Magazyn koscian.net

18 czerwca 2013

Prezydent super star

Prezydent Bronisław Komorowski był w Kościanie tylko dwie godziny, a zdjęcie z nim zdążyło sobie zrobić około pół tysiąca ludzi. Nie przynudzał, lepiej mu bez wąsa, jest niższy, niż zdaje się w telewizji i potrafi zjednywać sobie ludzi


   
Jest 7.55. Środa, 5 czerwca. W Aleji Kościuszki w Kościanie ruch odbywa się jeszcze bez przeszkód. Zamknięty jest tylko ,,wodny parking’’ przy liceum oraz parkingi w Rynku (od wtorku wieczorem).  Z Rynku zniesiono na kilka godzin wszystkie śmietniki. Jak dowcipkowano w Internecie, w komendzie został chyba tylko Pyrek – policyjna maskotka, bo i prawda – co krok to bacznie rozglądający się policjant. Czego wygląda?
  
 - Mamy swoje wytyczne – odpowiada poważnie jeden z nich nie przerywając skanowania otoczenia. Stoją, chodzą, przetaczają się powoli na motocyklach, śmigają w autach. Między tymi stojącymi  krążą rośli faceci w garniturach ze słuchawkami w uszach. To funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Na moście pani szybko i sprawnie obrywa przekwitnięte kwiaty. Czasu niewiele.  Prezydent ma tu być za godzinę.
   
- Pomysł narodził się w styczniu, lutym, a ósmego marca wysłałam do prezydenta Bronisława Komorowskiego list – opowiada Małgorzata Andersz, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Oskara Kolberga w Kościanie. - W nim wyszczególniłam jak działa nasza szkoła, jakie ma osiągnięcia, że zapraszamy gości... Odpowiedź przyszła kilka tygodni później, że pan prezydent przyjedzie w przyszłym roku, ale potem okazało się, że jest okazja, by był już teraz.
   
Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta odwiedzili szkołę kilka tygodni przed wizytą głowy państwa. Oglądali aulę i całą szkołę. Nie mieli uwag. W szkole byli też funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. W środę o godzinie siódmej dokładnie przeczesywali budynek. Kilkadziesiąt minut później przed budynkiem stał tłum ubranych na galowo uczniów i nauczycieli, którzy musieli przejść kontrolę osobistą, by wejść do szkoły. Boczne wejścia zostały zamknięte.
   
- Rankiem odbyły się normalnie lekcje, choć były to lekcje troszeczkę krótsze, niż zwykle – opisuje dyrektor Andersz. -  W naszej szkole obowiązuje zasada równości. W spotkaniu wzięli udział wszyscy uczniowie, a mamy ich po odejściu maturzystów aż czterystu, i wszyscy uczniowie mieli szansę zadać gościowi pytanie. Losowaliśmy miejsca na spotkaniu. Losowali i uczniowie, i nauczyciele. Każdy wiedział, gdzie będzie siedział i miejsca na sali były policzone. Dla tych, którzy nie siedzieli w auli, ale na korytarzu lub sali tuż za aulą, przygotowaliśmy telebimy, by nie czuli się wyobcowani. Zasada była prosta – czterystu uczniów z nauczycielami musiało zapełnić aulę w dziesięć minut i to się bardzo sprawnie udało.
  
 - Od kilku dni czuć było w szkole, że coś się ma wydarzyć. Te przygotowania, szum, ustawianie krzeseł, dyspozycje, że mamy się ubrać na galowo, próby piosenki przygotowanej specjalnie na to spotkanie – opowiadała ,,GK’’ Agata Sroka z I g.
   
- I wszystko jest dopięte na ostatni guzik! - dodała zaraz dumnie Dominika Bobrańska z Id.
   
- Mieliśmy wcześniej specjalne lekcje poświęcone wyborom z czwartego czerwca i w klasach wspólnie zastanawialiśmy się nad nurtującymi nas pytaniami, które chcielibyśmy prezydentowi zadać – wyjaśniała Joanna Organiszczak z If.
   
Jak komentowali w kuluarach nauczyciele, bój o miejsca na sali w losowaniu był ,, na noże’’. Każdy chciał być jak najbliżej. Telebimy były w korytarzu i sali tuż za aulą. Dziennikarzom wyznaczono sektor w końcu auli. Ze względów bezpieczeństwa, poza wybranymi osobami, w obecności prezydenta nikomu nie wolno było poruszać się po sali. Po spotkaniu  uczniowie mówili tylko, że szkoda, że było tak krótkie, bo nawet nie zdążyli zadać wszystkich pytań.  
   
- Nie przynudzał – oceniła z uznaniem Angelika z IIa. - Mówił ciekawie i miał o czym – dodała jeszcze.
   
- Bardzo ciekawe spotkanie. To jednak coś, móc zobaczyć na żywo prezydenta – stwierdziła na to Natalia z tej samej klasy.     
   
Inni mówili, że fajnie, bo lekcje inne, komuś podobało się, co prezydent mówił, kogoś intrygowała bardziej otoczka spotkania i kręcący się po szkole funkcjonariusze BOR-u. Ogólnie - prezydent Komorowski zrobił na młodzieży pozytywne wrażenie i trudno było jej się tego dnia wyciszyć, i - pożegnawszy gościa i zrobiwszy sobie z nim pamiątkowe zdjęcie - po prostu skupić się na normalnych lekcjach. A prezydent Bronisław Komorowski z gmachu liceum poszedł spacerkiem zamkniętą na tę chwilę częścią Al. Kościuszki w kierunku ulicy Wrocławskiej.
   
Tuż przed godziną dziesiątą kilkadziesiąt osób stanęło na ulicy dopytując się wzajemnie - czy ON naprawdę ma tu iść? Gdy przy pierwszym kwietniku na deptaku stanęło kilkunastu fotoreporterów i operatorów kamer telewizyjnych, stało się jasne, że coś jest na rzeczy.  Nikt jednak chyba nie wierzył, że będzie można po prostu podać prezydentowi rękę.
   
- Niech nam emerytury podniesie i wypłaty, to będziemy mili – odgrażała się pani w różowym, a jej towarzyszka dodała zaraz, że żyje się ciężko i tym z Warszawy trzeba by kilka słów powiedzieć. Na pytanie, czy będzie na to szansa i co by powiedziały zgodnie odkrzyknęły:
   
- Nie! No, gdzie tam!!!
   
Kilka minut oczekiwań i tłumek był coraz bardziej podekscytowany, szczególnie, gdy z liceum wytoczył się już korowód i na moment w samym środku zamajaczyła postać prezydenta w prawie całej okazałości. Prawie, bo chwilę później oblały go niewysokie postaci  podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej, a potem i wyższe postaci, i te najwyższe -   funkcjonariuszy BOR-u. Od tej pory prezydent tonął w tłumie. Zalały go dziesiątki ludzi stojących przed szkołą, a kolejna fala naprzeć miała na deptaku.
   
- Jest tam? Idzie? Widziałeś go? - dopytywali się wzajemnie ludzie przy deptakowym kwietniku, a pod siedzibą BZ WBK trwały już telefoniczne sesje fotograficzne.  Prezydent ściskał ręce, wdawał się w krótkie rozmowy, pozwalał się fotografować i sam nawet fotografował się z panią, panem, dziewczynką... Co chwilę do klapy prezydenckiej marynarki ze znaczkiem Solidarności przytulał się ktoś inny.

Fotoreporterzy ustawieni karnie przy kwietniku (dyspozycja biura prasowego kancelarii), bo stąd miał być dobry widok do robienia zdjęć głowie państwa idącej środkiem ulicy,  cokolwiek się rozpierzchli.  Widoku nie było, a raczej prezydenta nie było. Ciągle go ktoś zasłaniał. Korowód wtoczył się na deptak, a prezydent Bronisław Komorowski uścisnął rękę pani w różowym i jej towarzyszki. Panu z aparatem, pani z dzieckiem na ręku... Pracownice sklepów stały na fundamentowych cokołach budynków i pstrykały telefonami pamiątkowe fotki, a potem, która mogła, rzuciły się w tłum uścisnąć prawicę. Prezydent zakładał dzieciom czapki na głowy, ściskał ręce starszym panom, dowcipkował z paniami, uśmiechał się, machał, żartował, a z każdą minutą na deptaku rosła radosna ekscytacja. Tu dzieci z przedszkola, tu pan w fantazyjnym kapeluszu, tu panie z banku. Pstryk, pstryk... I ochroniarze, którzy łagodnie, acz stanowczo starali się  ludzi z boków odgarniać. Kamery, aparaty i dziesiątki telefonów, smartfonów i co tam kto miał. Jeszcze godzinę wcześniej  przeszukiwano licealistów i sprawdzano aparaty fotograficzne dziennikarzy, a tu proszę  - istny żywioł. Każdy mógł podejść i zrobić sobie z prezydentem zdjęcie. I dziesiątki osób zrobiło, i jeszcze na deptaku zaczęło się rozsyłanie fotek po rodzinie i znajomych.



Gdy pierwszych kilkaset osób w mieście zdjęcia takie już dostało, prezydent Bronisław Komorowski wchodził na kościański Rynek i ze skupioną miną pokłonił się pod tablicą upamiętniającą rozstrzelanych w 1939 roku. Wreszcie zniknął w gmachu ratusza, a na Rynku ustawiły się trzy czarne limuzyny. Co rusz ochroniarze głowy państwa prosili o odsunięcie się od nich. W uchylanym co chwilę bagażniku pełno było kwiatów i co chwilę coś do niego jeszcze dokładano, lub z niego wyjmowano. Tłumek zrobił szpaler między ratuszem a samochodem i ustawił się na chodniku tuż za autami. Wychodzącego prezydenta żegnano oklaskami, a ten zanim wsiadł do auta unosił wysoko ręce i kilkakrotnie dziękował za ciepłą gościnę. O 11.03 limuzyny zaczęły się powoli toczyć po Rynku, a przy prezydenckim mercedesie, jak w amerykańskim filmie, szło czterech  funkcjonariuszy BOR-u.  
  
 - Wydawało mi się, że jest wyższy. W telewizji wygląda na wyższego – komentowała pani Małgorzata.
   
- Jednak PREZYDENT! Głowa państwa! I do takiego małego miasteczka przyjechał. Żebym jakoś podniecona była, to nie, ale cieszę się, że tu byłam – mówiła inna z pań.
   
- Bez wąsów wygląda zdecydowanie lepiej – komentowała kolejna.
   
Pod apteką na rowerze opiera się zadumany pan Ryszard, który nie chce podawać nazwiska, bo – jak wyjaśnia - nie chce być celebrytą.
   
- Bo widzi pani, ja go znam – mówi enigmatycznie. - Miło go było znowu spotkać. Kto by pomyślał, że tak się to nam potoczy... - uśmiecha się lekko. Ręki mu nie podawał, zdjęcia mu nie robił, ale popatrzeć przyszedł.
   
- Mieszkał przy Kanałowej w Poznaniu. Wiem, bo tam bywałem. Mieszkał tam mój kolega. Mieliśmy po piętnaście, szesnaście lat.  Nie, nie kumplowaliśmy się... - śmiech. - Ja chodziłem do zawodówki, a on pewnie do liceum. Wiem, że to on. Dokładnie pamiętam. Był tam krótko, ale był. Pamiętam, że grywał w piłkę w Parku Wilsona, jak wszyscy, ale akurat nie w mojej drużynie – znów śmiech. - Przyszedłem go po prostu zobaczyć. Tak tylko z daleka...
   
Pan Ryszard wsiada na cokolwiek zdezelowany rower i odjeżdża. Jest 11.10. - parking na Rynku ciągle jest zamknięty, za to „wodny parking” przy liceum już się zapełnia autami. Tłum rozszedł się. Rozjechali się policjanci. Życie w mieście wraca do normy.

Alicja Muenzberg-Czubała

24/2013  Galeria zdjęć z wizyty prezydenta >>

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (2)

w dniu 21-06-2013 10:42:40 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

:)

w dniu 22-06-2013 00:04:34 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Kilka dni minęło, a duńskie ograniczenia powróciły.

Kilka dni minęło, a duńskie ograniczenia powróciły.

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.15.186.56

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.