Magazyn koscian.net
2010-08-10Spec od butów
Czy szewc bez butów chodzi? Coś w tym jest. Swoje naprawiam, gdy jest już na ostrzu noża. Klient jest ważniejszy – mówi Mirosław Całka, szewc z Kościana. Buty naprawia od 20 lat. Od 5 prowadzi własny zakład
Szewc z wyboru
„Usługi szewskie” - szyld taki widniej na ul Młyńskiej w Kościanie. Gdyby nie tablica, mało kto wiedziałby, że w podwórzu, w kolejowym budynku jest zakład. Od pięciu lat pracuje tam Mirosław Całka – z wykształcenia mechanik urządzeń kolejowych, z wyboru... szewc.
Mniejsza tablica umieszczona jest na drzwiach kolejowego budynku. Na niej godziny otwarcia, numer telefonu i nazwisko rzemieślnika. Oba szyldy sugerują, że u szewca można szukać pomocy nie tylko dla uszkodzonego obuwia, ale również dla sprzętu kempingowego.
- Teraz szewc robi wszystko, co kto potrzebuje – wyjaśnia Mirosław Całka.
W zawodzie ma dwudziestoletni staż. Zaczynał podczas odbywania służby wojskowej, w Żaganiu. To tam poznawał tajniki zawodu. Do zakładu szewskiego trafił przez przypadek.
- Zrobili zbiórkę i podzielili nas jedni do kuchni, inni na warsztat. Było nas osiemnastu – ośmiu szewców i dziesięciu krawców. Nikt się nie pytał, czy wcześniej to robiłem – wspomina pan Mirosław. - Dostawałem buty i trzeba było zedrzeć podeszwę i naprawić.
Fach spodobał mu się na tyle, że po wyjściu z wojska podjął pracę w kolejowym zakładzie szewskim. Naprawiał buty i duże plandeki, którymi przykrywano wagony. Gdy zakład likwidowano wrócił do wojska. Był szewcem w jednostce w Lesznie.
- Tam były buty mocne, oficerki – mówi. Jednak chwali sobie prowadzenie własnego biznesu. - Każda złotówka zostaje w kieszeni.
Ginący fach
Ilu jest w Kościanie szewców? Pewności nie ma. Pan Mirosław zna swojego kolegę po fachu, który prowadzi zakład przy ulicy Surzyńskiego. Słyszał też o dwóch innych zakładach. Niegdyś było ich więcej.
Wpisując w popularną internetową wyszukiwarkę słowo szewc wyskakuje lista zakładów z różnych zakątków Polski. Ale z dostępnością do tego typu rzemieślników chyba nie jest najlepiej, skoro reklamują się zakłady, do których buty można dosłać pocztą. Zawód często pojawia w zestawieniu ze słowem ginący. Rzadko wymieniany jest w ofertach szkół zawodowych.
- Trzeba mieć zamiłowanie i chęć do nauki. Ten zawód wymaga myślenia i fantazji. Często trzeba się nagłówkować. Po roku nauki można już zacząć coś robić – stwierdza Całka.
Wikipedia podaje bardzo krótką informację o tym zawodzie. Przeczytamy tam że: „Szewstwo to rodzaj rzemiosła polegający na naprawie i tworzeniu obuwia. Obecnie zawód zanikający, większość butów jest wykonywana w fabrykach. Można rozróżnić dwa podstawowe rodzaje szewstwa: ręczne i maszynowe. Pierwsze różni się od drugiego ceną, czasem produkcji, jak i jakością obuwia. Stare szewstwo polskie ma swoją długą tradycję. Istnieją okręgi o wieloletniej praktyce szewskiej.” W dalszej części dowiemy się, że „atrybutami tradycyjnego szewca są: szpilarek (ostra szpila z rękojeścią), szydło (ostra szpila z rękojeścią, przy ostrzu szpili otwór na nitkę), szczecina, dratwa, cęgi, kopyta, młotek.” Ale czy tak wyposażony jest również współczesny zakład szewski?
Warsztat
- Kiedyś był tutaj zakład szewski, kolejowy– mówi o swoim miejscu pracy pan Mirosław.
Budynek składa się z dwóch pomieszczeń. Pierwsze przeznaczone jest dla klientów. Na ladzie odbierane są przedmioty do naprawy. Trafiają na półkę. Na innej znajdują się te już naprawione, do odbioru. Każdy z nich jest opisany. Z kartki przy ladzie można wyczytać, że bez kwitu wystawionego przez szewca, butów odebrać nie można. Regał na buty przyniesione od klientów to nie wszystko. Obok stoi podobny, ale z mniejszymi półkami. Tam znajduje się kolekcja miniaturowych bucików najczęściej ze szkła lub porcelany.
- To drugi dom. Powinno być przyjemnie, a nie, że idzie się jak na stracenie – uważa szewc.
Część, w której pracuje jest bogato wyposażona. Trzy maszyny do szycia – krawiecka i dwie szewskie. Wszystkie mają po kilkadziesiąt lat. Te stare najlepiej się sprawdzają. Maszyna do rozciągania butów, cęgi, młotek, szydła, nici, blaszki, nity, taśmy – to jest podstawa. Do tego dochodzą jeszcze zamki, suwaki, napy – wszystkie mają swoje miejsce w małych, plastikowych pojemniczkach.
- Materiały kupuję w Poznaniu na Strusiej albo Przemysłowej. Z niektórymi jest problem. Jak się zepsuje napa przy kurtce, to klient chce taką samą, a w sprzedaży są tylko te zwykłe, pospolite – wyjaśnia pan Mirosław.
O but trzeba dbać
Przy ladzie staje młoda kobieta z dzieckiem. Pyta o torbę do wózka. Przyniosła ją do zszycia.
- Najchętniej chcieliby od razu, od ręki, a o taki materiał trudno. Trzeba coś wymyślić – podsumowuje jej wizytę rzemieślnik.
W okresie letnim pracy jest trochę mniej. Klienci do naprawy przynoszą najczęściej letnie obuwie i sprzęt biwakowy. Są krzesełka turystyczne, namioty, plecaki. Ruch w interesie zaczyna się we wrześniu, wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. Czy dzieci częściej niszczą buty?
- No tak – śmieje się pan Mirosław.
Niektórzy klienci buty do szewca zanoszą, gdy tylko puszczą mrozy. Proszą, żeby zreperować i chowają do szafy. Inni czekają do ostatniej chwili.
- Dałoby radę skrócić obcasy? – pyta przy ladzie klientka. - Są potrzebne na wesele. Proszę ściąć tyle, ile się da.
- Nie więcej niż półtora centymetra. Będą na wtorek – odpowiada szewc. Obniżanie obcasów to powszechna praktyka. - Nie wszystkie da się przerobić. Jak czubki są długie, to brzydko to wygląda. Robię to na odpowiedzialność klienta – dodaj już po wyjściu kobiety.
Najbardziej wytrzymała jest skóra. Dużo też zależy od tego, jak but jest wykonany. Z obserwacji pana Mirosława wynika, że buty szybciej zużywają panie. Obuwie wytrzymuje dłużej, jeżeli jest odpowiednio pielęgnowane.
- Niektórzy wydają 200 – 300 złotych. But niby jest ładny. Pytam się kiedy był kupiony i okazuje się, że przed rokiem, a on pasty jeszcze nie widział. Skóra musi być natłuszczana i pastowana, inaczej popęka – radzi kościański szewc. - Najlepsza jest zwykła czarna pasta. Kiedyś była lepszego gatunku niż teraz.
Jednak użytkownicy nie zawsze mają wpływ na stan butów.
Klient wyprowadzony w pole
- Tak prawdę mówiąc, buty są teraz słabsze niż kiedyś. Fabryki idą na łatwiznę – ocenia szewc. - Jak ktoś kupuje buty, a po dwóch dniach przychodzi do mnie, to chyba coś jest nie tak. Mogliby się bardziej postarać, żeby chociaż sezon wytrzymały. Dużo jest podróbek. Nieraz przechodzi to wszelką krytykę. Męski but, ładny, a obcas przybity zszywkami do papieru.
Wyrobem butów kościański szewc nie zajmuje się. Ciężko o materiał. Poza tym ręcznie robione byłyby znacznie droższe niż w sklepie.
Przy ladzie staje kobieta.
- Obcasiki? – pyta pan Mirosław.
- Tak proszę pana. Co chwilę się ścierają – wyjaśnia kobieta.
Nawet u szewca klient lubi mieć rację. Czasami rzemieślnik wykonuje zlecenie, ale z góry zastrzega, że nie wiadomo jak długo buty wytrzymają.
- Lubią się kłócić. Raz pani upierała się, że buty są ze skóry. To co usłyszała w sklepie było święte. A przecież jak ktoś w tym pracuje, to odróżni skórę od dermy. Upierała się z dwadzieścia minut. Miała pecha, bo przyszła akurat producentka i powiedziała, że nie ma racji – wspomina pan Mirosław.
Szewc prawdę ci powie, o butach. (h)
Gazeta Kościańska nr 31/2010
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Witam. Gdzie w Poznaniu można zdobyć praktykę w zakładzie naprawy obuwia? Prosze o informacje. Z góry dziekuję. [email protected]