się spłatą pewnego długu, jaki Wańkowicz przed laty zaciągnął (oczywiście nieświadomie) w Kościanie względem prasy lokalnej.
W Ensenadzie, miejscowości na meksykańskiej Riwierze (Półwysep Kalifornijski) słynnej z fabryki tradycyjnych gitar, przypadkiem zostaje poproszony o napisanie wstępniaka do tamtejszej, lokalnej gazety. Jak sam pisarz po latach zeznaje, artykuł był długi, zaczynał się od krótkich, aczkolwiek mocnych peanów na jego cześć (dopisanych przez redakcję pisma): Melchior Wańkowicz es un conocido y viejo escritor polaco, nacido en el eroica Varsovia, etc. (M.W. znany, szacowny pisarz polski, urodzony [!?] w bohaterskiej Warszawie…), traktował o pewnej miejscowej atrakcji turystycznej i załatwiał przy okazji szereg spraw typu „słoń a sprawa polska”. Innymi słowy dla przeciętnego meksykańskiego czytelnika mógł być tym samym, czym przed laty „meksykańskie” artykuliki wciśnięte przez urzędniczą cenzurę na pierwszą stronę „Gazety Polskiej” w Kościanie.
Jak widać pewne sprawy wcale nie muszą dziać się przypadkowo i po latach znajdują swoje drugie, a nawet trzecie dno, niekoniecznie zgodne z pierwotnymi intencjami ich autorów.
Dominika Nowak
Gazeta Kościańska 13/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Tak, zawsze mnie wzrusza, gdy nasza prawica przywołuje obraz II RP jako wzór cnót. A w sferze wolności nie różniła się ona od PRL... Dobrze że doczekaliśmy czasów bez cenzury. Co do meritum to tekst bardzo ciekawy. Dobrze że zaczęły się tu pojawiać historyczne teksty.