Magazyn koscian.net
22 maja 2012Murzyn i reszta
Lawina adopcji w Międzygminnym Schronisku dla Zwierząt Bezdomnych w Gaju. - Sytuacja się poprawiła. Zwierząt jest ciągle za dużo, ale - mam nadzieję - najgorsze już za nami – stwierdza Michał Błaszak z Fundacji Dr Lucy, która prowadzi schronisko
Przypomnijmy, trafiają tam zwierzęta i z powiatu kościańskiego. Rocznie około setki. Jeszcze w lutym tego roku było ich tam ponad sto sześćdziesiąt, podczas gdy schronisko było przygotowane na opiekę nad dziewięćdziesięcioma zwierzętami. Pracownicy i liczni wolontariusze schroniska dwoili się i troili, by każdy psiak miał przytulne legowisko.
- Staramy się stworzyć inny format schroniska. Staramy się stworzyć psom szczęśliwe warunki. Dlatego kładziemy nacisk na bliski kontakt z ludźmi. Zakładamy, że pobyt u nas, to etap przejściowy i naszą największą radością jest znalezienie im domu – mówił nam w lutym miał Błaszak (,,Tłok w poczekalni do ludzi’’ - ,,GK’’ nr 9/2012).
W marcu do adopcji trafiło ponad trzydzieści psiaków. W kwietniu tyle samo. Mimo, że ciągle przywozi się nowych pensjonariuszy stan na dziś to około sto pięćdziesiąt psów.
- Dramatyczną sytuację spowodowały likwidacje licznych pseudohodowli. To psy z takich miejsc zapełniły nasze kojce. Na szczęście nareszcie udaje nam się więcej psiaków oddać w dobre ręce. Jesteśmy dobrej myśli – stwierdza Błaszak.
Od lutego w schronisku przybyło też kilkanaście nowych kojców.
Jednym z nowych pensjonariuszy jest Murzyn ze Starego Lubosza odebrany rodzinie za złe traktowanie.
- Mieliśmy sygnały, że pies jest w złym stanie. Koleżanki pojechały i zabrały go. Był w kojcu uwiązany na krótkim łańcuchu. Stał we własnych fekaliach i nie miał dostępu do wody. Kłopotów z odbieraniem psa nie było tym razem, bo właściciele go po prostu nie chcieli – wyjaśnia Błaszak. .
Podobnie jak w przypadku Dżekiego z Pelikana, decyzję działaczy Fundacji uprawomocnić musiał wójt gminy Kościan. Sporu nie było, więc zdecydował szybko. Pies został w schronisku. Rodzina zaś za jego utrzymanie – zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt - zapłacić musi 350 złotych.
Co trzeba zrobić, by adoptować psa? Najpierw głęboko się zastanowić, czy jesteśmy gotowi poświęcić mu kilka, kilkanaście lat naszego życia. Potem trzeba przyjechać, wybrać, podpisać dokumenty adopcyjne, wpłacić 30 zł. (często nie bierzemy – dodaje Błaszak) i przygotować się na to, że nie od razu będzie jak w filmie. Psy są po przejściach, a i w schronisku nie nabywają najlepszych manier. Schronisko jednak oferuje bezpłatne konsultacje z behawiorystą.
- Pomaga ustawić wspólne, zgodne życie psa i rodziny. – stwierdza Błaszak, właściciel bardzo trudnego, schroniskowego bigla.
Podpisując dokumenty adopcyjne zobowiązujemy się między innymi dobrze traktować podopiecznego, karmić go dwa razy dziennie, pod żadnym pozorem nie wiązać go na łańcuchu. Na obroży psiaka powinniśmy zapisać nasz adres i dbać o zdrowie pupila. Podpisujemy też oświadczenie, że przygarniamy psa z dobroci serca, a nie z chęci zysku i nie sprzedamy go. (Al)
20/2012 (16.05.12)
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Ustawianie to tak jak podtrzymywanie "orzeczeń" milicjantów i ubeków sprzed 20 czy 30 lat. "Publiczne wizerunki", oceny i "mediacje" to jakieś prywaciarstwo sprzęgnięte z "dziennikarzami", którym wybrani nastolatkowie nie mieli nic do zaoferowania. Typowe "uświęcone" zwyrodnienie środowiska lekarzy.