Magazyn koscian.net
05 marca 2011Miesiąc po wielkiej wodzie
Miesiąc po odwołaniu alarmu powodziowego w Kościanie poziom wody w Kościańskim Kanale Obry jest o blisko metr niższy od zanotowanego 20 stycznia. Wówczas lustro przepływającej przez kanał ogromnej masy wody sięgało 250 cm. Dzięki pracy wielu osób wodę utrzymano w korycie. Choć zagrożenie minęło worki z piaskiem pozostały na wałach. Czy będą jeszcze potrzebne?
Groźba licznych podtopień i lokalnych powodzi pojawiła się w Wielkopolsce w grudniu ubiegłego roku. Wojewoda ogłosił wówczas alarm powodziowy dla Poznania i 41 gmin województwa. W kolejnych dziesięciu wprowadzono stan pogotowia. Choć nie było na tej liście gmin powiatu kościańskiego, to mieszkańcy i władze z niepokojem spoglądali na kanał Obry.
- Wielu mieszkańców Kościana nie pamięta tak wysokiego stanu wody – oceniał na naszych łamach pod koniec grudnia burmistrz Kościan Michał Jurga.
Przyczyn upatrywano w intensywnych opadach deszczu jakich doświadczyliśmy w 2010 roku. Roczną normę opadów wynoszącą około 400 milimetrów wody na metr kwadratowy osiągnięto w cztery miesiące. Po raz pierwszy wysoki poziom wody i wartki nurt zmusił władze Kościana do interwencji w maju, gdy w pobliżu mostu na ul. Marcinkowskiego w dwóch miejscach osunęła się skarpa. Do zabezpieczenia wyrw użyto dwudziestu ton żwiru i pięciuset worków. Poziom wody przekroczył 1,8 metra. Do stanu alarmowego brakowało dwudziestu centymetrów. Drugi raz interweniowano w grudniu umacniając tysiącem worków z piaskiem skarpę przy moście na ul. Wrocławskiej. Nikt się wówczas nie spodziewał, że przez miasto przepłynie dużo większa woda. Przed świętami Bożego Narodzenia na wodowskazie przy ul. Marcinkowskiego zanotowano 200 cm. Poziom wody osiągnął stan alarmowy.
Preludium
W związku z zagrożeniem powodziowym Miejski Zespół Zarządzania Kryzysowego zdecydował się ograniczyć dostępność do wałów wzdłuż kanału. Miejsca z których mieszkańcy nie powinni korzystać zabezpieczono taśmami i oznakowano. Nie do wszystkich docierała powaga sytuacji. Istniejące zabezpieczenia zostały szybko zniszczone, a zamontowane łańcuchy mające służyć bezpieczeństwu mieszkańców skradzione. Wnioski z tej przykrej nauczki wyciągnięto szybko. W styczniu zamiast taśm i łańcuchów wejścia na tereny zamknięte blokowały płoty i solidne barykady z worków z piaskiem.
Władze Kościana zaczęły przechodzić przyspieszony kurs wiedzy o ciekach wodnych.
- Byliśmy w stałym kontakcie z Wojewódzkim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych, który administruje kanałami i zbiornikami retencyjnymi. Nie chciałem jednak w ciemno przyjmować wszystkich podawanych mi informacji. Musiałem posiąść wiedzę i musieliśmy do siebie nabrać wzajemnego zaufania – mówi burmistrz Michał Jurga.
Burmistrzowie wybrali się w teren. Jeździli wzdłuż kanałów, rowów i zbiorników, by wiedzieć więcej. Pomocą służył im wójt gminy Kościan, którego wiedza okazała się dla włodarzy miasta niezwykle cenna.
Skąd ta woda?
Bezpośrednią przyczyną powodzi, która dotknęła znaczne obszary Polski była gwałtowna odwilż po obfitych opadach śniegu. Do rzek zewsząd spływała woda. Rowy melioracyjne zamieniały się w potoki, tysiące hektarów pól zamieniło się w rozlewiska. Poziom wody w Kościańskim Kanale Obry stale rósł. W styczniu w wielu miejscach woda opuściła koryto. Choć po koniec grudnia zbiornik w Wonieściu miał jeszcze rezerwę obliczaną na 2,76 mln metrów sześciennych i cały czas zbierał nadmiar wody płynącej od strony Gostynia, to ogromne masy wody spływającej z pól za zbiornikiem gwałtownie podnosiły poziom kanału przed Kościanem.
- Najważniejsze było szybkie odprowadzenie wody. Niestety stan kanałów za miastem jest bardzo zły i nie były one w stanie przyjmować takiej masy wody. W kanale mosińskim kumulowała się woda płynąca od Kościana i Grodziska. O tym w jakim stanie jest kanał południowy niech świadczy fakt, że w jego korycie rosną całkiem okazałe drzewa. Dlatego poziom wody w obrębie miasta stale rósł. Odczuliśmy skutki kilkudziesięcioletnich zaniedbań, które doprowadziły do niedrożności wielu rowów i kanałów – ocenia burmistrz Kościana.
Podstawowym zadaniem jakie stanęło przed Miejskim Zespołem Zarządzania Kryzysowego było utrzymanie wody w korycie. O ile poza miastem woda mogła zalewać łąki i pola, o tyle w Kościanie przelanie się jej przez wały oznaczało podtopienie domostw.
Akcja powodziowa
Stan alarmowy na Kościańskim Kanale Obry utrzymywał się od połowy grudnia. W styczniu został przekroczony. Dwunastego dnia miesiąca po raz pierwszy musiano ułożyć wał chroniący część miasta przed przelaniem się wody. Przy Skwerze Krimpen ułożono 350 worków wypełnionych piętnastoma tonami żwiru.
- Dwunastego stycznia po południu, gdy poziom wody osiągnął dwieście osiemnaście centymetrów, ogłosiłem alarm powodziowy dla miasta. Od tego momentu wszystkie służby ratownicze postawiono w stan całodobowej gotowości – mówi burmistrz Jurga. – Rotacyjnie przy akcji powodziowej pracowało od tej chwili stu ludzi: z Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, Państwowej Straży Pożarnej, Ochotniczych Straży Pożarnych i Straży Miejskiej.
Kalendarium
12 stycznia – przy Skwerze Krimpen ułożono 350 worków z piaskiem w miejscu zagrożonym przelaniem się wody. Wzdłuż kanału ustawiono tablice ostrzegawcze, rozwieszono nowe łańcuchy, postawiono barierki. Jedno z przejść dla pieszych odcięto barykadą z 250 worków z piaskiem.
14 stycznia – spływająca z pól woda zagroziła zalaniem części ul. Śmigielskiej i drogi krajowej nr 5. Wykopano rów odprowadzający wodę, a wzdłuż drogi ułożono 1100 worków z 45 tonami żwiru. Przez dobę pracowała sprowadzona ze Śremu pompa wysokiej wydajności.
16 stycznia – odcięto przejścia dla pieszych w okolicach „mostków”. Ułożono w tym celu 3500 worków z 75 tonami żwiru. Zabezpieczano nieruchomość przy al. Kościuszki wzmacniając skarpę kanału 350 workami z piaskiem. Skierowano ludzi do pomocy przy zabezpieczaniu w całości zalanego Clubu Nenufar.
17 stycznia – podnoszono wały wzdłuż Bazaru Śródmieście – ułożono 6000 worków ze 100 tonami żwiru. Zabezpieczano najniżej położone nieruchomości przy ul. Kraszewskiego i Berwińskiego. Workami z piaskiem zabezpieczono trafostację oraz część skarpy przy Al. Lipowej.
18 stycznia – wzmacniano wały przy Bazarze Śródmieście i ulicach Moniuszki i Zacisze. Zużyto 5200 worków z 75 tonami żwiru.
19 stycznia – umacniano wały w okolicach mostów kolejowych na Łazienkach. Zużyto 3000 worków i 70 ton żwiru. Zdemontowano mostek przy al. Lipowej. Uruchomiono całodobowe telefoniczne centrum informacji i rozpoczęto codzienne spotkania burmistrza z mieszkańcami. Odbywały się one późnym wieczorem na targowisku i na ul. Moniuszki. Tego dnia woda osiągnęła najwyższy poziom: 250 cm.
21 stycznia – odnotowano pierwszy spadek poziomu wody: z 250 na 249 cm
22 stycznia – kontynuowano umacnianie wałów przy ul. Marcinkowskiego, Moniuszki i w okolicy szpitala.
25 stycznia – naprawiano zniszczone umocnienia wałów przy ul. Moniuszki. O godzinie 10 rozpoczęto kontrolowany zrzut wody z przepełnionego zbiornika Wonieść. Zakładano, że wprowadzona do kanału woda ze zbiornika może podnieść poziom wody w mieście o kilka centymetrów. Tymczasem woda zaczęła nieznacznie opadać.
3 lutego – odwołano alarm powodziowy. Wodowskaz przy ul. Marcinkowskiego wskazywał 195 cm.
Co dalej?
Do końca lutego woda opadła do poziomu 156 cm. Otwarto wszystkie ciągi komunikacyjne wzdłuż kanału, choć na skarpach nadal leży ponad 20 tysięcy worków z piaskiem.
- Jeszcze tam pozostaną. Zima nie dobiegła końca, trudno przewidzieć jak będzie wiosną – wyjaśnia burmistrz Michał Jurga. – Jako pierwsi od kilkudziesięciu lat musieliśmy zmagać się z zagrożeniem powodziowym w Kościanie i trzeba wyciągnąć z tej akcji wnioski. Wiemy już, że zagrożeniem dla miasta są niedrożne kanały w górnym biegu Obry. Poznaliśmy także słabe punkty w obrębie samego Kościana. Bardzo dobrze zadziałały zbiorniki retencyjne w Jerzewie i Wonieściu. Sprawdził się także system zarządzania kryzysowego i bardzo dobrze ułożyła się współpraca z mieszkańcami. To cenne doświadczenie, ale jeśli zarządcy kanałów Obry nie przeprowadzą poważnych inwestycji, to będziemy musieli z tego doświadczenia znów kiedyś skorzystać.
W tym roku po raz pierwszy od prawdopodobnie trzydziestu lat przeprowadzone zostaną na kościańskim odcinku kanału prace renowacyjne. Samorząd województwa przeznaczył na nie 900 tysięcy złotych.
- Nie mają one związku z sytuacją powodziową. Zabiegaliśmy o te pieniądze od wielu miesięcy, gdy wiedzieliśmy, że otrzymamy unijną dotację na renowację parku. Przekonywaliśmy wówczas pana marszałka, że równolegle z pracami w parku należy oczyścić dno kanału i zabezpieczyć na nowo skarpy. I przekonaliśmy – mówi Maciej Kasprzak, zastępca burmistrza Kościana.
Miasto obiecało dołożyć się do inwestycji marszałka, aby zakres prac w kanale wzdłuż całego parku był jak największy. Wysoka woda wymusi jednak modyfikację planów.
- Nie możemy wszystkich środków przeznaczyć tylko na odcinek biegnący wzdłuż parku. Ostatnie tygodnie wskazały kilka słabych punktów w innych częściach miasta, które trzeba będzie naprawić. Musimy teraz na nowo ocenić sytuację i wówczas będziemy wiedzieli ile miasto dołoży do tegorocznej inwestycji – mówi burmistrz Jurga.
900 tysięcy złotych jakie właściciel kanału wyłoży na jego udrożnienie i wzmocnienie wałów w obrębie Kościana to kropla w morzu potrzeb, które wyceniono na blisko 8 milionów złotych.
- Ale pierwszy krok zostanie zrobiony z czego bardzo się cieszymy. Od czegoś trzeba zacząć – mówi Maciej Kasprzak.
Dla bezpieczeństwa powodziowego miasta i otaczającej go gminy potrzebne są inwestycje na dużo większą skalę. Bez udrożnienia wszystkich kanałów Obry niewiele się zmieni. A te zapuszczono na niespotykaną skalę. Suche lata i teza o stepowieniu Wielkopolski uśpiły czujność właścicieli i wyrobiły w nich przeświadczenie, że na gospodarce wodnej można oszczędzać. Pomylili się. I to bardzo.
PAWEŁ SAŁACKI
Na zabezpieczanie wałów zużyto:
22.750 worków
493 tony żwiru
Na akcję wydano 47 tys. zł.
GK 9/2011
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Zacznijmy od tego, że w naszym powiecie i nie tylko coś takiego jak rów melioracyjny to już praktycznie tylko mit. Bardzo dużo z nich zostało zastąpionych rurami i zasypanych, zasypanych bez jakiegokolwiek udrożnienia by woda mogła spływać lub jest tak zarośnięta, że nawet nie widać aby coś takiego się w tym miejscu znajdowało a naszym władzą przypomniało się o nich gdy zaczęły się podtopienia a udrażnianie zaczęto jak były śniegi, czyli zrobiono parę metrów na pokaz a resztę będzie czekała do następnych wyborów lub powodzi. A co do worków to skończy się tak jak wszystko tzn. wandale je zniszczą: piasek będzie rozsypany po wałach (jedyne ich umocnienia od bardzo dawna) a worki pewnie popłyną w siną dal ...