Magazyn koscian.net
2010-03-18Śmieci? Gdzie?
- Hałdy śmieci straszą i ściągają szczury z okolicy – skarżył nam się jeden z mieszkańców Czacza. - Ten pan zwozi śmieci i składuje w centrum wsi – donosił inny. - Dzikie wysypisko chyba jest nielegalne – sugerował kolejny. A twórca zamieszania podnosi brwi ze zdumienia – Śmieci? Gdzie? - pyta.
To czy hałdy są, czy nie – nie podlega dyskusji. Są – donoszą mieszkańcy, są – sprawdziliśmy i są – potwierdza ich ,,założyciel’’ - Ryszard Piotrowiak. Jakieś piętnaście metrów od głównej ulicy (27 stycznia) leżą sterty plastików od starych telewizorów, rozebrane foteliki samochodowe dla niemowląt, plastikowe leżaki ogrodowe, doniczki, skrzynki, zepsute zabawki, a obok rzucone niedbale na stos innych rupieci – kanapa, fotel... Leżą na nieużytkach dawnego pegeeru. Tłoczno od gratów też przy komórce, w której pan Ryszard urzęduje.- Ci co na wystawkach zarabiają oddają mu największe byle co, żeby się śmieci pozbyć, a on potem śmieci nam we wsi – obruszał się jeden z redakcyjnych rozmówców.
A pan Ryszard dziwi się.
- Widzi tu pani śmieci? Bo ja nie. Ja widzę materiał do przetworzenia. Wszystko, co tu jest, da się jeszcze przetworzyć. I ja to robię. Plastiki z telewizorów lada dzień pan z Rawicza odbiera, inne plastiki w poniedziałek wywożę do skupu do Wąbiewa. Kanap nie sprzedam – potnę na opał. Kable elektryczne już sprzedałem w Przesiece, w punkcie skupu złomu – wylicza. W dłoni trzymał jeszcze chwilkę temu kostki pociętej równo gąbki z materaca jakiegoś puchatego siedziska. - Jak się taki kawałek do pieca włoży, to lepsze niż podpałka ze sklepu. Pali się, że aż miło... - uśmiecha się.
I wyjaśnia, że owszem, przywozi te rzeczy z wystawek, ale po to, by je spożytkować. Że hałdy potworzyły się z powodu zimy. Że wszystko przykrył śnieg i nie sposób było przeprowadzić segregację. Bo – tu wyjaśnia – każdy plastik ma inny symbol i skupują w punktach zwykle tylko jakiś typ. Trzeba inne zbierać i czekać, kiedy będą takie skupować. Czego sprzedać się nie da, pan Ryszard oddaje na śmietnik.
- Ja tu sprzątam, a nie bałaganię – wyjaśnia pan Ryszard i dziwi się, że to komuś przeszkadza. Jego zdaniem hałdy nie szpecą. Bo czy takie fotele plastikowe mogą komuś przeszkadzać? - Z sąsiadami dobrze żyję – podkreśla.
Chałupniczy zakład recyklingu jednak bliższych, czy dalszych sąsiadów chyba jednak kłuje w oczy, skoro do nas zadzwonili.
- Kable palił w zeszłym roku tak, że bociany w gnieździe uwędził – skarżył się jeden z rozmówców.
A pan Ryszard zaprzecza, jakoby palenie kabli w ogóle miewało miejsce. - Kupują je przecież w całości – zapewnia.
W warsztaciku pana Ryszarda kończą swój żywot ozdoby niemieckich i holenderskich salonów sprzed kilkunastu lat. Granica między tym, co jest śmieciem, a co nie, akurat w Czaczu jest dość płynna. W końcu cała wieś jest jednym wielkim składowiskiem rzeczy wyrzuconych przez bogatszych od nas mieszkańców Europy. Kiedy więc rzeczy stają się śmieciami?
- Nie operujemy pojęciem śmieci, ale odpadu - - wyjaśnia Rafał Szumacher z Urzędu Miejskiego w Śmiglu. - A odpadem jest – zgodnie z artykułem trzecim - każda substancja, którą się wyrzuca. Jeśli ktoś rozbiera sobie wersalkę na części, aby wydobyć drewno na opał, a gąbkę chce spożytkować w inny sposób, to ta wersalka, ani drewno, odpadem nie są.
Tak, hałdy pana Ryszarda, ku prawdopodobnej rozpaczy sąsiadów, zgodnie z prawem, odpadami w istocie nie są. Są materiałem do przetworzenia. Niezbyt urodziwym, ale jednak. Piotrowiak zapewnia, że składowisko w ramach wiosennych porządków poskromi. Część plastików, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, już wywiózł. Gdyby pan Ryszard nie ciął, nie rozbierał i nie chciał spożytkować, tego co zebrał, służby mundurowe (straż gminna i policja) mogłyby go ukarać za bałaganienie sporym mandatem.
- Rzecz regulują: prawo miejscowe, czyli Regulamin Utrzymania Czystości i Porządku w Gminie oraz kodeks wykroczeń, artykuł 117. Prawo lokalne może być różne w każdej z gmin. Kodeks obowiązuje wszędzie tak samo. Kary za nieprzestrzeganie tych praw sięgać mogą od kilkuset nawet do pięciu tysięcy złotych – wyjaśnia Maciej Szymczak, komendant Straży Miejskiej w Kościane.
Czy pan Ryszard miał prawo usypać hałdy starych rzeczy, to już inne pytanie. W końcu usypał je na nie swoim terenie. Jeśli to jednak ani wspólnocie mieszkaniowej, pod której nosem starocie leżą, ani skarbowi państwa (właścicielowi dawnego PGR-u) nie przeszkadza – dalsi sąsiedzi wymóc ich likwidacji raczej nie mogą.
Czacz to bodaj największy ,,producent’’ śmieci w okolicy. Zwozi się tu co tydzień dziesiątkami ciężarówek przeróżne rzeczy. Tu odpady zachodniej Europy zamieniają się znów w towar handlowy i choć pewnie ich poprzednich właścicieli zadziwiłby popyt na graty, nie wszystkie znajdują amatorów. Handlujący nimi przedsiębiorcy, zdaje się jednak, sprawnie pozbywają się tego, czego zbyć się nie udało.
- Dwa razy w roku organizowana jest akcja zbiórki sprzętu AGD i RTV oraz wielkogabarytowych odpadów. Zwróciliśmy szczególną uwagę na Czacz i Karsznice, bo i tam są punkty handlu używanymi rzeczami. Nie odnotowaliśmy znacznych ilości takich odpadów. Nie trafiają też chyba na dzikie wysypiska. W okolicy oczywiście zdarzają się takie, ale nie ma ich w pobliżu Czacza ani więcej, ani mniej, niż w innych rejonach gminy. - wyjaśnia Szumacher.
Kto wie, może to właśnie między innymi dzięki mrówczej pracy oskarżonego o bałaganiarstwo pana Ryszarda do tej pory gminy Śmigiel nie zasypano śmieciami... (Al)
GK 11/2010
Zgłaszasz poniższy komentarz:
w hurtowni EFLI też palą śmieci przy drodze nr 5 i co ??? I nic wstyd mi za nich - a straż nie widzi problemu nawet kiedy jadą swoim autem nie widzą problemu bo ...