Magazyn koscian.net
14 stycznia 2011Bunt weterynarzy
W poniedziałek zawarto wstępne porozumienie pomiędzy lekarzami weterynarii, a ministerstwem rolnictwa. Ma ono zakończyć strajk weterynarzy, którzy odmawiają badań zwierząt wysyłanych na rzeź. Ministerstwo zdecydowało się podnieść stawki, które samo wcześniej obniżyło. Do momentu oficjalnego zakończenia protestu groźba paraliżu branży mięsnej jest wciąż realna
Ostatnie dni były gorące dla powiatowych lekarzy weterynarii, którzy wraz ze swymi pracownikami musieli przejąć badania zwierząt w ubojniach. W powiecie kościańskim zadania wykonywane dotychczas przez 29 lekarzy spadło na czterech lekarzy i czterech techników weterynarii.
– Na dłuższą metę nie daliby rady – ocenia jeden z protestujących, a poproszony o komentarz szef powiatowej inspekcji weterynaryjnej Tadeusz Grygier zaistniałą sytuację ocenił jako ,,trudną i nadzwyczajną’’. W przyszłym tygodniu wszystko może wrócić do normy.
System
W kraju nadzór weterynaryjny sprawowany jest przez Inspekcję Weterynaryjną zatrudniającą około 1600 lekarzy weterynarii. Do wykonywania czynności urzędowych zaangażowanych jest blisko 6000 lekarzy weterynarii prowadzących prywatne praktyki. Są oni wyznaczani przez powiatowych lekarzy weterynarii. Zakres ich zadań obejmuje m.in.: badanie zwierząt rzeźnych, wystawianie świadectw zdrowia i pobieranie próbek do badań, wykonywanie szczepień ochronnych i badań rozpoznawczych, sprawowanie nadzoru nad miejscami gromadzenia, skupu lub sprzedaży zwierząt, targowiskami, pokazami, konkursami oraz badanie zwierząt umieszczanych na rynku lub przeznaczonych do wywozu. Weterynarze nadzorują także obrót wszystkimi produktami pochodzenia zwierzęcego.
Mniej za więcej
Zakres działań lekarzy weterynarii uległ rozszerzeniu po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Było to związane z dostosowaniem polskiego prawa do unijnych standardów w zakresie nadzoru nad bezpieczeństwem żywności, ochrony zdrowia zwierząt, zdrowia publicznego oraz dostosowaniem hodowli zwierząt gospodarskich do wymogów unijnych. Zgodzili się wówczas na obniżenie ich wynagrodzeń z tytułu wykonywania czynności urzędowych. Gdy dwa lata po akcesji stawek nie podniesiono, na ulicach Warszawy zorganizowali akcję protestacyjną. W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi powstały zespoły negocjacyjne. Po kolejnych trzech latach i zmianach ministrów rolnictwa nie wypracowano żadnych rozwiązań. Pojawiły się także zakusy połączenia Inspekcji Weterynaryjnej z innymi inspekcjami podległymi ministerstwu rolnictwa. W opinii Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej stanowiło by to zagrożenia dla nadzoru nad bezpieczeństwem zwierząt i żywności pochodzenia zwierzęcego. Zamiast podwyższenia stawek za czynności urzędowe wykonywane przez weterynarzy, ministerstwo rolnictwa zdecydowało się je obniżyć. W związku z takim obrotem sprawy Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna 9 grudnia 2010 roku podjęła uchwałę zobowiązującą wszystkich lekarzy weterynarii do odmowy zawierania umów na wykonywanie czynności urzędowych. Dalsze negocjacje z ministerstwem rolnictwa nie przyniosły rezultatów. Gdy protest zaostrzył się, minister rolnictwa wydał rozporządzenie znoszące świadectwa zdrowia dla zwierząt w obrocie wewnętrznym i handlu.
Sprzeciw
- Protest to ruch oddolny. Czarę goryczy przelało obniżenie stawek za wystawianie świadectw. Nie zastosowano żadnej kalkulacji kosztów ponoszonych przez weterynarzy, co budzi zasadniczy sprzeciw – ocenia Andrzej Moskal, prezes Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej, który uczestniczy w negocjacjach z ministerstwem rolnictwa. - Chodzi także o próbę manipulacji instytucją jaką jest Inspekcja Weterynaryjna. Po co zmieniać coś, co funkcjonowało prawidłowo? Te ruchy zmierzają do osłabienia mocnej struktury. Dbamy bezpośrednio o zdrowie publiczne, ale dla looby rolniczego po prostu jesteśmy niewygodni.
W skali Wielkopolski czynności urzędowe z tytułu umowy wyznaczenia wykonywało około 480 weterynarzy. Większość z nich, zgodnie z uchwałą Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej nie podpisała umów na 2011 rok. Ci, którzy są jeszcze związani umowami, zostali zobowiązani do ich wypowiedzenia w terminie 30 dni licząc od 7 stycznia. Takie rozwiązanie zastosowano, aby lekarzy nie pociągnięto do odpowiedzialności z tytułu nie wykonania czynności, do których się zobowiązali.
Protest w kościańskim
W powiecie kościańskim od pracy odstąpiło 29 lekarzy. Ich umowy wygasły z końcem roku. Nowych nie podpisali. Dla niektórych z nich wykonywanie czynności urzędowych było głównym źródłem utrzymania. Lekarze, z którymi rozmawialiśmy oficjalnie nie chcą komentować sytuacji. Twierdzą, że ich wynagrodzenie znacząco odbiega od standardów unijnych i jest niewspółmierne do wykonywanych zadań. Podkreślają, że to na nich spadł cały ciężar monitoringu stad zwierząt, a świadectwa zdrowia były jedynym kosztem ponoszonym przez rolników. Pozostałe wydatki związane z monitorowaniem stad pokrywa budżet państwa.
Sytuacji komentować nie chciał także szef powiatowej inspekcji weterynaryjnej w Kościanie Tadeusz Grygier. Czynności urzędowe w ubojniach wykonywał podczas protestu z trzema lekarzami weterynarii pracującymi w inspektoracie. Dodatkowo zatrudniono czterech techników weterynaryjnych, którzy posiadają uprawnienia do badania mięsa. W praktyce oznacza to, że nadzór nad wszystkimi ubojniami w powiecie sprawowało zaledwie osiem osób. Zdaniem lekarzy, którzy nie podjęli pracy, taka grupa nie jest w stanie zrobić tego, co blisko trzydziestu weterynarzy.
- To dzięki pracy weterynarzy udało się wyeliminować wiele chorób zakaźnych wśród zwierząt. Ich solidarna współpraca pozwoliła na przeprowadzenie programu zwalczania choroby Aujeszkyego. Dzięki temu możliwy jest eksport zwierząt i mięsa – przekonuje prezes Moskal. - Na realizację tego programu Polska otrzymała od Unii Europejskiej dotację w wysokości trzystu milionów złotych. Teraz Unia może zażądać zwrotu tych pieniędzy.
Wycofanie świadectw zdrowia powoduje, że do rzeźni mogą zacząć trafiać zwierzęta niewiadomego pochodzenia. Transport w żaden sposób nie będzie kontrolowany. W ocenie Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej może to mieć poważne skutki gospodarcze, łącznie z załamaniem się handlu międzynarodowego. Teoretycznie wycofanie świadectw zdrowia dla zwierząt obniża koszty ponoszone przez hodowców. Jak jednak będzie w praktyce?
- To może odbić się czkawką, gdy pojawią się przypadki chorób zakaźnych, czy pomory świń – wyjaśnia prezes Wielkopolskiej Izby Lekarsko Weterynaryjnej. - Może się okazać, że rolnicy będą sprzedawać trzodę po niższej stawce niż obecnie.
Zdaniem prezesa Andrzeja Moskala inspekcja weterynaryjna powinna podlegać Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- W ogóle nie jesteśmy związani z rolnictwem. Ministerstwo dba o dobro hodowców, a nie konsumentów – uważa.
Paraliżu nie będzie?
Wielogodzinne rozmowy jakie w poniedziałek prowadziło ministerstwo rolnictwa z zespołem negocjacyjnym Krajowej Rady Lekarsko–Weterynaryjnej przyniosły projekt porozumienia. Jak podawało Polskie Radio, (tuż przed zamknięciem tego numeru ,,GK’’), ustalono, że stawki za badanie i kontrole zwierząt w gospodarstwach rolnych będą zmienione. Odpowiednie rozporządzenie ministra ma zostać opracowane do końca tygodnia. Gdyby protest potrwał dłużej, groziłby co najmniej paraliżem branży mięsnej.
Hanna Danel
Gazeta Kościańska nr 2/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Szanowna Pani redaktor. Proszę sprawdzić raz jeszcze wypowiedź Pana doktora Moskala. Nie sądzę aby powiedział "inspekcja POWINNA podlegać ministerstwu". Jeśli to błąd pisarski, to proszę go poprawić jak najszybciej, gdyż wypacza on cały sens naszego protestu. Jeśli to nie błąd, to proszę o potwierdzenie tej wypowiedzi u doktora Moskala. Wtedy osobiście się z nim skontaktuję w tej sprawie. Poza tym, tekst naprawdę dobry. Dziękuję. lek. wet. Jerzy Pankiewicz