Magazyn koscian.net
18 marca 2011Bezdomne koty
Wiosna przyniesie ze sobą nie tylko ciepło, zieleń i słońce, ale także „plagę” niechcianych kotków. Wiele z nich nie dożyje jesieni, część trafi do schronisk i tylko nieliczne z nich znajdą nowy dom. Również w Kościanie znajduje się tysiące bezdomnych kotów. Na co dzień ich nie zauważamy. Przemykają gdzieś na uboczu. A jednak są. Wystarczy szerzej otworzyć oczy i tylko trochę się rozejrzeć.
- Rzeczywiście problem bezdomności kotów w Kościanie jest naprawdę ogromny – przyznaje Elżbieta Drozda, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Kościanie.
Kotów coraz więcej
Koty mają to do siebie, że rozmnażają się średnio od dwóch do trzech razy w roku. W jednym miocie może znaleźć się nawet do 6 kociaków. W ten sposób ich populacja stale wzrasta.
- Sterylizacja i kastracja to najlepsza metoda walki z bezdomnością kotów. Nam udało się przeprowadzić w zeszłym roku ten zabieg u dziewięciu kotów – tłumaczy Drozda.
Zabieg przeprowadza się przed osiągnięciem dojrzałości, około 6-7 miesiąca, ale może być wykonany w każdym wieku. Zdaniem specjalistów wpływa on pozytywnie nie tylko na zdrowie fizyczne kotów, ale i psychiczne. Jest jednak dość kosztowny.
- Niestety, nasza działalność jest ograniczona ze względów finansowych. Koszt takiej sterylizacji to około sto złotych. Towarzystwo posiada pieniądze uzbierane ze składek jego członków, ale to naprawdę niewiele. Bardzo pomagają nam weterynarze. Czasami nie biorą nic za wizytę – kontynuuje prezes TOZ.
Jak pomagać zwierzakom?
Kiedy zimą temperatura spada poniżej 0 stopni Celsjusza i trudniej o zdobycie pożywienia kocie życie staje się bardzo ciężkie. Wiele osób reaguje na ich smutny los.
- Biedne stworzenia nie mają, gdzie się podziać. Towarzystwo stara się im pomagać. Reagujemy na każde wezwanie. Kiedy jest taka potrzeba również dokarmiamy. Zwłaszcza zimą bo to dla nich bardzo trudny okres. Stawiamy także na osiedlach specjalne budy, żeby miały, gdzie się schronić. Oczywiście, nie wszystkim się to podoba. Tego typu akcje mają swoich zwolenników i przeciwników. Ale my, zawsze staramy się robić swoje – tłumaczy Elżbieta Drozda.
Nie tylko towarzystwo reaguje na cierpienie kotów.
- Niedaleko Urzędu Miasta mieszka w kamienicy pan, który opiekuje się kilkunastoma kotami. Czasami kiedy przechodzę Aleją Kościuszki widzę, jak przesiadują przed domem i wygrzewają się na słońcu. Są bardzo ładne i zadbane. Podobno zimą mieszkają w piwnicy – opowiada mieszkaniec Kościana.
Takich ludzi jest wielu. Przynoszą jedzenie, zostawiają otwarte okienko do piwnicy, by nieboraki miały gdzie się schronić przed mrozem. Są też tacy, którym miękną serca na widok „włóczęgi” i dają, nie tylko dach nad głową, ale i miłość.
Najlepszym rozwiązaniem są adopcje. Znalezienie nowego domu dla bezdomnego kota nie jest jednak łatwe.
- Trochę już ich rozdaliśmy. Najczęściej zamieszczamy informację w sklepach zoologicznych czy na tablicy ogłoszeń w supermarketach. Na pewno udałoby się osiągnąć więcej, gdyby koty były wysterylizowane. Wtedy ludzie chętniej zabierają je do domów – kontynuuje Drozda.
Co zrobić kiedy widzimy rannego kota?
Kiedy znajdziemy chorego lub rannego kota możemy powiadomić TOZ w Kościanie, Policję lub Straż Miejską. W 2010 towarzystwo przeprowadziło 125 interwencji. W jego szeregach znajduje się 4 inspektorów, którzy posiadają potrzebne uprawnienia, by odebrać „znalezisko”.
- Kiedy kot jest ranny zawozimy go na nasz koszt do lecznicy w Śremie. Niestety, jest problem z tym co zrobić z nim dalej, ponieważ nie ma gdzie ich przetrzymywać. Tu nie chodzi o to żeby wyłapać wszystkie bezdomne koty. Są one potrzebne chociażby do zwalczania gryzoni, ale musi być miejsce gdzie ranny kot może wracać do zdrowia – wyjaśnia prezes TOZ.
Jest nadzieja
W tej chwili pracownicy TOZ radzą sobie, jak mogą. Schronisko w Gaju, jak dotąd nie zostało przystosowane do przyjmowania kotów dlatego kiedy nie ma innego wyjścia sami opiekują się nieborakami. Nikt nie wyrzuci bezbronnego, tym bardziej chorego kota na ulicę.
Czy nie ma miejsca, w którym ranne koty mogłyby być leczone? I skąd wziąć na to pieniądze?
- Kwestia bezdomności kotów jest nam znana. Podpisując umowę ze schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Gaju założenie było takie, że ma powstać tam również oddział dla kotów. Niestety, do dnia dzisiejszego nie udało się tego stworzyć. Schronisko przystąpiło już do budowy nowego pomieszczenia, ale nadal pozostaje ono nieukończone – wyjaśnia Jerzy Frąckowiak, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Działalności Gospodarczej.
TOZ walczy o pieniądze na zwierzaki.
- W zeszłym roku burmistrz Kościana zapewnił nas na piśmie, że otrzymamy środki od miasta. Jak dotąd nic nie dostaliśmy. Mam nadzieję, że pan Jurga dotrzyma słowa – uśmiecha się Drozda.
Pieniądze są potrzebne nie tylko na karmę dla zwierząt, ale także na ich leczenie i opiekę. Niezbędne jest również pomieszczenie, w którym koty będą czekały na swoje nowe adopcyjne domy.
- Pod koniec zeszłego roku uchwaliliśmy w budżecie kwotę 2,4 tysiąca złotych na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Kościanie. Żeby uruchomić te środki Rada Miejska musi podjąć uchwałę. Podczas licznych rozmów z panią Drozdą zobowiązaliśmy się także do stworzenia projektu dotyczącego bezdomnych kotów. Pracujemy nad tym i mam nadzieję, że wkrótce uda nam się stworzyć procedurę, która będzie funkcjonowała tak dobrze, jak w przypadku psów – informuje Frąckowiak.
Katarzyna Zaworska
Gazeta Kościańska 11/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
wiecie adopcja to nie jest prosta sprawa bo kot to nie pies. Jemu ciężko jest się przyzwyczaić do nowego otoczenia tak wiec jezeli kot jest dorosły to nie kazdy daje się złapać. Sam gdybym mógl to adoptowałbym kilka kotów ale wiem że one sa tak wrażliwe że nie dały by sie zamknać w domu