Magazyn koscian.net
08 stycznia 2013Zawsze mieliśmy szczęście do ludzi
1. stycznia 1998 roku została powołana do życia Straż Miejska w Kościanie. O piętnastu latach mundurowej formacji, pracy funkcjonariuszy i podejściu do nich mieszkańców miasta, z jej komendantem Maciejem Szymczakiem rozmawia Hanna Danel
- Straż Miejska w Kościanie właśnie skończyła piętnaście lat. W jakim celu została powołania?
- Pamiętam, że śledziłem dyskusję na temat utworzenia Straży Miejskiej. Ówczesna Rada Miejska Kościana była podzielona. W Lesznie, Jarocinie, Śremie, Poznaniu, Nowym Tomyślu straże miejskie już istniały. Jedną z pierwszych w Wielkopolsce utworzono w Śmiglu. Decyzję o utworzeniu Straży Miejskiej w Kościanie podjęto 25 listopada 1997 roku. Powołano ją do życia na podstawie ustawy o policji. Od początku Straż Miejska miała się zajmować spokojem i porządkiem publicznym, od parkowania pojazdów po utrzymanie czystości i porządku, sprawami związanymi z psami, czy zabezpieczeniem imprez i spożywaniem alkoholu w miejscach zabronionych.
- Jak wyglądał nabór do służby?
- Pierwsze rozmowy kwalifikacyjne przeprowadzono w styczniu 1998 roku. Chętnych do pracy było bardzo wielu. Byłem krótko po wojsku. Chciałem pracować w służbach mundurowych. Tak się złożyło, że byłem pierwszą osobą, z którą przeprowadzono rozmowę. Komendantem mianowano Franciszka Chrastka, który wcześniej pracował w policji. Do tego wybrano czterech strażników i pracownika administracyjnego. Każdy z nas przeszedł trzy – czteromiesięczne szkolenia kończące się egzaminem. Nie można mówić, że strażnicy są niedouczeni. Nasze szkolenia są nieco krótsze niż policyjne, ale to wynika z charakteru pracy. Jesteśmy od wykroczeń. Podczas szkolenia zapoznawano nas także z kodeksem karnym. W 2002 roku z pracy zrezygnował pierwszy komendant. W lutym powierzono mi pełnienie jego obowiązków, a we wrześniu mianowano komendantem.
- Jaka była reakcja mieszkańców Kościana, gdy strażnicy po raz pierwszy wyszli na ulice miasta?
- Ludzie byli zaskoczeni, a co niektórzy nawet zszokowani. Pamiętam, że ktoś zapytał „co to za przebierańcy?”. Byłem pierwszym strażnikiem, który nałożył mandat karny. Od samego początku obowiązywał podział na rejony. Dużo czasu poświęciliśmy na zapoznanie z mieszkańcami. Do każdego udawaliśmy się z wizytówką. Dzięki temu mieli okazję poznać swojego strażnika osiedlowego. Byliśmy dobrze odbierani. Często mówiono, że w niektórych miejscach nigdy nie widziano patroli policji. Najczęściej poruszanymi problemami były dzikie wysypiska, bałagan na posesjach, psy zanieczyszczające miejsca publiczne i podrzucanie śmieci. Czuwanie nad przestrzeganiem ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach to był nasz priorytet. Tak zostało do dziś. Sukcesem jest wyeliminowanie z miasta dzikich wysypisk śmieci. Nie każda gmina może się tym pochwalić.
- Jaki był stan osobowy Straży Miejskiej na przestrzeni tych piętnastu lat?
- Na początku było nas pięciu. Taki stan utrzymywał się do 2001 roku. Po odejściu komendanta było nas czterech. W 2003 roku strażnikiem została pierwsza kobieta. Pracuje do dziś. Najwięcej strażników jednostka miała w 2005 roku. Wówczas było nas dziewięciu. Pełniliśmy bardzo dużo służb nocnych. Obecnie w straży pracuje siedmiu funkcjonariuszy i jeden pracownik administracyjny. Na jednego strażnika przypada 3474 mieszkańców. Moim zdaniem stan optymalny to dziewięciu – dziesięciu strażników. Zdaję sobie sprawę, że w dobie kryzysu to nierealne.
Cieszę się, że zawsze mieliśmy szczęście do dobrych ludzi. W naszej jednostce nigdy nie doszło do nieprawidłowości. Każdy tutaj wie, że jesteśmy zespołem. Gdyby ktoś popełnił czyn, który nie przystoi funkcjonariuszowi publicznemu, to ucierpiałby cały zespół.
- Interwencje, jakie strażnicy miejscy przeprowadzili na przestrzeni tych piętnastu lat można pewnie liczyć w tysiącach.
- Było ich więcej niż mieszkańców Kościana. Skrupulatnie odnotowujemy wszystkie wykonane czynności. Od 1998 do końca 2011 roku strażnicy miejscy interweniowali 28 243 razy, co daje rocznie 2017 interwencji. Tylko 53 interwencje przekazaliśmy policji. Skierowaliśmy także sto wniosków o ukaranie do sądu.
Na początku działalności Straży Miejskiej większość z nich związana była z utrzymaniem porządku. Teraz bardzo często interweniujemy w sprawie spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Statystyki pokazują ciągły wzrost. Podobnie jest z zakłócaniem spokoju i porządku publicznego. Oczywiście cały czas interweniujemy w sprawach utrzymania porządku w mieście. W większości przypadków wystarczy zwrócenie uwagi. Tak jest na przykład z odśnieżaniem chodników. Pamiętamy, że mieszkańcy pracują. Dajemy im czas. Zadaniem strażnika jest zbadanie sytuacji i podjęcie wszelkich czynności od zwrócenia uwagi, pouczenia po mandat. Od początku działalności Straży Miejskiej najwięcej interwencji mamy w Śródmieściu, dlatego najczęściej tam jesteśmy widziani.
- Często mówi się, że Straż Miejska zajmuje się tylko wlepianiem mandatów.
- To stereotyp, z którym staramy się walczyć. Od 2001 do 2011 roku strażnicy zastosowali wobec sprawców wykroczeń 14 920 środków oddziaływania wychowawczego. Nałożyli 2773 mandaty. Funkcjonariusz od początku do końca prowadzi daną czynność. Jak zakończona jest interwencja, zależy od sytuacji w jakiej doszło do popełnienia wykroczenia, szkodliwości społecznej i podejścia obywatela. Z naszych statystyk wynika, że mandat karny otrzymuje co siódma osoba.
- Interwencja, która najbardziej utkwiła panu w pamięci to...
- Awantura pomiędzy sąsiadami... o kurę. Przedostała się przez płot i poczyniła szkody w szklarni. Sprawa zakończyła się wnioskiem do kolegium. W tym roku w centrum miasta goniliśmy łabędzia. Były też poważniejsze sprawy na przykład ujęcie osób handlujących pirackimi płytami. Niedawno strażnik ujął osobę kierującą samochodem bez uprawnień i pod wpływem alkoholu. Wieloma rzeczami się nie chwalimy. Zdarzyło się, że ratowaliśmy życie. Strażnicy mieli do czynienia z omdleniami na ulicy, czy wpadnięciem do kanału.
- Od 2009 roku pod skrzydła Straży Miejskiej trafiają osoby skazane przez sąd na prace społeczne. Jakie są tego wymierne korzyści?
- Największym problemem dla strażników patrolujących miasto były podrzucane śmieci i dzikie wysypiska. Takie interwencje od razu są zgłaszane odpowiednim służbom lub instytucjom. Różnie bywa z wykonaniem prac. Odkąd mamy osoby skazane, te tematy można zamknąć praktycznie od ręki. Gdy ktoś zgłasza nam tego typu problem mówię: „dajcie nam dwa, trzy dni, postaramy się to zrobić”. Udało nam się wyeliminować sytuację, że coś jest nieuprzątnięte przez dłuższy czas. Na miejsce wysyłamy skazanych.
Skierowano już do nas prawie 140 osób, które przepracowały około 7000 godzin dla miasta. Od 2009 do listopada 2012 roku wypracowali blisko 102 tysiące złotych. Już przy pierwszej wizycie wyciągamy, co dana osoba potrafi i do jakiej pracy można ją skierować. Skazani wykonywali bardzo różne prace, między innymi: odśnieżanie, malowanie pomieszczeń w miejskich obiektach, zbieranie odpadów komunalnych i nieczystości po psach oraz sprzątanie cmentarza i parku miejskiego.
Osoby skazane mają możliwość odpracowania wyroku. Nie mieliśmy z tym żadnego problemu. U nas liczy się jakość wykonanej pracy. Zdarzyło się, że skazani już po odpracowaniu wyroku chcieli dokończyć pracę. To o czymś świadczy. Są to wartościowi ludzie, którym zdarzyło się popełnić błąd.
- Straż Miejska w Kościanie podejmuje szereg działań i akcji. Wychodzi także z nowymi inicjatywami, jak chociażby skazani. Skąd więc głosy mówiące o konieczności likwidacji tej formacji?
- W całym kraju są osoby, które mają negatywne nastawienie do Straży Miejskiej. Nic ich nie przekona. Każda służba, która ma kontakt ze społeczeństwem i pogrozi placem, będzie odbierane negatywnie. Decyzję o likwidacji jednostki może podjąć Rada Miejska. Co roku przygotowujemy sprawozdania z działalności za dany rok. Jeszcze nie spotkałem się z negatywną opinią o tym co robimy. „Ulica” zawsze będzie mówiła coś innego. Osoby, którym pomogliśmy nie mówią o tym głośno. Staramy się robić coś dobrego. W końcu strażnicy rozpoczynający służbę ślubują działać dla dobra społeczeństwa. Gdyby nawet doszło kiedyś do likwidacji Straży Miejskiej w Kościanie, to i tak będę dumny z tego co robiłem.
Co roku mówi się, że to już koniec Straży Miejskich w Polce, a statystyki pokazują coś zupełnie innego. Co roku powstają nowe jednostki. Obecnie jest ich już 575.
- Jak kościańska Straż Miejska świętowała jubileusz?
- Żadnego święta nie było. Po prostu pamiętaliśmy, że jest taka rocznica.
Zgłaszasz poniższy komentarz:
po prostu fajnie,że możemy utrzymywać kolejne służby mundurowe...