Magazyn koscian.net
2009-03-17Rajdy i psychologia
Największą pasją Dawida Bąkowskiego są rajdy samochodowe. Na co dzień jest studentem V roku psychologii na poznańskiej uczelni. W amatorskich rajdach samochodowych startuje od trzech lat. Należy do Automobilklubu Wielkopolski. Pierwsze starty zaliczał na seryjnej toyocie corolla. Dziś zasiada za kierownicą rajdowego seicento. Jego pilotem jest brat Mateusz
PoczątkiO rajdowym ściganiu marzył już jako nastolatek.
- Pierwsze infantylne marzenia, niepoparte żadną wiedzą, pojawiły się gdy miałem 16, 17 lat. Na festynie w firmie mojej mamy zobaczyłem w akcji kierowcę rajdowego Leszka Kuzaja i pomyślałem, że też tak chciałbym jeździć. Powiedziałem sobie, że mogę wszystko, ale nie wiedziałem jeszcze wtedy z jakimi kosztami się to wiąże – wspomina Dawid Bąkowski, dorzucając, że zachwyciła go przede wszystkim moc samochodu rajdowego i to jak się prowadzi. – Postanowiłem sobie wtedy, że będę taki miał i będę jeździł.
Zaczął od gokartów. Na tor gokartowy wybrał się jednak tylko raz. Zabawa okazała się bowiem zbyt droga. Nie zrezygnował jednak ze swojego marzenia. Postanowił spróbować swych sił w amatorskich samochodowych wyścigach KJS (Konkursowa Jazda Samochodem). Uczestnicy ścigają się po drogach publicznych zgodnie z obowiązującymi przepisami ruchu drogowego i mają do zaliczenia próby sprawnościowe.
- To takie rajdowe podwórko. W takich zawodach zaczynali wszyscy znani kierowcy rajdowi, bo na nich zdobywa się punkty do licencji krajowej – wyjaśnia, zapewniając, że można się tu wiele nauczyć. – Mówi się, że to amatorskie rajdy, ale to jest już poważne ściganie. Kolejnym krokiem są rajdy na zamkniętych drogach, z odcinkami liczącymi 6-8 kilometrów.
Dawid Bąkowski jest samoukiem. Tajniki techniki jazdy doskonalił czytając porady rajdowców zamieszczane w czasopiśmie ,,WRC’’.
- Czytałem, po czym wsiadałem do samochodu i uczyłem się na przykład jak obierać właściwy tor jazdy, jak skręcać, jak prawidłowo ustawić fotel i jak hamować lewą nogą. Zanim opanowałem hamowanie lewą nogą minęło pół roku – zdradza, zaznaczając, że do dziś nie robi tego perfekcyjnie.
Nawet praca magisterska, którą kościaniak właśnie pisze, związana jest tematycznie z rajdami.
- Chodzi w niej o interakcję temperamentu z czynnikami środowiskowymi, czyli na przykład wychowaniem i jaki ma to wpływ na uczestnictwo w amatorskich rajdach samochodowych – przytacza, tłumacząc, że przeprowadza badania na dwóch grupach: rajdowych kierowcach amatorach i studentach Uniwersytetu Przyrodniczego. W przyszłości chciałby prowadzić własną firmę, która pozwalałaby mu zarabiać na kolejne rajdowe starty. Z psychologii także nie zamierza rezygnować. Być może za kilka lat otworzy własny gabinet psychoterapeutyczny.
Piękny debiut
Pierwszy rajdowy start załoga Bąkowski/Bąkowski zaliczyła w maju 2006 r. Jeździli wówczas seryjną toyotą corolla. Wystartowali w Gliwicach. Informacje o rajdzie znaleźli w Internecie. Start w Gliwicach poprzedziły treningi po drogach szutrowych.
- Południe Polski to kolebka rajdów. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że są fajne rajdy w Poznaniu – opowiada. – Start w Gliwicach był sukcesem, bo zająłem 16 miejsce na ponad 80 załóg, a w swojej klasie byłem czwarty. Do podium zabrakło mi dosłownie parę sekund.
Sukces debiutanta potwierdził, że z powodzeniem można startować w rajdach na seryjnych autach.
- W praktyce jednak bardzo mało ludzi startuje w takich samochodach, bo dbają o swoje bezpieczeństwo i inwestują w klatki bezpieczeństwa, czy fotele kubełkowe. Sam zainwestowałem w taki fotel – mówi, podkreślając, że przerabianie seryjnego auta na rajdówkę jest nieopłacalne.
Sport samochodowy to dość droga zabawa. Pierwszy wydatek to kupno rajdowego auta. Trzeba też zainwestować w sportowe opony, których komplet kosztuje od 1000 zł, paliwo. Na pierwszy sezon startów Dawid wydał kredyt studencki. Pomogli też rodzice.
- Rodzice z dystansem podchodzą do mojej pasji. Mama była tylko na jednym rajdzie i już wiem, że więcej nie będzie chciała. Za każdym razem bardzo przeżywa moje starty. Nie uspokaja jej to, że choć łącznie z treningami mam ich na koncie ponad sto, zawsze wracam cały i zdrowy. No, raz nie wróciłem i ten jeden incydent wystarczył, żeby mama się dowiedziała, że coś za każdym razem może się stać – przyznaje.
Młodzieńcza husaria
W październiku 2006 r. team z Kościana wystartował w drugim rajdzie. Nie był tak udany jak debiut. Zawalił pilot, który nie przygotował się należycie do startu.
- I pilot, i kierowca muszą być profesjonalnie przygotowani. Nie można iść na żywioł i myśleć, że a nuż się uda. Za pomylenie trasy dostaje się karę czasową, której nie da się już nadrobić. To przydarzyło się nam kilkakrotnie – informuje, zdradzając, że najpierw były reprymendy dla brata, a potem kilkakrotne zmiany pilota. – Spisywali się raz lepiej, raz gorzej. Teraz najczęściej stratuję z bratem Mateuszem, z którym świetnie mi się jeździ. Mam czasem problem jak się mocno zaangażuję, żeby słuchać pilota. Jest stres, duży poziom pobudzenia, do tego szybka jazda. Zdarza się, że przed startem mam palpitacje serca, mówię sobie wtedy: ,,Dawid nie przesadzaj, wyluzuj’’.
Regularne starty bracia Bąkowscy rozpoczęli w 2007 r. W sezonie zaliczyli 10 rajdów w całej Polsce, w tym najdalszy wyjazd do Szczecina.
- Rajd w Szczecinie był wspaniały. Były szybkie odcinki, które pokonywałem mając na liczniku ponad 130 km/h, szybkie zakręty. Corollka dobrze się spisywała. Miałem już takie doświadczenie, że robiłem z samochodem co chcę – zapewnia, przyznając samokrytycznie, że ma jeszcze wiele do nauczenia się.
Szczeciński rajd team z Kościana zakończył na 30 miejscu, na ponad 100 załóg.
- Jeżdżąc corollą popełniałem mnóstwo głupich błędów, w stylu, że przestrzeliłem metę, nie posłuchałem pilota i źle pojechałem. Tamto jeżdżenie to było wariactwo, młodzieńcza husaria. Co prawda nic nie uszkodziłem ani nie rozbiłem auta, ale szedłem po bandzie – przyznaje Dawid. – To był czas nauki, zgrania z samochodem, zabawy.
Bandzior
Marzenie o zakupie rajdowego auta spełniło się w październiku 2007 r. Dawid przeznaczył na ten cel pieniądze zarobione podczas zagranicznych wakacji. Pracował po 16 godzin dziennie przez trzy miesiące. Seicento to prawdziwy rajdowy samochód, z którym z powodzeniem mógłby startować w mistrzostwach Polski.
- Musiałbym dodać parę elementów bezpieczeństwa, ale auto jest w pełni rajdowe – zapewnia kierowca. Pieszczotliwie nazywa go Bandzior. – Bo jest czarny i jest groźny.
Po raz pierwszy Bandzior wystartował na Rajdzie Andrzejkowym w Lesznie. Wydawało się, że zmiana auta to nic wielkiego. Okazało się jednak, że seicento prowadzi się inaczej niż corolla - jest krótsze, ma sztywne, rajdowe zawieszenie. Wszystko to powodowało, że czas na reakcję jest dużo krótszy.
- Corolla wybaczała błędy, dawała czas na ich poprawienie. W seicento trzeba przewidywać i wykonywać wszystko błyskawicznie. Do ósmego odcinka szło dobrze, mieliśmy świetny wynik, który dawałby nam piąte miejsce w generalce i pierwsze w klasie, ale mój nieokiełznany temperament spowodował, że wypadliśmy z trasy i wpadliśmy w pole – wspomina, wyliczając, że uszkodzona została chłodnica i zderzak. Rajdu nie udało się ukończyć.
Półtora miesiąca później zaliczyli dwudniowy Wigilijny SuperOS w Poznaniu. Młodzieńcze ,,pójście na żywioł’’ zastąpiła taktyka, chłodna kalkulacja. Kościaniacy zakończyli rajd na drugim miejscu w klasie i 9 w generalce. - To był mój największy sukces – stwierdza Dawid, ze smutkiem dodając, że tydzień później na treningu uderzył w drzewo. Auto nadawało się do kapitalnego remontu. Na szczęście ani kierowcy, ani pilotowi nic się nie stało. – Po tym dzwonie przez rok nie startowałem. Nie miałem pieniędzy na naprawę auta. Był też strach, który do dziś przełamuję.
Auto było poważnie uszkodzone - remontu wymagał silnik, trzeba było też zrobić blacharkę, wymienić parę części. Koszt naprawy przekroczył 5 tys. zł. By na to wszystko zarobić Dawid musiał czekać aż do następnych wakacji. Na naprawę seicento przeznaczył pieniądze zarobione w ciągu czterech miesięcy spędzonych za granicą. W tym czasie rozbite auto stało w garażu.
- Tęsknota była ogromna. Jedna, bardzo ważna część mojego życia poszła w odstawkę. Gdyby nie moja dziewczyna byłoby mi jeszcze ciężej – przyznaje Dawid. Przymusowe rozstanie z rajdami rekompensował sobie wyjeżdżając na trasy zawodów jako kibic, raz wystartował jako pilot.
Po powrocie z zagranicy, w październiku 2008 r., mógł wreszcie naprawić seicento i wrócić do treningów. Przed końcem roku wystartował w poznańskim SuperOS Wigilijnym. Do stanięcia na podium zabrakło zaledwie 1,5 sekundy.
Sezon 2009 rozpoczęty
W tym sezonie po raz pierwszy team Dawid Bąkowski/Mateusz Bąkowski wystartował w Rajdzie Yeti w Lesznie. Leszczyński rajd jest pierwszym z kilku zaliczanych do mistrzostw okręgu. Na trasie liczącej prawie 80 km kierowcy musieli przejść 16 prób sprawnościowych. W imprezie wystartowało 46 załóg. Kościaniacy wystartowali seicento w klasie II (pojemność od 903 do 1400 ccm). W tej klasie do mety dojechało 18 załóg, wśród których bezkonkurencyjna była właśnie załoga z Kościana. Bracia Bąkowscy w klasyfikacji generalnej zajęli 8 miejsce.
- W mistrzostwach okręgu w klasyfikacji kierowców zajmuję pierwsze miejsce – chwali się, dodając, że ma jeszcze wiele rzeczy do poprawienia jeśli idzie o technikę jazdy i lepsze wykorzystanie samochodu, zgranie się z nim. – Jeszcze efektywniejsze hamowanie, lepszą kontrolę gazem, poprawienie toru jazdy. By się rozwijać muszę też jeździć coraz więcej. Miesiąc temu jeździłem po Torze Poznań ze Zbigniewem Szwagierczakiem (7-krotnym mistrzem Polski w wyścigach samochodowych – przyp. red.), podpowiedział mi kilka praktycznych rzeczy, wytknął mi parę błędów i radził, żebym mniej agresywniej, jeździł. W Lesznie pojechałem według jego wskazówek i okazało się, że jadąc spokojniej jedzie się dużo szybciej.
Nadrzędnym celem na ten sezon dla załogi z Kościana jest wygranie mistrzostw okręgu. W tym sezonie zamierzają też sięgnąć po puchar w tegorocznym Cento-Cup, w którym ścigają się wyłącznie fiaty seicento i cinquecento (po pierwszej rundzie zajmują 9 lokatę). Dawid Bąkowski marzy, by w przyszłości wystartować w mistrzostwach Polski. Jego idolem jest Szymon Lewandowski, pochodzący z Warszawy zdobywca Pucharu Polski Automobilklubów i Klubów w 2006 r.
- To jest do zrobienia w krótkim czasie, ale wszystko zależy od pieniędzy - uważa. – Mam dobre i szybkie auto, które ma 75 KM i przyspieszenie lepsze niż corolla.
Załoga Bąkowski/Bąkowski nie ma sponsora. Liczą, że ktoś zechce zainwestować w ten widowiskowy sport. - Znalezienie sponsora dałoby mi większy spokój i pewność, że będę mógł startować. Na cały sezon wystarczyłyby mi 4 tysiące złotych – wylicza.
Informacje o teamie, najnowsze newsy, zdjęcia, filmy video ze startów i treningów znaleźć można na stronie internetowej www.dawidrally.xwp.pl. Prowadzi ją Maciej Kujawa, a jego młodsza siostra Agnieszka specjalizuje się w robieniu zdjęć na rajdach.
KARINA JANKOWSKA