Magazyn koscian.net
2009-09-10Dziewczyny z Manitoby
Racot. Czwartek w sierpniu. Słoneczne, wakacyjne popołudnie. Ambulans nieopodal hipodromu, w nim stajnia Manitoba. Ruch, napięcie, głosy, komentarze, polecenia: - Wziąć wiadro z ciepłą wodą, szczotkę ryżową i dokładnie wyszorować koniom kopyta, wyczesać ogony i grzywy… Przed stajnią na koziołkach błyszczące siodła i tranzelki, w powietrzu unosi się zapach mydła glicerynowego. To kolejny dzień amazonek z Manitoby. Trochę inny od powszedniego – trwają przygotowania do zawodów konnych w Racocie. To ważne wydarzenie, sprawdzian dla nich a jednocześnie dla ich trenerki Beaty Majchrzak.
Zaklinacz koni
Na co dzień są uczennicami kościańskich szkół: Liceum Ogólnokształcącego im. Oskara Kolberga w Kościanie oraz Gimnazjum nr 4. A więc Ania Swinarska, Agnieszka Taciak, Marta Nowaczyk, Marta Kubacka, Alicja Ratajczak, Monika Żaczyk, Marata Józefowicz i jeden „rodzynek” - Kajetan Majchrzak oraz początkujący w tym gronie Marcin Kasprzak. Każdy ma swoją historię, każdy zaczynał inaczej. W końcu spotkali się w „Manitobie”, połączyła ich przyjaźń, a przywiodła tu miłość do koni i …Roberta Redforda. Tak właśnie było w przypadku Moniki Żaczyk:
- Zobaczyłam „Zaklinacza koni” w telewizji i od razu wiedziałam, że muszę spróbować. Na drugi dzień zaczęłam rozglądać się i szukać stajni w okolicach Kościana. Najpierw trafiłam do Piotrkowic. Nie zabawiłam tam długo. Ktoś powiedział mi o Racocie, o stajni Manitoba. Przyjechałam, zobaczyłam i zostałam. Podoba mi się atmosfera, no i ludzie. Jestem tu od ponad roku.
Marta Kubacka, zwana przez koleżanki „Kubkiem” od dziecka kocha zwierzęta , w szczególności konie.
- Kiedyś podczas szkolnej wycieczki pozwolono nam wsiąść na konia. Nie chciałam zejść, tak mi się spodobało. Na końskim grzbiecie odnalazłam radość i cel życia. Przez parę lat jeździłam w różnych ośrodkach. Jednak dopiero tutaj znalazłam swoje miejsce. Spotkałam ludzi, którzy myślą i czują tak jak ja. Rozumieją duszę konia i jego potrzeby.
Ania Swinarska zaczynała w racockiej Stadninie. Po jakimś czasie trafiła do pani Beaty i - jak mówi - to tutaj najwięcej się nauczyła. Dla Alicji Ratajczak i Agnieszki Taciak przygoda w siodle zaczęła się właśnie w Manitobie. Najstarsza w tym gronie jest Marta Józefowicz, studentka II roku zootechniki na poznańskim Uniwersytecie Przyrodniczym. To pierwsza wychowanka Beaty Majchrzak. W tym roku zdała brązową odznakę upoważniającą do startów w profesjonalnych zawodach. Przygotowuje się do egzaminu instruktorskiego. W przyszłości chce uczyć jeździectwa.
- Generalnie zawsze interesowało mnie głównie ujeżdżenie. Dla niektórych może to być nudne, mniej pasjonujące niż skoki. Ale w ujeżdżeniu jeździec zdobywa najważniejsze umiejętności. Uczy się panować nad koniem. Zaczyna rozumieć potrzeby zwierzęcia i jego możliwości. A kiedy osiągniesz porozumienie z koniem to ogromna satysfakcja.
Kajetan Majchrzak żartuje, że jest „skazany na konie”. Jeździeckie geny odziedziczył po dziadku, doktorze Jerzym Bieńkowskim oraz właśnie po mamie - Beacie: - Odkąd pamiętam w moim życiu zawsze obecne były konie. Można nawet powiedzieć, że wychowałem się w tej stajni. Gdy miałem osiem lat mama kupiła mi konia o imieniu Malorita. To była legenda tej stajni. Przeżyła ponad 30 lat. Niestety nie ma jej już wśród nas…
Malorita była prawdziwą gwiazdą i ulubienicą stajni. Jako młoda klacz wystąpiła w filmie „Między ustami a brzegiem pucharu”. Oprócz niewątpliwych aktorskich zdolności, Malorita była koniem cierpliwym, to na niej większość młodych adeptów jeździectwa zaczynała pierwsze kłusy i galopy.
Dlaczego konie?
Na to pytanie wszyscy mają jedną odpowiedź. - Bo to wspaniałe i piękne zwierzęta, a jeździectwo to ekscytujący sport. Czas spędzony w stajni daje im równowagę, spokój, uczy cierpliwości i stopniowego osiągania wytyczonych celów. Dzięki temu odnajdują sens w życiu i czerpią z niego przyjemność. Owszem, każdy ma swoje zmartwienia i kłopoty, ale to konie właśnie są lekiem na całe zło. Problemy dnia codziennego stają się łatwiejsze do pokonania.
Jazda konna to nie tylko przyjemność i relaks. To również codzienna, ciężka praca ze zwierzęciem i praca nad samym sobą. Czasami wymaga to poświęceń i wyrzeczeń. Nie każdego stać na taką mobilizację. Ania Swinarska:
- Teraz jest ok. Wiadomo dużo czasu, są wakacje. W trakcie roku szkolnego gorzej. Trzeba wygospodarować kilka dni w tygodniu, by przyjechać do stajni. Najpierw trzeba konia wyczyścić, osiodłać, później trening, pomoc w stajni, a czas płynie…
Marta Nowaczyk dodaje: - Zimą najczęściej jeździmy w teren. Kiedy robi się cieplej, zaczynamy ćwiczyć elementy ujeżdżenia na placu. Jest to bardzo ważne, bo zawsze jest coś do skorygowania, a to postawa, a to dosiad.
Alicja Ratajczak twierdzi, że jeszcze się uczy: - Uwielbiam atmosferę, która panuje w tej stajni. Lubię uczestniczyć w codziennych zajęciach porządkowych, obserwować innych w trakcie pracy. Dużo się nauczyłam, w szczególności od doktora Jerzego Bieńkowskiego. Słucham jego rad i wskazówek.
Pani trener
Zapał młodych dostrzegła i doceniła Beata Majchrzak. Stajnie Manitoba prowadzi wraz ze swym ojcem - doktorem weterynarii Jerzym Bieńkowskim. Początkowo było to schronienie dla koni schorowanych, odrzuconych, niechcianych. Z biegiem lat stajnia rozrosła się - przybyło i koni, i jeźdźców. Rozpoczęły się treningi, do których pani Beata podchodzi profesjonalnie, wykorzystując stare sprawdzone metody, jakie poznała w stadninie, kiedy w Racocie bywali znakomici zawodnicy i trenerzy. Za podstawę jeździectwa uważa związek człowieka z koniem:
- Dziewczyny zaczęły przyjeżdżać, pracować przy koniach. Zobaczyłam, że czynią postępy. W pewnym momencie zaistniała możliwość, że możemy wystartować w zawodach. Nie jesteśmy klubem sportowym, lecz amatorskim; nie ćwiczymy jeździectwa po to, by osiągać sportowe rekordy. Jednak start w zawodach to zawsze nowe doświadczenie. Uczy systematycznej pracy i dążenia do celu. To też jest bardzo ważne.
Sportowego ducha rywalizacji wprowadził do stajni Sławomir Borowiak - były zawodnik Klubu Jeździeckiego Stadniny Koni w Racocie. Od jakiegoś czasu pomaga on w treningach, służy fachową radą. Mobilizuje młodych jeźdźców, wyznacza coraz ambitniejsze cele.
- Wiem co potrafią i na co je stać. To przede wszystkim sprawdzian dla nich. Mam nadzieję, że miło mnie zaskoczą. Wiele zależy od nich, ale nie wszystko - koń potrafi być nieprzewidywalny – konkluduje Beata Majchrzak.
KATARZYNA ŻUREK
GK 36/2009
Zgłaszasz poniższy komentarz:
dlaczego co chwile sa artykuły o stajni manitoba? czy powodem jest to ze zona wlasciciela gk ma tam konia w pensjonacie? przeciez jeszcze nie tak dawno temu pisaliscie ze to ostoja dla starszych koni a wiec nie sa one wykorzystywane do zarabiania kasy ponad swoje sily w starszym wieku prawda???