Magazyn koscian.net
2008-07-08W Pekinie damy z siebie wszystko!
Z Bartoszem Jureckim, pochodzącym z Kościana kołowym polskiej reprezentacji szczypiornistów rozmawia Karina Jankowska
- Czy bracia Jureccy spodziewali się, że czytelnicy ,,Gazety Kościańskiej’’ uhonorują zdobycie tytułu wicemistrzowskiego statuetką za ,,Wydarzenie Roku 2007’’- Jest nam bardzo miło, że odbieramy takie nagrody. To druga nasza wspólna statuetka, a mam jeszcze kilka indywidualnych. Sukces rodzi sympatię kibiców z miasta, z którego się wywodzimy. Cieszymy się, że jesteśmy rozpoznawalni i doceniani w rodzinnym mieście za to, co osiągnęliśmy. Były trudne chwile, ale teraz zbieramy śmietankę. To jest bardzo miłe. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy na nas głosowali i cały czas trzymają za nas kciuki. Być może sprawimy kolejną miłą niespodziankę i spotkamy się na Gali Sportu ,,Gazety Kościańskiej’’ za rok.
- Podczas turnieju we Wrocławiu zakwalifikowaliście się do igrzysk w Pekinie. Który mecz był najtrudniejszy?
- Wszystkie trzy mecze były trudne. Graliśmy to, co mieliśmy założone. W meczu otwarcia, po bardzo ciężkim pojedynku, wywalczyliśmy remis ze Szwecją. Może niektórzy byli zniesmaczeni, bo straciliśmy jeden punkt, ale mieliśmy świadomość, że jeżeli chcemy awansować, to kolejne mecze musimy wygrać.
- Byliście w pełni skoncentrowani i gotowi do walki?
- Tak. Było to już widać na treningach poprzedzających wrocławski turniej. Przez dwa tygodnie treningów widać było większą walkę niż w turnieju. Było nas dwudziestu, a zagrać mogło czternastu, więc każdy chciał wywalczyć miejsce w zespole. Było ostro, koszulki się darły, ale atmosfera była dobra.
Wracając do turnieju kwalifikacyjnego we Wrocławiu, drugi mecz z Islandią musieliśmy wygrać. Wiedzieliśmy, że jeśli to się uda, to jedną nogą będziemy już w Pekinie. I udało się, choć Islandczycy to bardzo wymagająca i twarda drużyna. Ostatni mecz zagraliśmy z Argentyną, spodziewając się, że będziemy od początku do końca kontrolowali mecz. Tak się nie stało. Potrafiliśmy uciec na kilka punktów, a potem łatwo tracić przewagę, ale wygraliśmy.
- Ale mieliście wsparcie kilku tysięcy biało-czerwonych kibiców…
- Kibice wspaniale nas dopingowali. Po raz pierwszy coś takiego przeżyłem. Wiedzieliśmy, że będzie dużo ludzi, ale takiego szaleństwa się nie spodziewaliśmy. Podczas hymnu każdemu z nas szybciej biło serce i ciarki przechodziły po plecach. To było biało-czerwone szaleństwo. Wszyscy ubrani w barwy narodowe, z szalikami w górze. Fenomenalna atmosfera. Na trybunach było też dużo znajomych z Kościana.
- Uskrzydlało was to, czuliście, że macie o jednego zawodnika więcej?
- Z jednej strony był to niezły kop, a z drugiej – większy krzyż na plecach. Ale nie, sądzę, że to nam pomagało. Daliśmy z siebie wszystko.
- W Pekinie zagracie w grupie z Francją, Chorwacją, Chinami, Hiszpanią i Brazylią. Jakie są szanse na medal?
- Myślę, że losowanie nie jest złe. Grupa jest dobra. Na olimpiadzie wystartuje dwanaście drużyn i każda ma równe szanse na zdobycie olimpijskiego medalu. Może to ryzykowne, ale chcieliśmy znaleźć się w jednej grupie z Hiszpanią, Chorwacją i Francją. Z grupy do ćwierćfinału przechodzą cztery drużyny, gdyby się nam to udało, to trafimy na rywali, którzy nam bardziej leżą. A w półfinale może się zdarzyć wszystko i przy dobrym dniu można wygrać z każdym. Najgorzej, że pierwszy mecz zagramy z Chinami, gospodarzami igrzysk, o których póki co niewiele wiemy. Każdy mecz na olimpiadzie będzie bardzo ciężki i do każdego musimy podejść skoncentrowani i z taką samą wolą walki. Musimy pamiętać, że najważniejsza w piłce ręcznej jest obrona, jeśli będziemy się spisywać w tym elemencie tak jak we Wrocławiu, jeśli bramkarze nam pomogą oraz będziemy zdobywać bramki z kontr i ataku pozycyjnego, to będzie dobrze.
- Po udanych kwalifikacjach olimpijskich walczyliście o awans do mistrzostw świata, które odbędą się w Chorwacji. Żeby bronić wicemistrzowskiego tytułu musieliście wyeliminować Szwajcarów. W pierwszym meczu, w Kielcach, pewnie pokonaliście rywali, wygrywając 32:24. Natomiast rewanż przegraliście. Czy ta wpadka powinna niepokoić kibiców szczypiorniaka?
- Oba mecze były bardzo ciężkie. Byliśmy zmęczeni, bo od meczów kwalifikacyjnych minęły zaledwie dwa dni, poza tym mieliśmy w głowach to, że gramy ze Szwajcarią, więc jakoś to będzie. Pierwszy mecz zagraliśmy z głową i wygraliśmy ośmioma bramkami. W rewanżu tydzień później przegraliśmy. Na wyniku zaważyło pierwsze dziesięć minut, choć gdybyśmy trafili wszystkie ,,setki’’ byłoby po meczu, a tak daliśmy Szwajcarom uwierzyć, że mogą powalczyć. Ale mieliśmy wynik pod kontrolą. Najważniejsze, że daliśmy radę i awansowaliśmy do mistrzostw świata, co nie udało się Islandii, która – to jedna z większych niespodzianek - przegrała dwumecz z Macedonią. Nie był to nasz najlepszy mecz, ale jak powiedział trener Wenta, gdyby wiedział, że przegramy dwoma bramkami, to by się wcale nie denerwował. Kibice mogą być więc spokojni.
- Jakie mamy szanse na obronę wicemistrzowskiego tytułu w Chorwacji?
- Szanse są zawsze. Po olimpiadzie zobaczymy jak będzie wyglądała sytuacja, bo kilku chłopaków, między innymi Mariusz Jurasik i Marcin Lijewski, zapowiedziało, że kończy karierę.
- Jak przygotowujecie się do startu na igrzyskach w Pekinie?
- Mieliśmy dwa tygodnie wakacji, a tydzień cała kadra wraz z rodzinami spędziła nad morzem. Przygotowania zaczniemy w Cetniewie. To będzie najcięższy okres, bo przez pięć dni trzy razy dziennie będziemy na treningu. Nie będzie żadnego odpuszczania. Kiedyś musimy tę pracę wykonać, żeby procentowała w Pekinie. Potem mamy jeden dzień przerwy i jedziemy do Szczyrku, gdzie spędzimy dziesięć, jedenaście dni na nieco lżejszym treningu. Tam też zagramy dwa mecze kontrolne. Potem wylatujemy do Chorwacji na kolejne dwa mecze z reprezentacją tego kraju. Te sparingi będą dla nas bardzo pożyteczne. Na jeden dzień wrócimy do rodzin, żeby pod koniec lipca wyruszyć już do Azji. Nie wiem jeszcze czy będzie to Korea czy Japonia. A już 1 sierpnia wylatujemy do Pekinu.
- Chyba żadnego z zawodników nie trzeba dodatkowo motywować przed startem w Pekinie.
- Oczywiście, każdy zdaje sobie sprawę ze stawki o jaką zagramy. Jest nas 21 zawodników, a do Chin poleci 14. Cały czas jest walka o pozycje. Nie ma bowiem zawodnika, który mógłby być pewny na sto procent swojego miejsca w kadrze. Konkurencja wyzwala dodatkowe siły. Dla wielu z nas występ na olimpiadzie w Pekinie to jedyna szansa w życiu, dlatego damy z siebie wszystko.
- Dla pana i brata Michała będzie to olimpijski debiut. Macie jakieś wyobrażenia o olimpiadzie?
- Szczerze powiem, że wielkich wyobrażeń nie mam. Trener Bogdan Wenta, który był na igrzyskach z reprezentacją Niemiec, opowiadał jak to jest na takiej imprezie. Z pewnością do końca życia tego nie zapomnimy. Łatwo nie będzie, bo ponoć mecze odbywają się o różnych porach, nawet o 9 rano. Wtedy trzeba wstać o 5 rano, żeby wydostać się z wioski olimpijskiej i przejść wszystkie kontrole. Specyficzny jest klimat w Chinach, dlatego jedziemy wcześniej, żeby się zaaklimatyzować.
- Mówiąc o olimpiadzie w Chinach nie sposób zapomnieć o wystąpieniach w obronie praw człowieka, które Chińczycy łamią w Tybecie. Zamierzacie, jako drużyna, zająć stanowisko w tej sprawie?
- Nie rozmawialiśmy w ogóle na ten temat. Mieszanie polityki i sportu to najgorsze co można zrobić. Bojkotowanie igrzysk, dla nas sportowców, którzy jadą tam po raz pierwszy i może ostatni w karierze, nie byłoby dobre. Oczywiście, że nie można się godzić na łamanie praw człowieka, ale dlaczego ma się to odbyć kosztem sportowców…
- Zbliża się kolejny sezon. Szykują się jakieś zmiany, czy nadal będzie pan grał w klubie SC Magdeburg?
- Nie zmieniam klubu. Przedłużyłem kontrakt o kolejny rok. Podoba mi się w Magdeburgu. Jesteśmy z żoną zadowoleni. Pod koniec minionego sezonu drużyna grała bardzo dobrze, była świetna atmosfera i zakończyliśmy rozgrywki na ósmym miejscu w Bundeslidze. Michał też zostaje w starym klubie w Lubece. To najmocniejszy zespół drugiej ligi, który ma szansę na powrót do Bundesligi.
Po powrocie z Pekinu będę miał kilka dni na przepakowanie się i powrót do Magdeburga, bowiem pierwszy mecz gramy już 3 września, a trzeba jeszcze zgrać się z kolegami. Czasu na odpoczynek nie będzie więc dużo.
GK 28/2008
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Życzymy olimpijskiego medalu!!!!