Magazyn koscian.net
2009-02-11Obława
Po siedmiu dniach zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań policja odnalazła Jana Sz. podejrzewanego o popełnienie podwójnego morderstwa. Pozbawiony możliwości ucieczki, osaczony na posesji swego brata mężczyzna strzelił sobie w głowę. W stanie krytycznym przetransportowano go do poznańskiego szpitala
Przez tydzień setki ludzi żyło w strachu, a tysiące śledziło policyjne doniesienia. Opowiadano sobie mniej lub bardziej prawdziwe wersje tragicznych wydarzeń do jakich doszło w ostatni dzień stycznia w podśmigielskim Machcinie. Oczekiwano dnia, w którym podejrzany o podwójny mord mężczyzna zostanie ujęty.
Tragedia
W niedzielę, 1 lutego, późnym wieczorem policja została powiadomiona o odkryciu we wsi Machcin dwóch ciał: Karoliny D. i jej partnera Arkadiusza K. Oboje zginęli od ran postrzałowych. Ciało kobiety odnaleziono w mieszkaniu, natomiast ciało partnera odnaleziono w stajni. Morderca użył nietypowej broni o kalibrze 5,6 mm. Mężczyzna zginął od jednej kuli, dwie trafiły kobietę. Zginęli dzień wcześniej. Ciała odkrył ojciec Arkadiusza, który zjawił się w Machcinie zaniepokojony brakiem kontaktu z synem.
Od niedzielnego wieczoru na miejscu zbrodni pracowali specjaliści kryminalistyki z Kościana i Poznania. Późnym wieczorem policjanci zatrzymali i przesłuchali byłego męża ofiary Mariusza Sz. Śledczy wykluczyli jednak, by to on pociągał za spust. Mężczyznę zwolniono.
Następnego dnia cała Polska dowiedziała się o tragedii i poznała strzępy historii Karoliny i Arkadiusza. Byli młodzi, mieli zaledwie 28 i 32 lata. Oboje ucierpieli w poprzednich związkach, a w Machcinie odnaleźli swoje nowe miejsce, z którym wiązali plany na przyszłość. Postawili na agroturystykę i konie. Mieszkali w położonym na uboczu wsi podniszczonym pałacyku. Do przybyszów nikt z miejscowych nie miał zastrzeżeń. Mili i uczynni. Tym trudniej było uwierzyć, że ktoś miał powód by ich zastrzelić.
Motyw
Szukając motywu zbrodni jako głównego podejrzanego wytypowano Jana Sz. – brata byłego męża zamordowanej i jednocześnie byłego męża jej siostry. Policjanci z psami tropiącymi przeszukiwali okoliczne lasy. Policja ostrzegała, że mężczyzna jest uzbrojony i może być niebezpieczny. Na stronach internetowych umieszczono zdjęcie Jana Sz. Twarz domniemanego zabójcy można było przez tydzień oglądać niemal na każdym słupie w okolicy.
Media ujawniły prawdopodobny motyw zbrodni. Mogła nim być chęć zemsty na szwagierce, która – jak początkowo podawały media – miała zeznawać przed kościańskim sądem w sprawie o gwałt, którego dopuścił się Jan Sz. wobec siostry zamordowanej Honoraty Sz. Choć dwa dni później wyjaśniono, że Karolina D. nie zeznawała w sądzie przeciwko szwagrowi – wersję tę do dziś powiela większość stacji telewizyjnych. Być może Jan Sz. zaatakował szwagierkę chcąc wymusić na niej informację o miejscu, w którym ukryła się przed nim żona wraz z siedmioletnią córką. Niewykluczone, że chciał się zemścić za zeznania złożone przez szwagierkę w toczącej się sprawie rozwodowej.
Coraz głośniej przez znajomych Jana Sz. podnoszona jest wersja o ,,wkręceniu’’ go w serię tragicznych zdarzeń. Podłożem zorganizowanej przeciwko niemu akcji miała być chęć przejęcia majątku jego firmy budowlanej.
Pewne jest tylko to, że Jan Sz. został skazany w grudniu ubiegłego roku na karę trzech lat pozbawienie wolności za gwałt na żonie. Ogłaszając wyrok Sąd Rejonowy w Kościanie zwolnił skazanego z aresztu do czasu uprawomocnienia się wyroku. Zażalenie od tej decyzji wniosła poszkodowana i Sąd Okręgowy w Poznaniu przywrócił areszt. Wydano nakaz ponownego zatrzymania, lecz Jan Sz. stał się dla policji niewidzialny, choć mieszkańcy jego rodzinnych Biskupic i Machcina widzieli go wielokrotnie. Nie wiedzieli jednak, że jest poszukiwany.
Prawo
Przez cały tydzień media zadawały pytania o sens zwolnienia z aresztu Jana Sz. Decyzja ta zapadła na rozprawie 4 grudnia.
- W uzasadnieniu decyzji o zwolnieniu z aresztu sędzia napisał, że ustały już przesłanki do dalszego stosowania tego środka zapobiegawczego – wyjaśniała w Radiu Merkury prezes kościańskiego sądu Wioletta Dodot. - Nie występuje już obawa matactwa, a to było podstawą zastosowania tego środka.
Zażalenie na decyzję kościańskiego sądu wniosła poszkodowana Honorata Sz. i 18 grudnia Sąd Okręgowy w Poznaniu postanowił przywrócić areszt.
- Bardzo trudno mówić o błędzie sędziego ponieważ orzeczenia sądu są zmieniane, z bardzo różnych przyczyn. Sąd wyższej instancji uznał, że nie odpadły te przesłanki, które wcześniej uzasadniały stosowanie tymczasowego aresztowania - wyjaśniała w radiu prezes Dodot.
Od decyzji sądu o wypuszczeniu skazanego do czasu uprawomocnienia się wyroku nie odwołał się prowadzący sprawę prokurator. Prokuratura Okręgowa w Poznaniu prowadzi wewnętrzne postępowanie w sprawie ewentualnej błędnej decyzji prokuratorskiej.
Piątego dnia poszukiwań prokuratura w oparciu o zebrane dowody zaocznie postawiła Janowi Sz. zarzut podwójnego zabójstwa.
Janek
Decyzję kościańskiego sądu i brak reakcji prokuratury szeroko potępiano, choć byli i tacy, którzy nie wierzyli w winę Jana Sz. i nie mogli nadziwić się prasowej nagonce. Nagabywani przez dziennikarzy mieszkańcy Biskupic (gmina Przemęt) rodzinnej wsi Jana Sz. odpowiadali, że się nie boją. Uważali Janka za porządnego chłopa, któremu powinęła się noga. Gdy przesiedział rok w areszcie zbankrutowała jego firma budowlana. To wszystko. Złego słowa nikt z dziennikarzy nie usłyszał.
Inną opinię o poszukiwanym miały rodziny zamordowanych i media. Tabloidy szybko okrzyknęły go ,,potworem’’, a widoczne na każdym kroku duże siły policyjne potęgowały strach mieszkańców gminy Śmigiel. Tu większość nie miała wątpliwości co do winy poszukiwanego. Bano się wychodzić wieczorami i wysyłać dzieci do szkoły. Obawiano się, że ścigany mężczyzna może jeszcze kogoś zabić. Rodzina zamordowanej otrzymała policyjną ochronę.
Obławy
Od pierwszego dnia poszukiwań policja przeczesywała okolicę. Reagowano na każdy sygnał od mieszkańców i ustalenia operacyjne specjalnej grupy dochodzeniowej. W czwartek, 5 lutego, ktoś rozpoznał poszukiwanego w Śmiglu. Miał spędzić noc na przylegających do szkoły ogródkach działkowych. Blisko setka policjantów otoczyła teren, a na ogródki weszli uzbrojeni w broń maszynową antyteroryści. Policja przerwała zajęcia w szkole. Wszystkich uczniów zgromadzono w sali gimnastycznej. Przesiedzieli tam w wielkim napięciu przez dwie godziny.
Obserwujący pracę policji mieszkańcy wygłaszali różne opinie.
- On czeka na pogrzeb Karoliny, ma broń i kamizelkę kuloodporną, a na pogrzebie chce zabić żonę. Zdradził go telefon komórkowy, dzięki któremu policja go namierzyła – wyjaśniał zgromadzonym wokół działek jeden z mieszkańców. Inny przekonywał, że Jan Sz. popełnił samobójstwo. Jeszcze innym przeszkadzała sama praca policji.
- Plądrują działki, aby dostać się do domków, wybijają szyby lub wyważają drzwi. Deklarowałem chęć otwarcia swojego domku, lecz dowiedziałem się, że nic nie można zrobić. Kto pokryje koszty ewentualnych zniszczeń? – dopytywał dziennikarzy jeden z działkowców.
Poszukiwania w Śmiglu zakończyły się około godziny 14. Policjanci udali się na odprawę w okolice stacji paliw przy krajowej „piątce”, skąd ruszyli do Nowego Szczepankowa. Jednak i tego dnia poszukiwania nie przyniosły efektu.
Dzień później policja otrzymała sygnał, że poszukiwany wydostał się ze Śmigla autostopem. Miał wysiąść na leszczyńskim Zatorzu. Przez kilka godzin stu funkcjonariuszy przeczesywało tam okolicę. Również bez rezultatu.
- Poszukiwania będą trwały do skutku – zapewniał media podinspektor Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
Pogrzeb
W sobotę, tydzień po tragicznej śmierci, na śmigielskim cmentarzu pochowano Karolinę D. Pomimo obaw przed atakiem mordercy cmentarz nie był pusty. Zrozpaczonej rodzinie i znajomym towarzyszyli dziennikarze z kilku stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych i gazet. Cmentarz otoczyli policjanci. Nie zjawił się wypatrywany Jan Sz., ani jego żona – siostra zamordowanej, której odradzano udział w uroczystości.
Wieńce na grobie Karoliny złożyli także znajomi poszukiwanego, którzy nadal nie wierzyli, że to on popełnił zbrodnię.
– Znałem oboje. Jestem dziś na pogrzebie, ale nie wierzę, że to Janek. To nie jest taki człowiek – powiedział reporterowi znajomy zamordowanej.
Na pogrzebie pojawił się także były mąż zamordowanej i jednocześnie brat poszukiwanego – Mariusz Sz.
– Stał na zewnątrz, przed kościołem w towarzystwie kobiety i mężczyzny. Nie podszedł do grobu, by złożyć kwiaty – relacjonował reporter radia Elka.
Arkadiusz K - druga ofiara mordercy – został pochowany we Wrocławiu. Już bez asysty policji.
Odnaleziony
W niedzielę, 8 lutego, miała się ziścić zapowiedź rzecznika wielkopolskiej policji. Obławy będą prowadzone do skutku. Około południa policjanci ustalili, że Jan Sz. przebywa we wsi Nowe Szczepankowo w domu swego brata - Andrzeja. Tuż przed godziną czternastą posesję szczelnie otoczyła policja.
- Kiedy policjanci otoczyli budynek gospodarczy, w którym się ukrywał i krzyknęli ,,stój policja’’, padł strzał – wyjaśniał na zaimprowizowanej w Szczepankowie konferencji Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Początkowo sądziliśmy, że nie żyje. Rana jest bowiem bardzo rozległa.
Wezwany z Kościana lekarz pogotowia ratunkowego stwierdził jednak u postrzelonego oznaki życia. Wezwano pogotowie lotnicze, które helikopterem przetransportowało Jana Sz. do szpitala wojskowego w Poznaniu, gdzie przeszedł tomografię głowy. Następnie przewieziono go do kliniki przy ul. Przybyszewskiego. Neurochirurdzy do zamknięcia numeru nie podjęli decyzji, czy będą operować rannego. Nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z tak ciężkim przypadkiem. Kula utkwiła w mózgu. Pacjenta podłączono do aparatury podtrzymującej funkcje życiowe.
- Chcę uspokoić wszystkich mieszkańców. Ten człowiek jest w naszych rękach, jest pod naszą kontrolą – zwracał się za pomocą mediów do mieszkańców gminy Śmigiel rzecznik policji.
Zatrzymano i przesłuchano rodzinę Jana Sz. Według wstępnych ustaleń krewni nie widzieli, ż poszukiwany ukrywał się na ich posesji. W momencie zamykania numeru pozyskaliśmy nieoficjalną wówczas wiadomość, że Jan Sz. mógł się tu ukrywać przez kilka dni, a obławy w Śmiglu i Lesznie mogły być efektem podrzucanych policji fałszywych tropów. Kim był pomocnik Jana Sz. dotychczas nie ustalono.
W miejscu zatrzymania Jana Sz. odnaleziono rewolwer i kbks oraz kilkadziesiąt sztuk amunicji. Prawdopodobnie z odnalezionego kbks-u zabito Karolinę D. i Arkadiusza K. Broń przekazano do badań balistycznych. Policja ustala także pochodzenie broni.
Choć domniemanego zabójcę ujęto, wiele szczegółów tej tragicznej historii pozostaje jeszcze niewyjaśnionych. (s) (mb)
GK 06/2009
Zgłaszasz poniższy komentarz:
dzisiaj pierwszy raz w Faktach TVN mieliśmy okazję obejrzeć tę sędzinę - p. Agnieszkę Olszewską, która uchyliła areszt. Oglądając ją doszedłem do wniosku, że przypomina "dzidzię", niedoświadczoną osóbkę, która powinna się zajmować co najwyżej sprawami kradzieży batonika ze szkolnego sklepiku. Po sprawa o gwałt przerosła tę osóbkę całkowicie, czego dowodem są dwa trupy.