Magazyn koscian.net

2009-09-10

Oficer „Grota” Roweckiego

„Gazeta Kościańska” zgłosiła inicjatywę nazwania bezimiennych mostów w mieście („GK” nr 31 z 2 VIII 2009r.). Most przy Placu Wolności proponuje się nazwać imieniem majora Edwarda Stróżyka. O nim to z Jerzym Zielonką rozmawia Teresa Masłowska

- Powiada się, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, to znaczy, że najtrudniej być docenionym we własnym środowisku, w swoim mieście. Major Edward Stróżyk był honorowym oficerem – seniorem garnizonu leszczyńskiego, do końca życia utrzymywał kontakty z żołnierzami tamtejszych pułków…
- Tak źle jeszcze u nas nie jest. Major to przecież także honorowy obywatel miasta, honorowy członek Stowarzyszenia Absolwentów Gimnazjum i Liceum oraz Klubu Oficerów Rezerwy w Kościanie. A, że zaszczyty przyszły późno, największe dopiero po 1989 roku, to mówi się trudno. Nie mogło być inaczej, bo z politycznego punktu widzenia w realnym socjalizmie nie był postacią lubianą przez władzę ludową.

- Jak to? Były oficer I Armii Ludowego Wojska Polskiego nie robi po wojnie kariery?
- Ano nie robi i nie on jeden. Edward Stróżyk był człowiekiem prostolinijnym, religijnym i – na czasy stalinowskie – zbyt otwartym. Nie krył swoich poglądów, mówił, co myślał, a że z przekonań był narodowcem, to nie zrobił kariery. Sam pewnie tej kariery nie chciał. Bezpieka otoczyła go „szczególną opieką”, pracy w Kościanie nie mógł dostać, wiele lat dojeżdżał do Poznania. Raz po raz wzywano go do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i grożono. – Stróżyk, wy za dużo mówicie w pociągu – powiedział mu kiedyś funkcjonariusz UB – Zostawcie sobie Stróżyk dla siebie te bajki o Katyniu, przecież Niemcy to zrobili.

- Mówią, że służba w I Armii LWP przekreśla teraz wszelkie zasługi...
- Bez przesady, u jednych przekreśla, u innych nie. W ogóle próby różnicowania żołnierzy polskich walczących pod Monte Cassino i tych co zdobywali Wał Pomorski to jest jakaś obsesja. Wielka polityka, wyżsi dowódcy – to jedno, a trud żołnierski – to drugie. Edward Stróżyk nigdy nie ukrywał swego życiorysu. Jemu służba w pierwszej armii nie zaszkodziła i nie zaszkodzi - w niczym nie przekreśla jego zasług.

- Urodził się żołnierzem…
- Tak mówił o sobie. Był najmłodszym z dwanaściorga dzieci Franciszka i Marii Stróżyków. Pochodził z zamożnej rodziny włościańskiej. Wszystkich wychowano w duchu patriotycznym. Najstarszy brat Edwarda – Józef, bohater walk o Lwów, za męstwo w wojnie polsko–bolszewickiej otrzymał order Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyż Walecznych. W czasie II wojny światowej Stróżykowie działali w konspiracji wojskowej; wszyscy urodzili się żołnierzami. W pewnym okresie rodzina Stróżyków sąsiadowała w Lusowie–Batorowie z rodziną generała Józefa Dowbora Muśnickiego. Siostry Edwarda uczęszczały do Gimnazjum Urszulanek razem z córką generała Janiną, po mężu Lewandowską…

- Z Lewandowską? Z kobietą – pilotem, którą wiosną 1940 roku NKWD zamordowało w Katyniu?
- Tak, właśnie z nią. Nie tylko razem uczyły się, ale też przyjaźniły. Edward urodził się w 1912 roku w powiecie gostyńskim, w Dzięczynie koło Ponieca. Maturę zdał już w Kościanie w 1931 roku, bo rodzice przeprowadzili się do Nacławia. Po maturze podchorążówka – Dywizyjny Kurs Szkoły Podchorążych w Poznaniu i przydział do 55 pułku piechoty w Lesznie. Przystojny, wesoły, zawsze uśmiechnięty, o nieprzeciętnej inteligencji był ulubieńcem dowódcy pułku - wtedy płk. Stefana Roweckiego, późniejszego generała „Grota”. Miał przy tym wyjątkowy talent do języków, co niejednokrotnie ratowało mu życie – znał perfekcyjnie język niemiecki, rosyjski, łacinę i grekę.

- A studiów nie skończył…
- Najpierw studiował matematykę i fizykę na Uniwersytecie Poznańskim, działał w korporacjach akademickich. Studiów nie skończył, bo miał ważniejsze sprawy na głowie. Najpierw wiele czasu zajmował mu sport. Grał w piłkę nożną, był wybitnym lekkoatletą, znanym nie tylko w Kościanie. 100 metrów przebiegał w 11,2 sekundy, co w tamtym czasie było doskonałym wynikiem. Był jedną z ówczesnych gwiazd sportowych Kościana. W 1932 roku został prezesem klubu „Unja”. Poza tym utrzymywał ścisłe kontakty z garnizonem leszczyńskim WP, podjął działalność społeczną i polityczną – działał w Stronnictwie Narodowym. Na rok przed wybuchem wojny został powiatowym instruktorem wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego. Postanowił wtedy poważnie wziąć się za studia. Tym razem wybór padł na ekonomię w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu. Przestudiował dwa semestry i wybuchła wojna.

- I wtedy ppor. Edward Stróżyk „otarł się” o Katyń…
- W maju 1939 roku podporucznik przebywał w Lidzbarku Warmińskim na kursie oficerskim, zdążył jeszcze na kilka dni wrócić do rodziny w Nacławiu, gdy 25 sierpnia otrzymał wezwanie mobilizacyjne do 55 pułku piechoty w Lesznie. Zakwalifikowano go do drugiego rzutu, do pułku zapasowego, gdzie był dowódcą plutonu. Ten oddział miał wejść do boju po ewentualnym wykrwawieniu się pierwszego rzutu. Ale poprzez Kutno, Mińsk Mazowiecki, skierowano ich do Chełmna, pułk wycofywał się dalej w kierunku granicy wschodniej, uległ rozproszeniu, a wielu oficerów trafiło do niewoli sowieckiej i zginęło od strzału w tył głowy w lesie katyńskim. On miał szczęście - w obozie przejściowym w czasie selekcji oficerów jeden z szeregowców nakrył go własnym płaszczem. Po kilku dniach z dwoma żołnierzami uciekł z niewoli sowieckiej i korzystając z pomocy rodaków na Kresach Wschodnich, po dwóch tygodniach przygód wrócił do Nacławia. Nie była to jego ostatnia ucieczka.

- W Nacławiu nie mógł usiedzieć w spokoju…
- No, nie mógł. W marcu 1940 roku działacz narodowy Edward Fabiańczyk zaczął tworzyć w powiecie kościańskim ogniwa Narodowej Organizacji Bojowej. Był to dobry kolega Edwarda z kościańskiego gimnazjum i liceum, w tym samym roku zdawali maturę. Tą drogą w domu Stróżyków w Nacławiu utworzono placówkę NOB. Gromadzono broń, kolportowano gazetkę podziemną „Dla Ciebie Polsko” i wszystko potoczyłoby się dobrze, gdyby nie zdrada. Członek poznańskiego sztabu NOB Zenon Ciemniejewski, który często wizytował Kościan i Nacław okazał się agentem gestapo o pseudonimie „Aleks”. 16 października 1941 roku niemiecka tajna policja państwowa rozbiła organizację. Dowódców aresztowano, postawiono przed sądem i ścięto na gilotynie w Poznaniu.

- Ppor. Stróżyka nie było wtedy w domu…
- Rzeczywiście nie było. Cztery miesiące przed dekonspiracją struktur NOB został wywieziony na przymusowe roboty do kopalni węgla brunatnego w Schipkau w Brandenburgii, na Łużycach. W tymże Schipkau pracował w kopalni mój szwagier Józiu Sałacki z Kościana – członek organizacji „Pakt Czterech”. Opowiadał mi, że pod koniec października 1941 roku podchodzi do niego Edward Stróżyk i mówi: – Dostałem zaszyfrowany list z domu z wiadomością, że szuka mnie gestapo, ciebie też szukają, trzeba zwiewać… Uciekli. Józiu wrócił do Kościana i ukrywał się w mieszkaniu przy ul. Poznańskiej, Edward zatrzymał się w Rawiczu – w domu swej przyszłej małżonki.

- W Rawiczu też nie był bezpieczny…
- To prawda – znano go tam z działalności przedwojennej i kiedy gestapo zaczynało już deptać mu piętach, wyrobił sobie „lewe papiery” i zbiegł do Generalnego Gubernatorstwa. Tam urządził się w miejscowości Ręczno pod Piotrkowem Trybunalskim, ściągnął narzeczoną, tam wzięli ślub w 1942 roku, a Edward podjął działalność w Armii Krajowej. Mając stopień porucznika wiosną 1945 roku wstąpił do I Armii Ludowego Wojska Polskiego, służył przez rok w jednostce kwatermistrzowskiej, zdemobilizowany w 1946 roku. Przełożeni chcieli, by pozostał w wojsku, proponowali mu szybki awans, nie chciał - wrócił do Kościana.

- I znów musiał uciekać…
- Tak można powiedzieć, ale była to ucieczka psychiczna – wyłączenie się z działalności publicznej w Kościanie. Po 1956 roku wrócił do ukochanego sportu – działał w sekcji koszykówki „Obry”, opiekował się serdecznie młodymi koszykarzami. Do stopnia majora awansował dzięki działalności w Klubie Oficerów Rezerwy. W 1988 roku – był współzałożycielem Oddziału Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Lesznie, do ulubionego garnizonu leszczyńskiego wrócił po 1989 roku. Współtworzył też Instytut im. gen. Stefana „Grota” Roweckiego w Lesznie. Zmarł 8 grudnia 2006 roku w Kościanie i spoczywa tutaj na starym cmentarzu parafialnym.

- Żył długo, bo 94 lata i był świadkiem historii…
- Tak - był świadkiem historii, świadomym do końca życia. Stanowił źródło wiedzy nie tylko dla nauczycieli historii, dla młodzieży szkolnej, dla młodych oficerów WP, ale też dla dziennikarzy krajowych i zagranicznych. W latach osiemdziesiątych, kiedy w Kościanie gościła grupa dziennikarzy z Kraju Rad, pokazał im groby i obelisk w kwaterze żołnierskiej na nowym cmentarzu parafialnym i zapytał, czy tak dobrze utrzymane są mogiły ofiar zbrodni katyńskiej. Reporterów telewizji niemieckiej z Berlina prowadził na miejsca egzekucji – pod ratusz, do parku miejskiego, do lasu Kurza Góra – Racot. Wiele uczynił dla dobrej sławy Kościana; był nawet taki okres, że jego osobowość bardziej fascynowała właśnie Niemców i Rosjan, niż nas tutaj w Wielkopolsce. Ten most mu się należy.

- Znał wiele anegdot, przyśpiewek wojskowych, mądrości greckich i rzymskich i potrafił barwnie opowiadać.
- Często powtarzał ulubioną dewizę z mowy Cycerona: „Periculum minus fugiendum est quam turpitudo, co oznacza, że uciekać należy nie tyle przed niebezpieczeństwem, co przed hańbą.

TERESA MASŁOWSKA

GK 36/2009

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (1)

w dniu 26-03-2010 10:24:54 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

proszę autorkę o kontakt - chciałbym dowiedzieć się więcej o okresie, gdy p. Edward przebywał w Ręcznie. Pozdrawiam

proszę autorkę o kontakt - chciałbym dowiedzieć się więcej o okresie, gdy p. Edward przebywał w Ręcznie. Pozdrawiam

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 18.118.146.180

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.