Magazyn koscian.net

2009-04-15

Trudno nie wierzyć w nic

Hindusi, muzułmanie, chrześcijanie. Wszyscy żyją obok siebie i nie ma między nimi tarć. Mnogość religii jest tak powszechna, że nikt się temu nie dziwi – mówi o swoich wrażenia z pobytu w Indiach brat Maksymilian Nawara z klasztoru Benedyktynów w Lubiniu. - Nikogo nie dziwi, że w jednym autobusie wisi wizerunek Kriszny, a w drugim Pana Jezusa Miłosiernego

Spotkanie, którego nie było

Klasztor benedyktynów w Lubiniu należy do Międzynarodowej Kongregacji Benedyktyńskiej skupiającej kilkanaście klasztorów z całego świata. Co cztery lata przełożeni klasztorów i wybrani przez wspólnotę delegaci uczestniczą w Kapitule Generalnej. Tegoroczną zaplanowano w klasztorze Asirvanam koło Bangalore w południowej części Indii. Lubiński klasztor mieli reprezentować podprzeor o. Piotr Włodyga i o. Maksymilian Nawara. Podczas Kapituły Generalnej Kongregacji Zwiastowania miano omawiać konstytucje, sprawy bieżące kongregacji czy wymianę pomiędzy klasztorami.

- Żeby uwypuklić międzynarodowy charakter tej kongregacji zdecydowano, że zostanie zorganizowana gdzieś poza Europą. Padło na Indie – wyjaśnia br. Maksymilian. - Lokalny rząd nie jest przychylny katolikom. Władze nie wyraziły zgody na zwołanie kapituły. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Mieliśmy kupione bilety. Mieliśmy jechać na wizę turystyczną. Postanowiliśmy to wykorzystać. Mnichów znaliśmy z poprzedniej kapituły. Łatwo było nawiązać kontakty.

Całkiem obcy język

Pojechali. A właściwie polecieli. Wylądowali w południowej stolicy południowej części Indii Banagalore. Dotarli do małej mieściny Kappadu, w której mieścił się klasztor.

- Hindusi są niezwykle gościnni, niesamowicie sympatyczni i weseli. Czasami potrafią zamęczyć gościnnością – mówi o pierwszych wrażeniach z pobytu w Indiach br. Maksymilian.

Ludność w większości posługuje się miejscowym językiem malajalam. Drugim oficjalnie używanym jest język angielski.

W większych miastach czy klasztorach wszyscy mówią po angielsku. Nie ma jako takiej bariery językowej, ale to oczywiście indyjski angielski. Potrzeba parę dni, żeby się przyzwyczaić. W mniejszych miejscowościach i wioskach dogadywali się na migi. Nie znają tam innego języka oprócz swojego.

Na miejscu benedyktyni z Lubinia spotkali mnichów z Belgii, opata z Iralndii i mnichów z Nigerii.
- Mieliśmy okazję razem zwiedzać Indie. Czarni i biali – byliśmy atrakcją turystyczną – śmieje się br. Maksymilian.

Obcy okazał się nie tylko język, ale również sposób odprawiania nabożeństw. Specyficzny dla tego regionu jest ryt syromalabarski sięgający czasów św. Tomasza Apostoła. Liturgia odprawiana jest w miejscowym języku.

- To ryt specyficzny dla tego regionu. Liturgia jest dość długa. Trawa około godziny, a uroczysta niedzielna około dwóch. Rozpoczyna się przy zasłoniętym ołtarzu. Kapłan staje z ludem przodem do ołtarza. Rozpoczynają się obrzędy wstępne przy śpiewie, bębnach i instrumentach indyjskich. W pewnym momencie otwiera się kurtyna i zaczyna się eucharystia. Ma charakter uwielbienia – relacjonuje br Maksymilian. - Naprawdę trudno to opisać. Bardzo dużo ludzi tam przychodzi.

Klasztor na wzgórzu

Kościół stanowi główny punkt w klasztornym kompleksie. Klasztor budowany jest zresztą w zupełnie innym stylu niż te, znane z krajów europejskich.

- Budowany jest jak małe miasto. Na wzgórzu wybudowany był kościół w stylu hinduskim z bardzo bogatą ornamentyką z użyciem kamienia. To jest centrum. Niżej na wzgórzu umieszczone są pozostałe budynki oraz ferma i plantacja. Do klasztorów było przypisanych około czterdziestu mnichów. Na co dzień jest ich mniej. Mieszkają w domach zależnych – wyjaśnia lubiński benedyktyn. - Uprawiają głównie kauczuk, kokosy, pieprz, herbatę w małych ilościach, banany, ananasy. To główne źródła utrzymania. Prowadzą także bursę dla chłopców. Uczy się ich tam około stu dwudziestu.

Chociaż indyjscy mnisi zajmują się czymś innym i modlą się w niezrozumiałym dla Polaków języku, pewne podobieństwa w funkcjonowaniu klasztorów można dostrzec. Mnisi utrzymują się z własnej pracy. Codzienne wspólnie się modlą. Modlitwy są cztery. Resztę czasu poświęcają na pracę i studiowanie.

- Byliśmy pod wrażeniem funkcjonowania tego klasztoru – przyznaje br. Maksymilian. - Mają plantację z trzema i pół tysiącami drzew kokosowych. Kokosy mają w sobie wodę, którą się wypija. Woda ma smak posolonej cytryny, ale da się wypić. Wybierają ze środka miąższ. Łupiny przeznaczają na opał, a włókna wykorzystują do robienia lin czy wykładzin.

Zwiedzanie bez habitów

Jednym z największych wyzwań dla lubińskich benedyktynów był jednak nie obcy język czy odprawiana w innym stylu liturgia tylko jedzenie.

- Tego nie da się porównać z niczym, co je się w Polsce. Całkowicie inne jedzenie, całkowicie inne poczucie smaku. Im pikantniejsze i bardziej gorzkie tym lepsze. To było dla nas prawdziwe wyzwanie, ale przeżyliśmy – wspomina br. Maksymilian.

Kolejnym wyzwaniem była też temperatura sięgająca około 35 stopni w cieniu. W czarnych habitach chodzić się nie dało.

Podróż do Indii była też okazją do zwiedzania chrześcijańskich kościołów, hinduskich świątyń, pałaców maharadży oraz poznawanie codziennego życia tamtejszych ludzi.

- To nie jest taki kraj jak Włochy, gdzie robi się zdjęcia i mówi się jakie zabytki się widziało. Indie to jest kraj wrażeniowy. Tam wszystko się przeżywa – wspomina br. Maksymilian. - Trudno powiedzieć coś o zabytkach i miejscach, które się zwiedza. Jedną z takich rzeczy była świątynia słoni. Słonie są hodowane od małego, na co dzień pracują, a w uroczystości religijne wykorzystywane są do pochodów i procesji. Słonie chodzące po ulicach, to jest prawdziwa egzotyka.

Codzienność to mozaika religii. Muzułmanie, chrześcijanie, hindusi żyją obok siebie.
- Nikt się nie dziwi tej mozaice religii. W jednym autobusie jest obraz Kriszny, a w drugim autobusie jest Pan Jezus Miłosierny – stwierdza br Maksymilina. - Każdy w coś wierzy. Nie ma ludzi, którzy nie wyznają żadnej religii. (h)

GK 15/2009

Już głosowałeś!

Zobacz także:


Komentarze (2)

w dniu 16-04-2009 10:37:47 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Ten Pan taki zawsze był. Znam go z jego pierwszej pracy w "METALCHEMIE", niezłe żółko

Ten Pan taki zawsze był. Znam go z jego pierwszej pracy w "METALCHEMIE", niezłe żółko

w dniu 16-04-2009 17:14:19 napisał:
zgłoś komentarz
×
Zgłaszasz poniższy komentarz:

Tak, to ciekawe skąd się biorą te nieustanne doniesienia o eskalacji prześladowań katolików pzez muzułmanów w Indiach?

Tak, to ciekawe skąd się biorą te nieustanne doniesienia o eskalacji prześladowań katolików pzez muzułmanów w Indiach?

STOP HEJTOWI - PAMIĘTAJ - NIE JESTEŚ ANONIMOWY!
Jeśli zamierzasz kogoś bezpodstawnie pomówić, wiedz, że osobie pokrzywdzonej przysługuje prawo zgłoszenia tego faktu policji, której portal jest zobligowany wydać numer ip Twojego komputera: 3.144.8.79

Internauci piszący komentarze ponoszą za nie pełną odpowiedzialność karną i cywilną. Redakcja zastrzega sobie prawo do ingerowania w treść komentarzy lub ich całkowitego usuwania jeżeli: nie dotyczą one artykułu, są sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, naruszają normy prawne lub obyczajowe.

Dodaj komentarz
Powrót do strony głównej
×

Dodaj wydarzenie

Wydarzenie zostanie opublikowane po zatwierdzeniu przez moderatora.

Dane do wiadomości redakcji
plik w formacie jpg, max 5 Mb
Zgłoszenie zostało wysłane - zostanie opublikowane po akceptacji administratora.
UWAGA: W przypadku imprez o charakterze komercyjnym zastrzegamy sobie prawo do publikacji po uzgodnieniu ze zgłaszającym opłaty za promowanie danego wydarzenia.