Magazyn koscian.net
30 sierpnia 2011Trudny nowy początek
Zabrała dzieci i uciekła. Próbuje zacząć od nowa. Do męża już nie wróci. Najważniejsze są dzieci. Ale jak zapewnić im godne życie, gdy nie ma się dachu nad głową? Nigdy nie prosiła o pomoc, teraz chce tylko skromnego lokum
Na oczach dziecka
Swojego męża Anna poznała przed dziesięcioma laty. On mieszkał w Krzywiniu, ona w pobliskiej wsi. Jeszcze przed ślubem zamieszkali razem w Lesznie. Po pięciu latach znajomości zdecydowali się na ślub. Potem była ciąża i przeprowadzka do teściów.
- W Lesznie wszystko się układało. Było dobrze. Dopiero tutaj zaczęło się między nami psuć. Zero kontaktu. Później było jeszcze gorzej. Siedziałam tylko w pokoju z dziećmi. Prosiłam, żeby skończył z piciem – mówi Anna. - Mąż wracał do domu i albo miał wypite na tyle, że szedł spać, albo zaczynała się awantura. Nikt inny nie obrywał. Twierdził, że go nie pilnuję, że to moja wina. Trzy lata tak wytrzymałam.
Gdy uderzył pierwszy raz machnęła ręką. Stwierdziła, że jakoś się ułoży. Za drugim razem nie wytrzymała. Przy najbliższej nadarzającej się okazji spakowała rzeczy swoje i dzieci. Wyprowadziła się z domu. Pomogła siostra. „Przechowała” i załatwiła miejsce w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Kościanie. Zamieszkała tam 29 kwietnia. Dlaczego mając dwójkę dzieci, bez pieniędzy i pracy zdecydowała się na taki krok?
- Dostałam tak, że wpadłam pomiędzy szafkę i łóżko. Mówiłam sobie, że dopóki nie widzą tego dzieci, jest dobrze. Ale ten drugi raz widział synek. Bałam się, że następnym razem nie zdążę uciec i wyląduję w szpitalu. W domu nie miałam wsparcia w nikim. Moja rodzina nawet tam nie przyjeżdżała – wyjaśnia kobieta. - Widziała to też teściowa. Powiedziała tylko, że mamy być cicho i nie denerwować ojca. Zawsze twierdziła, że facet ma prawo sobie wypić.
Bezskuteczne poszukiwania
Wiedziała, że w ośrodku może przebywać trzy miesiące. Już wtedy szukała kąta dla siebie i dzieci. Wniosła sprawę o rozwód. Do męża nie zamierza już wracać. Zaczęła kalkulować i szukać mieszkania do wynajęcie. Kobieta z dwójką dzieci i bez pracy była mało wiarygodnym płatnikiem.
- Cały czas pomagały mi siostry. Przywoziły jedzenie, pomagały finansowo. Co weekend któraś zabierała nas do siebie – wspomina Anna. - Mąż odezwał się po dwóch tygodniach. Nie powiedziałam mu gdzie jestem. Na pierwsze spotkanie umówiliśmy się na deptaku w Kościanie.
Dostał ostatnią szansę – zmiana mieszkania albo osobna kuchnia i odcięcie się od teściów.
- Nie zrobił nic. Od znajomych wiem, że popijał – dodaje kobieta.
W pierwszych dnia lipca była zmuszona opuścić ośrodek. Przygarnęła ją siostra, chociaż sama mieszka w domu teściów. Anna nadal szukała mieszkania. W Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Krzywiniu dowiedziała się, że gmina nie posiada mieszkań socjalnych. Na własną rękę objechała gminę. Gierłachowo, Wieszkowo, Nowy Dwór, Lubiń, Bielewo, Jerka – jeździła wszędzie. Szukała także poza rodzinną gminą. Wystarczył sygnał od znajomych o jakimś wolnym lokalu, czy domu.
- Na osiemdziesiąt procent miałam mieszkanie w Lubiniu. Nie udało się – żali się Anna. Nie widząc innej możliwości zaczęła pukać do burmistrza Krzywinia. Prosiła o pomoc i wskazywała pustostany w gminie, w których mogłaby zamieszkać. Do urzędu przyjeżdżała każdego dnia. Czas ją gonił. Do czwartku miała wyprowadzić się od siostry.
Przeczekać rok
Nie chodzi o luksusy. Chce tylko czterech ścian i kuchni. Obejdzie się bez łazienki.
- Nie oczekuję, że gmina od razu wyremontuje mi mieszkanie. Mam wsparcie rodziny. Wiadomo, że przez pierwsze dwa - trzy miesiące będę potrzebowała pomocy, ale dam sobie radę – zapewnia Anna. - Znajdę pracę. Z opieką nad dziećmi też jakoś się ułoży.
Dla kobiety najważniejsze jest teraz stworzenie dzieciom namiastki domu i poczucia stabilizacji. Nie chce bez końca się przeprowadzać. Możliwe, że znajdzie się dla niej mieszkanie w Lubiniu, ale dopiero za rok – półtora. Do tego czasu potrzebuje dachu nad głową. W ostateczności zdecyduje się nawet na Krzywiń, chociaż wolałaby tam nie wracać. Boi się, że mąż będzie ją nachodził. Potrafi dzwonić kilkanaście razy na dobę, nawet w nocy.
Brak socjalnych
Burmistrz Krzywinia Jacek Nowak dobrze zna sytuację Anny. Na jego biurku na rozpatrzenie czeka ponad trzydzieści wniosków o przyznanie mieszkania. Przyznaje, że jest to problem.
- Gmina nie ma lokali socjalnych. Nie jestem zadowolony z tego stanu. Przez ostatnie lata nic nie budowano. Widzę pewne możliwości, ale są one związane z nakładami finansowymi. Trzeba się nad tym poważnie zastanowić – wyjaśnia burmistrz Krzywinia Jacek Nowak. - Budynki i lokale jakimi dysponujemy wymagają remontów. Do remontu przewidziany jest budynek dawnej szkoły w Łuszkowie. Wnętrze trzeba przebudować. Obecnie są tam sale lekcyjne. Myślimy, co z nim zrobić.
Anna wskazuje między innymi na puste mieszkanie w byłej szkole w Bielewie i lokal w Lubiniu. Z informacji uzyskanych od burmistrza wynika, że mieszkanie w Bielewie chociaż niezamieszkane jest wynajmowane. Natomiast budynek w Lubiniu jest w złym stanie technicznym. Deklaruje, że jeszcze raz przyjrzy się budynkowi i oceni, jakie prace należy wykonać, żeby nadawał się do zamieszkania.
- Oczekujących na mieszkanie jest wielu. Nie wszyscy są w tak trudnej sytuacji. Takie przypadki są rozpatrywane w pierwszej kolejności – podkreśla burmistrz Nowak. - W Jerce mamy osobę niepełnosprawną, która ma trudności w poruszaniu się. Chcę przenieść ją do innego lokalu i zapewnić godziwe warunki.
W czwartek Anna odebrała klucze do pokoju w lokalu w Krzywiniu. Nie miała wyboru. Musiała wziąć, to co jej zaproponowano. Włodarz Krzywinia deklaruje, że to rozwiązanie tymczasowe.
- Pokój jest mały. Są tam dwa łóżka. Jest ciasno. Nie ma tu kuchni. Będzie problem, żeby ugotować coś dla dzieci, ale poradzę sobie – zapewnia Anna. (h)
* Imię bohaterki zostało zmienione
GK nr 34/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Tak u nas pomagają samotnej matce z dziećmi ,która nie pije radzi sobie sama u takiej ciężkiej sytuacji i nikt z władzy nie chce pomóc .To jest ciekawe ale jak by dziecko pobiła lub czy coś gorszego zrobiła to afera na całego i wszyscy by gadali .A gdzie jest ta pomoc z opieki społecznej .Bardzo dzielna kobieta że zostawiła pijaka dla dobra dzieci ,bo my kiedyś bały sie odejść i byłyśmy bite i poniewierane i dzieci na to patrzyły .Ale gdzie odejść ,skąd mieszkanie a tu nikt nie chce pomóc,Gdzie te pomoce ,które słyszę w telewizji,dopiero jak kobieta psychicznie nie wytrzyma i coś zrobi mężowi albo dzieciom to wszyscy tylko umieją gadać.Ale to już jest za póżno!!1