Magazyn koscian.net
02 grudnia 2010Szkoła życia pod żaglami
Od zawsze lubiła góry. Uważała, że morze jest dla leniwych. Zdanie zmieniła po pierwszym rejsie żaglowcem „Fryderyk Chopin” w 2002 roku. Na kolejne siedem lat związała się ze „Szkołą pod Żaglami”. - Idea tej szkoły jest kapitalna – uważa Jolanta Modelska z Piotrowa Drugiego, pomimo chwil grozy, jakie przeżyła na pokładzie statku pod koniec października
Pierwszy krok na pokładzie
Jak nauczycielka historii trafiła na żaglowiec? W 2002 roku I Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu „Marcinek” nawiązało współpracę z kapitanem Krzysztofem Baranowskim. Zamierzeniem dyrektor szkoły Aliny Chojnackiej było utworzenie klasy z poszerzonym programem geografii. To miało umożliwić młodzieży poznawanie świata poprzez podróże.
- To był dwutygodniowy rejs Szczecin – Amsterdam – mówi o swoim pierwszym kontakcie z żaglowcem „Fryderyk Chopin” Jolanta Modelska. Miał być dla niej sprawdzianem, czy da radę popłynąć w dłuższy, i to w roli nauczyciela. - Zawsze uważałam, że morze jest dla leniwych. Lubiłam góry. Po tym pierwszym rejsie zmieniłam zdanie.
Wygrała ciekawość świata. Kilkutygodniowy rejs dawał możliwość podróżowania, zobaczenia kawałka świata, poznania innych ludzi. Podczas pierwszego, krótkiego rejsu była pod czujnym okiem załogi. Żeglarze uznali, że potrafi poruszać się po pokładzie i wytrzyma przebywanie 24 godziny na dobę wśród ludzi.
Jej pierwszy rejs w ramach „Szkoły pod Żaglami” odbył się na przełomie 2002 i 2003 roku. Wówczas na pokładzie byli uczniowie pierwszych klas licealnych. Wśród nich była spora grupa uczniów z poznańskiego „Marcinka”. Koszty wyprawy pokrywali rodzice. W pierwszy rejs z młodzieżą Jolanta Modelska popłynęła jako nauczycielka historii i języka polskiego. Podczas kolejnych pełniła również funkcję dyrektora szkoły.
- Podczas pierwszego i ostatniego rejsu kapitanem był Ziemowit Barański, a podczas pozostałych kapitan Adam Kantorysiński. Miał rewelacyjny kontakt z młodzieżą. Imponował im niesamowitą sprawnością. Uczył geografii – wspomina Modelska.
Hartowanie charakterów
Słynna choroba morska dopadła ją podczas pierwszego, próbnego rejsu. To była jedyna taka przygoda. Później powiedziała sobie: „nie mogę chorować”. - Najdłuższy pobyt na morzu bez zawijania do portu – trzydzieści dni. Bez ptaszka, bez drzewa. Rekompensatą były tylko latające ryby. Potrafią przelecieć kilkadziesiąt metrów. To cudowny widok – stwierdza mieszkanka podczempińskiej wsi.
Kilkutygodniowy rejsy był jednak przede wszystkim kuźnią charakterów dla młodzieży. Będąc na statku licealiści nie tylko uczyli się, ale również pracowali. Czas aklimatyzacji był bardzo krótki.
- Przy większym bujaniu niektórzy uczniowie mieli randkę z Neptunem - jak określamy chorobę morską. Wychodzili na pokład i wracali na lekcje. Na początku takie problemy mieli prawie wszyscy – podkreśla nauczycielka „Szkoły pod Żaglami”. - Prowadzenie lekcji było utrudnione. Część uczniów siedziała na stołkach, część na podłodze, a zeszyty trzymali na kolanach.
W takich warunkach młodzież realizowała normalny program szkolny, bez taryfy ulgowej. Ciasno było nie tylko w sali lekcyjnej, ale także w kajutach.
- Jestem jedynym nauczycielem, który tyle razy był na „Szkole pod Żaglami” - dodaje Modelska. W sumie na pokładzie „Chopina” spędziła ponad rok.
Młoda załoga i złamane maszty
Ostatni z rejsów w ramach „Szkoły pod Żaglami” był inicjatywą kapitana Krzysztofa Baranowskiego. Do udziału w nim zostali zaproszeni uczniowie drugich klas gimnazjalnych. Każdy mógł spróbować swoich sił. Miała to być nagroda za pracę społeczną. Tym razem koszty wzięła na siebie Fundacja „Szkoły po Żaglami”. Eliminacje składały się z kliku etapów. Gimnazjaliści musieli m.in. udokumentować swoją pracę w ramach wolontariatu i wykazać się sprawnością fizyczną. Zwycięska grupa licząca 36-osób, przygodę życia rozpoczęła 25 września w Gdyni. 27 października „Chopin” wypłynął z Plymouth w Anglii i obrał kurs na Zatokę Biskajską. Rankiem 29 października na Atlantyku żaglowiec natknął się na sztorm. Około godz. 7. 30 złamał się bukszpryt, który pociągnął za sobą fokmaszt, a następnie grotmaszt.
- Kapitan natychmiast nadał sygnał SOS. Najpierw podpłynął kuter francuski, ale nie miał możliwości, żeby nas holować. Po nim pojawił się kuter brytyjski – wspomina dyrektor „Szkoły pod Żaglami”. - Morze trochę się uspokoiło, ale warunki były zmienne. Przez trzy dni obowiązywał zakaz wychodzenia na pokład. Została tam tylko zawodowa załoga. Padła propozycja ewakuacji, ale kapitan uznał, że jest to zbyt niebezpieczne. Maszty były złamane. Uderzając w burtę powodowały taki hałas, że w niektórych kajutach nie można było spać.
Wśród uczniów pokusa wyjścia na pokład była ogromna. Nauczyciele nieustannie ich pilnowali.
- Byli bardzo spokojni. Uważam, że do końca nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. I my, i kapitan uspokajaliśmy ich mówiąc, że mamy pomoc – wyjaśnia Jolanta Modelska. Przyznaje, że gdy sama wyszła na pokład i zobaczyła połamane maszty, rozpłakała się.
1 listopada w porcie Falmouth uczniów i nauczycieli ewakuowano ze statku. Na lądzie mieli pozostać tylko dwa dni. Skończyło się na dziewięciu. Mieli ze sobą tylko podręczny bagaż.
- Bez książek, bez podręczników prowadzenie lekcji nie było możliwe. Błędem było mówienie uczniom, że wrócą na statek. Należało od razu odesłać ich do domów – stwierdza Modelska.
Pomocą służył konsul z polskiej ambasady, Dariusz Adler. Pomógł także menadżer hostelu w Penzance, Paul Kavanagh. Dzięki niemu udało się nawiązać kontakt z miejscową szkołą, która przyjęła naszych uczniów na dwa dni oraz zapewnić młodzieży dawkę ruchu w hali sportowej, a także zorganizować zwiedzanie Kornwalii.
12 listopada młodzież i nauczyciele wrócili do Polski. Kapitan Baranowski zapowiada, że gdy tylko zakończy się remont żaglowca, rejs będzie kontynuowany. Czy będzie to możliwe? Wstępny kosztorys remontu opiewał na ponad milion złotych.
- Idea jest kapitalna - kształtowanie jednostki, hartowanie charakteru. To niesamowita przygoda, ale tylko na wyremontowanej, sprawdzonej jednostce – podkreśla uczestniczka siedmiu rejsów „Szkoły pod Żaglami”. (h)
GK nr 47/2010