Magazyn koscian.net
15 marca 2011Parafia jakich mało
On - uczeń trzeciej klasy gimnazjum, ona - emerytowana nauczycielka muzyki. Na pozór nic ich ze sobą nie łączy. Ale to dzięki nim wierni w kaplicy pod wezwaniem świętego Karola Boromeusza każdego dnia, podczas wieczornej mszy, mogą cieszyć się muzyką na żywo
J
est coś, co wyróżnia najmłodszą kościańską parafię spośród pozostałych. To muzyka, która rozbrzmiewa w kaplicy każdego wieczoru. Wszystko to dzięki dwóm osobom, które swoją miłością do muzyki i Boga chcą dzielić się z innymi.
Żeby dostać się samochodem do wybudowanej na skraju osiedla Konstytucji 3 Maja kaplicy, trzeba przejechać spory odcinek polną drogą. Parking przypomina plac budowy. Parafialnego kościoła jeszcze nie ma. Ale jest kaplica i dom parafialny. Do środka wchodzi się po surowych jeszcze schodach. Wewnątrz ksiądz Paweł Pospieszy odprawia codzienną, wieczorną mszę. Pomimo przejmującego zimna zebrało się wielu wiernych. Temperatura jest niewiele wyższa od tej na zewnątrz. A tego dnia było minus dziesięć stopni Celsjusza. Nawet woda w kropielnicy zamarzła.
Po mszy wszyscy się rozchodzą. Zostaje tylko ksiądz Paweł, dwoje muzyków i kilka osób, które chcą porozmawiać z proboszczem.
- Zimno prawda? – podchodzi i pyta nastolatek. – Już niedługo będzie tu cieplej. Trzeba tylko jeszcze postawić komin, a wtedy będzie można zacząć grzać – tłumaczy Jakub Zielonka, który kilka razy w tygodniu przychodzi tu, by grać podczas mszy na gitarze.
Za nim podąża uśmiechnięta pani Krystyna Bąkowska.
- Oj, jest zimno, ale jak się chce grać, to i to niestraszne – wyjaśnia i mocniej zakrywa się płaszczem – To nowa parafia. W przyszłości będzie tu kościół, ale póki co msze odprawiane są tutaj – kontynuuje.
Proboszcz żegna się i wraca do swoich obowiązków. Grupka wiernych czeka już na niego w zakrystii. Potem uda się do domu parafialnego. To będzie pierwsza noc, którą spędzi w tym miejscu. Do tej pory mieszkał poza parafią.
Pani Krystyna i Jakub przychodzą tu codziennie. Ona gra na organach, a on na gitarze. Oboje również śpiewają.
Cała historia zaczęła się dwa lata temu, kiedy niedzielne msze odbywały się jeszcze przy ołtarzu polowym. To tam pani Krysia i Kuba po raz pierwszy zagrali do nabożeństwa prowadzonego przez księdza Pawła. W styczniu 2010 roku powołano parafię z kaplicą pod wezwaniem św. Karola Boromeusza i msze przeniesiono do wnętrza.
- W tym miejscu gram od samego początku. Już przy krzyżu, podczas mszy świętych polowych. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że mogę poprowadzić śpiew liturgiczny. Zaproponowałam to księdzu Pawłowi Pospiesznemu, a ten zgodził się i postarał o instrument do grania – uśmiecha się moja rozmówczyni. Pani Bąkowska całe życie związała z muzyką. Najpierw ukończyła szkołę muzyczną w Poznaniu. Potem przez wiele lat pracowała jako nauczycielka muzyki w Opalenicy i w szkole podstawowej w Boniewie. Oprócz tego przygotowywała chłopców do śpiewu w chórze, prowadziła scholę młodzieżową, a przez 44 lata śpiewała w chórach kościelnych.
- Zamiłowanie muzyczne odziedziczyłam po rodzicach. Tata umiał grać na skrzypcach, a mama lubiła śpiewać – wyjaśnia organistka.
- Ze mną było dokładnie tak samo. To tata zaraził mnie pasją do muzyki. Odkąd mam gitarę całymi dniami gram – wtrąca Kuba. – Tu trafiłem przez przypadek. Na jednym z wyjazdów poznałem księdza Pawła. Długo się nie namyślając zapytałem go czy mógłbym grać podczas mszy. Oczywiście ksiądz się zgodził.
Codzienne msze to okazja żeby pograć i pośpiewać. Czasami robią to osobno, a innym razem tworzą zgrany duet. Oczywiście nie biorą za to ani grosza.
- Głównym celem mojej pracy jest troska, aby nasza, nowa parafia była coraz bliżej Boga i abyśmy wzajemnie się rozumieli - tłumaczy pani Krystyna.
- To prawda – przytakuje Kuba. – Poza tym dla mnie gra w kościele to możliwość rozwijania swojej pasji, a także dzielenia się radością z innymi. To ogromna przyjemność.
Muzycy swój codzienny repertuar od czasu do czasu zmieniają, by wprowadzić coś nowego.
- Staramy się, aby śpiew był urozmaicony i jednocześnie zgodny z przepisami liturgicznymi – tłumaczy Krystyna Bąkowska.
W przyszłości sprawę ma ułatwić kupno rzutnika, dzięki któremu wierni będą mogli czytać tekst na ścianie. W ten sposób nikt nie będzie miał problemu z zapamiętaniem słów.
Z jakim odbiorem spotyka się ich działalność?
- Myślę, że parafianie są zadowoleni z nas. Jak dotąd spotkaliśmy się z pozytywnymi opiniami. Oczywiście to nam dodaje otuchy do dalszej pracy – uśmiecha się Krystyna Bąkowska.
Nastolatek oprócz grania do mszy prowadzi dziecięcą scholę. Grupa liczy około 20 osób.
- Spotykamy się raz w tygodniu i ćwiczymy. Dodatkowo trzydzieści minut przed każdą mszą dla młodzieży, na której później śpiewamy. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale jest stała grupa, która przychodzi regularnie – wyjaśnia młody muzyk.
Jakub, który jest uczniem trzeciej klasy gimnazjum, wiele uwagi poświęca muzyce i kościołowi. Czy jest jeszcze czas na inne zainteresowania?
- Robię to, co kocham i to jest najważniejsze. W przyszłości chciałbym zostać organistą. Oprócz tego interesuję się informatyką, co także chciałbym rozwijać. Latem uwielbiam jeździć rowerem. Często urządzam sobie wycieczki za miasto. Ale to muzyka zdecydowanie jest na pierwszym miejscu – zapewnia chłopak.
Jakub wkłada wiele pracy w rozwijanie umiejętności.
- Uczę się gry na organach u pana Szumnarskiego, który jest organistą w farze, a także gry na gitarze u pana Dolaty. Również tata poświęca mojej pasji wiele uwagi i czasu – tłumaczy Jakub.
Nastolatek zaręcza, że będzie przychodził do kościoła, by dzielić się muzyką z innymi tak długo, jak tylko się da. Także pani Krystyna deklaruje swoje oddanie grze na organach i śpiewowi. Chociaż nie zawsze jest to łatwe. Kaplica nie została jeszcze ukończona i brak w niej ogrzewania.
- Czasem są trudne warunki dojścia, czy dojazdu do kaplicy. Także niska temperatura daje się we znaki, lecz to nie może być przeszkodą we wspólnym uwielbianiu Boga – mówi pani Krystyna.
Katarzyna Zaworska
Gazeta Kościańska 10/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Jest i mój ulubiony organista . Pozdro dla Jakuba