Magazyn koscian.net
2008-04-16Sieć wokół sztabu AK
Tajne – specjalnego znaczenia (3)
„Melduję, że dnia 25 IX 1950 r. przystąpiono do rozpracowania obiektowego byłych członków Armii Krajowej z uwagi na to, że osoby te mogą nadal prowadzić wrogą działalność w powiązaniu z obcymi ośrodkami wywiadowczymi względnie poprzez szerzenie fałszywych wiadomości oraz kolportaż ulotek lub też inspirowanie młodzieży do wrogiej działalności poprzez organizowanie nielegalnych organizacji młodzieżowych” – tak 3 lutego 1951r. pisał starszy referent UB z Kościana chorąży Stefan Nowak do kierownika sekcji III w wydziale III Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu. Sprawie nadano kryptonim „Zguba” i prowadzono ją we wszystkich powiatach Wielkopolski. Ale zanim do tego doszło, bezpieka od samego początku interesowała się żołnierzami kościańskiej konspiracji wojskowej, głównie członkami Inspektoratu Obwodowego ZWZ/AK.Wyspa na Morzu Czerwonym
Nie wchodząc w szczegóły odnotujmy, że - według ustaleń historyków - od 1943 roku do dekonspiracji AK-owskich placówek w czerwcu 1944r. w skład sztabu obwodowego Armii Krajowej w Kościanie wchodzili: komendant rtm. Leon Ciszak ps. „Cyryl”, oficer organizacyjny podchor. Jan Witkowski ps. „Metody”, oficer wywiadu podchor. Andrzej Smudziński, oficer zaopatrzenia ppor. Marian Ostant, oficer łączności podchor. Lech Kozłowski, szef administracji cywilnej prof. Klemens Kruszewski i dowódca służby ochrony powstania nauczyciel Ignacy Minta. Szefem placówek byli: Kościan - por. Franciszek Bawor z Gryżyny, Krzywiń – ppor. Stanisław Ciemoczołowski, Śmigiel – ppor. Wawrzyn Judek, Czempiń – sierż. Jan Skrzypczak, Wielichowo – podchor. Kazimierz Zawieja. Armii Krajowej podporządkowały się kościańskie Szare Szeregi, którymi kierowali phm. Władysław Wojciechowski ps. „Alzo” i art. plastyk Stefan Bech.
Czerwcowa wsypa w 1944 r. spowodowała, że działalność wojskowej konspiracji w Kościańskiem całkowicie zamarła. Ciszak, Witkowski, Smudziński, Kruszewski, Kozłowski Ciemnoczołowski, Wojciechowski i Bawor trafili w ręce gestapo, więzieni byli w Żabikowie, a stamtąd wysłani do obozów koncentracyjnych. Reszta uniknęła dekonspiracji i aresztowań; Minta w ostatniej chwili zbiegł i ukrywał się u krewnych w Rawiczu. Porucznik Bawor zmarł 7 kwietnia 1945 r. w obozie koncentracyjnym w Mauthausen. Pozostali przeżyli wojnę.
Kościan wyzwolono spod okupacji niemieckiej 27 stycznia 1945 r. Dwa dni później ukonstytuowały się pierwsze polskie władze. 15-osobowy Polski Komitet Miasta Kościana składał się z przedwojennych działaczy endeckich. Ak-owców w nim jeszcze nie było. W mieście przetrwał w ukryciu jedynie Stefan Bech, a po kilku dniach zjawił się Ignacy Minta, szybko dogadali się z narodowcami i wspólnie opanowali najważniejsze stanowiska w powiecie. Sytuacja była nietypowa. Nie dość, że „nacjonalistyczno – klerykalne elementy” zajęły najważniejsze funkcje w samorządzie powiatowym i w gminach, to na dodatek zdominowały wszystkie partie polityczne. Stefan Bech został I sekretarzem Komitetu Powiatowego PPR. Do rad narodowych i organizacji społecznych wprowadzano wracających z obozów żołnierzy konspiracji. I tak powstała nadobrzańska wyspa na Morzu Czerwonym, na której do czystki w sierpniu 1948 r. nieźle radzono sobie z prowokacjami bezpieki. A prowokacji nie brakowało.
Brednie Stanisława C.
20 marca 1946 r. - pod zarzutem współpracy z niemieckimi władzami w czasie okupacji - funkcjonariusze UB aresztowali 27-letniego folksdojcza, elektrotechnika Stanisława C. z Kościana. Zapewne nie widział, co czyni, bowiem linię swojej obrony oparł na twierdzeniu, że w czasie wojny współpracował z wywiadem angielskim i z polskim podziemiem w Kościanie, co nie polegało na prawdzie. Ale musiał coś tam wiedzieć, bo wyciągnięto z niego – na początek – kilka nazwisk. Śledztwo przeciągało się. 7 czerwca 1946 r. szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kościanie ppor. Aleksander Gredczyszyn w raporcie sytuacyjnym do WUBP w Poznaniu pisał m.in.:
„Sprawa została częściowo zaniedbana, gdyż dany referent UB wyjechał na szkołę do Warszawy. Związana jest z aresztowanym Stanisławem C. Wspomniany był zawerbowany przez inżyniera z jednej z firm w Poznaniu i utrzymywał kontakt z Londynem w czasie okupacji. według niego dowódcami 200-osobowej organizacji AK byli: Fischbach Karol – pracuje jako starosta kościański, Kruszewski Klemens – profesor gimnazjum w Kościanie, Kowalski Tadeusz – porucznik, niedawno wrócił z armii Andersa, Trąbka Franciszek – kierownik gazowni w Kościanie, Józefowski – kierownik gazowni w Kościanie, Nowak – ksiądz parafii Bonikowo pow. Kościan. W związku z tym na wszystkich wymienionych dowódców podziemnej organizacji AK należy zebrać ogólne charakterystyki... Jeśli ujawni się ich krecia praca podziemna w obecnym czasie, należy zawerbować agenta spośród nich ”.
W całym raporcie aż roi się od podstawowych błędów ortograficznych i nie ma większego znaczenia. Ale już na pierwszy rzut oka można dostrzec, że Stanisław C. nie wiedział, co mówi lub mówił, co mu kazano. Jedyne trafione nazwisko to Kruszewski, a kościańska AK była organizacją kadrową i liczyła nie więcej niż 30 członków. Charakterystyczne, że środowisko akowskie dowiedziało się o zeznaniach informatora i sobie znanym sposobem dostarczyło bezpiece materiały o tym, że współpracował z gestapo. Jego dalsze losy nie są znane, ale przekazane informacje w aktach pozostały. Mówiono, że podjął współpracę z UB.
Kryptonim „Bojownik”
W listopadzie 1946 r. powrócił do kraju komendant obwodu AK 36-letni prawnik rtm. Leon Ciszak. Miał tutaj przygotowany grunt – zapisano go do Stronnictwa Demokratycznego, dokooptowano do składu rady miejskiej w Kościanie, załatwiono pracę sędziego w Sądzie Okręgowym w Lesznie. Dla bezpieki jego obecność stanowiła wielkie wyzwanie. Ciszaka zaczęto otaczać siecią informatorów. Pierwszy z nich to „Tygrys” - mechanik w poznańskim PKS, mieszkający w Kościanie. Przez prawie dwa lata napisał 36 donosów, ale wyniki jego pracy oceniano jako marne.
Aż nadszedł rok 1948, w którym rozpoczęto masową czystkę kadrową nie tylko w powiecie kościańskim i w pierwszej kolejności odsunięto od stanowisk oraz wykluczono z partii i stronnictw żołnierzy konspiracji. Do akcji przystąpił pracownik działu segregacji listów w Urzędzie Pocztowym w Kościanie informator UB o pseudonimie „Henryk”, który otrzymał polecenie kontroli korespondencji „Bojownika”, bo taki kryptonim nadano sprawie komendanta Ciszaka. To było dobre źródło. Zaczęto też gwałtownie szukać kandydata na agenta w najbliższym otoczeniu komendanta. Z profesorem Klemensem Kruszewskim nie udało się, nie tylko, że odmówił, ale – na dodatek – powiedział Ciszakowi: „bezpieka chodzi za tobą i za nami”.
Jednocześnie zaczęto poszukiwać Ignacego Minty, który urwał się agenturze. Z przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej przeszedł na stanowisko prezesa Powiatowego Związku Gminnych Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”, a kiedy wyrzucono go i z pracy, i z partii – bezpieka straciła trop. Wreszcie w marcu 1949 r. udało się ustalić, że „Ignaś” wymeldował się do Rawicza, co jakiś czas przyjeżdża do rodziny, przy każdym przyjeździe kontaktuje się z byłym I sekretarzem powiatowym PPR Stefanem Bechem i z prof. Klemensem Kruszewskim. Kolejny – po Gredczyszynie – szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kościanie chor. Mikołaj Bartoszewski 27 kwietnia 1948 r. meldował swoje władzy zwierzchniej w Poznaniu:
„Siedzibą ich pogadanek jest pokój u obywatela Skrzypka przy ul. Poznańskiej. Tematu ich rozmów dotychczas nie ustalono. W celu tym jest już wytypowana agentura, która będzie sygnalizowała o przejawach działalności wyżej wspomnianych... W ostatnich dniach, kiedy był w Kościanie przyszedł do restauracji w parku miejskim i wypowiedział się do obywatela Jądrzyka, że pracy nie chcą jemu nigdzie dać, z partii go wyrzucili i chcą z niego zrobić bandytę”.
Miesiąc później referent UBP w Kościanie Edmund Krasicki pisał: „Najważniejszymi figurantami spośród wyeliminowanych jest były sekretarz PPR Bech Stefan i Minta Ignacy były przewodniczący Powiatowego Zarządu Samopomocy Chłopskiej – członkowie AK. Wyżej wymienieni po ich wykluczeniu udali się do Gdańska i szukali tam możliwości przedostania się za granicę. Po nieudanej próbie przybyli spowrotem do Kościana i do chwili obecnej nie pracują nigdzie. Kontakty utrzymują i spotykają się w restauracjach wieczorami”. (cdn)
JERZY ZIELONKA
Już głosowałeś!