Magazyn koscian.net
2009-05-13Hodowca psów przed sądem
Strony sąsiedzkiego konfliktu z psami w rolach głównych spotkały się przed tygodniem, w środę, na sali rozpraw Sądu Rejonowego w Kościanie. Ruszył tam proces kościańskiego hodowcy psów Stanisława Książyka. Oskarżycielem jest kościańska Straż Miejska, która po interwencji sąsiadów hodowcy w sprawie ujadania psów, skierowała do sądu wniosek o ukaranie
W czerwcu 2007 roku pierwszy sygnał w tej sprawie odebrała kościańska Straż Miejska. Mieszkańcy ulicy Chociszewskiego skarżyli się na ujadanie psów dobiegające z posesji Stanisława Książyka. Spór zaostrzył się w 2008 roku, kiedy to jedna z najbliższych sąsiadek hodowcy w piśmie skierowanym do Straży Miejskiej domagała się interwencji. Skarżyła się na ujadanie psów i nieprzyjemny zapach. Stwierdziła też, że psy są źle traktowane i zaniedbane. Funkcjonariusze potwierdzili tylko sygnał o ujadaniu psów. W lutym br. do sądu skierowano wniosek o ukaranie właściciela czworonogów. Stanisław Książyk odpowie za brak właściwej opieki, co skutkuje uciążliwości dla ludzi, zakłócanie ciszy i spokoju poprzez głośne szczekanie (art. 51 kodeksu wykroczeń) oraz nieprzestrzeganie regulaminu utrzymania czystości i porządku w mieście.
Podczas pierwszej rozprawy oskarżony nie przyznał się do winy. Odpowiadał na pytania sędziego. Zeznał, że od dłuższego czasu psy zachowują się nietypowo. Są pobudzone i częściej się odzywają. Uznał, że coś może je prowokować. Przyznał, że podjął działania zmierzające do rozwiązania tego problemu. Od strony jednego z sąsiadów, w odległości ponad trzech metrów od ogrodzenia, postawił dodatkowy płot.
Potem zeznawali świadkowie. Jako pierwszych sąd przesłuchał strażników miejskich, którzy interweniowali w sprawie ujadania psów. Następnie swoją wersję zdarzeń przedstawiło małżeństwo mieszkające przy ulicy Chociszewskiego, które zeznało, że ujadanie psów jest dla nich uciążliwe.
- Chciałam na wstępie powiedzieć, że zainicjowaliśmy tę sprawę z uwagi na moje dziecko. Stało się już bardzo nerwowe. Dziecko ma niespełna dwa lata. Jest wybudzane z drzemek popołudniowych i rano przez psy. One bardzo głośno wyją. Mieszkają na sąsiedniej posesji. Nie wiem ile ich jest. Kiedyś próbowałam je policzyć. Było ich chyba kilkanaście – stwierdziła świadek - Byliśmy z mężem u pana Książyka w czerwcu ubiegłego roku z prośbą o rozwiązanie tego problemu. Mówił, że psy są stare i nie ma co z nimi zrobić. Przez dwa tygodnie było lepiej.
Na pytanie sędzi jak można rozwiązać problem świadek odpowiedziała, że najlepiej byłoby przenieść hodowlę w inne miejsce. Nie dopatrywała się też związku pomiędzy posiadaniem przez siebie psa, a ujadaniem psów sąsiada.
- Szczekanie mojego psa nie przeszkadza mi. On nie szczeka o piątej rano i o dziesiątej wieczorem, ponieważ jest zamknięty w domu. W domu nigdy nie szczeka – zeznała świadek. Jako dowód na ujadanie psów sąsiadka przekazała sądowi nagranie na płycie CD.
O głośnym i uciążliwym ujadaniu psów mówił także jej mąż. Uznał, że nie musi zastanawiać się nad rozwiązaniem problemu, bo to jest problem nie jego, a sąsiada. Dodał, że jego pies też szczeka, ale to nie wywołuje reakcji u psów sąsiada.
Wśród dalszych sąsiadów Stanisława Książyka zdanie co do uciążliwości ujadania psów były podzielone. Dwie mieszkanki ulicy Chociszewskiego przyznały, że specyficzny dźwięk jaki wydają alaskany malamuty słyszą. Nie jest to jednak zbyt częste i nie trwa długo. Dla jednej z nich ujadanie jest uciążliwe, a drugiej nie przeszkadza.
Termin kolejnej rozprawy sąd wyznaczył na 17 czerwca. Wówczas zeznawać będą najbliżsi sąsiedzi oskarżonego oraz jego żona. Obrońca zasygnalizował, że przedstawi jeszcze dodatkowe dokumentu w sprawie. Odtworzone zostanie także nagranie z płyty CD. (h)
Nota administratora: w związku z koniecznością wielkorotnego usuwania komentarzy sprzecznych z regulaminem zablokowano opcję komentowania tekstu