Magazyn koscian.net
2009-02-04Z sądu do szpitala
Miało być jak zawsze. Wysłuchanie stron i świadków, by rozsądzić spór. Niespodziewanie dla wszystkich zrobiło się dramatycznie, a sędzia zrzuciwszy togę przystąpił do ratowania nieprzytomnego świadka
Pierwsza sprawa z wokandy rozpisanej na 27 stycznia w Wydziale Cywilnym Sądu Rejonowego w Kościanie nie zapowiadała się nadzwyczajnie. Jedna z wielu spraw o zapłatę. Przed sądem staje świadek – pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna. Stoi przed barierką oddzielającą miejsce dla świadków od stołu sędziowskiego. Odpowiada na pytania. Po kilku minutach zeznań blednie i całym ciężarem ciała pada na podłogę sali rozpraw. Upada na plecy. Nikt z o obecnych na sali nie zauważył, czy przewracając się uderzył głową o stojącą za nim ławkę, czy o podłogę. Konsternacja na sali trwa ułamek sekundy. Od tego momentu wszystko nabrało błyskawicznego tempa.Sędzia zdejmuje łańcuch i bardziej zrywa z siebie niż zdejmuje togę biegnąc do leżącego świadka. Wydaje polecenie wezwania pogotowania ratunkowego i sprawdza stan mężczyzny, którego twarz zaczyna sinieć. Mężczyzna nie oddychał i nie miał wyczuwalnego tętna. Sędzia przeprowadza sztuczne oddychanie i masaż serca próbując od córki świadka dowiedzieć się czegoś więcej o stanie zdrowia mężczyzny. Do pomocy sędziemu przyłączył się pełnomocnik córki.
- To był odruch. Jak przeprowadza się resuscytację uczyłem się dwadzieścia osiem lat temu, gdy przygotowywałem się do egzaminu na patent żeglarski – relacjonuje sędzia Michał Olszewski. – Nigdy wcześniej nie musiałem tej wiedzy stosować w praktyce. Choć minęło tyle lat nie było czasu na wątpliwości ile zapamiętałem z tamtego kursu. Trzeba było przywrócić oddech.
Działania resuscytacyjne wykonywał aż do przyjazdu pogotowia. Ogromne zmęczenie i stres poczuł dopiero w momencie oddania mężczyzny w ręce ratowników medycznych.
Przyjazd karetki na sygnale wywołał w sądzie spore poruszenie. Jeszcze większe powstało, gdy kilka minut później na sądowy dziedziniec wjechała druga karetka pogotowia. Po zabraniu pacjenta pytano o przyczyny wezwania drugiego zespołu ratunkowego. Czy w pierwszej kartce nie było potrzebnego sprzętu?
- Na wezwanie z sądu wyjechał zespół podstawowy. To karetka z wykwalifikowanymi ratownikami medycznymi. Na miejscu podjęli oni decyzję o wezwaniu zespołu specjalistycznego, którym kieruje lekarz z drugim stopniem specjalizacji – wyjaśnia Piotr Lehmann, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kościanie. – O tym, który zespół zostaje wysłany decyduje dyspozytor na podstawie opisu sytuacji, jakiej dokonuje osoba wzywająca pogotowie. Czasem nie ma wyboru. Gdy jeden z zespołów jest w terenie, do akcji ratunkowej wyjeżdża drugi.
Mężczyznę zawieziono do szpitala, a następnie przetransportowano na badanie tomografem, który – wedle naszej wiedzy – nie wykazał niczego groźnego.
- Pacjent przebywa na oddziale wewnętrznym naszego szpitala i powraca do zdrowia – poinformował nas w piątek dyrektor Lehmann.
Być może mężczyzna zawdzięcza życie błyskawicznej reakcji sędziego, który uchronił go od uduszenia i kontrolował jego stan aż do przyjazdu służb ratunkowych. Sędzia Olszewski przypisuje sobie mniejsze zasługi. Pewien jest tylko tego, że nie zaszkodził. Uświadomił sobie także jak niewielu z nas ma choćby podstawową wiedzę o udzielaniu pierwszej pomocy przedmedycznej. Ma także apel do osób stających przed obliczem sądu.
- Ważne jest, aby osoby mające kłopoty ze zdrowiem nie bały się o tym mówić. Zawsze można przerwać słuchanie świadków, przewietrzyć salę, czy wyrazić zgodę na składnie zeznań na siedząco. Wystarczy poinformować sąd o kłopotach ze zdrowiem – wyjaśnia sędzia Michał Olszewski. (s)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
gratulacje dla sedziego