Magazyn koscian.net
2010-08-10W sidłach średniowiecza
Horacy Kondras pochodzi ze Śremu, a od niedawna mieszka w Kościanie. Praktycznie od zawsze jego pasją jest średniowiecze. Szczególnie fascynuje go późne średniowiecze, czyli XIV i XV wiek. Zaczęło się od zainteresowania fantastyką.
Już na studiach razem z bratem Kamilem i przyszłą żoną Martą wstąpili do Bractwa Rycerskiego Wolna Kompania Najemna Poznań- Tak naprawdę geneza mojego hobby sięga jeszcze szkoły podstawowej, gdy razem z bratem przeczytałem ,,Hobbita’’, a później ,,Władcę pierścieni’’ Tolkiena. Właśnie od fantastyki wszystko się zaczęło – przyznaje Horacy Kondras, dodając, że wspólnie zaczęli grać w gry planszowe, a potem fabularne. Do dziś zresztą z tego nie zrezygnowali. – W latach dziewięćdziesiątych zaczął się boom i zaczęły powstawać w Polsce bractwa rycerskie. My wpadliśmy w ten nurt jeszcze przed tym boomem.
Jak zapewnia, zawsze zainteresowanie średniowieczem uważał za hobby i zabawę, nie miał więc nigdy kłopotów z odróżnieniem historii od współczesności.
- Zdarza się, szczególnie w bractwach zainteresowanych wczesnym średniowieczem i czasami pogańskimi, że ten historyczny czas bardzo wkracza w ich życie, co oznacza, że cały czas są groźnymi wojami, z własną interpretacją honoru – tłumaczy rycerz z Kościana. – My nie jesteśmy rycerzami, tylko się w nich bawimy. Ale poza tymi przebierankami, mamy też konkretną wiedzę o tamtym czasie. To naprawdę fascynujące. Czytając o średniowieczu odkryłem przykładowo, że dzisiejsze rozumienie etosu rycerskiego jest mocno wyidealizowane - między innymi dzięki pisarstwu Henryka Sienkiewicza. Ci prawdziwi rycerze byli o wiele bardziej próżnymi i wyniosłymi ludźmi niż nam się współcześnie wydaje.
Już na studiach Horacy wstąpił do Bractwa Rycerskiego Wolna Kompania Najemna Poznań, która powstała w latach 90-tych XX wieku. Właśnie z kompanią rozpoczął treningi i przeżył pierwsze wyjazdy na historyczne zloty. Sporą trudnością było skompletowanie pierwszego stroju. Wśród niezbędnych rzeczy jest m.in. płaszcz wełniany z podszewką lnianą i sprzęt, w tym siennik, drewniana miska, pas i nóż.
- Dla kogoś, kto zaczyna się bawić w rekonstrukcję historyczną to spore koszty, dlatego co się dało robiliśmy we własnym zakresie. Stroje szyła najczęściej koleżanka, ciocia lub babcia, która miała maszynę. Z wykrojami nie ma problemu, bo jest sporo materiałów dostępnych w Internecie, na przykład na FREHA - Forum Rekreacji Historycznych, które jest gigantyczną kopalnią wiedzy – zdradza Kondras, radząc początkującym rycerzom, by najpierw zapoznali się z całą sferą ikonograficzną, średniowiecznymi miniaturami, malarstwem, nauką, sztuką, by wiedzieć, jak wyglądało życie w danym okresie. – Buty można uszyć bardzo łatwo, wystarczy kupić skórę w hurtowni. Oszczędności są spore. Najprostsze ciżemki w sklepie internetowym kosztują od 250 złotych, natomiast jeśli robimy je sami, to płacimy tylko około 15-20 złotych za materiał. Kolczugę można kupić za 800 złotych, bo robienie jej w domu zabierze jakieś pół roku dziubaniny z kombinerkami. To kwestia przemyślenia, co się bardziej opłaca. Z początku wiele rzeczy robi się samemu.
Dopiero po skompletowaniu niezbędnego wyposażenia można ruszyć na imprezę rycerską. Jest ich całe mnóstwo, zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Zanim zaczął walczyć mieczem, Horacy Kondras strzelał z łuku. Zbroję, jakiej używa, wykonał płatnerz spod Łodzi. Jak zapewnia, można w niej bez problemu prowadzić samochód. Cała piętnastowieczna zbroja może kosztować od 5 tys. zł do 15 tys. zł. Rycerz musi mieć też hełm, miecze bojowe, najlepiej dwa, a pod zbroję koniecznie kurtkę i czepiec wypchane owczą wełną.
- Cena zależy między innymi od tego jak zbroja jest wykonana i czy jest to blacha hartowana – informuje, przyznając, że komplet zbroi dla rycerza pieszego z najwyższej półki może kosztować tyle samo ile dobry samochód. – Hobby jest dość drogie, ale taka zbroja jest prawie niezniszczalna. Oczywiście koroduje i trzeba na nią uważać. Pamiętam, jak na jednym ze zlotów pod Grunwaldem deszcz zlał nas dość solidnie tuż przed samą bitwą, ale zdążyliśmy się powycierać płaszczami zanim zardzewieliśmy. Nowe zbroje są polerowane tak, że wyglądają jak chrom i niewiele osób wierzy, że to prawdziwa stal, a nie chromowany plastik.
Horacy Kondras jest absolwentem kulturoznawstwa na poznańskim UAM-ie. Pracę magisterską pisał właśnie na temat rozwoju bractw rycerskich w Polsce.
- Z moich badań wyniknęło, że największa dynamika rozwoju grup rekonstrukcji historycznej przypadła na lata 2001-2003. W tym czasie rocznie powstawało około sześćdziesięciu takich grup w Polsce – wylicza, dopowiadając, że dziś w wielkim spisie internetowym Roberta Bagrita, największym serwisie ruchu rycerskiego, jest ich około 500.
Już w czasie studiów wraz z żoną Martą zajmował się pilotowaniem wycieczek. Z czasem hobby stało się sposobem na zarabianie pieniędzy na codzienne wydatki. Od 4 lat Horacy Kondras prowadzi firmę Fun Faktoria, która zajmuje się organizowaniem w całej Polsce imprez firmowych, w klimatach rycerskim, Dzikiego Zachodu, fantazy, czarownic i piratów.
- To wspaniały mariaż hobby i pracy – uważa szef Fun Faktorii. – Powoli dotarło do nas, że historia to fajna zabawa i jednocześnie dobry sposób na zarabianie pieniędzy. Z jednej strony to świetna zabawa, z drugiej jednak ciężka praca. Zanim impreza dojdzie do realizacji, spędza się godziny na tworzeniu ofert i kalkulacji, naprawianiu sprzętu, spotkaniach z klientami... W maju i czerwcu mamy najwięcej zamówień, bo to sezon piknikowy. Zdarzają się wtedy nawet po trzy imprezy dziennie.
Podczas imprez organizowanych przez Fun Faktorię można m.in. postrzelać z łuku, wiatrówki lub kuszy, wziąć udział w turnieju rycerskim, strzelić z prawdziwej katapulty, ręcznego działka, czy posiekać mieczem kapustę na drobne kawałki. W Kościanie animatorów Fun Faktorii można było zobaczyć podczas tegorocznego święta miasta. Na wałach za sądem rozbili obóz rycerski, w którym można było obejrzeć przy pracy rzemieślników, postrzelać z łuku, kuszy lub porzucać oszczepem.
- Dbamy o poziom historyczny – zapewnia rycerz z Kościana. Firma Kondrasa współpracuje ze sporą grupą animatorów. W tym roku aż z setką. – Początkowo byli to głównie nasi znajomi, potem znajomi znajomych i tak dalej. Zatrudniamy ich na umowę zlecenie. Mamy specjalistów. Są dziewczyny, które są rewelacyjne w kontaktach z dziećmi, są chłopaki świetni do walk piratów czy pokazów rycerskich.
Pierwsze stroje dla animatorów szyła żona Horacego, a z czasem zajęły się tym zawodowe krawcowe. Cały sprzęt i stroje przechowują w dwóch magazynach. Mieszczą się tam zarówno ubrania, jak i dwie dębowe katapulty, a z roku na rok przybywa tego coraz więcej.
Wielkim marzeniem Horacego jest wspólny wyjazd na zlot historyczny wraz z synem Gniewomirem. Gniewko, jak go nazywają rodzice, ma 3 lata. Do tej pory nie jeździł wraz z nimi, głównie ze względów zdrowotnych, bowiem na tego typu obozach trudno zapewnić odpowiednie dla małego dziecka warunki higieniczne.
- Nie będę miał problemu z tym, jeśli Gniewko nie będzie się interesował historią – deklaruje tata, wspominając, że sam będąc małym chłopcem myślał, że wszyscy rodzice, tak jak jego, pracują w ośrodku kultury. – Jakie było moje zdziwienie, gdy stwierdziłem, że czyjś tata jest policjantem, a inny piekarzem, ale takie jest myślenie małego dziecka. Póki co dla Gniewka jest naturalne, że tata jest rycerzem i wyjeżdża z innymi rycerzami w Polskę. Sam też lubi te klimaty i często proponuje byśmy poszli postrzelać z kuszy, czy powalczyć na miecze na podwórku. Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie… (kar)
Gazeta Kościańska nr 31/2010