Magazyn koscian.net
07 sierpnia 2012Pamiętajcie o ogrodach
W powiecie kościańskim jest 1227 członków Polskiego Związku Działkowców, którzy gospodarzą na 53 hektarach ziemi. Aż 36 hektarów uprawiają w ciasnym Kościanie. Czy mogą stracić swoje działki?
Niepokój był. Listy podpisywano, do Warszawy wysyłano, maszty stawiano, flagi wieszano i obok bram transparenty – że protest.
- Działkowcy zostali pozbawieni wszystkich swoich praw. Tam gdzie tereny są bardzo wartościowe, los działkowców jest przesądzony, ogrody znikną* – grzmiał Eugeniusz Kondracki, prezes Polskiego Związku Działkowców w Warszawie tuż po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał podważył aż 24 z 50 artykułów ustawy o ogrodach. Na Rodzinne Ogrody Działkowe w Polsce padł blady strach. Na ekranach telewizorów można było oglądać przestraszone twarze działkowców, a politycy zaczęli prześcigać się w deklaracjach – kto lepiej obroni ich przed deweloperami czyhającymi na uprawianą przez nich ziemię. Podważone przepisy – między innymi zwalniające z podatku i niepozwalające zlikwidować ogrodu bez zgody Związku - stracą moc za półtora roku.
- Murem za działkami, murem! – woła poważnie sympatyczny działkowiec, który otwiera bramę na Rodzinne Ogrody Działkowe ,,Relaks’’ w Kościanie.
- Obawiamy się, a co! Toż to co tu mam, to jakaś wartość. Życie tu zostawiłem, tyle potu, tyle pieniędzy, że przeliczyć się nie da... – wzdycha pan Zygmunt na ROD im. Inspektora Sowińskigo.- A tu mówią w telewizji, że teraz zabrać będzie można i nikt nawet nie zapłaci...
Na tablicach ogłoszeń jako formę obrony działek zaleca się malowanie płotów i porządki bo ,,poprawa wyglądu naszych działek jest skuteczną walką o dalszy los ogrodu działkowego w Polsce...’’. A więc dziabką, pędzlem i łopatą przeciw tym, co chcieliby ogródki zabrać. Drugi plakat ogłasza tydzień 23 -29 czerwca tygodniem protestu.
- Protest był, flaga wisiała, a ja pieliłem – mówi spokojnie pan Franciszek. - Ja tam się nie boję. Swoją metrykę znam. Nikt mnie już nie nastraszy. Dzieci działki nie chcą, mają domy z ogrodami. Nikomu tego przekazywać nie muszę, bylebym sam trochę sobie tu jeszcze posiał...
- Że zabiorą? Nie. Chyba się nie boję – stwierdza Paweł Chudziński - Że nie zapłacą, jak zabiorą? Może. Najbardziej boję się, że podatki takie nałożą, że wielu z nas tego nie wytrzyma. Czy u nas, nie wiem, ale w dużych miastach to może być taka pokusa... Ale nawet u nas, jak by ten podatek to miało być niewiele, to pytanie: ile to jest niewiele? Dla jednych dziesięć złotych mało, dla innych – bardzo dużo...
- Jest niepewność. Bo teraz wszystko zależy od sejmu. Więcej się będzie płacić pewnie, a resztę zobaczymy... - wzdycha Jan Spichał i pomaga na działce żonie. Od trzydziestu lat.
Pan Franciszek mówi, że większość działkowców nie wie, o co tyle krzyku w mediach.
- Tu na działkach spokój. Jak tak się kogoś na alejce spotka, to o wyroku trybunału nie rozmawia się w ogóle. O pomidorach i tym, czy będzie padać, jak zawsze... - dopowiada z uśmiechem Irena Krychowska, sekretarz zarządu ROD im. Inspektora Sowińskiego.
- Ja to tego, co w telewizji gadają, to nawet nie słucham – macha z lekceważeniem ręką Kazimiera Walorek. Działkę prowadzi od 73 roku ubiegłego wieku. - Pakuję się rano, siadam na rower i jadę na moją działeczkę. Ziemniaczki wykopię, marchewkę wyrwę i nawet obiad tu sobie ugotuję. Mam tu wszystko, czego mi trzeba. I do tego spokój. Ptaki śpiewają, mili sąsiedzi, prezes dobry, więc nie ma się czego bać – śmieje się mrugając do Bernarda Cuprycha, prezesa zarządu ROD Relaks.
- A ładnie pani ziemniaczki obrodziły – mówi na to z uznaniem prezes.
Ostoja
Członków Polskiego Związku Działkowców jest 1227, ale na działkach dni spędza i czterokrotnie więcej osób, bo w ,,działkowaniu’’ uczestniczą nie tylko zrzeszeni, ale i ich rodziny. Obok działek pod kuratelą PZD, są i takie, które funkcjonują na własnych prawach. Wszystkie ogrody wyglądają jednak mniej więcej tak samo. Jest brama – zazwyczaj zamknięta dla obcych – a za nią szeroka aleja prowadząca do dziesiątek przyklejonych do siebie, kipiących florą ogródków. Na środku każdego ogródka altanka - drewniana lub murowana, malutka, większa lub mająca nawet ponad dwadzieścia metrów kwadratowych. Ławki, stoliczki, szklarenki, folie, kwietniczki, skalniaczki, krasnoludki, taczki, wiatraczki... i wszystko w dziesiątkach odsłon. Każdy Ogród żyje własnym życiem, ale zgodnie ze związkowymi zasadami obowiązującymi w całym kraju.
- Ponad czterdzieści lat temu wprowadzałem się do bloku, a tam na ławce, przed blokiem, siedziały starsze kobiety. O Matko! - pomyślałem – co wy kobiety robicie? Co możecie robić? Przecież to jak czekanie na śmierć i od razu zacząłem szukać działki. Wiedziałem, że ja tak skończyć nie chcę! Chcę gdzieś być u siebie – opowiada pan Franciszek. Dziś jest działkowcem o jednym z najdłuższych staży, ,,działkuje’’ już 42 lata. - Dzieci były małe, żona je tu zabierała, tu im mleko dawała, tu piaskownica była, wanna do kąpieli latem i tu od rana do wieczora siedzieli. Na dworze i u siebie. Zdrowe dzieci tu wychowaliśmy, które tak polubiły życie w ogrodzie, że mają dziś domy z dużymi ogrodami... - dodaje. - My mamy ten. Spędzamy tu połowę dnia...
- Ja nawet nie wiem co by było, gdybym tego nie miała. Wyobrazić sobie nie umiem – mówi z zastanowieniem pani Janka, działkowiec od 1973 roku. - Całą zimę myślę o tym, co też ja tu wiosną zasieję. Doczekać się nie mogę. To lepsze niż rehabilitacja, bo na żadnej rehabilitacji bym się tyle nie nagimnastykowała, co tu. Siady, przysiady, skłony – śmieje się. - A ile ta działka daje psychice – to wiadomo. Uspokajam się tu. Wyciszam. Realizuję – uśmiecha się szeroko
- Zawsze mnie ciągnęło do ziemi, więc jak się okazja nadarzyła i kolega, który przydział na działkę dostał zrezygnował z niej, bo miał dom z ogrodem, ani chwili się nie wahałem. Tu dzieci wychowaliśmy. Tu połowę życia spędziliśmy. Tu grillowanie, dzieci a potem wnuki w basenach, maliny na zimę w słoikach i rabarbar na pierwszy świeży kompot... - wylicza Paweł Chudziński.
- Domek maleńki już tu był, ale szopę z narzędziami dobudowałem, altankę zamówiłem, fontannę sam zrobiłem, większość drzew nasadziłem a niedawno klomby... - wylicza Jan Spichał. - Lubię iść na działkę, świeży owoc zerwać i zjeść. Smakuje zupełnie inaczej niż ten ze sklepu. Kiedyś całe dnie tu spędzaliśmy, a teraz żona bywa krócej, bo alergikiem jest, ale pod altanką to ostatnio dwanaście osób gościliśmy...
Charakter działek zmienia się. Kiedyś głównie żywiły. Dziś takie z samymi zagonkami to najwyżej dwadzieścia procent. Na większości działek jest choć po kilka metrów trawnika. Są i takie, na których królują kwiaty, i takie (choć to wyjątki), na których nie ma nic innego, prócz trawy.
- Dla mnie uprawa to raczej hobby – uśmiecha się Chudziński. - Przy marketowych cenach warzyw sianie, pielenie i ta cała robota finansowo się nie opłaca. Ale jest radość, że samemu się wypracowało i wiadomo, co się je... Bo my tu nawozów sztucznych ani oprysków prawie nie używamy.
Działkowicze dostarczają ekologiczną i zdrową żywność na stoły kilku tysięcy rodzin naszego powiatu. Wpływają na menu kilku pokoleń i to nie tylko latem, bo z ogródka, a potem ze spiżarni, działkowca korzystają: rodzice, dzieci i wnuki. Na ogrodach ponadto żywi się i mnoży sporo ptactwa, a sami działkowcy są prawdziwymi krzewicielami kultury agrarnej. Dla wielu rodzin działki są jedynym miejscem letniego wypoczynku.
Co będzie?
Co dalej? Nie wiadomo. Zdania są podzielone.
- Z wyrokami Trybunału się nie dyskutuje. Musimy się teraz dostosować i zacząć działać w nowych warunkach – wyjaśnia Sylwester Chęciński, prezes ROD im. Dezyderego Chłapowskiego w Kościanie i jednocześnie wiceprezes okręgowego zarządu w Poznaniu, i członek władz krajowych PZD. Jego zdaniem Związek Działkowców nie przestanie działać. Jest za bardzo potrzebny.
- Boimy się, żeby zmiany nie poszły w kierunku wspólnot mieszkaniowych, bo wtedy każdy ogród będzie musiał mieć zarządcę i mu płacić. To bardzo podroży funkcjonowanie działek – zauważa Chęciński.
Na ogródkach jednak mówi się coraz częściej, że to już koniec PZD.
- Siódmego sierpnia w Poznaniu będzie wielka narada prezesów okręgu poznańskiego i będziemy dyskutować na temat nazwy – wyjaśnia Bernard Cuprych, prezes Relaksu i przewodniczący Kolegium prezesów powiatu kościańskiego.
- Związek przestanie istnieć. To przesądzone – mówi Zbigniew Galusik, skarbnik ROD Relaks. - Teraz pytanie, czy będziemy stowarzyszeniem, czy wspólnotą, czy czymś jeszcze innym. I nie może to być już jedna, ogólnopolska struktura.
Wszyscy są zgodni, że bez pomocy związku większość ogrodów w wielkich miastach już by nie istniała, szczególnie, że tam wiele ogrodów działa na gruntach bez prawa wieczystego użytkowania. W Kościanie wszystkie działają na gruntach w wieczystym użytkowaniu z prawem do korzystania z ziemi jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Właścicielem większości (ponad trzydzieści hektarów) gruntów jest miasto. Wieczystym użytkownikiem jest jednak związek, a nie działkowcy. Kościan zaś jest bardzo ograniczony terytorialnie...
- Nie mamy łupieżczych zapędów – uspokaja zastępca burmistrza Kościana Maciej Kasprzak.
- Nie mamy zamiaru rzucić się na ogrody działkowe – stwierdza krótko burmistrz Michał Jurga. - Wobec jednego z ogrodów są plany strategiczne. Dwa lata temu rozmawialiśmy o tym z zarządem tych działek.... W perspektywie miasto mogłoby starać się o odzyskanie tego terenu, ale to bardzo, bardzo daleka perspektywa. Na razie miasto nie ma funduszy na taką inwestycję – wyjaśnia burmistrz. Chodzi o działki na tyłach I LO, gdzie planowany jest dukt pieszy łączący dworzec PKP z Rynkiem.
Włodarz zastrzega zaraz, że jeśli by do likwidacji tamtych ogrodów jednak doszło, konieczne byłoby w takim wypadku płacenie działkowcom za stracone nasadzenia i budynki oraz oddanie w zamian innej ziemi w użytkowanie. Jak podkreślił, ideę istnienia działek rozumie i docenia. Jego rodzice mieli taką przez wiele lat.
- Też tam sadziłem, też pracowałem – przyznaje.
Likwidacja ogrodów w innych miejscach miasta - twierdzi włodarz - tymczasem w ogóle nie wchodzi w grę. Ogrody wpisane są w planach zagospodarowania miasta jako tereny zielone. Likwidacja działek obciążyłaby miasto kosztem utrzymania dodatkowego parku. A tak płuca miasta utrzymują działkowcy. Chyba, że plany zagospodarowania ulegną zmianie...
- We wszystkich gminach powiatu mamy bardzo dobre relacje w władzami samorządowymi. Myślę, że nie mamy się czego bać – mówi prezes Chęciński.
Długa historia
- Najstarsze ogrody działkowe w Wielkopolsce mają sto osiemdziesiąt pięć lat! - opowiada Sylwester Chęciński. - W Koźminie. Drugie co do starszeństwa są w Lwówku Wielkopolskim. Działkowcy mają tam dokumenty z czasów zaborów.
W Kościanie najstarsze ogrody działkowe (Towarzystwo Ogródków Działkowych w Kościanie) znajdują się przy ulicy Piaskowej. Założono je w 1929 roku. Było ich wówczas zaledwie kilkanaście tuż przy ulicy. Za nimi były doły powstałe po wydobyciu piasku. W latach pięćdziesiątych doły zasypywano gruzem zwożonym z cukrowni (znajduje się na głębokości 50 centymetrów), śmieciami szpitalnymi (pan Zygmunt wykopywał z ziemi garście strzykawek), rzeźniczymi (u pana Franciszka było kilka końskich i bydlęcych szczęk), a nawet wojennymi (pod jedną z furtek do dziś leży garść naboi). Resztę zasypano ziemią uzyskaną z płukania buraków w cukrowni i z 13 reaktywowanych 7 czerwca 1948 roku ogródków, ogród przy Piaskowej rozrósł się do 93 działek. Pracowicie posegregowane przez Irenę Krychowską, sekretarza zarządu RPD im. inspektora Sowińskiego w Kościanie, stare dokumenty podają, że zdecydowana większość działkowców to byli ,,robotnicy’’ i „robotnice’’. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku przydział pracowniczego ogródka ciągle był formą pomocy materialnej, ale i nie lada przywilejem. Powstawały też kolejne ogrody i dziś mamy ich w Kościanie aż osiem w dziesięciu lokalizacjach. Po jednym ogrodzie jest też w Krzywiniu, Czempiniu i Śmiglu, a ponadto w Szczodrowie (najmłodszy) i Widziszewie. Zmieniły charakter i nazywają się dziś Rekreacyjnymi Ogrodami Działkowymi. Ich historia jest bardzo podobna.
- To był ugór. Jako działkowiec zacząłem od kupienia wideł amerykańskich. Na jesień z tych moich trzystu siedemdziesięciu metrów wyciągnąłem dwie przyczepy perzu. A to nie był koniec. Jeszcze kilka lat perz się pokazywał... Wszyscy tak zaczynali. Całe rodziny pracowały na to, żeby tu tak ładnie było... – opowiada Paweł Chudziński. O perzu opowiadają też inni działkowcy licytując się ilością wyrwanych z ziemi kłączy. Oprócz zielska przy Łąkowej wyciągano też szkła i asfalt. Tam zaczynano od wielkiej orki traktorem, na który złożyli się wszyscy działkowcy.
- Tego bałaganu wtedy nikt nie chciał, więc dano to na działki. Wiele lat naszej pracy i zrobiło się tu pięknie i teraz tam do góry mówią – ojej! Takie ładne w środku miasta... Wykarczowaliśmy, wysprzątaliśmy i teraz mieliby nam to zabrać? - obrusza się nagle pan Franciszek.
W III RP nowych ogrodów już się nie tworzy. W Śmiglu ogród nawet zmalał. Z braku chętnych na uprawianie ogródków oddano gminie ponad dwa hektary użytkowanych dotąd przez działkowców gruntów. W Kościanie chętnych jeszcze nie brakuje. Zdecydowana większość ,,działkujących’’ to osoby w wieku tuż przed emeryturą, sporo emerytów, ale niemało też osób przed czterdziestką.
- Tu naprzeciwko młoda para się gospodarzy. Nie mają jeszcze trzydziestu lat i działkę kupili sobie w ślubnym prezencie. I pięknie się gospodarzą. Domek odremontowali, sieją, zbierają pielą. Miło popatrzeć – chwali Chudziński.
Opłata za użytkowanie wieczyste lokalnych działkowców nie powinna straszyć. Gospodarzą na działkach opisanych w planie zagospodarowania przestrzennego jako tereny zielone, a te są zwolnione z opłat za wieczyste użytkowanie. Podatek, to co innego.
- Wszyscy płacą, to rozumiemy, że działkowcy też powinni. To nie powinno być jakość szczególnie uciążliwe. Co roku piszemy do burmistrza wniosek o zwolnienie z podatku i za cały ogród nie było to więcej jak czterysta złotych. Nie powinno nas to przygnieść – stwierdza spokojnie Zbigniew Galusik, skarbnik ROD Relaks.
Co przyniesie nowa ustawa, zależeć będzie od polityków, którzy deklarują, że będą działkowców bronić. Byle zdążyli przygotować ustawę.
- Jeżdżę teraz do działkowców- mówi Sylwester Chęciński, członek władz krajowych PZD. - Spotykam się z posłami, władzami samorządowymi i wszystkim powtarzam za Agnieszką Osiecką: ,,Pamiętajmy o ogrodach, przecież stamtąd wyszliśmy...’’
ALICJA MUENZBEG-CZUBAŁA
* cytat za ,,Gazetą Wyborczą’’
31/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Kościan pozostanie po wsze czasy miastem 25-tysięcznym , po kiego licha mieli by zabierać działkowcom ogrody.Chińczycy zasiedlą te tereny nie wcześniej jak za 100-150lat. Póki co należy się działkowcom dopłata za przerób CO2 na O2.