Magazyn koscian.net
07 sierpnia 2012Wypas w centrum miasta
Jaki jest koń, każdy widzi. A jaki jest kuc? Doskonale wie to Jarosław Bartkowiak, hodowca ze Śmigla. - Ludzie mówię, że są złośliwe, gryzą i kopią. Zwykle twierdzą tak ci, którzy nie mają z nimi styczności – uważa
Lala z dzieciństwa
W gospodarstwie jego ojca zawsze był jakiś koń. A kuce? Jeden pojawił się na dłuższą chwilę. Rodzina zrzuciła się i kupiła klacz o imieniu Lala. Szybko stała się ulubienicą najmłodszych domowników i dzieciaków z sąsiedztwa.
- Po jakimś czasie została sprzedana. Zamęczylibyśmy ją – wspomina okres dzieciństwa Jarosław Bartkowiak.
Miłością do koni w wersji mini zapałał podczas wystawy w Sielinku. Pierwsze cztery kuce przyjechały z Niemiec. Kolejne dwa kupił w Nowym Tomyślu. Dlaczego zdecydował się właśnie na kuce, a nie na konie?
- Są tańsze w utrzymaniu. Gdy zakładałem hodowlę źrebak kuca był dwukrotnie droższy od konia. Gdy w 1996 roku przywoziłem kuce z Niemiec, trzeba było uzyskać pozwolenie od ministra, przeprowadzić badania, a zwierzęta poddać kwarantannie. Teraz wszystkie mają paszporty i chipy – wyjaśnia Bartkowiak.
Kolejnego zakupu hodowca dokonał w podkościańskim Kiełczewie. Od kolegi Ireneusza Szczerbala przywiózł klacz Helmę. Szybko okazało się, że to bardzo dobra inwestycja.
Herc i banda
Utytułowana klacz Helma urodziła Herca. Ogier wdał się w ojca Zefira, czempiona Polski. W tym roku Herc na wystawie w Sielinku otrzymał tytuł czempiona Polski. To jeden z ulubieńców Jarosława Bartkowiaka, jedyny ogier w stadzie liczącym 21 sztuk.
- Oprócz nieskazitelnej budowy ciała Hertz obdarzony jest talentami. Jest doskonałym zawodnikiem w zaprzęgu, wspaniałym skoczkiem, a także sztukmistrzem: siada, kładzie się i staje dęba – chwali zwierzę śmigielski hodowca. - Nie wszystkie kuce są takie podatne na naukę. Łatwiej nauczyć czegoś te z większym temperamentem. Gapy zawsze stoją w koncie.
Zaletą Herca jest również siła. W zawodach w powożeniu zaprzęgami parkur często pokonuje z pierwszym czasem.
Hodowca ze Śmigla w zawodach w powożeniu po raz pierwszy wystartował w 1998 roku w Bukówcu Górnym. Ustanowił rekord toru. Pokonał go w 70 sekund. Zaprzęgi konne pokonywały parkur z czasem 107 sekund.
- Kiedyś Poezja i wałach Beni byli etatową parą do zaprzęgów. Dziesięć lat jeździłem nimi w zawodach. Rzadko przegrywaliśmy. Nawet puchar Polski w powożeniu dzieci wygrały – wyjaśnia Bartkowiak. - Mają u mnie dożywotnią emeryturę.
Poezja to najbardziej utytułowana klacz w hodowli, dwukrotna medalistka na wystawach w Poznaniu i Warszawie. W ubiegłym roku padł ogier Ilco, kolejna chluba hodowli. Płakała cała rodzina. Kuc był wiceczempionem i czempionem Polski.
- To był profesor. Wszystkie zawody wygrywał – podkreśla pan Jarek.
Żywa kosiarka w zaprzęgu
- Ludzie mówią, że są złośliwe, gryzą i kopią. Zwykle twierdzą tak ci, którzy nie mają z nimi do czynieni – mówi Jarosław Bartkowiak. Gdy wchodzi do stajni odzywa się całe stado. Wszystkie kuce dopominają się o wypuszczenie na padok. - Są używane do nauki jazdy dla dzieci, do rehabilitacji i jako... żywe kosiarki. Czy taki konik nie jest piękny?
Śmigielski hodowca sam „układa” kuce. Pierwszych wskazówek dotyczących zaprzęgów udzielał mu znany w końskim środowisku nieżyjący już Ireneusz Maśliński.
- Przyjechał do mnie, gdy tylko kupiłem pierwsze kuce. Okazało się, że jego dzieci jeździły na Lali. Ten sam kucyk trafił do nas – wspomina Bartkowiak.
Trenuje za domem, w samym centrum Śmigla.
- Pracę rozpoczynam, gdy kuc ma dwa i pól roku. Niektórzy hodowcy zaczynają później. Z czterolatkiem to już jest walka. Cienką gałązkę łatwiej nagiąć niż starą gałąź - dodaje pan Jarek. - Czasami jest na ostro. Usypałem górkę z ziemi. To jedna z przeszkód. Gorzej jest z wodą. Nie ma gdzie kuców przyuczyć. To zawsze jest problem. Od wody odbija się światło. Koń nie wie też jaka jest głębokość.
W 2009 roku w Jeziorkach pobił rekord Polski w ilości kuców w zaprzęgu. Zaprzęg miał prawie 20 metrów długości, a lejce 120 metrów.
- Cztery – pięć kuców było młodych, niedoświadczonych, ale poszły. Mózgiem zaprzęgu była Poezja – wspomina Bartkowiak.
Puchary z zawodów i wystaw zajmują półkę w kuchni. Hodowca wyeksponował w domu tylko część trofeów. Większa część spoczywa w kartonach.
- Nasze kuce są w całej Polsce. Trafiły też do Niemiec, Belgii. Kiedyś to bardziej cieszyło. Wystarczyło pojechać na zawody i od razu znalazło się kilku kupców. Teraz można nie wiadomo jak się reklamować, a chętnych nie ma – ubolewa Jarosław Bartkowiak. - Jest bardzo dużo pseudohodowców, którzy tylko kupują i sprzedają. Kiedyś było tutaj całe podwórko dzieciaków. Startowaliśmy w zawodach dla dzieci. Teraz trudno młodzież zainteresować.
Bartkowiak nie poddaje się. Choć kuców na razie nie rozmnaża, z hodowli nie ma zamiaru rezygnować. W „zagrodzie” w centrum Śmigla ma jeszcze perliczki, kota Maciusia i trzy psy. Kuce pomaga mu zaganiać Bąbel o wzroście jamnika. (h)
31/2012
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Gapy zawsze stoją w "koncie " -Respect dla autora tekstu