Magazyn koscian.net
2010-01-27To miała być Festung Kosten
W radzieckich raportach wojskowych odnotowano, że Armia Czerwona zajęła miasto Kościan 25 stycznia 1945 roku. Natomiast w tak zwanym „notatniku Hitlera” dziennikarz i historyk red. Zbigniew Szumowski znalazł mapę, przedstawiającą sytuację na froncie wschodnim według stanu na dzień 27 stycznia. Wynikało z niej, że jednostki Wehrmachtu, do ostatka wierne Führerowi, bronią się twardo w Wielkopolsce, a Kościan zaznaczono na niej jako ważny bastion, zagradzający drogę do Poznania i Berlina. Oberkommando der Wehrmacht w oficjalnym komunikacie podało, że miasto nad Obrą „zostało planowo opuszczone” 31 stycznia. Ówcześni mieszkańcy Kościana zgodnie twierdzili (i twierdzą), wyzwolenie spod okupacji niemieckiej nastąpiło dokładnie 27 stycznia 1945 roku. I to jest właściwa data. O walkach o Kościan przed 65 laty, o poniesionych stratach i kulisach historii pisze red. Jerzy Zielonka.
Ściśle tajny planPorównując teraz dokumenty niemieckie i radzieckie łatwo dojść do wniosku, że obie walczące strony przekazały swoim dowództwom optymistyczne wiadomości. Niemcy nie chcieli martwić Führera, więc systematycznie dostarczali mu fałszywe informacje, bo takich oczekiwał; Rosjanie podali datę zdobycia Kościana według założonego wcześniej planu, bo podchodząc pod miasto nie zdawali sobie sprawy, że trzeba będzie walczyć o nie jeszcze dwie doby.
Decyzja o obronie Kościana zapadła ostatecznie w sierpniu 1944 roku. I wtedy to rozpoczęto przygotowania. W ramach tzw. „Einsatzu” polską ludność cywilną zmuszono do kopania rowów strzeleckich i przeciwczołgowych. Ściśle tajny plan zakładał obronę miasta od strony Gostynia i Grodziska, więc rowy kopano wzdłuż linii kolei jednotorowych w lesie kiełczewsko – bonikowskim i w Kurzej Górze.
Z tamtego czasu zachowała się mapa ściśle tajnego planu. Zaznaczono na niej m.in. dwa punkty obserwacyjne (dach kościoła farnego i wieża wodociągowa), stanowiska działek przeciwlotniczych, pięć syren alarmowych (na ratuszu, na wybranych domach przy obecnych ulicach Poznańskiej, Aleje Kościuszki, Wielichowskiej i w Kiełczewie), dziesięć schronów przeciwlotniczych (m.in. na obecnym Placu Paderewskiego, Placu Wolności, przed dworcem, przed strażnicą, na stadionie, na zapleczu szkół, za cukrownią) – każdy schron mieścił przeciętnie 80 ludzi. Są na nim także punkty kontroli wojskowej i policyjnej, szpitale, placówki przeciwgazowe i przeciwpożarowe, studnie i zbiorniki wody oraz szpitale i ambulatoria polowe.
W Kościanie istniały dwa niemieckie szpitale wojskowe o numerach 909 i 910. Ich komendantem był lekarz Hans Boekamp. Miał do dyspozycji 80 łóżek. W październiku 1944 roku wzmocniono obsadę szpitali (10 lekarzy, 2 aptekarzy, 3 kapelanów, 6 sióstr oddziałowych, 50 sanitariuszek) i wyznaczono dodatkowe obiekty: budynki szkół (180 łóżek), więzienie (100), kilka domów przy ul. Nadobrzańskiej (40) i zajazd Güntera w Racocie (100). Jasne się stało, że Niemcy bez wystrzału miasta nie oddadzą.
Akcja Grolmann
Kościan liczył wtedy 13,7 tys. mieszkańców (10,8 tys. Polaków i 2,9 tys. Niemców) i stanowił siedzibę niewielkiego garnizonu niemieckiego, którego podstawę stanowiła podoficerska szkoła piechoty Wehrmachtu (Unteroffiziervorschule). Sam garnizon nie był w stanie zrealizować tajnego planu, nie był nawet zdolny obsadzić linii obrony od Kurzej Góry po Bonikowo. Gorączkowo rozpoczęto więc realizację „Akcji Grolmann” (od nazwiska generała pruskiego, bohatera wojny napoleońskiej), co oznaczało przyspieszoną mobilizację roczników przed i popoborych – młodzieży, ludzi starych, inwalidów itp. i stworzenie z nich jednostki Volkssturmu. I trzeba przyznać, że za sprawą nastoletnich chłopców z podoficerskiej szkoły piechoty w Kościanie, Niemcom udało się osiągnąć to, czego nie potrafili zorganizować w innych tej wielkości miastach w Wielkopolsce. Mianowicie w bardzo krótkim czasie utworzono tutaj batalion Volkssturmu, uzbrojono go, przeszkolono i postawiono w stan gotowości.
O zakończeniu „Akcji Grolmann” Kościan zameldował 30 grudnia 1944 roku. Tegoż dnia dowódca kościańskiego batalionu porucznik (Oberleutnant) Franz Roth dysponował trzema kompaniami liniowymi i jedną kompanią sztabową – łącznie 605 ludźmi. Dodatkowo w obronę miasta włączono 153 strażników miejskich i 351 strażników wiejskich z okolicznych miejscowości. W sumie do walki stanęło ponad tysiąc żołnierzy. Uzbrojenie – karabinów, amunicji i granatów pod dostatkiem, kilkanaście działek przeciwpancernych i przeciwlotniczych. Wszystko wskazuje na to, że dowódcy oddziałów 69 armii i 11 samodzielnego korpusu pancernego 1 Frontu Białoruskiego o tym nie wiedzieli, i takiego oporu w Kościanie się nie spodziewali.
Zima była gorsza od obecnej - zamarzła Obra i jej dopływy. 18 stycznia 1945 roku zarządzono ewakuację wszystkich instytucji i pozostałej niemieckiej ludności cywilnej. Niszczono lub wywożona dokumenty, rabowano sprzęty, maszyny i urządzenia. 22 stycznia „obrońcy” miasta zalegli w rowach strzeleckich i czekali.
Bój o Kościan
Dwa miesiące po oswobodzeniu miasta w wychodzącym w Kościanie dzienniku o nazwie „Biuletyn Informacyjny” ukazała się relacja z walk o Kościan. Napisał ją redaktor naczelny Stefan Migdalewicz. W zasadzie odpowiada ona przebiegowi walk, z tym tylko, że autorowi uszedł uwadze fakt, iż pierwsze podejście Armii Czerwonej pod miasto od strony Czempinia nastąpiło 25 stycznia i zakończyło się tragicznie. Mianowicie wtedy to pod wieżę ciśnień bardzo swobodnie, wręcz spacerowo podjechała radziecka czołówka (3 motocykle i 2 czołgi), by po krótkiej wymianie strzałów wycofać się, pozostawiając na placu boju dwóch swoich zabitych żołnierzy.
Następnego dnia ruszył atak od strony Lubosza, który został przez Niemców odparty. Wreszcie trzeciego dnia niemiecka obrona, zaatakowana jednocześnie od strony Kiełczewa i Kurzej Góry, rozsypała się. Volkssturmiści zdołali jeszcze wysadzić w powietrze mosty na Obrze. Najcięższe walki trwały ma odcinku kiełczewsko – bonikowskim. Kiełczewo wyzwolono o godz. 13.30. Ostatnim bastionem niemieckim był obecny Plac Wolności – tam ostatnie strzały padły o godz. 17.00.
Trudny rachunek strat
8 lutego 1945 roku na posiedzeniu Polskiego Komitetu Narodowego w Kościanie problem strat poniesionych w bojach o Kościan zreferował wiceburmistrz Stanisław Buchert. Na podstawie zarządzonego liczenia zwłok stwierdził, że od 25 do 27 stycznia zginęło 10 Polaków, 124 Rosjan i 163 Niemców. I są to zapewne liczby, dotyczące zabitych wyłącznie w obrębie granic miasta, nie obejmujące zmarłych później w wyniku ran w szpitalach. Wiadomo bowiem z zapisków Polskiego Czerwonego Krzyża, że tylko w dwóch odcinkach rowu przeciwpancernego w lesie kiełczewsko – bonikowskim zagrzebano 337 żołnierzy. Ich szczątki ekshumowano kilka lat temu i przeniesiono na niemiecki cmentarz wojskowy do Poznania. O braniu jeńców pod Kościanem dokumenty nie wspominają – w relacjach pozostaje jedynie ślad po kilku żołnierzach niemieckich leczonych od lutego 1945 roku w radzieckim szpitalu polowym w Kościanie.
Poległych żołnierzy Armii Czerwonej ekshumowano i pochowano w odrębnej kwaterze na cmentarzu poewangelickim w Kościanie (obecnie nowym parafialnym), gdzie w 1948 roku wystawiono obelisk. Według urzędowego rejestru – po ekshumacjach, przeprowadzonych w całym powiecie, pochowano w niej 430 żołnierzy radzieckich. Znamy zaledwie 46 nazwisk, pozostali są bezimienni. Kwatera ta kryje tajemnicę. Otóż, czerwonoramistów pogrzebano nie pojedynczo, jak się powszechnie sądzi, ale w kilku mogiłach zbiorowych. Nagrobki wystawiono później według listy strat, tak więc pod większością nagrobków nie było wtedy ciał i nie ma teraz szczątków.
JERZY ZIELONKA
GK 4/2010
Zgłaszasz poniższy komentarz:
Dzięki za ten tekst, który przypomina historię naszego miasta.