Magazyn koscian.net
16 sierpnia 2022Z pasją i za darmo. Kościańska biblioteka dla uchodźców
Od marca Miejska Biblioteka Publiczna w Kościanie prowadzi w trybie ciągłym bezpłatny kurs języka polskiego dla uchodźców z Ukrainy. Lekcje prowadzą dwie pracownice biblioteki i dwie byłe nauczycielki. Uczą od ponad pięciu miesięcy. Każda po cztery godziny tygodniowo. Z pasją, odpowiedzialnością i za darmo. Co ciekawe, w czwórkę spotkały się tylko raz…
Tłusty czwartek 2022 roku nie ociekał lukrem a krwią. Teksty o pączkach szybko spadły z pierwszych stron internetowych portali. Mówiono niemal wyłącznie o zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę. Rozpoczęła się kolejna faza nierównej i wyniszczającej wojny. Wiele osób musiało opuścić swoje domy. Z dnia na dzień przybywało tych, którzy postanowili szukać schronienia poza krajem. Tysiące osób, głównie kobiet i dzieci, ruszyło w kierunku granic z Mołdawią i krajami Unii Europejskiej. Najwięcej, ponad pięć i pół miliona, przekroczyło granicę z Polską. Część emigrowała dalej, część po krótkim pobycie powróciła do kraju, część pozostała. Szacuje się, że w Polsce przebywa ponad milion uchodźców. Do końca maja w powiecie kościańskim o nadanie numeru PESEL wystąpiło blisko dwa tysiące Ukraińców.
Odruch serca
W czwartek, 3 marca, ósmego dnia wojny, w siedzibie Lokalnego Centrum Wolontariatu odbyło się spotkanie burmistrza Kościana Piotra Ruszkiewicza i Dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej Sylwii Grupińskiej z uchodźcami z Ukrainy. W spotkaniu uczestniczyli też przedstawiciele Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, Kościańskiego Ośrodka Kultury, Miejskiej Biblioteki Publicznej, wolontariusze i osoby znające język ukraiński, które mogą pomóc w tłumaczeniach i załatwianiu formalności.
- Na tym spotkaniu zaprosiłem Ukraińców na bezpłatny kurs języka polskiego w bibliotece – mówi Dariusz Łukaszewski, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kościanie. – Mogłem to zrobić, ponieważ pracująca w bibliotece pani Barbara Leśniak zgłosiła chęć prowadzenia lekcji. Zainteresowanie przekroczyło nasze możliwości. Do akcji przyłączyła się kolejna osoba z biblioteki, pani Hanna Kaczmarek. Liczba chętnych nadal rosła i konieczne było utworzenie nowych grup. Z pomocą przyszły panie Natalia Żak i Jolanta Wojciechowska. Każda z tej czwórki poświęca na pracę z uchodźcami cztery godziny w tygodniu. Tak od pół roku, bez przerwy i bez wynagrodzenia. Jestem pełen podziwu dla ich zaangażowania.
Pani Basia
Od niej się zaczęło. Poczuła, że może pomóc, i wiedziała jak to zrobić. Jest przecież autorką pracy magisterskiej „Język polski jako obcy”. Biblioteka, w której pracuje obiecała wszechstronną pomoc. Zaczęła uczyć. Cztery godziny tygodniowo.
- Uczymy języka komunikatywnego. Gramatyka pojawia się niejako „przy okazji”. Program dotyczy spraw codziennych. Uczymy jak się przedstawić, zapytać o drogę, zrobić zakupy, szukać pomocy medycznej – mówi Barbara Leśniak z Działu Instrukcyjno-Metodycznego Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kościanie. – To, że jesteśmy Słowianami pomaga i zarazem przeszkadza w nauce. Z jednej strony uczestnicy kursu dużo rozumieją, z drugiej często wtrącają słowa i zwroty ukraińskie będąc przekonanymi, że mówią po polsku.
Pani Hania
Gdy liczba chętnych na naukę polskiego przekroczyła możliwości pani Basi, do akcji włączyła się koleżanka z pracy, Hanna Kaczmarek, kierownik Działu Zbiorów dla Dorosłych MBP w Kościanie.
- Wszystkie mamy nieustanny ruch w grupach. Ludzie przychodzą i odchodzą. Jedni są mocno zmotywowani do nauki, inni myślami są na Ukrainie. Jak długo będziemy to robić? Tak długo jak będą przychodzić, a przyjść może każdy. Nie ma żadnych wymogów formalnych i procedur. Wspólnie uczą się ludzie o różnym poziomie wykształcenia i z różnych stron Ukrainy. Zajęcia z polskiego są dla nich okazją do spotkań z innymi uchodźcami – mówi Hanna Kaczmarek.
Pani Natalia
Jest Ukrainką z Charkowa. Przed laty, poznała w rodzinnym mieście chłopaka ze Śmigla. Zakochała się, wyszła za mąż i przyjechała za nim do Polski. Wiele lat uczyła języka rosyjskiego. Gdy wybuchła wojna nie wahała się ani chwili.
- Tylu ludzi musi opanować podstawowe zwroty języka polskiego, aby załatwiać swoje codzienne sprawy. To oczywiste, że w takiej sytuacji muszę wykorzystać swoje doświadczenie zawodowe i znajomość języków, aby pomóc uchodźcom – mówi Natalia Żak. – Prowadzę dwie grupy. Większość uczestników kursu ma wykształcenie wyższe. Często przychodzą z dziećmi, co bardzo mnie cieszy.
Pani Jola
Przed laty uczyła klasy jeden-trzy szkoły podstawowej. Później zajęła się ubezpieczeniami i turystyką. Pracuje jako logopeda. Do grona wykładowców MBP dołączyła miesiąc po rozpoczęciu kursu. Przekazano jej chętnych do nauki z listy rezerwowej. Uczy do dziś. Ma wielu kursantów z Kijowa, większość z wyższym wykształceniem. Wśród nich małżeństwo lekarzy.
- Cała grupa chce się uczyć, a ja chcę im w tym pomagać. Czerpię z tego dużo satysfakcji i energii. Razem robimy coś, co ma sens - mówi Jolanta Wojciechowska. – Te lekcje pomagają kursantom nie tylko opanować język polski, ale i zapomnieć na chwilę o traumatycznych przeżyciach. To są ludzie wyrwani z korzeniami i przeniesieni do innego kraju. Wszyscy bardzo przeżywają wojnę.
Kursanci
Nikt nie policzył ile osób skorzystało z zajęć organizowanych przez bibliotekę. W pierwszych dniach marca było ich ponad stu dwudziestu. Część wyjechała, przyjechali nowi. Trwa nieustanny ruch. Każdego tygodnia na zajęcia przychodzi około siedemdziesięciu uchodźców.
W grupie pani Natalii wyróżnia się nastoletnia Kalina. Mieszka w Kościanie od 5 marca. Dobrze się uczy, trenuje sporty walki i - jak podkreśla nauczycielka – wspaniale rozumie język polski.
- Skończyłam teraz ósmą klasę. Uczę się przez Internet w swojej ukraińskiej szkole. Przez Internet chcę też zrobić szkołę średnią, ale studiować będę w Polsce. Chcę być lekarzem – mówi Kalina.
Uczy się polskiego razem z mamą, gospodynią domową z Zaporoża. Obie przyjechały do Kościana 5 marca. Wybrały to miejsce, bo od pięciu lat pracuje tu ojciec Kaliny.
Wśród kursantów jest także Olena, koleżanka mamy Kaliny. Poznały się w Zaporożu sześć lat temu. Wtedy była ekonomistką, dziś prowadzi w Kościanie dom i wraz z synem – jedenastoletnim Nikitą - uczy się polskiego.
Oksana pochodzi z rodzinnego miasta swojej nauczycielki polskiego. W Charkowie była administratorem dużego salonu urody.
- Przyjechałam do Polski 7 marca i przez pierwsze trzy miesiące mieszkanie zapewniał nam ksiądz Artur, proboszcz parafii z Łęk Wielkich – Oksana z trudem wymawia nazwę miejscowości. – Teraz mieszkam w Kościanie, gdzie od pięciu lat pracuje mój mąż. Jest kierowcą.
Inny pracujący tu od lat kierowca ściągnął do Kościana Tatianę. To kursantka z najkrótszym stażem. Uczy się dopiero od drugiej połowy czerwca.
- Łatwiej zrozumieć niż mówić po polsku – ocenia Wiktoria, florystka z Odessy. – Uczę się od czterech miesięcy i wciąż mam trudności z wymową ć, ą, ś i ć.
Zgadzają się z tym Olga i Tatiana z Mikołajowa. Są w Kościanie, wraz z córkami, od 4 marca. Pierwsza jest urzędniczką, druga fryzjerką. Jak większość kursantek nie znalazły jeszcze stałej pracy i określają siebie jako „gospodynie domowe”. Prowadzenie domu to także główne zajęcie wizażystki Natalii, która na kurs przychodzi z dziewięcioletnim Kiryłem, na co dzień uczniem kościańskiej „czwórki”.
Kursantów dzieli wiele. Łączy narodowość i Kościan, w którym znaleźli schronienie. Co im się podoba w Kościanie? Tym z wielkich miast, to że wszędzie jest blisko. Tym z mniejszych porządek w przestrzeni publicznej. Wszystkim podoba się rzeka, dużo zadbanej zieleni w mieście i miejsca do wypoczynku. Z szacunkiem mówią o pomocy, jaką otrzymują od kościaniaków, organizacji społecznych i państwa. Część myśli o pozostaniu w Kościanie. Jeśli nie na zawsze, to na dłużej. Wszyscy jednak tęsknią za ojczyzną.
Co dalej?
Nikt nie wie, jak długo prowadzone będą kursy w bibliotece. Wolontariuszki mówią, że nie opuszczą swoich uczniów i nie skarżą się, że system ich nie zauważa. Choć mogłyby robić to samo za sowitym wynagrodzeniem. Wiele szkół językowych przeżywa bowiem hossę. Ceny lekcji polskiego dla uchodźców sięgają stu złotych. Pośrodku jest państwo, które nie dostrzega pracujących pro bono, ani wysokich cen rynkowych. Zdaje się być zadowolone, że ktoś je wyręcza.
- Pod koniec roku szkolnego w Bibliotece Narodowej odbyła się narada, której uczestnicy doszli do wniosku, że można by, na zasadzie wolontariatu, zacząć uczyć języka polskiego w bibliotekach. My robimy to od marca, widać byliśmy prekursorami – mówi dyrektor Łukaszewski. – Nikt nas do tego nie zmuszał i nie namawiał, więc nikt z nas się nie skarży, ale myślę, że niemal pół roku to wystarczająco dużo aby opracować rozwiązanie systemowe na poziomie centralnym. Wciąż go nie ma, i cały system nadal opiera się na oddolnych działaniach ludzi dobrej woli. Czas aby do akcji włączyło się państwo. (s)
Jedna z grup prowadzonych przez Natalię Żak wraz z nauczycielką. Zdjęcie wykonane podczas zajęć w Miejskiej Bibliotece Publicznej w lipcu 2022 roku. Fot. Paweł Sałacki
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Brawo dla pań i biblioteki!